Kierowca homofobusa uniewinniony. „Sąd uznał za prawdziwe hasła, że homoseksualiści częściej molestują dzieci”

2023/07/07

– To haniebny wyrok, szokujący. Prawdopodobnie będziemy składać kasację – mówi pełnomocnik Moniki Drubkowskiej, aktywistki LGBT z Gorzowa Wielkopolskiego. Chodzi o sprawę furgonetek, które jeździły po mieście i głosiły hasła m.in. o tym, że „homoseksualiści częściej molestują dzieci”. – Sąd wskazał, że hasła te polegają na prawdzie – dziwi się prawnik.

Monika Drubkowska jest aktywistką LGBT, prezeską Fundacji Warto Być Równym Nad Wartą. W sierpniu 2019 roku współorganizowała pierwszy w Gorzowie Wielkopolskim marsz równości. Kilka dni przed tym wydarzeniem na ulicach miasta pojawiły się homofobusy – furgonetki z homofobicznymi hasłami. Były nimi oblepione, a także puszczały je przez megafon.

Drubkowska poczuła się dotknięta. – To był trudny czas kampanii wyborczej. Przed naszym marszem zaczęły jeździć furgonetki podsiane mową nienawiści, hejtem, dyskryminacją. To była homofobiczna propaganda w czystej postaci, niepoparta żadną naukową wiedzą. Ja się z tym nie zgadzam, prowadzę fundację równościową, pomagam osobom LGBT+, chronię nasze prawa i naszą godność, dlatego wystąpiłam z prywatnym aktem oskarżenia do sądu – wspomina w rozmowie z TOK FM aktywistka.

Więcej w TOK.FM

Grzegorz Braun chce wsadzać „ślązakowców” do więzień. Łukasz Kohut odsyła go na Kreml

2025/02/12

Grzegorz Braun nazywa śląskich aktywistów „ślązakowcami” i piątą kolumną, chcąc powsadzać ich do więzień.

Europoseł Grzegorz Braun, wyrzucony z Konfederacji, przyjechał na Śląsk i obraził Ślązaków. W Rybniku powiedział, że miejsce „ślązakowców – piątej kolumny” jest w więzieniach.

Za kratami widzi też „wszystkich, którym Polska się nie podoba” oraz tych, których „nie cieszy państwo polskie” i „działają aktywnie na rzecz dezintegracji państwa polskiego”. Pierwszy w kolejce do więziennego wiktu, zdaniem Brauna, jest śląski europoseł Łukasz Kohut. „Mój psychofan z parlamentu eurokołchozowego” – mówił Braun.

Łukasz Kohut odpowiada Braunowi: „Pana miejsce jest na Kremlu, w orkiestrze Putina, bo niszczy pan w swojej działalności politycznej nie tylko Unię Europejską, ale i reputację polityków reprezentujących państwo polskie w instytucjach międzynarodowych”.

– Grzegorz Braun szczuje na śląskich regionalistów, nazywając nas „ślązakowcami”, „piątą kolumną” i wysyła mnie do więzienia. Już wcześniej na żywo w kuluarach Parlamentu Europejskiego mówił, że zamknie mnie w obozie. Wszystko dokładnie w 80. rocznicę Tragedii Górnośląskiej, kiedy sowieci i polscy komuniści dokonywali czystek etnicznych na ziemiach Górnego Śląska – na autochtonicznej ludności Śląska i innych mniejszościach etnicznych i narodowych – podkreśla Łukasz Kohut.

Więcej w Wyborczej

Będą kary dla Grzegorza Brauna za obrażanie LGBT i zakłócanie pamięci o Holokauście w Parlamencie Europejskim

2025/02/11

Parlament Europejski „wyciągnie odpowiednie konsekwencje” wobec Grzegorza Brauna za zakłócanie obchodów Dnia Pamięci ofiar Holocaustu – zapowiedziała w Strasburgu Roberta Metsola. Kara dla Brauna jeszcze nie jest znana, bo trwają procedury. Dostał jednak drugą – za zachowanie podczas debaty o prawach osób LGBT.

„Obraźliwy i dyskryminujący język” podczas debaty o prawach mniejszości seksualnych 27 listopada 2024 r. będzie kosztował Grzegorza Brauna utratę prawa do dziennej diety na okres dwóch dni. Podczas tego posiedzenia wybrany z list Konfederacji niezależny europoseł mówił m.in. o „sodomitach” czy „zboczeńcach”, którym „wara od naszych dzieci”. Protesty sali wywołało też jego stwierdzenie, że istnieją tylko dwie płcie – „mężczyźni, kobiety i osoby z zaburzeniami osobowości”. Wówczas przerwała mu – nagrodzona za tę interwencję oklaskami – wiceprzewodnicząca Parlamentu Europejskiego Katarina Barley.

Braun w ramach kary za to zachowanie nie może też brać udziału we wszystkich działaniach Parlamentu 10 i 11 lutego, przegapi zatem większość trwającej właśnie sesji plenarnej. Będzie mógł jednak „pod warunkiem ścisłego przestrzegania standardów postępowania posła” brać udział w głosowaniach, jeśli takie w tych dniach się odbędą.

Braun nie odwołał się od tych decyzji, kara zatem jest ostateczna.

Więcej w Wyborczej

Przerażające pogróżki w stronę badaczki. „Życzą mi gwałtu”

2025/02/10

Zdaję sobie sprawę, że łatwo jest manipulować opowieściami, czym ja się rzekomo zajmuję. Ale absolutnie nie jest tak, że jakieś siły z Niemiec czy Rosji, wrogie Polsce, wykorzystają efekty mojej pracy – alarmuje dr Joanna Malinowska, na którą wylewa się fala hejtu za badania sytuacji na granicy polsko-białoruskiej.

Dr Joanna Malinowska jest filozofką, pracuje na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. W swoich badaniach naukowych zajmuje się szeroko pojętą filozofią nauki, ze szczególnym uwzględnieniem filozofii medycyny, filozofii neuronauk, filozofii psychologii oraz filozofii biologii. Od kilku lat analizuje to, jak w różnych obszarach nauki używa się i interpretuje kategorie rasy i etniczności. Za rządów Prawa i Sprawiedliwości doświadczyła wpływu władzy na badania naukowe i osiągnięcia w nauce. Jak pisaliśmy na naszym portalu, miała dostać ministerialne stypendium dla młodych naukowców, o które wystąpił dla niej rektor uczelni. Kobieta zdobyła najwyższą liczbę 673 punktów. Była pierwsza na ministerialnej liści rankingowej. Stypendium jednak nie dostała. Otrzymały je inne osoby, z mniejszą liczbą punktów. Tak – arbitralnie – zdecydował ówczesny minister Przemysław Czarnek.

Naukowczyni w czerwcu 2024 roku otrzymała stypendium Yehudit and Yehuda Elkana Fellowship, przyznawane przez The New Institute w Hamburgu oraz the Wissenschaftskolleg zu Berlin. W ramach tego stypendium, od połowy stycznia przebywa w Hamburgu, gdzie pracuje nad projektem, który dotyczy rasizmu na granicy polsko-białoruskiej.  – Na pełne zrealizowanie tego projektu – już po powrocie do Poznania i we współpracy z grupą „Badacze i Badaczki na Granicy” – mam otrzymać dodatkowe finansowanie w kwocie do 50 tysięcy euro – wskazuje dr Malinowska. Gdy tylko informacja o stypendium trafiła na strony internetowe poznańskiej uczelni, na kobietę wylała się fala hejtu i mowy nienawiści ze strony środowisk konserwatywno-prawicowych. Włączył się w to m.in. wicemarszałek Sejmu, Krzysztof Bosak.

– To nie jest pierwszy raz, kiedy spotyka mnie tego typu atak. To wiadomości sugerujące, że moje badania są „antypolskie”, że za „niemieckie i żydowskie pieniądze” mam w nich udowodnić, że Polska dopuszcza się rasizmu, ale nie tylko. To również pogróżki, życzenia gwałtu czy sugestie, że powinnam mieć ogoloną głowę – mówi dr Malinowska w rozmowie z TOK FM. – Część tych pogróżek trafiła do prokuratury w Poznaniu i ta sprawa się toczy – dodaje badaczka.

Przyznaje jednak, że momentami czuje się w tej kwestii bezsilna. – Zdaję sobie sprawę, że łatwo jest manipulować opowieściami, czym ja się rzekomo zajmuję. Ale absolutnie nie jest tak, że jakieś siły z Niemiec czy Rosji, wrogie Polsce, wykorzystają efekty mojej pracy – bo takie rzeczy mi się zarzuca – wskazuje dr Malinowska.

Jak dodaje, niepokoi ją też fakt, że wielu naukowców jest atakowanych w ramach „nagonki politycznej”. -Wcześniej byłam na celowniku ministra Czarnka, jeszcze wcześniej – prokuratury w czasie Strajków Kobiet, więc powoli zaczynam odbierać to jako regularne represje – tłumaczy nasza rozmówczyni. – Przerażające jest to, że uderza się we mnie jako kobietę. Obraźliwie dyskredytuje się mnie jako badaczkę, na wszelkie możliwe sposoby, podważa się moje kwalifikacje – ubolewa Malinowska.

Więcej w Radiu TOK FM

Sejmowa komisja kodyfikacyjna za rozszerzeniem ochrony przed mową nienawiści

2025/02/06

Sejmowa komisja do spraw zmian w kodyfikacjach poparła w środę rządowy projekt rozszerzający ochronę przed mową nienawiści i przestępstwami z nienawiści, które motywowane są dyskryminacją ze względu na niepełnosprawność, wiek, płeć i orientację seksualną.

W związku z decyzją komisji projekt nowelizacji przepisów Kodeksu karnego w tej sprawie będzie omawiany najprawdopodobniej na kolejnym posiedzeniu plenarnym Sejmu, a więc jeszcze w lutym.

„Projektowana regulacja zapewni pełniejszą realizację konstytucyjnego zakazu dyskryminacji ze względu na jakąkolwiek przyczynę, a także realizację międzynarodowych zaleceń w zakresie standardu ochrony przed mową nienawiści i przestępstwami z nienawiści” – podkreśliło w uzasadnieniu projektu Ministerstwo Sprawiedliwości, które przygotowało propozycję nowelizacji.

Zgodnie z obowiązującymi przepisami, katalog przesłanek przestępstw motywowanych nienawiścią obejmuje przynależność narodową, etniczną, rasową, polityczną, wyznaniową lub bezwyznaniowość. Projektowana nowelizacja zakłada, że grupa tych przesłanek ma być poszerzona o niepełnosprawność, wiek, płeć lub orientację seksualną.

„Przyjęcie proponowanych w projekcie rozwiązań w zakresie poszerzenia katalogu niedozwolonych przesłanek dyskryminacji będzie stanowić podkreślenie ich naganności i potępienia oraz nada im charakter normatywny na płaszczyźnie znamion typów czynów zabronionych ściganych z oskarżenia publicznego” – dodał resort wskazując też, że wskazane czyny charakteryzują się dużym stopniem społecznej szkodliwości.

Podczas prac komisji posłowie PiS zaproponowali wniosek o odrzucenie projektu w całości, jednak nie zyskał on aprobaty większości posłów. Posłowie PiS przekonywali, że zmiana przepisów nie będzie służyć walce z mową nienawiści, lecz z przeciwnikami politycznymi. Wskazywali też, że wprowadzenie tej nowelizacji doprowadzi do zalewu spraw i przedłużenia postępowań w sądach.

Źródło: portalsamorzadowy.pl

„Fasadowe konsultacje”. Sejm wysłuchał organizacji ws. prawa do azylu. Ale zdania nie zmieni

2025/02/04

4 lutego 2025 roku odbyło się wysłuchanie publiczne w sprawie ustawy o zawieszeniu prawa do azylu. Wszystkie organizacje (poza Ordo Iuris) skrytykowały projekt, a do Sejmu wpłynęły miażdżące projekt opinie organizacji prawniczych. Nie widać jednak szans na to, by rządzący zmienili zdanie.

O zawieszeniu prawa do azylu usłyszeliśmy w październiku 2024 roku, znienacka, gdy Donald Tusk na konwencji partyjnej zapowiedział publikację strategii migracyjnej (dodajmy, że publikację przedwczesną – z pominięciem konsultacji społecznych). Nagła deklaracja premiera oburzyła organizacje humanitarne i wywołała wiele dyskusji. Rząd obstawał przy swoim:

Strategię – bez konsultacji – rząd przyjął w październiku, a projekt ustawy o zawieszeniu prawa do azylu wpłynął do Sejmu w grudniu 2024 roku. W styczniu przeszedł pierwsze czytanie i trafił do komisji. Ta na wniosek posłów Polski 2050 (zabiegały o to mocno organizacje humanitarne i pomocowe) zdecydowała o zorganizowaniu wysłuchania publicznego. Odbyło się ono dzisiaj, 4 lutego 2025 – relacja niżej w tekście.

Już jutro jednak komisja administracji i spraw wewnętrznych pochyli się znowu nad projektem, zapewne też zagłosuje i wydaje się mało prawdopodobne, by wzięła pod uwagę głosy społeczne i eksperckie.

Rząd jest zdeterminowany, by projekt przyjąć, o czym świadczyło wystąpienie wiceministra spraw wewnętrznych i administracji Macieja Duszczyka na koniec wysłuchania.

Nie zapowiedział żadnych zmian w ustawie: „Czy jest w wystarczającym stopniu z jednej strony ustawiona na ochronę granicy, a z drugiej strony, na ile zawiera te elementy wszystkie humanitarne? Tak jak powiedziałem, moim zdaniem szukaliśmy tego kompromisu w sposób jak najbardziej efektywny. Czy optymalny? Tak jak jeszcze raz powtórzę, nie wiem. (…) Moim zdaniem tak zaprojektowany akt prawny z ryzykami, które mamy na granicy, które możemy mieć na granicy, jest dla Polski wskazany, a tak naprawdę konieczny. Ponieważ zawiera wszystkie bezpieczniki, które w takiej ustawie powinny być”.

Ale w Sejmie znalazły się też opinie Naczelnej Rady Adwokackiej i Krajowej Izby Radców Prawnych. Obie organizacje wskazują, że projekt „stoi w rażącej sprzeczności” z prawem międzynarodowym, krajowym, unijnym. NRA wskazuje, że po wejściu w życie Paktu o Migracji i Azylu projekt będzie z nim sprzeczny: „Proponowane rozwiązanie związane z pojęciem instrumentalizacji stoi w sprzeczności z prawem unijnym tj. z Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady UE 2024/1359 z 14 maja 2024 r., które będzie częścią polskiego porządku prawnego po wejściu w życie Paktu o Migracji i Azylu”.

Co więcej, wprowadzany przez nowelizację (bo projekt ustawy jest w rzeczywistości zmianą ustawy o udzielaniu cudzoziemcom ochrony na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej) art. 33 a, zawieszający czasowo i terytorialnie prawo do składania wniosku o ochronę międzynarodową narusza art. 31 ust. 3 Konstytucji RP.

