Kierowca homofobusa uniewinniony. „Sąd uznał za prawdziwe hasła, że homoseksualiści częściej molestują dzieci”

2023/07/07

– To haniebny wyrok, szokujący. Prawdopodobnie będziemy składać kasację – mówi pełnomocnik Moniki Drubkowskiej, aktywistki LGBT z Gorzowa Wielkopolskiego. Chodzi o sprawę furgonetek, które jeździły po mieście i głosiły hasła m.in. o tym, że „homoseksualiści częściej molestują dzieci”. – Sąd wskazał, że hasła te polegają na prawdzie – dziwi się prawnik.

Monika Drubkowska jest aktywistką LGBT, prezeską Fundacji Warto Być Równym Nad Wartą. W sierpniu 2019 roku współorganizowała pierwszy w Gorzowie Wielkopolskim marsz równości. Kilka dni przed tym wydarzeniem na ulicach miasta pojawiły się homofobusy – furgonetki z homofobicznymi hasłami. Były nimi oblepione, a także puszczały je przez megafon.

Drubkowska poczuła się dotknięta. – To był trudny czas kampanii wyborczej. Przed naszym marszem zaczęły jeździć furgonetki podsiane mową nienawiści, hejtem, dyskryminacją. To była homofobiczna propaganda w czystej postaci, niepoparta żadną naukową wiedzą. Ja się z tym nie zgadzam, prowadzę fundację równościową, pomagam osobom LGBT+, chronię nasze prawa i naszą godność, dlatego wystąpiłam z prywatnym aktem oskarżenia do sądu – wspomina w rozmowie z TOK FM aktywistka.

Więcej w TOK.FM

Pokojowa Nagroda Nobla 2024 dla japońskiej organizacji Nihon Hidankyo

2024/10/11

W piątek w Oslo Norweski Komitet Noblowski ogłosił decyzję w sprawie przyznania tegorocznej Pokojowej Nagrody Nobla. Laureatem została japońska organizacja Nihon Hidankyo. To oddolny ruch ocalałych po zrzuceniu bomb atomowych na Hiroszimę i Nagasaki. Ruch otrzymał pokojową nagrodę za wysiłki na rzecz świata wolnego od broni jądrowej i za wykazanie poprzez zeznania świadków, że broń jądrowa nigdy nie powinna być ponownie użyta.

Jak informuje Norweski Komitet Noblowski, w tym roku nominowanych było 286 kandydatów.

W zeszłym roku laureatką tej nagrody została Narges Mohammadi, irańska obrończyni praw kobiet, odsiadująca wyrok w więzieniu w Teheranie. Została uhonorowana za „walkę z uciśnieniem kobiet w Iranie oraz walkę na rzecz praw człowieka i wolności dla wszystkich”.

Źródło: TVN24

Neonazista Tomasz K. zatrzymany. Puszczał piosenkę o Hitlerze, teraz nie chciał wyjść z radiowozu

2024/10/11

Na polecenie prokuratora Michała Strzeleckiego policja zatrzymała poznańskiego neonazistę Tomasza K.

Policjanci z komendy wojewódzkiej w Poznaniu zatrzymali Tomasza K. w środę, 9 października, dzień przed kolejnym zgromadzeniem, które chciał zorganizować. W czwartek przed południem przywieźli go do prokuratury.

– Zarzucamy mu publiczne propagowanie nazistowskiego ustroju państwa oraz ideologii nazistowskiej. Popełnił te przestępstwa 8 i 20 sierpnia 2024 roku – informuje rzecznik poznańskiej prokuratury Łukasz Wawrzyniak.

8 sierpnia Tomasz K. zignorował wydany przez urząd miasta zakaz zgromadzenia i przeprowadził przez centrum Poznania neonazistowski marsz. Uczestnicy eksponowali na koszulkach i biało-czerwonych flagach rasistowskie krzyże celtyckie (w wielu krajach traktowane na równi ze swastyką). Z głośników odtwarzali piosenkę „Jedna ojczyzna” neonazistowskiej kapeli Konkwista 88.

Według prokuratury Tomasz K. propagował nazizm także 20 sierpnia podczas wizyty w urzędzie miasta. Neonazista przyszedł na spotkanie z dyrektorem gabinetu prezydenta Poznania Patrykiem Pawełczakiem. Na koszulce i fladze znów eksponował rasistowski krzyż celtycki. Z tego powodu dyrektor Pawełczak odmówił rozmowy z neonazistą.

Dzień po wizycie w urzędzie miasta policja przeszukała mieszkanie Tomasza K. Zabrała flagi i koszulki z krzyżami celtyckimi. Neonazista nie był jednak podejrzanym.

Dopiero teraz prokuratura wydała postanowienia o postawieniu zarzutów oraz o zatrzymaniu i przymusowym doprowadzeniu Tomasza K. na przesłuchanie.

Więcej w Wyborczej

Informacja roczna RPO za 2023 r. na posiedzeniu komisji sejmowej

2024/10/09

Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka Sejmu RP zapoznała się 8 października 2024 r. z Informacją o działalności Rzecznika Praw Obywatelskich w 2023 roku wraz z uwagami o stanie przestrzegania wolności i praw człowieka i obywatela. Informację roczną przedstawił RPO Marcin Wiącek, który odpowiadał też na pytania posłów. Rzecznikowi towarzyszyli ZRPO Stanisław Trociuk, ZRPO Wojciech Brzozowski.