„Rządowy Projekt stanowi propozycję naruszającą normy prawne wiążące Rzeczpospolitą Polską, a także podstawowe prawa człowiek, takie jak zakaz tortur, prawo do życia rodzinnego, czy prawo do ochrony zdrowia” – podsumowuje NRA.

Krajowa Izba Radców Prawnych wskazuje z kolei, że projekt nie nadaje się nawet do poprawek. „Przedłożony projekt nie zasługuje na wprowadzenie do porządku prawnego w obecnej formie. Jednocześnie jego wadliwość jest tak daleko idąca, że brak jest możliwości wprowadzenia poprawek umożliwiających jego uzgodnienie z normami prawa międzynarodowego i krajowego przy zachowaniu jego integralności i intencji projektodawcy”.

Więcej w oko.press

Brutalna akcja ochroniarzy w studenckim klubie. „To była homofobiczna przemoc i upokorzenie”

2025/02/04

Popychali mnie, rzucili na podłogę, bili, kopali i na koniec spryskali gazem pieprzowym. Gdy upadłem, uderzyłem głową o betonowe schody. Wyzwali mnie od pedałów – relacjonuje brutalne potraktowanie przez ochroniarzy w jednym ze studenckich klubów w Białymstoku kurator sztuki, niekryjący swojej homoseksualnej orientacji.

29-letni nieheteronormatywny kurator sztuki zaangażowany w qeerową działalność Tomasz (Tomek) Pawłowski-Jarmołajew został brutalnie potraktowany przez ochroniarzy w białostockim studenckim klubie Gwint: „Domówka Korolka”. Głównym organizatorem tego wydarzenia był Karol Stefanowicz, funkcjonujący w sieci pod pseudonimem „Kolorek” i „Turysta z Podlasia”, popularny tiktoker promujący Podlasie.

Tomasz relacjonuje: – W pewnym momencie, kiedy wracałem z toalety, czwórka ochroniarzy nie chciała mnie wpuścić z powrotem do klubu, bo byłem pod wpływem alkoholu. W środku były moje osoby przyjacielskie i moje rzeczy osobiste. Żądałem wyjaśnień, chciałem wrócić, zostać, dalej się bawić.

– Sytuacja eskalowała: popychali mnie, rzucili na podłogę, bili, kopali i na koniec spryskali gazem pieprzowym. Gdy upadłem, uderzyłem głową o betonowe schody. Wokół były szklane butelki. To cud, że mam tylko poobijane żebra, guzy, siniaki i przetarcia na całym ciele.

Tomasz wspomina też, że wcześniej ze strony ochroniarzy usłyszał homofobiczne komentarze.

– Wyzywali mnie od pedałów. Kiedy mnie atakowali, również padały wyzwiska. Nie mam wątpliwości, że nie chodziło tylko o to, że byłem pijany. To nie była zwykła interwencja, to był homofobiczny atak: przekroczenie granic, przemoc i upokorzenie.

Przy okazji tej sytuacji Tomasz zwraca uwagę: – Queerowe osoby w przestrzeniach klubowych w Białymstoku nie mogą czuć się bezpiecznie. Myślałem, że impreza organizowana w klubie studenckim, wspierana przez miasto Białystok, będzie takim miejscem. Myliłem się.

– Najgorsze jest to, że odbudowywanie poczucia bezpieczeństwa po traumatycznym Marszu Równości w 2019 roku zajęło mi lata. A jedno takie wydarzenie sprawia, że wracam do punktu wyjścia.

I dodaje: – Znowu liczę się z tym, że wychodząc z mieszkania, mogę zostać pobity lub zwyzywany na każdym kroku i nikt na to nie zareaguje. Znowu spuszczam wzrok, przyspieszam kroku, spinam się, mijając grupę mężczyzn, i modlę się, żeby nie zwrócili na mnie uwagi. Znowu chodzę tylko do kilku miejsc, które wydają się względnie bezpieczne. Jeśli wydaje się komuś, że w Białymstoku dużo się zmieniło od 2019 roku, to się myli.

Po opisie zdarzenia przez Tomasza – i masowym oburzeniu w związku jego potraktowaniem, jakie wylało się w mediach społecznościowych – na jednym z portali zarząd klubu Gwint wydał oświadczenie. Zapewnił w nim: „Pierwszą kwestią najważniejszą i odnoszącą się do prawdy jest to, że potępiamy homofobię i każdy jest u nas mile widziany. Sytuacja związana z Panem Tomaszem odnosi się zatem do interwencji w sprawie klienta agresywnego i pod wpływem środków odurzających”.

Zarządzający klubem stwierdzili, za Tomasz „w wyniku natarczywego, agresywnego i niestosownego zachowania został wyprowadzony z lokalu przez pracownika porządkowego”. Dodali: „Zapis monitoringu potwierdza zgodność z procedurami postępowania”. Wspomnieli m.in. „Faktycznie wyszarpywał się, wygrażał, przeciskał się poprzez postronne osoby, szukając kontaktu i prowokując swoją agresją” czy: „Zapis z monitoringu potwierdza, że Pan Tomasz nadużył środków odurzających, przyczynił się do zniszczenia mienia Politechniki i naruszył cielesność pracownika porządkowego”.

Więcej w Wyborczej

Grzegorz Braun wyprowadzony z sali Parlamentu Europejskiego

2025/01/29

Grzegorz Braun, niezrzeszony deputowany w Parlamencie Europejskim został w środę wyprowadzony z sali plenarnej europarlamentu. Europoseł wybrany z list Konfederacji zakłócił uroczyste posiedzenie związane z Międzynarodowym Dniem Pamięci o Ofiarach Holokaustu.

W środę odbyło się uroczyste posiedzenie Parlamentu Europejskiego z okazji Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu. Europoseł Grzegorz Braun zakłócił porządek obrad, za co został wyprowadzony z sali plenarnej. Przewodnicząca izby Roberta Metsola najpierw poprosiła Brauna o wyjście z sali, a następnie poleciła służbom wyprowadzenie europosła.

W trakcie minuty ciszy poświęconej ofiarom Holokaustu, Grzegorz Braun krzyczał między innymi, by „pomodlić się za ofiary izraelskiego ludobójstwa w Gazie” oraz „dziękował za modlitwę”.

Po kolejnych okrzykach przewodnicząca Metsola powiedziała: – Zwracam się do posła Brauna, proszę o natychmiastowe opuszczenie izby. Po tych słowach europosłowie zebrani na sali zaczęli bić brawo. – Proszę o wyprowadzenie posła z sali plenarnej w tym momencie – powiedziała po kilku chwilach Metsola.

Kiedy Grzegorz Braun był wyprowadzany, krzyknął, że „wszystkie ofiary są ważne”.

„Prawdziwa twarz konfederacji! Braun wyrzucony za zakłócanie porządku w trakcie specjalnej sesji plenarnej z okazji Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu i 80. rocznicy wyzwolenia Auschwitz. Wstyd!” – napisał na X europoseł Dariusz Joński.

„Grzegorz Braun zbezcześcił okrzykami minutę ciszy dla ofiar Holocaustu w Parlamencie Europejskim. Obrzydliwa kreatura wyprowadzana przez służby Parlamentu z sali plenarnej” – komentował Łukasz Kohut z grupy Europejskiej Partii Ludowej.

Więcej w TVN24

Proces piątki w Hajnówce. Grozi im więzienie za pomaganie. „Nie powinniśmy się bać osób w potrzebie”

2025/01/28

28 stycznia 2025 w Sądzie Rejonowym w Hajnówce odbyła się pierwsza rozprawa w procesie pięciorga aktywistów oskarżonych o „ułatwianie pobytu na terytorium RP wbrew przepisom”. Jedną z aktywistek oskarżono o dostarczenie migrantom jedzenia, cztery osoby o przewiezienie migrantów w głąb kraju (więcej o sprawie niżej w tekście).

Prokurator podtrzymał oskarżenie, a osoby oskarżone nie przyznały się do winy. Prokurator zawnioskował o wyłączenie jawności rozprawy w całości, a sąd przychylił się do wniosku częściowo. Jawna była część, w której oskarżeni mają możliwość swobodnej wypowiedzi. Jawne będzie także przesłuchanie świadków. Wyłączona z jawności będzie część, w której prokurator zadaje pytania oskarżonym.

Następna rozprawa odbędzie się w kwietniu lub maju 2025 r. Obrońcą oskarżonych jest mecenas Radosław Baszuk, wspiera ich Kolektyw Szpila i Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Udział w procesie biorą także przedstawiciele organizacji: Stowarzyszenia Interwencji Prawnej, Wolnych Sądów i Naczelnej Rady Adwokackiej.

Przed budynkiem sądu w Hajnówce odbyła się demonstracja wsparcia z oskarżonymi. Demonstrowało kilkadziesiąt osób. Podczas demonstracji mówiła jedna z oskarżonych, Kamila Jagoda Mikołajek: „Pomaganie jest naszą powinnością i nikt z nas nie powinien się bać żadnej osoby w potrzebie. Nie żałuję tego, co zrobiłam. Jestem dumna z siebie i każdej osoby, która pomaga. Pomagaliśmy, pomagamy i pomagać będziemy”.

Paulina Siegień, dziennikarka i mieszkanka Podlasia, mówiła: „To nie jest proces tylko tych pięciu osób. To jest proces, gdzie na ławie oskarżonych zasiada całe społeczeństwo obywatelskie”.

Na rozprawę stawiło bardzo dużo osób: przedstawicieli mediów, mieszkańców, osób wspierających oskarżonych. Wszyscy nie zmieścili się w sali. W końcu na salę udało się wejść osobom najbliższym oskarżonych, przedstawicielom mediów i oraz dwóm posłankom na Sejm (Dorota Olko i Klaudia Jachira).

Cztery obecne w sądzie osoby złożyły wyjaśnienia w formie swobodnej wypowiedzi. Cytujemy (nie w całości) dwie z nich:

Joanna Agnieszka Humka: „Chciałabym wyrazić swoją frustrację i zniesmaczenie tym, że muszę tutaj stać i składać wyjaśnienia w związku z działaniem, które podjęłam, aby ratować życie być może, a na pewno zdrowie i godność innego człowieka. (…) Dla mnie wyrzucanie ludzi z terytorium Polski do Białorusi jest jak udział w usiłowaniu zabójstwa w białych rękawiczkach. Ludzie giną pośrednio przez decyzje podejmowanie w polskich i brukselskich biurach. A my nie musimy na to patrzeć i dla niektórych takie odwracanie głowy jest zwolnieniem z odpowiedzialności. Ja mam to szczęście, że jestem jedną z tych osób, które uznają, że prawo do życia, wody, posiłku, a nawet wybrania ścieżki życiowej nie powinno zależeć od miejsca urodzenia ani nawet od posiadania odpowiedniego paszportu. (…)

Wydawałoby się, że ludzie, którzy wierzą w prawa i godność człowieka niezależnie od jego pochodzenia, to jacyś idealiści, którzy są dalecy od tzw. zdrowego rozsądku. Natomiast chciałabym przypomnieć, że takimi idealistami chyba byli też autorzy i autorki Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, którzy napisali w artykule 30, że przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, ale poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych.

Według mnie wynika z tego, że godność człowieka, która jest też źródłem praw człowieka, jest nieuzależniona od tego, czy ktoś jest obywatelem Polski, czy tylko przynależy do każdego człowieka”.

Więcej w oko.press

Podpalacz kukły Żyda ma nowe zarzuty. Ale wcześniej zbadają go psychiatrzy

2025/01/28

Znany wrocławski nacjonalista i antysemita Piotr R. ponownie jest podejrzany o nawoływanie do waśni na tle narodowościowym. Po postawieniu mu zarzutów, w mediach społecznościowych napisał: „Prokuratorku obrzezany pocałuj mnie w dupę”.

Zarzuty dotyczą wpisów publikowanych pomiędzy styczniem i marcem 2022 roku. Piotr R. lżył Ukraińców i Żydów, ale też wyzywał różne osoby, także te związane z obozem narodowym. W pierwszym wpisie, za który postawiono mu zarzut mowy nienawiści, określił premiera Węgier Wiktora Orbana  „antypolską k…”. Natomiast znanego nacjonalistę Roberta Bąkiewicza i cały ruch narodowy nazwał „żydowskimi świniami”.  

Jakie wrocławski nacjonalista R. ma pretensje do narodowców i Bąkiewicza? Wytłumaczył to w następujący sposób: „…ja (…) siedzę w więzieniach za Wolną Niepodległą Polskę a wy k… z pisem wchodzicie w układy???? Niech Was piekło pochłonie wy sprzedajne Psy….wy k …. żydowskie rozj… was”.

R. obrażał też Ukraińców, nazywając ich „pseudo nacją UNKRÓW”. W jednym z wpisów tłumaczył, co się powinno z robić z takimi osobami: „do wora i do jeziora blachy Banderowskie”. Natomiast filmik z Przemyśla, pokazujący atak kiboli na uchodźców z Ukrainy, skomentował: „j…ć k… ukraińskie”.

W jednym z kolejnych wpisów R. zachęcał prezydenta Rosji Władimira Putina do brutalnej rozprawy z Ukraińcami: „j…j aż smród im z d… poleci”.  

Rzeczniczka wrocławskiej Prokuratury Okręgowej Karolina Stocka–Mycek powiedziała „Wyborczej”, że Piotr R. na przesłuchaniu nie przyznał się do postawionego mu zarzutu mowy nienawiści. Odmówił też składania wyjaśnień.  

Prowadzący postępowanie prokurator zarządził przebadanie mężczyzny przez biegłych psychiatrów. Mają oni orzec, czy w momencie popełniania zarzucanego przestępstwa R. był całkowicie poczytalny. Jeśli okaże się, że tak prokuratura prześle sądowi akt oskarżenia. Grozi mu do 3 lat pozbawienia wolności.  

Przypomnijmy, że w przeszłości R. miał już problemy z prawem za swój antysemityzm. Najgłośniejsza sprawa z jego udziałem, to spalenie kukły Żyda na zakończenie antyimigranckiej manifestacji w listopadzie 2015 roku we Wrocławiu. Odsiedział za to trzy miesiące w więzieniu.

Więcej w Wyborczej

„Została nas tylko garstka” – 80. rocznica wyzwolenia Auschwitz

2025/01/27

– Nasze myśli powinniśmy skierować ku milionom ofiar, które nigdy nam nie powiedzą, co przeżywały, co czuły, ponieważ pochłonęła je Zagłada – powiedział Marian Turski, ocalały z nazistowskiego obozu Auschwitz, podczas uroczystości z okazji 80. rocznicy jego wyzwolenia. Tova Friedman mówiła, że „wszyscy mamy obowiązek nie tylko pamiętać, ale także ostrzegać i uczyć, że nienawiść rodzi więcej nienawiści”. Głos zabrali także Janina Iwańska i Leon Weintraub.

Główna ceremonia odbyła się w namiocie ustawionym przed historyczną bramą główną byłego obozu Auschwitz II-Birkenau. Uczestniczyło w niej około trzech tysięcy osób, w tym ponad 50 byłych więźniów.

Powitał ich Marian Turski, ocalały z Auschwitz i członek Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej.

– Dziś obchodzimy Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu. Jest rzeczą zrozumiałą, nawet oczywistą, że ludzie, media, zwracają się do nas, do tych, którzy ocaleli, abyśmy podzielili się z nimi wspomnieniami. Ale nas była zawsze maleńka mniejszość, nas, którzy przeszliśmy w swoim czasie pozytywne selekcje, było już bardzo niewielu. A tych, którzy doczekali wolności, zupełnie niewiele. Teraz została tylko garstka – powiedział.

– Sądzę, że nasze myśli powinniśmy skierować ku olbrzymiej większości, ku tym milionom ofiar, które nigdy nam nie powiedzą, co przeżywały, co czuły, ponieważ pochłonęła je Zagłada – dodał.

Turski wspomniał, że zachował się „pewien dokument, wiersz, który w jakimś stopniu coś tam mówi nam o tych ludziach”. Opowiedział o Henryce Łazowert (Łazowertównie), która była polską poetką. – Miała 33 lata, była już uznaną poetką polską (…) Jako Żydówka skazana została na Zagładę. Miała szansę ukrycia się po tak zwanej aryjskiej stronie, ale nie chciała opuścić matki. Napisała list, wiersz do swojego przyjaciela – powiedział Turski.

Zacytował go: „Odjeżdżam gdzieś tam, bardzo daleko, do stacji nieznajomej, której nie ma na żadnej mapie. Nad dworcem niebo wisi jak wielkie czarne wieko. Lokomotywa krzyczy głosem bitego człowieka. Kolejarze mają twarze jak papier. Mam ze sobą tylko jedną walizkę i jeden żal, którego nikt nie próbował zgłębić. Jestem bardzo spokojna i to, czego nie widać, bardzo smutna. Bądź zdrów, mój daleki. Są serca, gdzie nic się nie zmienia. Mnie już nie ma. Nie ma”.

Po zacytowaniu listu poprosił zgromadzonych o powstanie i minutę ciszy.

W trakcie swojego dalszego przemówienia Turski mówił, że „widzimy w świecie współczesnym, dzisiaj, teraz, wielki wzrost antysemityzmu”.

– A to przecież właśnie antysemityzm doprowadził do Holokaustu. Deborah Lipstadt nazwała to „tsunami antysemityzmu”. A to właśnie jej odwaga, jej uporczywość i wytrwałość w walce z zaprzeczaniem Holokaustu zakończyła się sukcesem po wygranym w Londynie procesie z Davidem Irvingiem – powiedział.

– Nie bójmy się wykazać takiej samej odwagi dzisiaj, gdy Hamas czyni próby zaprzeczania masakrze 7 października. Nie bójmy się przeciwstawiać teoriom spiskowym, że wszystko co złe na świecie jest skutkiem zawiązania spisków przez nieokreślone grupy społeczne. A Żydzi są tu często wymieniani – apelował.

– Nie bójmy się rozmawiać o problemach, jakie dręczą tak zwane Ostatnie Pokolenie. Naruszają co prawda ci młodzi ludzie nasz porządek społeczny, nasz system prawny, ale sędzia, który wydał wyrok, wypowiedział znamienne słowa: „być może dziś skazują jutrzejszych bohaterów” – kontynuował Turski.

Więcej w TVN24

Nowy rozdział w badaniach nad Holokaustem. „Edukacja – lek na antysemityzm”

2025/01/27

W niedzielę, 26 stycznia, przedstawiciele 10 państw, w tym Polski, Niemiec, Izraela i Wielkiej Brytanii podpisali zobowiązanie do wspierania badań nad Holokaustem i ochrony pamięci o ofiarach. Według ministry kultury Hanny Wróblewskiej to nowy etap współpracy badawczej nad historią i pamięcią o tym wydarzeniu.

Uroczystość odbyła się w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN w przeddzień 80. rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau. Zobowiązanie zostało podpisane przez przedstawicieli Austrii, Chorwacji, Niemiec, Izraela, Polski, Rumunii, Słowacji, Czech, Wielkiej Brytanii i Holandii.

Wydarzenie miało związek z niedawną decyzją Komisji Europejskiej, zgodnie z którą Europejska Infrastruktura Badań nad Holokaustem (EHRI) stała się częścią Europejskiego Konsorcjum Infrastruktury Badawczej (ERIC). EHRI-ERIC będzie miało siedzibę w Holandii, w NIOD Institute for War, Holocaust and Genocide Studies (Instytut Badania Wojny, Zagłady i Ludobójstwa) w Amsterdamie.

Z polskiej strony koordynatorem jest Żydowski Instytut Historyczny im. Emanuela Ringelbluma w Warszawie, który wspólnie z Centrum Badań nad Zagładą Żydów przy Instytucie Filozofii i Socjologii PAN oraz Centrum Badań Żydowskich na Uniwersytecie Łódzkim utworzył krajową strukturę w ramach EHRI-ERIC.

Źródło: TVP Info

Facebook i Instagram otwierają się na hejt i kłamstwo. Kto chce takiej „wolności słowa”?

2025/01/26

Firma Meta zamyka swój program fact-checkingowy. Zmodyfikowała też politykę moderacji, usunęła m.in. niektóre zasady dotyczące mowy nienawiści. Meta twierdzi, że to wszystko w imię „wolności słowa”. No i jest efekt – mowa nienawiści na platformach Mety kwitnie.

Zmiany ogłoszone zostały siódmego stycznia we wpisie na oficjalnym blogu firmy Meta oraz powiązanym nagraniu wideo Marka Zuckerberga. Zamiast organizacji eksperckich weryfikujących treści, na platformach firmy pojawi się system „notatek od społeczności” (ang. „Community Notes”), skopiowany – jak przyznaje autor wpisu – z X/Twittera. Meta twierdzi, że ma to prowadzić do mniejszej liczby błędnie oznaczanych i blokowanych treści i profili.

Jednocześnie firma zmieniła swoją politykę dotyczącą mowy nienawiści na platformie, również powołując się na wolność słowa i swobodę ekspresji. Dopuszczalne stało się, między innymi, nazywanie kobiet „własnością” lub „sprzętami domowymi”, a osób trans – „dziwolągami”.

Meta usunęła też zapisy zakazujące obwiniania konkretnych grup (etnicznych, religijnych, narodowościowych) o np. powodowanie pandemii COVID-19 oraz określanie osób należących do konkretnych grup mianem „brudu” czy ekskrementów.

Meta i Mark Zuckerberg w przemyślany, wyrachowany sposób próbują nas przekonać, że zwalczanie dezinformacji i walka z mową nienawiści stoją w opozycji do wolności słowa, do możliwości swobodnej ekspresji.

Jednocześnie na platformach firmy blokowane były lub wciąż są treści dotyczące aborcji, LGBTQ+, zmian klimatycznych; blokowane są linki do niezależnej alternatywy dla Instagrama – Pixelfed (który jest częścią Fediwersu); blokowane lub ograniczane są wpisy i konta polskich organizacji pozarządowych działających w obszarze praw cyfrowych.

Blokowane były linki do materiałów polskiego CERTu – zespołu reagowania na incydenty bezpieczeństwa komputerowego.

Fact-checking (z ang. „weryfikacja faktów”) ogólnie rzecz biorąc polega na weryfikacji doniesień medialnych, wypowiedzi, wpisów w mediach społecznościowych, czy innych treści dostępnych w przestrzeni publicznej.

Zajmują się nim często pół-profesjonalne lub profesjonalne organizacje, takie jak polski Demagog. Duże organizacje medialne często mają dedykowane wewnętrzne działy fact-checkeringu, weryfikujące każdy element tekstu przed jego publikacją.

Program fact-checkingowy firmy Meta polega (bo jeszcze się w pełni nie zakończył) na współpracy z niezależnymi organizacjami fact-checkingowymi, jak Demagog. Organizacje te muszą być certyfikowane przez jedną z dwóch dużych międzynarodowych sieci zajmujących się fact-checkingiem – IFCN lub EFCSN.

Co ważne, fact-checkerzy mogą wyłącznie oceniać prawdziwość wpisów. Nie mają możliwości ich usuwania ani blokowania:

Osoby zajmujące się fact-checkingiem skupiają się na autentyczności i trafności informacji. A my na podejmowaniu działań poprzez informowanie ludzi gdy dana treść została oceniona.

Decyzje dotyczące blokowania lub ukrywania konkretnych postów, w oparciu o analizy tych organizacji, podejmuje sama Meta. Tymczasem w swoim wpisie na temat zmian, firma napisała:

Eksperci, jak każdy, mają swoje uprzedzenia i perspektywy. To miało odzwierciedlenie w decyzjach niektórych z nich, dotyczących tego, co poddać weryfikacji, i jak.

Słowem, gigant zrzuca odpowiedzialność za własne decyzje dotyczące blokowania lub ukrywania treści na niezależne organizacje fact-checkingowe.

Więcej w oko.press

Posłanka PiS pełna obaw: Nie można będzie już powiedzieć, że są dwie płcie?

2025/01/23

Sejm pracuje nad rządowym projektem ustawy o mowie nienawiści. Posłowie PiS i Konfederacji mylą gwarancję bezpieczeństwa dla osób LGBT z cenzurą. – Czy prezydent Trump mówiąc, że są dwie płcie, sieje mowę nienawiści? – dociekała na sejmowej komisji ds. dzieci i młodzieży posłanka PiS, Anna Gembicka.

Pod koniec ub. roku Sejm skierował do dalszych prac w komisjach rządowy projekt nowelizacji kodeksu karnego, nazywany „ustawą o mowie nienawiści”. Poszerza katalog przesłanek o cztery nowe: płeć, wiek, niepełnosprawność i orientację seksualną. To oznacza, że przestępstwa motywowane nienawiścią z tych powodów, byłyby ścigane z urzędu. Tak, jak są dziś ze względu na m.in. przynależność narodową, etniczną, rasową czy wyznaniową. Kodeks karny przewiduje za te przestępstwa kary od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia.

Projekt popiera ministra ds. równości Katarzyna Kotula z Nowej Lewicy. – To ogromna potrzeba strony społecznej, która zwróciła się do nas z propozycją tych zmian i potraktowanie ich priorytetowo. Czas skończyć z językiem dehumanizacyjnym, jakim przez  osiem lat posługiwało się PiS – mówiła podczas podczas pierwszego czytania projektu w Sejmie. 

W środę nad projektem debatowała sejmowa komisja ds. dzieci i młodzieży, która dostała projekt do zaopiniowania. Nie obyło się bez burzliwej dyskusji. Zaczęło się od słownych przepychanek, kto wymyślił „moherowe berety” i „chciał dorżnąć watahę”, a kto wyzywał od „zdradzieckich mord”. Wiceprzewodnicząca komisji, posłanka PiS Anna Gembicka stwierdziła, że zakazać mowy nienawiści chcą dziś ci sami, którzy „wynieśli na sztandary ośmiogwiazdkowe hasła”. Marzena Machałek z PiS przemawiała: – To potworek prawny tworzony przez ludzi, którzy nakręcają przemysł pogardy, a teraz udają aniołków.  

Posłowie KO wypominali z kolei osiem lat szczucia na osoby LGBT w TVP. Ta ostatnia opinia ma zresztą poparcie w orzecznictwie; niedawno warszawski sąd okręgowy zobowiązał TVP do przeprosin i wypłaty zadośćuczynienie aktywiście Bartowi Staszewskiemu, za „zmasowany atak na jego osobę”. 

Wiceminister sprawiedliwości Arkadiusz Myrcha tłumaczył, że polskie prawo musi nadążać za rzeczywistością. I nie tylko dlatego, że dziś odstaje od wielu międzynarodowych przepisów.

– Czy wiek, płeć, niepełnosprawność lub orientacja, powinny być elementem wykluczającym? Mamy udawać, że złe zachowania skierowane w tak dużą grupę osób, nie istnieją?

Skoro jako społeczeństwo nie wyrażamy zgody na przestępstwa ze względu na przekonania religijne, nie ma też żadnych moralnych przeszkód, abyśmy nie godzili się na nie także ze względu na posiadane cechy – mówił na posiedzeniu sejmowej komisji. Powoływał się na na art. 32 konstytucji, który głosi, że „nikt nie może być dyskryminowany”. 

Więcej w Gazecie Wyborczej

Przełom w Tajlandii. Ponad 200 par tej samej płci zawarło związek małżeński

2025/01/23

W czwartek, w historycznym momencie dla Azji Południowo-Wschodniej, setki par tej samej płci powiedziały sobie „tak” w Tajlandii, wykorzystując nowo przyjęte przepisy, które zapewniają równość małżeńską. To kamień milowy dla społeczności LGBTQ+, która od lat dążyła do uzyskania tych samych praw, co pary heteroseksualne.

W czwartek, setki zakochanych zdecydowały się na zalegalizowanie swoich związków, korzystając z nowo przyjętych przepisów, które zapewniają im pełnię praw prawnych, finansowych i medycznych.

Premier Tajlandii, Paetongtarn Shinawatra, w przesłaniu do uczestników masowego ślubu w Bangkoku, podkreśliła, że ustawa ta jest wyrazem większej akceptacji i równości w tajskim społeczeństwie.

W Bangkoku, w centrum handlowym Siam Paragon, co najmniej 200 par zarejestrowało swoje małżeństwa w ramach wydarzenia organizowanego przez Bangkok Pride i lokalne władze. Tęczowy dywan przywitał nowożeńców w różnym wieku i z różnych środowisk.

Dla Nina Chetniphat Chuadkhunthod, to spełnienie długo wyczekiwanego marzenia. W Siam Paragon, centrum obchodów, Chuadkhunthod, transpłciowa kobieta, jest bliska możliwości legalnego poślubienia swojego 22-letniego partnera, co do tej pory było niemożliwe z powodu przepisów dotyczących tożsamości płciowej.

„Czuję, że moje marzenie jest bliskie spełnienia” — wyznała 42-latka w rozmowie z CNN. Chuadkhunthod wraz ze swoim narzeczonym już zorganizowali swoje wesele, celebrując swoją miłość w otoczeniu rodziny i przyjaciół. Teraz para planuje oficjalnie zarejestrować swój związek.

Źródło: onet.pl

W willi komendanta Auschwitz Rudolfa Hoessa powstanie centrum badań nad ekstremizmem

2025/01/22

Centrum badań, edukacji i działań przeciwko antysemityzmowi, ekstremizmowi i radykalizacji powstanie w willi, w której podczas niemieckiej okupacji mieszkał komendant KL Auschwitz Rudolf Hoess. Nieruchomość kupiła organizacja Counter Extremism Project (CEP).

Jacek Purski, który stoi na czele tworzonego centrum, powiedział PAP, że będzie ono nosiło nazwę Auschwitz Research Center on Hate, Extremism and Radicalisation (ARCHER). To będzie globalna instytucja. Chcemy monitorować nienawiść w sieci. Będziemy walczyli z radykalizacją. Będziemy badali współczesne trendy, które stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa. Będziemy mówili o procesie radykalizacji i badali te zjawiska w skali globalnej. Będziemy uczyli ludzi, którzy mają wpływ na nasze bezpieczeństwo, w jaki sposób z tej wiedzy korzystać” – powiedział.

O szczegółach inicjatywy poinformowała w środę w komunikacie organizacja Counter Extremism Project, założona przez byłego dyplomatę amerykańskiego Marka Wallace’a, by stawiać czoła terroryzmowi, ekstremizmowi i antysemityzmowi. Na potrzeby nowego centrum CEP kupiła cztery miesiące temu dwie wille, które znajdują się tuż obok byłego niemieckiego KL Auschwitz I. W jednej z nich podczas okupacji mieszkał komendant obozu Rudolf Hoess. Druga powstała po wojnie. One będą siedzibą nowej instytucji.

Twórca CEP Mark D. Wallace powiedział, że dziś nie wystarczy nie zapomnieć o Holokauście, by zapobiec kolejnemu ludobójstwu. Jego zdaniem, aby zapobiec nienawiści i antysemityzmowi, które nękają społeczeństwa, trzeba zrobić znacznie więcej. Stąd inicjatywa powstania ośrodka w Oświęcimiu. Podobnego zdania jest dyrektor Muzeum Auschwitz Piotr Cywiński. „Od wielu lat powtarzam, że sama pamięć nie wystarczy” – podkreślił.

Dyrektor generalna UNESCO Audrey Azoulay zapewniła o wsparciu dla inicjatywy ARCHER. Jej zdaniem w czasie, gdy żyje coraz mniej ocalałych i bezpośrednich świadków Holokaustu, „istotne jest dalsze inwestowanie w edukację, aby przekazywać pamięć młodszym pokoleniom”.

Projekt wspiera też polski resort spraw zagranicznych. Wiceszef MSZ Władysław Teofil Bartoszewski podkreślił, że na każdym spoczywa obowiązek przeciwdziałania ekstremizmowi i antysemityzmowi.

Jacek Purski w rozmowie z PAP powiedział, że są obecnie „na początku drogi”. Po odkupieniu posesji od ośmiorga osób, dom przypomina na razie odpuszczone miejsce. „Będziemy dopiero tworzyli instytucję. Żywię nadzieję, że to raczej kwestia miesięcy niż lat, ale jesteśmy realistami – to nie stanie się z dnia na dzień. (…) Będziemy intensywnie pracowali przez najbliższe miesiące, by zbudować naprawdę globalny ośrodek walki z ekstremizmem” – dodał.

Źródło: Polska Agencja Prasowa

Przyznał się do zdewastowania Ściany Pamięci na kirkucie. Namalował napis odnoszący się do wojny w Strefie Gazy

2025/01/21

Kara grzywny lub ograniczenie wolności grozi 42-latkowi, który jest podejrzany o zniszczenie Ściany Pamięci na cmentarzu żydowskim w Biłgoraju (Lubelskie). Mężczyzna usłyszał zarzut znieważenia pomnika. Namalował na nim napisu odnoszący się do wojny w Strefie Gazy. 42-latek przyznał się do winy. Już prawie cały napis został zamalowany.

W nocy z 26 na 27 listopada zeszłego roku postronna osoba zauważyła, a następnie poinformowała policjantów, że na cmentarzu żydowskim przy ul. Konopnickiej w Biłgoraju dokonano aktu wandalizmu.

Na opublikowanych w lokalnych mediach zdjęciach widać było, że na tamtejszej Ścianie Pamięci namalowany został czerwoną farbą napis: „W tym roku Żydzi zamordowali 44 tys. kobiet i dzieci”. Na ścianę widoczny był również znak swastyki i gwiazdy Dawida, a między nimi postawili znak równości.

W piątek (17 stycznia) aspirant Joanna Klimek z biłgorajskiej policji poinformowała o zatrzymaniu podejrzanego. To 42-latek z tego powiatu. W miejscu jego zamieszkania funkcjonariusze znaleźli przedmioty mogące mieć związek ze zdarzeniem. Policja nie zdradza, o jakie konkretnie rzeczy chodzi.

Mężczyzna usłyszał zarzut znieważenia pomnika. Przyznał się do popełnionego czynu. Grozi mu grzywna lub kara ograniczenia wolności.

Więcej w TVN24

Policjanci nie reagowali na piosenkę o „żydowskiej hienie”. Zareagował dopiero prokurator

2025/01/15

Marzena D., wysoko postawiona działaczka Narodowego Odrodzenia Polski, która niedawno gościła w Sejmie, odpowie za antysemicki ryk na Starym Rynku w Poznaniu.

– Wyrażają swoje poglądy. My tego nie oceniamy – powiedział policjant, który 18 sierpnia 2014 roku zabezpieczał zgromadzenie przy poznańskim ratuszu. Stanął tu ogrodowy namiot z banerem Narodowego Odrodzenia Polski i krzyżem celtyckim – symbolem dominacji białej rasy. Z przenośnego głośnika niosła się antysemicka piosenka „Sanhedryn” neonazistowskiego zespołu Honor.

Zwróciła na to uwagę jedna z mieszkanek Poznania, ale policjanci nawet nie wysiedli z radiowozu, mimo że reagowanie na łamanie prawa jest ich obowiązkiem.

Oceny „wyrażania poglądów” podjął się dopiero prokurator Michał Strzelecki. I potwierdził to, o czym pisaliśmy w „Wyborczej” – publiczne odtwarzanie antysemickiej piosenki jest przestępstwem. Odpowie za to organizatorka zgromadzenia Marzena D.

„Publicznie nawoływała do nienawiści do Żydów na tle różnic narodowościowych i jednocześnie publicznie znieważała Żydów z powodu ich przynależności narodowej” – pisze prokurator w zarzucie postawionym Marzenie D.

I dodaje: „Spowodowała odtworzenie i nagłośnienie podczas tego zgromadzenia publicznego piosenki, której tekst zawiera obelgi wobec Żydów, przedstawia ich jako wrogów Polaków i przypisuje najgorsze intencje”.

Z głośnika na Starym Rynku niosły się słowa: „Człowieku prosty, nieświadomy swoich krzywd, codziennie gnący kark przed żydokomuny śmierdzącym spiskiem, we własnym kraju sam nędzarzem staniesz się, gdy liberalny trąd na miazgę twą rozgniecie przyszłość”.

Refren piosenki: „Sanhedryn zła, co prawem żydowskiej hieny pluje ci w twarz. Bez więzień i krat na łańcuchu demokracji. Ratuj ten kraj. O twoje i moje życie toczy się gra”.

Fani neonazistowskiej muzyki spotykali się dotąd na zamkniętych koncertach. Organizowano je potajemnie w obawie przed zarzutami propagowania nazizmu i nienawiści na tle rasowym. Marzena D. odtwarzała tę muzykę na Starym Rynku, który szczególnie latem jest mekką turystów odwiedzających Poznań. Antysemicki ryk niósł się w niedzielne popołudnie, gdy turyści i mieszkańcy siedzieli tuż obok w ogródkach restauracyjnych.

Na namiocie na Starym Rynku była również grafika z rysunkiem hulajnogi oraz homofobicznym hasłem „Polska bez pedałów”. Marzena D. za to nie odpowie, bo nawoływanie do nienawiści z powodu orientacji seksualnej nie jest w Polsce przestępstwem.

Więcej w Wyborczej

Raport Bodnara. Jak prokuratura Ziobry pomagała wrocławskim nacjonalistom i premierowi Morawieckiemu

2025/01/14

Wycofanie aktu oskarżenia wobec wrocławskiej działaczki Obozu Narodowo-Radykalnego Justyny Helcyk to „jeden z najbardziej bulwersujących przypadków” – oceniają śledczy, który badali pracę prokuratury rządzonej przez Zbigniewa Ziobrę.

We wtorek 14 stycznia Prokuratura Krajowa opublikowała pierwszą część raportu z badania śledztw, prowadzonych w latach 2016 – 2023. Chodzi o postępowania, co do których było podejrzenie politycznych ingerencji.   

Jako pierwsza – z dwustu badanych spraw – opisana jest historia świetnie znana Czytelnikom „Wyborczej”. Opisywaliśmy szokujące działania prokuratury w tej sprawie.

We wrześniu 2015 roku podczas manifestacji „W obronie chrześcijańskiej Europy” Justyna Helcyk mówiła m.in.: „Oni [muzułmanie – przyp. red.] uważają, że białe kobiety niemuzułmańskie trzeba gwałcić! Biała Europa zmierza ku upadkowi. Rządzą nami żydowscy imperialiści, a przybysze wyrżną nas wszystkich w pień! Przyjadą po dzieci, staruszki i wszyscy będziemy bez głów! Nie pozwolimy, by islamskie ścierwo zniszczyło naród polski”. 

W czerwcu 2016 roku Justynie Helcyk w prokuraturze Wrocław Stare Miasto ogłoszono zarzut nawoływania do nienawiści na tle narodowościowym. Jeszcze w tym samym miesiącu do sądu trafił akt oskarżenia. Zaraz potem interwencję podjął poseł PiS Adam Andruszkiewicz. W zapytaniu poselskim pytał, co kierownictwo Ministerstwa Sprawiedliwości zamierza zrobić, żeby „skończyć z praktyką szykanowania uczestników patriotycznych demonstracji przez Policję i prokuraturę”. 

Resort zaczął działać natychmiast. Wrocławska Prokuratura Regionalna stwierdziła, że akt oskarżenia „był przedwczesny”. Autorem stanowiska był ówczesny zastępca Prokuratora Regionalnego Jerzy Duplaga.  

Prokuratura Rejonowa Wrocław Stare Miasto chciała odnieść się do jego uwag. Ale szefom Prokuratury Regionalnej spieszyło się, bo na początek października 2016 była wyznaczona pierwsza rozprawa Justyny Helcyk. Dlatego poinformowano śledczych ze Starego Miasta, że mają traktować jako przedwczesny.

Akt oskarżenia został więc wycofany pod pretekstem, że konieczne jest uzupełnienie śledztwa. Ostatecznie śledztwo w sprawie Justyny Helcyk zostało umorzone w 2017 roku. Autorka aktu oskarżenia – prokurator Justyna Pilarczyk, która posłusznie wycofała akt oskarżenia – bardzo szybko awansowała. Koniec rządów PiS zastał ją na stanowisku szefowej Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu. Została odwołana w kwietniu 2024. 

„W wyniku dokonanej analizy uznano, że zachodzi konieczność rozpatrzenia zachowania prokuratorów pod kątem odpowiedzialności karnej” – podsumowują kontrolerzy z Prokuratury Krajowej.  

Zespół Prokuratury Krajowej uważa, że przestępstwo mogło być popełnione przez prokuratorów również w sprawie spraw przeciwko byłemu katolickiemu duchownemu, później radykalnemu nacjonaliście Jackowi M.

Prowadziła je Prokuratura Rejonowa dla Wrocławia Fabryczna, a dotyczyło nawoływania do przemocy na tle narodowościowym podczas wrocławskiego marszu nacjonalistów. Dwóm osobom m.in. Jackowi M. przedstawiono zarzuty przestępstwa. Było to w listopadzie 2020 roku.

Sprawą natychmiast zainteresowała się Prokuratura Krajowa, która nakazała umorzenie śledztwa. Ale sąd postanowienie w tej sprawie uchylił i nakazał dalsze prowadzenie śledztwa. Ale kolejne postępowanie znowu umorzono i znowu do sądu trafiło zażalenie, a sąd śledztwo nakazał wznowić.  

Był już 2023 rok. Śledczy z Fabrycznej powołali zespół biegłych, który ma wydać opinię w sprawie przemówienia Jacka M., a do czasu jej uzyskania śledztwo zostało zawieszone. Było to w sierpniu 2023 roku.

Zdaniem kontrolerów z Prokuratury Krajowej należy wszcząć i śledztwo, które oceni postępowania prokuratorów w tej sprawie.  Zasugerowano też wszczęcie postępowania służbowego wobec prokuratora z Prokuratury Krajowej, który analizował akta tej sprawy i wysnuł wniosek, że powinna zostać umorzona.  

Więcej w Wyborczej

Nawrocki i okrzyki na Jasnej Górze. „To jest coś niebywałego”

2025/01/13

„Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę” – to hasło wykrzykiwali kibice zgromadzeni na spotkaniu pielgrzymkowym z Karolem Nawrockim na Jasnej Górze. Kandydat PiS na prezydenta nie zareagował na te słowa. – Zachciało wam się cenzurować hasła na stadionach – mówił Nawrocki, choć to hasło padło w sali na Jasnej Górze. Na takie hasła w Częstochowie nie godzą się nie tylko politycy koalicji rządzącej, ale też prezydencki minister.

Kandydat PiS na prezydenta Karol Nawrocki wziął w sobotę udział w XVII Patriotycznej Pielgrzymce Kibiców na Jasnej Górze. Po nabożeństwie, w sali ojca Augustyna Kordeckiego, odbyło spotkanie z prezesem IPN. Według mediów w chwili, kiedy Nawrocki wchodził na mównicę, uczestnicy spotkania zaczęli skandować: „Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę”.

Nawrocki ani duchowni zgromadzeni na spotkaniu nie zareagowali na okrzyki kibiców. Sprawę szeroko komentują politycy.

W niedzielę podczas briefingu w Pińczowie (Świętokrzyskie) sam Nawrocki był pytany o to, dlaczego nie zareagował na okrzyki kibiców oraz czy według niego nie były one bulwersujące. Na te pytania nie udzielił jednak odpowiedzi.

Jego zdaniem część mediów „chce cenzurować polityków, ludzi, którzy funkcjonują w opinii publicznej i życiu politycznym”. – Chcecie już dzisiaj cenzurować X (dawny Twitter), zamykać telewizje komercyjne i jeszcze zachciało wam się cenzurować hasła na stadionach. To za dużo. Kibice są także obywatelami Rzeczpospolitej Polskiej. Spotkałem się z nimi i będę się z nimi spotykać – powiedział.

Nawrocki ocenił, że podczas pielgrzymek zwaśnieni kibice „za sprawą duchowego czaru Jasnej Góry łączą się ze sobą w myśleniu o Polsce, o Panu Bogu, o swojej duchowości” oraz podejmują podczas takich spotkań „różne wyzwania, biorą na swoje sztandary różne hasła”. – Bardzo cenię kibicowski i stadionowy zmysł do tego, aby podejmować wiele tematów w sposób bardzo autonomiczny – dodał.

Podkreślił również, że spotkanie nie odbywało się w samym kościele, tylko w konkretnej sali. Dodał, że był na tych pielgrzymkach jako szeregowy pracownik Instytutu Pamięci Narodowej, jako dyrektor Muzeum II Wojny Światowej, jako prezes Instytutu Pamięci Narodowej. Mówił, że będzie także tam jako prezydent RP, jeśli wygra wybory.

Więcej w TVN24.pl

Powstał kolejny Kalendarz Trzech Religii: Żydzi, Chrześcijanie, Muzułmaniehttps://silesia24.pl/powstal-kolejny-kalendarz-trzech-religii-zydzi-chrzescijanie-muzulmanie

2025/01/12

W Katowicach powstała kolejna edycja Kalendarza Trzech Religii: Żydzi, Chrześcijanie, Muzułmanie, który od 2013 roku służy jako szczególne narzędzie do budowania dialogu międzyreligijnego i międzykulturowego. Projekt, będący owocem współpracy i wzajemnego szacunku, łączy społeczności wyznaniowe miasta Katowice oraz podkreśla znaczenie wspólnego dziedzictwa kulturowego.

– Już po raz trzynasty Kalendarz Trzech Religii: Żydzi, Chrześcijanie, Muzułmanie zagości w wielu katowickich domach i mieszkaniach. Tegoroczny kalendarz wpisuje się w 10 rocznicę włączenia Katowic do Sieci Miast Kreatywnych UNESCO w dziedzinie muzyki. To ważne dla nas wyróżnienie ze względu na fakt, że muzyka nie zna granic i ma moc wznoszenia się ponad uprzedzenia, burząc jednocześnie bariery językowe czy kulturowe – mówi Marcin Krupa, prezydent Katowic.

Kalendarz jest opracowywany przez przedstawicieli różnych wyznań chrześcijańskich i religii: Kościoła Katolickiego, Greckokatolickiego, Ewangelicko-Augsburskiego, Prawosławnego, wspólnoty żydowskiej i społeczności muzułmańskiej. Wydział Teologiczny Uniwersytetu Śląskiego jako partner projektu, odpowiada za stronę merytoryczną Kalendarza, wspierając inicjatywę swoją wiedzą i doświadczeniem. – Dzięki Kalendarzowi Trzech Religii, jako Katowice jesteśmy zauważani m.in. po za granicami naszego kraju. To efekt tego, że treści zawarte w Kalendarzu tłumaczone są w nim również na język angielski. Co szczególnie istotne, Kalendarz Trzech Religii stworzył swego rodzaju środowisko ludzi skupionych wokół tego wydawnictwa, których możemy nazwać ambasadorami dialogu międzywyznaniowego – mówi dr Mariola Kozubek, prof. UŚ, współzałożycielka i redaktor naczelna Kalendarza Trzech Religii (KTR.)

Więcej na silesia24.pl

Mec. Knut: W obszarze mowy nienawiści potrzeba wielotorowych działań

2025/01/11

W obszarze przeciwdziałania mowie nienawiści potrzebujemy wielotorowych działań. Po pierwsze, musimy starać się wykorzystywać dostępne narzędzia prawne, choć są one wciąż bardzo niedoskonałe. Po drugie, konieczna jest też nowelizacja kodeksu karnego w zakresie przestępstw z nienawiści. Cieszę się, że rząd pracuje obecnie nad stosownym projektem zmian, choć propozycja, która aktualnie leży na stole budzi niedosyt – mówi Prawo.pl adwokat Paweł Knut.

Patrycja Rojek-Socha: Panie Mecenasie, jest Pan laureatem II edycji konkursu im. Ewy Bieńkowskiej, przypomnę, za wytrwałą pracę badawczą i upowszechnianie wiedzy uzasadniającej konieczność wprowadzenia ochrony prawnej osób nieheteronormatywnych, wiktymizowanych przez aktualne prawo oraz za zorganizowanie zespołu prawników kompetentnie domagających się przed sądami potwierdzenia prawa tych osób do poszanowania ich godności. Jak wygląda sytuacja, jeśli chodzi o przeciwdziałanie mowie nienawiści w Polsce?

Paweł Knut: Nadal potrzebne są działania i to w wielu obszarach. Mamy przepisy, ale są one mocno niedoskonałe. Przykładowo, nie widzą one niektórych grup wrażliwych społecznie, np. osób LGBT+, które są w Polsce szczególnie narażone na doświadczanie mowy nienawiści. Konieczna jest więc nowelizacja kodeksu karnego. Z drugiej strony, musimy podejmować taki wysiłek badawczy, by to zjawisko lepiej zrozumieć i skuteczniej na nie odpowiadać. Stąd i moje próby wielotorowych działań – prawnych, badawczych, aktywistycznych – mających sprzyjać wprowadzaniu niezbędnych zmian.

A co musi się zmienić?

W pierwszej kolejności oczywiście musimy znowelizować kodeks karny w zakresie przestępstw nienawiści. To jest niezbędne. Zresztą moje badania pokazują, że bez tego będziemy nadal krążyć w zamkniętym kole, w którym instytucje publiczne, a zwłaszcza prokuratura, policja oraz sądy, wciąż nie będą widzieć skali zjawiska, przez co nie będą odpowiednio na nie reagować, zachęcając tym samym do dalszego stosowania tego rodzaju języka.

Jestem przy tym mile zaskoczony – co również pokazuje przyznana mi nagroda – że tematyka przestępstw z nienawiści nie tylko jest stopniowo coraz bardziej dostrzegana w „poważnym” świecie prawniczym, ale jest też traktowana jako zasługująca na wyróżnienie.

Kapituła zwraca uwagę na wagę publikacji Pana Mecenasa. Czy ma Pan poczucie, że zdiagnozował sytuację w tym obszarze?

Mam wrażenie, że w obszarze mowy nienawiści potrzebujemy działań wielotorowych. Musimy starać się wykorzystywać dostępne narzędzia prawne, które są bardzo niedoskonałe, ale są. Z drugiej strony musimy podejmować taki wysiłek badawczy, by to zjawisko w pełni ujawnić, co siłą rzeczy – mam nadzieję, że będzie przekładać się na to, że decydenci widzą, że jest problem, który trzeba rozwiązać. Stąd i moje wielotorowe działanie, którego celem jest to, by zwiększać szanse na tworzenie nacisku – działania, prawne, badawcze, aktywistyczne, by doprowadzić do zmian.

Projekt jest, został skierowany do Sejmu, ale w trakcie procesu opiniowania – przypomnijmy – zmienił się. Jak Pan Mecenas go ocenia?

Moim zdaniem projekt rządowy jest krokiem w dobrym kierunku, ale czuję też spory niedosyt. W trakcie konsultacji społecznych zgłoszono szereg bardzo trafnych propozycji zmian, które wzmocniłyby projektowane rozwiązania. Jestem zaskoczony tym, że rząd nie zdecydował się na ich uwzględnienie. Krytycznie oceniam również wycofanie się w zaktualizowanym projekcie z objęcia ochroną również przesłanki tożsamości płciowej. Uważam, że zwłaszcza w przepisach prawa karnego konieczne jest wymienienie wprost wszystkich cech, które mają być chronione, tak by nie trzeba było następnie przez kolejne lata tej ochrony wyinterpretowywać na drodze postępowań sądowych. Jestem więc dużym zwolennikiem tego, by przesłanka tożsamości płciowej powróciła do katalogu cech chronionych.

Cała rozmowa w prawo.pl

„Chanuka czy Boże Narodzenie?” Grzegorz Braun prowadzi antysemicką kampanię za pieniądze z Parlamentu Europejskiego

2025/01/10

Ogromne bilboardy i specjalny spot w mediach społecznościowych. Grzegorz Braun prowadzi polityczną kampanię z antysemicką narracją za europejskie pieniądze. „Posłowie mają swobodę wykonywania mandatu i to oni a nie PE ponoszą odpowiedzialność za formę i treść takich publikacji”.

W różnych miejscach w Polsce, głównie przy trasach szybkiego ruchu, ale także w miastach mniej więcej od trzech tygodni stoją billboardy z hasłem „Chanuka czy Boże Narodzenie? Europo, wybór należy do ciebie”.

Stanęły kilka dni przed Bożym Narodzeniem. Na banerze po jednej stronie chanukowy świecznik, po drugiej bożonarodzeniowa szopka. Na dole na czarnym pasie podpis autora tego przekazu: Grzegorz Braun polski niezrzeszony poseł do Parlamentu Europejskiego.

Mandat eurodeputowanego polityk zdobył w zeszłorocznych wyborach. Wcześniej zasiadał w krajowym parlamencie jako poseł Konfederacji i przedstawiciel nacjonalistycznej partii Korona. Na kanałach polityka w mediach społecznościowych nadal można zobaczyć nagranie wideo ze świąteczno-noworocznym przemówieniem posła.  – Wybór należy do ciebie Polaku, rodaku, polski patrioto – zaczyna Braun a za chwilę w nagraniu widzimy jak jego olbrzymi baner z menorą i szopką jest montowany na metalowej konstrukcji. Braun tłumaczy, że chodzi tu o wybór „krańcowo odmiennych w duchu, w programie, celebracji świątecznych”.

Prof. Michał Bilewicz z Centrum Badań nad Uprzedzeniami Uniwersytetu Warszawskiego zapytany o komentarz w sprawie billboardu i spotu Brauna nie ma wątpliwości: to antysemityzm i mowa nienawiści.

– Samo postawione na nim pytanie uderza w podstawowe prawa gwarantowane przez Unię Europejską, stojącą na straży neutralności światopoglądowej i wolności wyznania. Spot Brauna przedstawia Żydów jako zagrażających Europie i jej wartościom, deprecjonuje święte księgi judaizmu (Talmud). W wydanych niedawno przez Instytut Narutowicza i Kartę przedwojennych wystąpieniach politycznych i artykułach prasowych poprzedzających mord prezydenta Narutowicza odnajdziemy dokładnie ten sam język, którym dziś posługuje się Braun – lęk przed „talmudyzmem”, obawy przed rzekomą „judeopolonią” czyli państwem, w którym będzie miejsce dla Żydów i uznanie dla ich religii. Wówczas doprowadziło to do mordu politycznego. Oby dziś tak się to nie skończyło – tłumaczy prof. Bilewicz.

U dołu baneru Brauna widoczna jest klauzula: „Wyłączna odpowiedzialność za działalność polityczną i informacyjną spoczywa na pośle lub posłance, którzy ją finansują. Parlament Europejski nie ponosi odpowiedzialności za ewentualne wykorzystanie zawartych w niej informacji”. Umieszczenie klauzuli oznacza, że kampania billboardowa została sfinansowana z pieniędzy europejskich, przysługujących europosłom.

Informacje o sfinansowaniu tej kampanii z europejskich pieniędzy potwierdził „Wyborczej” Jan Krysiak dyrektor biura Grzegorza Brauna. – Źródłem finansowania kampanii, o którą pan pyta, są środki przysługujące posłowi do Parlamentu Europejskiego – wyjaśnił. Na pytanie, ile dokładnie kampania kosztowała, tłumaczy, że będzie mógł to powiedzieć dopiero po zakończeniu całego projektu, a na razie projekt trwa.

Więcej w Wyborczej

Umschlagplatz zdewastowany. Policja szuka sprawcy

2025/01/08

Pomnik Umschlagplatz został zdewastowany. Na jednej z jego ścian pojawił się napis czerwoną farbą. Policja poszukuje sprawcy.

Ktoś namalował na jednej ze ścian pomnika Umschlagplatz napis czerwonym sprejem. „Warsaw 1943 = Gaza 2025” – napisano.

Policja zgłoszenie o zniszczeniu pomnika otrzymała 3 stycznia. – Zawiadomienie wpłynęło od przedstawiciela muzeum Polin. Sprawca nie jest znany. Jest on poszukiwany przez policję, prowadzone są czynności – poinformował Jacek Wiśniewski z Komendy Stołecznej Policji.

Umschlagplatz to nieistniejąca obecnie rampa kolejowa, która razem ze znajdującymi się w jej sąsiedztwie budynkami była wykorzystywana w latach 1942–1943 przez hitlerowców jako miejsce koncentracji Żydów z warszawskiego getta przed wywiezieniem ich m. in. do obozu zagłady w Treblince.

Obecnie na terenie dawnego placu przeładunkowego znajduje się miejsce pamięci. Tworzy go pomnik, symbolizujący otwarty wagon kolejowy. Na jego wewnętrznych ścianach wyryte są imiona, przypominające o ofiarach warszawskiego getta. Pomnik znajduje się przy ulicy Stawki.

Źródło: TVN24.pl

Pogranicznicy z Terespola wypchnęli do Białorusi uchodźców z Sudanu i Etiopii na legalnym przejściu

2025/01/07

W katolickie Święto Trzech Króli i prawosławną wigilię Bożego Narodzenia sześcioro uciekinierów przed wojną zostało odepchniętych z legalnego przejścia granicznego w Terespolu i wyrzuconych na Białoruś. Sudańczycy i Etiopczyk usiłowali złożyć wnioski o ochronę międzynarodową w Polsce. Straż Graniczna nie może odmówić przyjęcia wniosku, ale odmówiła.

„Czteroosobowa rodzina uchodźców z Sudanu, z dwójką dzieci w wieku 10 i 14 lat, oraz dwóch mężczyzn – jeden z Sudanu, drugi z etiopskiego regionu Tigraj, stawiło się 6 stycznia 2025 r. na przejściu granicznym w Terespolu z zamiarem poproszenia w Polsce o status uchodźcy” – podała Małgorzata Rycharska z inicjatywy Hope&Humanity Poland.

Niedawno na x.com prof. Maciej Duszczyk, wiceminister spraw wewnętrznych i administracji odpowiedzialny za politykę migracyjną dziwił się, że na przejściu granicznym nie można złożyć wniosku o azyl. „Można. Kto Ci to powiedział?” – tak odpowiedział na wątpliwości prof. Michała Bilewicza. Okazuje się jednak, że to minister jest źle poinformowany.

Sudan to jedno z najgorszych miejsc do życia. W tym najgorętszym państwie Afryki trwa wojna, miliony ludzi zmuszone są do opuszczenia domów. Organizacje obrony praw człowieka oskarżają władze Sudanu o przeprowadzenie ataków z użyciem broni chemicznej w Darfurze, w których zginęło ok. 250 osób, z czego większość stanowiły dzieci. Amnesty International informuje o celowym atakowaniu cywilów, zabójstwach dzieci oraz gwałceniu kobiet.

Jak mówi radca prawny Daria Górniak-Dzioba, pełnomocniczka uchodźców, rodzina sudańska opuściła Chartum po tym, jak bomba trafiła w ich dom, a pod gruzami zginął ojciec kobiety. Kolejny z tej grupy Sudańczyk pochodzi właśnie z Darfuru. Tigraj, z którego pochodzi Etiopczyk, od kilku lat jest szarpany konfliktami, a przemoc jest tam na porządku dziennym.

„Każdy z tych cudzoziemców spędził wiele miesięcy na Białorusi doznając strachu i cierpienia, bo na Białorusi pomoc uchodźcom jest karana. Uchodźcy muszą się ukrywać, bo gdy kończy im się wiza, są deportowani do krajów pochodzenia. Wielokrotnie są osadzani w więzieniach” – opowiada Daria Górniak-Dzioba.

Sudańczycy i Etiopczyk dotarli 6 stycznia na przejście graniczne w Terespolu, z kartkami z napisem po angielsku, że proszą o ochronę międzynarodową w Polsce. Wcześniej dobrze przygotowali się do złożenia wniosku z pomocą pełnomocniczki.

„Wszyscy cudzoziemcy udzielili mi w języku, którym się posługują, pełnomocnictw i wypełnili wnioski o ochronę międzynarodową w Polsce” – podaje Daria Górniak-Dzioba. Dzień przed przybyciem uchodźców na przejście graniczne wysłała drogą elektroniczną (poprzez e-doręczenia, które są elektronicznym odpowiednikiem listu poleconego za potwierdzeniem odbioru) do placówki Straży Granicznej w Terespolu i do Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej w Terespolu informację o celu stawienia się cudzoziemców na przejściu granicznym w dniu 6 stycznia 2025 r. Dołączyła do tego historie cudzoziemców z kraju pochodzenia i z okresu pobytu na Białorusi oraz pełnomocnictwa i wnioski o ochronę międzynarodową.

Informację wysłała również Małgorzata Rycharska, która powiadomiła dodatkowo Rzecznika Praw Obywatelskich, Rzecznika Praw Dziecka i UNHCR oraz Komendę Główną Straży Granicznej.

„Po opuszczeniu przez cudzoziemców terenu Białorusi wysłałam kolejne wiadomości. Rozmawiałam również telefonicznie z dyżurnym z Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej i z dyżurnym z Placówki SG w Terespolu. Wszyscy cudzoziemcy, a rodzina sudańska również w imieniu małoletnich dzieci, deklarowali wolę ubiegania się o ochronę międzynarodową w Polsce. W sytuacji uchodźców wojennych i grup wrażliwych (dzieci, kobiet, osób niepełnosprawnych) zawsze wysyłamy informację do Placówki SG w Terespolu. Chodzi o to, aby wiedzieli, kto chce składać wnioski o ochronę międzynarodową w Polsce i z jakich krajów pochodzą, choć wiedza o sytuacji w Sudanie czy w rejonie Tigraj dla Straży Granicznej powinna być wiedzą powszechną” – tłumaczy Daria Górniak-Dzioba.

Telefonicznie interweniowała także Janina Ochojska, była szefowa Polskiej Akcji Humanitarnej, ale to też nie pomogło. Cudzoziemcy zostali zawróceni na Białoruś.

Więcej w oko.press

„Gazeta Polska” musi przeprosić prof. Safjana. Do ataków wykorzystała przeszłość jego ojca

2025/01/04

Prof. Marek Safjan wygrał z „Gazetą Polską”, Tomaszem Sakiewiczem i Piotrem Lisiewiczem. Muszą go przeprosić za personalny atak i zapłacić 30 tys. zł na cel społeczny

„Gazeta Polska” naruszyła dobra osobiste byłego sędziego unijnego Trybunału Sprawiedliwości i byłego prezesa Trybunału Konstytucyjnego profesora Marka Safjana. To sedno wyroku, który zapadł w piątek przed Sądem Okręgowym w Warszawie.

Sąd uwzględnił co do zasady powództwo wniesione przez profesora. „Gazeta Polska”, jej redaktor naczelny Tomasz Sakiewicz i Piotr Lisiewicz, autor tekstu o profesorze, muszą zapłacić w sumie 30 tys. zł (każdy po 10 tys. zł) na rzecz stowarzyszenia „Otwarta Rzeczpospolita – Stowarzyszenie przeciw Antysemityzmowi i Ksenofobii”. Wszyscy mają też opublikować przeprosiny w miejscach, w których ukazał się pierwotnie tekst oraz w serwisie X. Lisiewicz ma zamieścić przeprosiny także na niezależna.pl. Sąd zakazał dalszego rozpowszechniania artykułu w jakikolwiek sposób i w jakiejkolwiek formie. Natomiast nie zgodził się na usunięcie go z archiwów. Wyrok nie jest prawomocny. 

Spór dotyczył tekstu, w którym propisowska „Gazeta Polska” zaatakowała Safjana, używając przeszłości jego ojca. Pretekstem było to, że 15 lipca 2021 r. odczytał uzasadnienie wyroku TSUE w sprawie Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Unijny trybunał uznał wówczas, że system odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów w Polsce jest niezgodny z prawem unijnym. 28 lipca 2021 r. na łamach gazety Sakiewicza ukazał się artykuł: „Wydał wyrok na Polskę. Zanim trafił do TSUE, bronił prawa dzieci komunistów do orzekania w sprawie lustracji”.

Kilkustronicowy tekst reklamowała okładka z kolażem: zdjęcie Safjana w sędziowskiej todze umieszczono na tle sylwetek aktorów ze „Stawki większej niż życie” w hitlerowskich mundurach ozdobionych sędziowskim żabotem. Po prawej stronie umieszczono napis: „Wydał wyrok na Polskę”. A po lewej: „Syn hitlerowskiego funkcjonariusza Grenzschutzu [straży granicznej] i współpracownika sowieckiej Informacji Wojskowej, autora »Stawki większej niż życie«, uzasadnił absurdalny wyrok TSUE wymierzony w Polskę”.

Publikacja spowodowała protesty środowiska prawniczego i sędziowskiego. Gazeta wykorzystywała odczytanie wyroku TSUE przez Safjana, choć w rzeczywistości nie orzekał on w tej sprawie. Uderzała w profesora, sugerując uleganie wpływom antypolskim, niemieckim czy komunistycznym, co miało rzekomo wynikać z jego pochodzenia. Safjan tymczasem nigdy nie podzielał poglądów ojca, nie należał do partii ani żadnej komunistycznej organizacji, był współzałożycielem „Solidarności” na Wydziale Prawa UW. A z ojcem od trzeciego roku życia nie mieszkał. W rozmowie z portalem Onet ujawnił, że jego ojciec został jako Żyd zmuszony do wstąpienia do służby pomocniczej przy Grenzschutzu – alternatywą była śmierć w obozie. – Ojciec podjął wybór życia. To, że ja pod wpływem ataków rodem z głębokiej komuny muszę opisywać jego traumę, jest wręcz poniżające – mówił prof. Safjan.

Więcej w Wyborczej

Miał znieważyć Żydów i zachęcać do nienawiści. Takiej kary chce prokurator

2025/01/04

Kary pięciu miesięcy więzienia w zawieszeniu chce prokuratura w procesie Andrzeja J. oskarżonego przed Sądem Rejonowym w Białymstoku o publiczne znieważenie narodu żydowskiego i nawoływanie do nienawiści na tle różnic narodowościowych, poprzez publikacje w mediach społecznościowych. Oskarżony chce uniewinnienia. W piątek strony wygłosiły mowy końcowe. Wyrok ma być ogłoszony w połowie stycznia.

Proces dotyczy kilkunastu wpisów, które w 2021 i 2022 r. zostały opublikowane na profilu oskarżonego w mediach społecznościowych. Według ustaleń śledztwa, pod adresem Żydów padły tam m.in. słowa „parszywe plemię”, inne wpisy zostały ocenione jako pochwała zagłady Żydów w czasie II wojny światowej.

Prokuratura oskarżyła 52-latka o publiczne znieważenie Żydów i nawoływanie do nienawiści na tle różnic narodowościowych. W jej ocenie, autorstwo wpisów nie budzi wątpliwości. — Oskarżony był bardzo aktywnym użytkownikiem portalu, umieszczał tam bardzo dużo wpisów, więc też należy ocenić, że tylko on mógł je umieścić. Gdyby zorientował się, że ktoś inny dokonał przełamania zabezpieczeń i w jego imieniu dokonał takich wpisów, na pewno by w jakiś sposób zareagował — mówił w mowie końcowej prok. Bartłomiej Horba z Prokuratury Rejonowej Białystok-Południe.

W jego ocenie nie ma też żadnych wątpliwości, że wpisy miały treść znieważającą i że odnoszą się „do wszystkich osób narodowości żydowskiej”. Odnosząc się do proponowanej kary prok. Horba mówił, że — biorąc pod uwagę zły stan zdrowia oskarżonego — nie może to być kara ograniczenia wolności (poprzez konieczność wykonywania prac społecznych). Złożył wniosek o 5 miesięcy więzienia, w zawieszeniu na dwa lata i dozór kuratora.

Więcej na onet.pl

Jarosław Jakimowicz usłyszał wyrok. Oto co mu grozi

2025/01/02

Były aktor i prezenter TVP Info Jarosław Jakimowicz został skazany na grzywnę i nawiązkę. Ma zapłacić łącznie 14 tys. zł za obraźliwe komentarze wobec społeczności LGBT+. Wyrok zapadł w Sądzie Rejonowym dla Krakowa-Podgórza, ale nie jest jeszcze prawomocny.

Były aktor i prezenter został skazany na podstawie artykułów 212 i 216 Kodeksu Karnego, które dotyczą przestępstw zniewagi. Groziła mu kara nawet do roku pozbawienia wolności, jednak ostatecznie sąd zdecydował o nałożeniu grzywny i nawiązki.

Kara ma związek z wypowiedziami Jarosława Jakimowicza – w 2021 r. ponad 30 osób zgłosiło się do Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych, oburzając się na jego wypowiedzi. Później pięć osób zdecydowało się wystąpić na drogę sądową, a proces trwał od marca 2024 r.

„Łączna kara dla pana Jarosława Jakimowicza to 10 tys. zł grzywny. 4 tys. zł to nawiązka na rzecz Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych, zasądzono też koszty postępowania na rzecz wszystkich oskarżycieli prywatnych. Skazany został z art. 216/2 i 216/1 kk, czyli przestępstwa zniewagi, w tym za pośrednictwem środków masowego komunikowania” – powiedziała „Faktowi” mec. Magdalena Spisek, reprezentująca osoby, które poczuły się obrażone przez Jakimowicza.

Wyrok nie jest prawomocny, co oznacza, że Jarosław Jakimowicz ma prawo do złożenia apelacji. Sprawa była rozpatrywana w trybie niejawnym.

Więcej na dziennik.pl

Wyrok w sprawie Rafała Ziemkiewicza. Wcześniej został ułaskawiony

2024/12/31

Rafał Ziemkiewicz został skazany prawomocnym wyrokiem sądu za słowa na temat aktywisty Barta Staszewskiego. Ziemkiewicz, w innej sprawie ułaskawiony przez prezydenta Andrzeja Dudę, przekonywał m.in., że Staszewski pobiera zagraniczne pieniądze za „fabrykowanie oszczerstw na ojczyznę”. Teraz prawicowy komentator nie tylko poniesie karę finansową, ale będzie musiał również pracować społecznie.

Prawomocny wyrok Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia dotyczy słów opublikowanych przez Rafała Ziemkiewicza na portalu X (wówczas Twitter) 1 stycznia 2023 r. Ziemkiewicz szerzył kłamstwa — jak orzekł sąd — w sprawie działalności Staszewskiego, znieważając go, m.in. poprzez nazwanie „padliną”.

Wyrokiem sądu Ziemkiewicz musi zapłacić 5 tys. zł na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz przeprosić Barta Staszewskiego. Do tego przez cztery miesiące czeka go 30 godz. prac społecznych w miesiącu.

Przypomnijmy, że Ziemkiewicz został już wcześniej skazany prawomocnie w innej sprawie, wraz z Magdaleną Ogórek, jednak prezydent Andrzej Duda postanowił ich ułaskawić.

Więcej w Onet.pl

Rosja: mężczyzna skazany za organizowanie wycieczek dla gejów został znaleziony martwy w areszcie

2024/12/30

Andriej Kotow, właściciel biura podróży Men Travel, skazany za organizację wycieczek dla osób LGBT, został znaleziony martwy w moskiewskim areszcie. Rosyjskie władze informują przez agencję prasową TASS, że popełnił samobójstwo, lecz okoliczności jego śmierci budzą kontrowersje.

Andriej Kotow, 40-letni właściciel biura podróży Men Travel, został znaleziony martwy w swojej celi w moskiewskim areszcie śledczym. Portal OWD-Info, monitorujący zatrzymania polityczne w Rosji, poinformował, że według śledczych Kotow popełnił samobójstwo. Na jego ciele znaleziono ślady, które mają potwierdzać tę wersję, jednak szczegóły wydarzeń pozostają niejasne.

Kotow został zatrzymany 30 listopada 2024 roku na podstawie zarzutów o organizację wycieczek dla osób LGBT, co w Rosji, po delegalizacji „międzynarodowego ruchu LGBT” przez Sąd Najwyższy w 2023 roku, jest uznawane za działalność ekstremistyczną. Władze zarzucały mu organizowanie wyjazdów w Rosji i za granicą, w tym planowanej podróży do Egiptu, która miała odbyć się w okresie noworocznym.

Podczas zatrzymania Kotow miał być brutalnie traktowany przez funkcjonariuszy. Jak podał portal OWD-Info, powołując się na słowa jego adwokatki, Kotow został pobity i poniżany. Przeszukanie i zatrzymanie odbyły się w nocy, a świadkowie mówili o agresywnym zachowaniu funkcjonariuszy.

Śmierć Kotowa wywołała falę krytyki wobec rosyjskiego systemu prawnego. Organizacje broniące praw człowieka, w tym OWD-Info, podkreślają, że sytuacja osób LGBT w Rosji staje się coraz trudniejsza. Delegalizacja „międzynarodowego ruchu LGBT” przez rosyjski Sąd Najwyższy w 2023 roku przyczyniła się do intensyfikacji represji wobec naszej społeczności.

Źródło: queer.pl

Chanuka w Sejmie, a przed nim protest z gaśnicami. Grzegorz Braun uprawia demagogię

2024/12/30

W Sejmie już osiemnasty raz zapłonęły chanukowe świece. A przed nim wznoszono w tym czasie antysemickie okrzyki. Policja nie interweniowała, ale bacznie obserwowała.

Po zeszłorocznym haniebnym incydencie, gdy poseł Grzegorz Braun (obecnie europarlamentarzysta Konfederacji) gasił chanukowe świece gaśnicą proszkową, ewidentnie wzmocniono zasady bezpieczeństwa. – Bez tej specjalnej przepustki nikt nie podejdzie do miejsca ceremonii – wyjaśnia krótko osoba sprawdzająca listę zaproszonych. – Czyli nawet poseł nie wejdzie? – dopytywała jedna z oczekujących. Czuć napięcie wywołane wspomnieniem antysemickiego wybryku Brauna. – On prowadzi własną imprezę przed Sejmem, mam nadzieję, że tu nie przyjdzie – mówi wyraźnie zaniepokojona uczestniczka spotkania.

Przed parlamentem zebrało się około setki sympatyków lidera Konfederacji Korony Polskiej. Protest rozpoczął się niewinnie. Jeden z mówców tłumaczył, że podczas sejmowej uroczystości można pograć w karty, zjeść pączka i placki ziemniaczane. Jak podkreślił, to nie gastronomii się sprzeciwiają, a organizatorom, czyli grupie Chabad-Lubawicz. W tłumie słychać: „ludobójcy!”, „mordercy!”.

W tym roku część sejmowego holu głównego, gdzie naprzeciw choinki ustawiono dużą chanukiję, była całkowicie odgrodzona. Na niewielkiej widowni zasiadło kilkoro parlamentarzystów, przedstawiciele korpusu dyplomatycznego Szwajcarii, Czech, Francji oraz Izraela, a także członkowie społeczności żydowskiej w Polsce. – Chanuka symbolizuje wolność religijną i to, że człowiek stworzony przez Boga na jego podobieństwo ma prawo kultywować swoją religię – mówi rabin Szalom Stambler, przewodniczący Chabad-Lubawicz. Przypomniał historię sprzed ok. 2,2 tys. lat, gdy greccy Seleucydzi próbowali zmusić Żydów do porzucenia swoich obyczajów. – Machabeusze, którzy powstali przeciwko Grekom, znaleźli w świątyni jeden dzbanuszek z oliwą, której ilość miała wystarczyć na zaledwie jeden dzień, a palił się przez osiem, czyli czas potrzebny do wytworzenia nowej oliwy – wyjaśniał. W związku z tym „cudem chanukowym” Żydzi na dziewięcioramiennym świeczniku zapalają świece dzień po dniu (osiem ramion symbolizuje osiem dni świąt, dziewiąty jest tzw. szamasz, przy pomocy którego zapala się świece).

Rabin Stambler wspomniał też zmarłego wczoraj Jimmy’ego Cartera. W latach 70., podczas kryzysu wywołanego porwaniem ludzi w amerykańskiej ambasadzie w Teheranie, prezydent USA wyszedł przed Biały Dom, by wziąć udział w zorganizowanej przez Chabad-Lubawicz ceremonii zapalenia chanukowych świec. – Zastanawiało go najbardziej, dlaczego zapalono tylko cztery – przypomniał rabin. Jak wyjaśnił, chodzi o nauczenie dzieci, że cel osiąga się małymi krokami. Ma temu służyć obdarowywanie ich niewielkimi sumami pieniędzy, które przeznaczają na wsparcie potrzebujących.

Źródło: polityka.pl

Napadli na kibiców w Amsterdamie. Jest wyrok w głośnej sprawie

2024/12/25

Sąd w Amsterdamie skazał we wtorek pięciu mężczyzn za podżeganie do napaści oraz ataki wobec izraelskich kibiców piłki nożnej, do których doszło w listopadzie po meczu Maccabi Tel Awiw z Ajaksem – podała agencja AFP.

Skazani dopuścili się szeregu przestępstw: od kopania kibiców na ulicy po podżeganie do przemocy wobec Izraelczyków na internetowych grupach dyskusyjnych. Sąd wydał wyroki od sześciu miesięcy do jednego miesiąca więzienia, a także 100 godzin prac społecznych.

Sędzia powiedział, że zwykle osoby skazane za takie przestępstwa są skazywane wyłącznie na prace społeczne. „Sąd uważa, że biorąc pod uwagę powagę przestępstwa i kontekst, w jakim zostało popełnione, tylko kara pozbawienia wolności jest odpowiednia” – uzasadniono w wyroku.

Jak przypomina AFP w nocy z 7 na 8 listopada kibice izraelskiego klubu byli ścigani i bici na ulicach Amsterdamu. Pięć osób zostało hospitalizowanych.

Według policji, tamtej nocy kibice Maccabi Tel Awiw skandowali antyarabskie hasła, a także zdewastowali taksówkę i spalili palestyńską flagę.

Więcej w Onecie

Wicemarszałek Sejmu o migrantach na granicy: Bydło

2024/12/23

– To bydło, które było ściągane po to, żeby forsować nasze granice (…) musi po prostu wiedzieć, że nie będzie bezkarne – powiedział w Polsat News wicemarszałek Sejmu Piotr Zgorzelski (PSL), odnosząc się do migrantów, którzy próbowali nielegalnie dostać się do Polski z terenu Białorusi.

W niedzielę na antenie Polsat News przedstawiciele różnych frakcji parlamentarnych rozmawiali m.in. o zmianie prawa wizowego i azylowego.

– Przede wszystkim musi być racja stanu, a racja stanu to jest bezpieczeństwo Polski – mówił Piotr Zgorzelski z Polskiego Stronnictwa Ludowego. – Musimy robić wszystko jako państwo – oczywiście, jeżeli Unia Europejska chce nam pomóc, to bardzo dobrze, jeżeli nie, to robić to samemu – bo jesteśmy krajem przyfrontowym. Dzisiaj – przepraszam, że tak powiem – to bydło, które było ściągane po prostu po to, żeby forsować nasze granice tylko i wyłącznie w celu destabilizowania sytuacji, musi po prostu wiedzieć, że nie będzie bezkarne, tak jak to jeszcze do niedawna było – oświadczył.

Wicemarszałek nawiązał w ten sposób do starć na granicy białoruskiej, gdzie niejednokrotnie w stronę polskich służb rzucane były kamienie, butelki czy kłody. Jak wynika z informacji urzędowych, migranci niejednokrotnie byli wyposażeni przez białoruskie służby w „granaty hukowe”, którymi obrzucali polskich żołnierzy i funkcjonariuszy. Z kolei Straż Graniczna informowała o rzucaniu przez imigrantów w stronę polskich funkcjonariuszy „przedmiotami, z których wydobywa się dym”. Atakowano również funkcjonariuszy ostrymi narzędziami.

Więcej w Rzeczpospolitej

Marsz Równości w Opolu. Napastnik raził gazem, kopał, krzyczał: „Jeb… pedałów”. Prokuratura umorzyła śledztwo

2024/12/20

Prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie homofobicznego ataku na uczestników Marszu Równości. „To nie była przypadkowa, pijacka bójka. Za pierwszym razem facet uciekł, ale potem przyszedł zamaskowany i z trzema kolegami. Z tego względu decyzja prokuratury jest niedorzeczna” – komentują aktywiści z Tęczowego Opola.

Do zdarzenia doszło w sobotnią noc, 1 czerwca. Tego dnia, przez Opole po raz 6. przeszedł Marsz Równości. Impreza po raz pierwszy odbywała się pod wspólnym patronatem prezydenta miasta, marszałka i wojewody. Przedstawiciele społeczności LGBTQ+, opolanie i goście przeszli wówczas ulicami miasta w barwnym korowodzie, bez żadnych incydentów. Wieczorem stowarzyszenie Tęczowe Opole organizowało ogłoszoną wcześniej publicznie imprezę w klubokawiarni OPO przy ul. Krakowskiej 32. To wówczas doszło do ataku, a na miejscu interweniowała policja.

Według relacji uczestników zabawy, po godz. 22 do klubu wszedł mężczyzna, pytając co to za impreza. Potem wdał się w rozmowę z jej uczestnikami, zapytał czy może zabrać tęczową przypinkę.

– Zrobiło się nerwowo, więc dostał zgodę, by jedną sobie zabrać i odejść. Potem zapytał, czy może wziąć flagę, ale się nie zgodziliśmy. Wtedy zerwał flagę i ukradł garść przypinek. Kolega kazał mu oddać przypinki i zagrodził drzwi. Wybuchła awantura, mężczyzna wyjął gaz i spryskał nim twarze najbliżej stojącym osobom. W całym pomieszczeniu zrobiło się duszno od gazu, więc wyprowadziliśmy wszystkich na zewnątrz i wezwaliśmy policję – relacjonuje jedna z osób bawiących się w klubie.

Mężczyzna uciekł, nim na miejscu pojawiła się policja. Funkcjonariusze spisali zeznania od uczestników zabawy.

– Chwilę po północy czterech zamaskowanych mężczyzn szło w kierunku klubu. Krzyczeli hasła typu „jeb… pedałów” i chcieli wejść do środka, ale nie zostali wpuszczeni. W jednym z nich rozpoznaliśmy faceta, który był wcześniej – relacjonują uczestnicy.

Mężczyźnie zerwano nakrycie głowy i doszło do szarpaniny. Napastnicy użyli gazu pieprzowego. Kilka osób zostało poturbowanych. Po chwili na miejsce przyjechała policja i obezwładniła dwóch mężczyzn. Dwóch pozostałych uciekło.

W poniedziałek (3.06) prezydent Opola Arkadiusz Wiśniewski napisał w mediach społecznościowych: „W sobotę ulicami naszego miasta po raz kolejny przeszedł Marsz Równości. Spotkali się na nim uśmiechnięci i pokojowo nastawieni uczestnicy. Nikogo nie obrażali, nie zaczepiali, cieszyli się sobą i dobrą zabawą co udzielało się także mieszkańcom, których spotykali na trasie Marszu. Niestety po marszu, doszło w Opolu do niebezpiecznej napaści na część jego uczestników, świętujących wieczorem w jednym z opolskich lokali. Z całą stanowczością potępiam ten akt bezrozumnej agresji.

Przypomnę, że w Opolu już odnotowywaliśmy ataki na „innych”. Nie tylko pięściami. W przedwojennym Oppeln tutejsi mieszkańcy bili Polaków za to, że są Polakami, a Żydów za ich Żydostwo. Homoseksualiści wtedy także byli wykluczeni z życia publicznego i przygotowano im miejsce w obozie koncentracyjnym.

Więcej w Wyborczej

Związki partnerskie: PSL nie będzie hamulcowym? Zgorzelski daje pozytywne sygnały

2024/12/18

Ministra Katarzyna Kotula spotkała się z wicemarszałkiem Piotrem Zgorzelskim, by omówić projekt ustawy o związkach partnerskich. Czy PSL przestanie blokować prace legislacyjne w tej sprawie?

Wczorajsze spotkanie Katarzyny Kotuli, ministry ds. równości, z wicemarszałkiem Sejmu Piotrem Zgorzelskim z Polskiego Stronnictwa Ludowego-Trzecia Droga może oznaczać zwrot w sprawie ustawy o związkach partnerskich. Polityk PSL, który jeszcze w październiku krytykował projekt jako „agendę wyborczą Lewicy i Platformy Obywatelskiej”, zadeklarował gotowość do rozmów.

W rozmowie z TOK FM Zgorzelski powiedział: „Nie chcemy być jakimś wyjątkowym hamulcowym. Zadeklarowaliśmy, że jesteśmy otwarci na dyskusje”. Dodał, że PSL nie zamierza blokować prac nad ustawą, gdy ta zostanie dopracowana. W jego ocenie projekt może być gotowy do końca pierwszego kwartału przyszłego roku.

Ministra Kotula również oceniła spotkanie jako bardzo dobre. „Wierzę, że jest możliwy konsensus” – zaznaczyła, podkreślając, że ustawa ma na celu wprowadzenie rozwiązań minimalizujących nierówności, jak np. możliwość wspólnego rozliczania podatków, dziedziczenia czy dostęp do informacji medycznej przez partnerów.

Przypomnijmy, że w październiku br. PSL zaproponowało alternatywne rozwiązanie – ustawę o statusie osoby bliskiej. Krytyka projektu Kotuli przez liderów PSL, w tym Zgorzelskiego, była powodem napięć w koalicji rządzącej. Wczorajsze deklaracje mogą jednak wskazywać na złagodzenie stanowiska ugrupowania.

Prace legislacyjne nad ustawą o związkach partnerskich są odpowiedzią na presję społeczną oraz na wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który zobowiązał Polskę do zapewnienia odpowiednich ram prawnych dla par jednopłciowych. Projekt wzbudza kontrowersje wśród opozycji, ale PSL wydaje się skłonne do kompromisu. Ustawa o związkach partnerskich należała do jednej ze 100 obietnic na pierwsze 100 dni rządu Koalicji Obywatelskiej.

„Czekamy na ostateczny projekt i jesteśmy gotowi do rozmów” – podsumował Zgorzelski.

Źródło: queer.pl

Już nie nasz rzecznik. Opinia Rzecznika Praw Obywatelskich o związkach partnerskich, to nie jest głos sojusznika

2024/12/17

Wspólny komentarz Miłość Nie Wyklucza, Kampanii Przeciw Homofobii i Grupy Stonewall

Marcin Wiącek, Rzecznik Praw Obywatelskich, opublikował opinię w sprawie rządowego projektu ustawy o związkach partnerskich. Jeśli mając w pamięci działania RPO w trakcie PiS-owskiej nagonki, spodziewacie się, że w tekście wybrzmiał głos sojuszniczego wsparcia z odwołaniem do międzynarodowych standardów praw człowieka, czeka was rozczarowanie.

Opinia jest zaskakująco zachowawcza. Odwołuje się do niezwykle wąskiej interpretacji obowiązków Polski wobec obywateli i obywatelek, które wynikają z wyroków Europejskiego Trybunału Praw Człowieka i Konstytucji RP. Jest też miejscami wewnętrznie sprzeczna, deklarując na przykład troskę o dobro dzieci wychowywanych przez pary zawierające związek partnerski, ale ignorując potrzebę rozszerzenia zapisów w proponowanym projekcie, by realnie zabezpieczyć sytuację takich rodzin. W skrócie RPO pisze, że:

– Po wyrokach Trybunału w Strasburgu Polska ma obowiązek zapewnić ochronę parom osób tej samej płci, ale bez przesady — nie muszą być to małżeństwa. Trzeba przede wszystkim zadbać o sprawy majątkowe, a nie rodziny z dziećmi.

– Zdaniem RPO polska Konstytucja definiuje małżeństwa jako związek kobiety i mężczyzny, więc związki partnerskie muszą się od małżeństw jak najbardziej różnić — czyt. powinny oferować mniejszą ochronę. RPO nie wspomina o innych artykułach Konstytucji, np. zakazie nierównego traktowania. Nie odnosi się też do orzeczeń wskazujących, że artykuł 18 nie ma formy zakazu i nie dostrzega nakazu ochrony wszystkich rodzin, który z niego wynika.

– Według projektu związki partnerskie można będzie łatwo rozwiązać, co nie zapewnia im stabilności, a to tworzy ryzyko, że pary będą je zawierać w celu „optymalizacji podatkowej”…

– Niestabilne związki to również ryzyko dla dzieci, ale Rzecznik nie wspomina o braku prawa do przysposobienia wewnętrznego, które tę sytuację by zabezpieczało.

– Projekt ustawy zawiera niespójności spowodowane ogromną liczbą przepisów, na które wpływa stworzenie instytucji podobnej, ale innej od małżeństwa. Rzecznik nie wspomina jednak, że rozszerzenie małżeństw na pary jednopłciowe pomogłoby uniknąć takich problemów, a tęczowym rodzinom zapewnić bezpieczeństwo.

Podsumowując — zdaniem RPO projekt Ministry Kotuli jest akceptowalny, choć ma błędy i umożliwia oszustwa podatkowe, wyroki Trybunału Polska może wykonywać w jak najmniejszym zakresie, o równości małżeńskiej nie ma co gadać, a pary tej samej płci mogą liczyć jedynie na związki partnerskie, które muszą być okrojone, bo tak każe Konstytucja.

Chcecie wiedzieć, jak wygląda opinia prawna, która — w przeciwieństwie do tekstu RPO — dostrzega potrzeby naszej społeczności i rodzin? Zacytujmy wystosowany w listopadzie do premiera Tuska list środowisk prawniczych, w którym grupa prawników i prawniczek apeluje „o jak najrychlejsze przedstawienie projektu ustawy gwarantującej prawa par jednopłciowych oraz prawną opiekę ich dzieci”.

„Wprowadzenie związków partnerskich nie godzi w konstytucyjną ochronę małżeństwa. Byty prawne o celu zbliżonym do innych nie wykluczają ochrony swoich odpowiedników, a zwłaszcza w sytuacji, gdy instytucja małżeństwa pozostaje nadal zamknięta dla osób tej samej płci.

(…) konstytucyjny zakaz wszelkiej dyskryminacji (artykuł 32) odczytany łącznie z nakazem prawnej ochrony wolności człowieka (artykuł 30), a także życia prywatnego, rodzinnego, czci i dobrego imienia oraz do decydowania o swoim życiu osobistym (artykuł 47) zobowiązują władze państwowe do jak najszybszego rozwiązania tej kwestii”.

Przez całe lata Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich było dosłownie jedyną instytucją państwa polskiego, do której osoby LGBT+ mogły zwrócić się z prośbą o pomoc z przekonaniem, że zostaną potraktowane z godnością i w odniesieniu do międzynarodowych standardów w dziedzinie praw człowieka. Gdy stanowisko RPO piastował Adam Bodnar, Biuro nie tylko rozpatrywało skargi, ale również przyłączało się do postępowań i przygotowywało rekomendacje, które jasno wskazywały na potrzeby naszej społeczności. Prawo traktowano jako instrument, który ma służyć ludziom, a zwłaszcza chronić osoby narażone na nierówne traktowanie z powodu systemowych braków i celowych, podyktowanych względami czysto politycznymi zaniedbań ze strony instytucji państwa.

Dziś to już chyba nie jest „nasz rzecznik”. To jedynie urzędnik.

Źródło: Miłość Nie Wyklucza

Dziecięca lalka, buty i grzebień. UJ ściąga wystawę o granicy polsko-białoruskiej po atakach nacjonalistów

2024/12/11

Wystawa Fundacji Bezkres, na której pokazywano przedmioty pozostawiane przez uchodźców w lasach na granicy polsko-białoruskiej, miała trwać do 15 grudnia. Po atakach ze strony żołnierzy dziekan WSMiP UJ ściągnął ją jednak już po trzech dniach. – To przyzwolenie na przemoc – komentują wolontariusze.

„Pańska decyzja, niezależnie od jej motywu, jest cichym przyzwoleniem na bandytyzm na terenie uniwersytetu. Na granicy cierpią i umierają ludzie. Cisza oznacza przyzwolenie” – piszą w liście otwartym do dziekana przedstawiciele Fundacji Bezkres.

Dziecięca lalka, buty, grzebień, zegarek – to tylko kilka z przedmiotów, które aktywiści znajdują codziennie w lasach na granicy polsko-białoruskiej. Od 4 grudnia można było je zobaczyć na wystawie „Rzeczy znalezione – świadectwa obecności” Fundacji Bezkres (Grupa Granica) w hallu Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politycznych UJ. Już w pierwszych dniach doszło do ataków ze strony studiujących na wydziale żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej. Dziekan, ze względów bezpieczeństwa, kazał więc wystawę ściągnąć. 

Do pierwszego incydentu doszło w czwartek 6 grudnia. Jak relacjonuje Szymon Turkowski z Fundacji Bezkres, między dwoma grupami studentów wybuchła kłótnia. – Prawie się pobili – mówi.

Szymon jest jedną z osób, które oprowadzają po wystawie, opowiadają historie znalezionych przedmiotów i uświadamiają na temat kryzysu na granicy. To on, dzień po kłótni studentów, skonfrontował się z żołnierzem WOT-u, który przyszedł na wystawę „po cywilu”.

– Kiedy skończyłem go oprowadzać, ujawnił się jako WOT-owiec, zaczął krzyczeć i być agresywny. Okazało się, że mnie nagrywał. Groził, że zgłosi nas do dziekana, do prokuratury i że to, co robimy na granicy, jest nielegalne. W końcu sobie poszedł, ale później wrócił, tylko że już z kolegami – opowiada aktywista.

Po tych zdarzeniach dziekan prof. Piotr Bajor zdecydował o zdjęciu wystawy – mimo że wcześniej wyraził na nią zgodę. Oficjalny powód to „względy bezpieczeństwa”. 

– Istniało zagrożenie, że wystawa mogłaby prowokować do kolejnych napięć. Dziekan chciał tego uniknąć, mając na uwadze także bezpieczeństwo studentów i studentek przychodzących na zajęcia – przekazuje rzecznik prasowy UJ Marcin Kubat. I dodaje, że uczelnia nie była organizatorem wystawy, a jedynie bezpłatnie udostępniała swoją przestrzeń na prośbę jednego z wykładowców Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politycznych, który naukowo jest zainteresowany polityką migracyjną.

Więcej w Wyborczej

Sędzia Dudzicz to Jorry123? Ten internauta obrażał w sieci Żydów, Ukraińców, „lewaków”, kobiety

2024/12/10

Sędzia Jarosław Dudzicz pod nickiem Jorry123 tak pisał w internecie o Żydach: „podły, parszywy i pazerny naród”. Okazuje się, że z tego nicku zamieszczano też wpisy uderzające w inne narody, czy w znanych Polaków. Dudzicz w każdej chwili może zostać sędzią Sądu Najwyższego.

OKO.press jest w posiadaniu wielu wpisów internowych, które pod różnymi publikacjami zamieszczano pod nickiem Jorry123. Tego psuedonimu używał Jarosław Dudzicz – na zdjęciu u góry – sedzia, który za władzy PiS zrobił błyskawiczną karierę. Wpisy Jorry’ego są obraźliwe, dotyczą polityków, aktorów, kobiet, Przystanku Woodstock, Parady Równości, „lewaków”, Owsiaka, imigrantów, Niemców, Ukraińców i Słowaków. A nawet Michelle Obamy i króliczka „Playboya”.

Mała próbka (cytując wpisy, zachowujemy pisownię oryginalną). O Michelle Obamie: „taka sama mądra inaczej jak ten ich murzyn-prezydent”. O Szymonie Hołowni: „Hołownia zdurniał do reszty…, oto jakie skutki przynosi granie roli postępowego katolika zaprzedanego złu za judaszowe srebrniki”. O kobietach strajkujących przeciwko zaostrzeniu prawa do aborcji: „Niech strajkują, teraz wreszcie będziemy wiedzieli, kto kim jest. A że w poniedziałek w jednym miejscu zbiorą się wszystkie głupie kobiety z całej Polski, to tylko skutek uboczny”. O młodzieży na Przystanku Woodstock: „zapijaczona, naćpana i zdemoralizowana, bez jakichkolwiek hamulców”. O ETPCz: „To nie trybunał tylko lewacki sabat czarownic i debili…”. O Słowakach: „mały narodek, z wąskimi horyzontami myślowymi i kompleksami”. Więcej wpisów Jorry’ego123 publikujemy w dalszej części tekstu.

Sędzia Jarosław Dudzicz to jeden z przykładów szybkiej kariery za czasów PiS w wymiarze sprawiedliwości. Wcześniej był szeregowym sędzią rejonowym ze Słubic i głównie z tego okresu są wpisy Jorry’ego 123. Po wygraniu przez PiS wyborów w 2015 roku sędzia zaczął awansować. Został prezesem Sądu Okręgowego w Gorzowie Wielkopolskim, a w 2018 roku został członkiem nielegalnej neo-KRS i jedną z twarzy „reform” Ziobry.

Dudzicz należał też do dwóch grup na komunikatorach internetowych, które skupiały sędziów bliskich byłemu wiceministrowi sprawiedliwości Łukaszowi Piebiakowi (on też do nich należał). Pierwsza większa grupa Kasta/Antykasta była na WhatsAppie, byli w niej m.in. inni członkowie neo-KRS. W mniejszej grupie na Signalu „Niezłomni-grupa małego sabotażu” była też Mała Emi, która rozprowadzała hejt na niezależnych sędziów, a potem sama ujawniła aferę hejterską (Piebiak był w niej główną postacią).

Kariera Dudzicza załamała się w 2022 roku. Wtedy PiS nie wybrał go w Sejmie na drugą kadencję neo-KRS. Zaszkodzić mogło mu ujawnienie, że jest śledztwo ws. jego wpisu w internecie uderzającego w Żydów. Chodzi o wpis pod artykułem o rzekomym odnalezieniu złotego pociągu ze skarbami Wrocławia, które naziści mieli wywieźć pod koniec II wojny. W artykule napisano, że roszczenia do skarbów zgłasza Światowy Kongres Żydów. Internauta o nicku Jorry 123 napisał wtedy pod tym artykułem komentarz:

„Podły, parszywy i pazerny naród, nic im się nie należy”.

Prokuratura we Wrocławiu dostała zawiadomienie w tej sprawie i zaczęła prowadzić postępowanie.

Więcej w oko.press

Homofobia w Radiu Maryja i TV Trwam. Sąd podtrzymał decyzję w sprawie KRRiT

2024/12/10

W obliczu kontrowersyjnych wypowiedzi emitowanych przez Radio Maryja i TV Trwam, które zdaniem Fundacji BASTA noszą znamiona homofobii, Naczelny Sąd Administracyjny podjął decyzję, która może okazać się przełomem w działalności regulatora mediów. NSA podtrzymał wyroki dotyczące bezczynności przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, Macieja Świrskiego, wobec postulatów Fundacji BASTA, której przewodzi Bart Staszewski.

Sprawa zaczęła się od serwisu informacyjnego Radia Maryja z 14 grudnia 2022 r., w którym padły słowa sugerujące związek homoseksualizmu z destrukcją rodziny, krzywdzeniem dzieci i pedofilią. To skłoniło Fundację BASTA do wezwania KRRiT do ukarania nadawcy, Fundacji Lux Veritatis. KRRiT zażądała od Radia Maryja dostarczenia kontrowersyjnego nagrania, lecz odpowiedź była odmowna, a wymagany 28-dniowy okres przechowywania audycji już minął.

Fundacja BASTA zareagowała, składając skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego na bezczynność przewodniczącego KRRiT, podkreślając, że program nadal jest dostępny na stronie internetowej nadawcy. WSA w Warszawie 25 stycznia uznał, że przewodniczący KRRiT dopuścił się bezczynności i powinien wszcząć postępowanie. Podobna sytuacja miała miejsce w przypadku programu TV Trwam „Polski punkt widzenia”, gdzie homoseksualizm określono jako „zboczenie” i „wynaturzenie”.

 

Podpalenie synagogi w Melbourne uznane za atak terrorystyczny. Powołano specjalną jednostkę  

2024/12/09

Władze Australii powołały specjalną jednostkę do walki z antysemityzmem. To reakcja na piątkowy atak na synagogę Adass Israel w Melbourne. Świątynia została celowo podpalona. Działania te uznano za akt terroryzmu. W związku ze sprawą służby poszukują trzech mężczyzn.  

Premier Australii Anthony Albanese zapowiedział w poniedziałek utworzenie specjalnej jednostki policji odpowiedzialnej za zwalczanie antysemityzmu. Ma ona składać się z funkcjonariuszy policji federalnej. Do jej głównych zadań należeć będzie przeciwdziałanie aktom przemocy i przejawom nienawiści wobec społeczności żydowskiej oraz odpowiadanie na związane z nimi groźby. Jednostka będzie nosić nazwę Abalight.

Decyzję o powołaniu jednostki podjęto w następstwie piątkowego ataku na synagogę Adass Israel w Melbourne. Ten został uznany za akt terroryzm. Doszło do niego w godzinach porannych. Świadkowie widzieli, jak tuż przed pojawieniem się ognia dwóch zamaskowanych mężczyzn rozlewało wokół świątyni jakąś bliżej niesprecyzowaną substancję. Ta, jak się później okazało, była łatwopalna.

W momencie ataku wewnątrz synagogi znajdowało się kilka osób. Miały one usłyszeć odgłosy uderzania, a następnie zobaczyć, że jedno z okien zostało wybite. Wówczas do środka świątyni została wlana ciecz, którą następnie podpalono. – Wszystko działo się bardzo szybko – powiedział cytowany przez BBC Benjamin Klein, zarządca świątyni, który rozmawiał z dotkniętymi atakiem wiernymi.

W wyniku pożaru jedna osoba doznała lekkich poparzeń ręki. Policja poszukuje w związku ze sprawą trzech mężczyzn. Ich tożsamość nie została podana do publicznej wiadomości. Uznanie ataku za akt terroryzmu zapewni służbom dodatkowe zasoby i możliwości działania – stwierdziła Jacinta Allan, premier stanu Wiktoria. Policja zaznacza, że nie jest w posiadaniu informacji sugerujących plan kolejnych ataków. Wzmocniono jednak patrole w miejscach koncentracji społeczności żydowskiej.

Więcej w TVN24

Na szczycie Synagogi Nożyków znów jest gwiazda Dawida. Powróciła po 80 latach

2024/12/08

Jedyna ocalała i wciąż działająca przedwojenna warszawska synagoga odzyskała historyczne zwieńczenie. Na wyrastającej z jej dachu iglicy umieszczono gwiazdę Dawida.

– Symboliczne zakończenie remontu dachu to efekt wielomiesięcznych poszukiwań historycznych i konserwatorskich, zainicjowanych przez Gminę Wyznaniową Żydowską w Warszawie we współpracy z firmą konserwatorską Monument Service – informuje Eliza Dorosz-Panek z Gminy Wyznaniowej Żydowskiej.

Stojący przy ul. Twardej 6 zabytkowy budynek powstał w latach w latach 1898-1902. Ufundowali go małżonkowie Ryfka i Zalman Nożykowie, którzy mieszkali przy pobliskiej ul. Próżnej. Według historyczki architektury Eleonory Bergman, projektantem synagogi był Karol Kozłowski, choć badacze wskazywali także innych architektów, m.in. Leandra Marconiego. Bryła budynku na planie litery „T” najprawdopodobniej nawiązywała do prowadzonych w tamtym czasie prób rekonstrukcji Świątyni Jerozolimskiej. Dekoracyjne elewacje utrzymane w eklektycznym stylu nawiązują do ornamentyki architektury romańskiej, bizantyjskiej i mauretańskiej.

W 1940 r. synagoga została zamknięta i zdewastowana przez okupantów. Służyła za stajnię dla koni i magazyn paszy. Po utworzeniu getta ponownie pełniła funkcję religijną do czasu likwidacji w lipcu 1942 r. tzw. małego getta. Jako jedyna z warszawskich synagog przetrwała wojnę, ale została uszkodzona podczas powstania warszawskiego.

Po naprawach od 1951 r. znów funkcjonowała jako miejsce modlitwy, aż do czasu ponownego zamknięcia w 1968 r. W latach 1977-83 przeszła gruntowny remont, podczas którego dobudowano do niej aneks pełniący funkcje biurowe. Od 1983 r. nieprzerwanie służy żydowskiej społeczności Warszawy i jest symbolem żydowskiego dziedzictwa stolicy.

Od 2023 r. budynek Synagogi im. Ryfki i Zalmana Nożyków przechodzi kompleksowy remont, obejmujący m.in. więźbę dachową i elewacje.

– Podczas przeglądania przedwojennych fotografii specjaliści odkryli, że na jednym ze zdjęć synagogę wieńczyła gwiazda Dawida. Choć detale oryginalnej ozdoby nie były widoczne z powodu jakości fotografii, pewność co do jej istnienia skierowała badaczy do poszukiwania inspiracji. Ostatecznie projekt nowej gwiazdy oparto na motywie zaczerpniętym z jednego z nagrobków na Cmentarzu Żydowskim – wyjaśnia Eliza Dorosz-Panek.

Więcej w Wyborczej