Rozpoczynając wystąpienie, Marcin Wiącek przedstawił najważniejsze dane statystyczne podsumowujące działalność RPO w 2023 r.

Wskazał, że w roku sprawozdawczym do Biura RPO wpłynęła rekordowa liczba skarg w historii urzędu Rzecznika Praw Obywatelskich tj. ok. 80 tysięcy. Pracownicy Biura Rzecznika przeprowadzili ponad 32 tysiące rozmów telefonicznych.
W większości wniosków wpływających do Rzecznika zarzuty dotyczyły naruszeń praw człowieka przez władzę publiczną, ale wpłynęło również wiele próśb o informację na temat stanu prawnego.

W 2023 r. RPO przedstawił instytucjom państwowym łączenie 519 wystąpień generalnych.

Znaczna część skarg kierowanych do RPO to wnioski o skierowanie nadzwyczajnego środka zaskarżenia do Sądu Najwyższego w sprawach cywilnych i karnych. Rzecznik wniósł do SN 48 skarg nadzwyczajnych i 93 kasacje i skargi kasacyjne. RPO w skrócie zreferował ich zakres oraz podkreślił, że większość środków zaskarżenia jest uwzględnianych przez Sąd Najwyższy.

RPO skierował również 54 skargi kasacyjne do Naczelnego Sądu Administracyjnego i 18 skarg do Wojewódzkich Sądów Administracyjnych. Rzecznik przystąpił także do wielu postępowań przed sądami administracyjnymi. Na przykład w kilkudziesięciu sprawach RPO podjął próbę obrony praw kierowców z woj. śląskiego, którym po wielu latach unieważniono prawo jazdy z powodu skazania właściciela szkoły nauki jazdy za poświadczenie nieprawdy w dokumentacji. RPO wystąpił też m.in. z wnioskiem o wydanie bardzo ważnej uchwały do NSA, w której ujednolicono orzecznictwo dotyczące skutków prawnych zbywania roszczeń z tzw. dekretu warszawskiego.

W 2023 r. RPO przedstawił 3 wnioski do Trybunału Konstytucyjnego i przystąpił do 22 postępowań. Sprawy dotyczyły m.in. kary łącznej, możliwości nadawania przez SN mocy zasady prawnej uchwale 7 sędziów SN, zmian granic jednostek samorządu terytorialnego, uprawnienia do świadczenia pielęgnacyjnego dla opiekunów osób z niepełnosprawnościami czy ochrony własności.

Jednym z zadań RPO jest pełnienie funkcji krajowego mechanizmu prewencji tortur, polegającej na obowiązku niezapowiedzianego wizytowania miejsc pozbawienia wolności i przedstawienia raportów z takich wizytacji. Chodzi nie tylko o zakłady karne czy areszty, ale wszelkie instytucje, w których ludzie przebywają wbrew swojej woli, np. pomieszczenia dla osób zatrzymanych, młodzieżowe ośrodki wychowawcze, zakłady opiekuńczo lecznicze, szpitale psychiatryczne, czy placówki Straży Granicznej. W roku 2023 pracownicy BRPO dokonali 76 wizytacji takich miejsc. Przeprowadzili też szereg szkoleń dla funkcjonariuszy policji, pracowników domów pomocy społecznej, placówek całodobowej opieki, a także dla uczniów szkół i studentów uczelni wyższych.

RPO zwrócił uwagę, że otrzymuje rocznie bardzo dużo skarg od więźniów, osób tymczasowo aresztowanych, a także osób, którym organy ścigania postawiły lub zamierzają postawić zarzuty. Skargi te są analizowane w BRPO i podejmowane są interwencje. Podkreślił jednocześnie, że RPO nie posiada upoważnienia do przystąpienia do postępowania przygotowawczego czy karnego, w szczególności do analizowania przyczyn zatrzymania czy tymczasowego aresztowania, a także do ustosunkowywania się do postawionych zarzutów karnych.

Rzecznik pełni przewidziana w prawie UE funkcję niezależnego organu ds. równości. W związku z tym w roku sprawozdawczym RPO podejmował sprawy, w których pojawiały się zarzuty dyskryminacji ze względu na płeć, wiek, niepełnosprawność, orientację seksualna, tożsamość płciową, a także przynależność narodową lub etniczną. Zwrócił uwagę, że najwięcej spraw dotyczących dyskryminacji odnosi się do praw osób z niepełnosprawnościami.

Marcin Wiącek zaprezentował najważniejsze problemy generalne dotyczące stanu przestrzegania wolności i praw człowieka. Zwrócił uwagę, że w większości są to problemy, które utrzymują się od lat.

Niezbędne jest wykonanie orzeczeń trybunałów europejskich – TSUE i ETPC – dotyczących  polskiego sądownictwa i Trybunału Konstytucyjnego. Rolą ustawodawcy jest stworzenie podstaw prawnych umożliwiających uchylenie zastrzeżeń co do statusu sędziów powołanych od 2018 r., a także składu Trybunału Konstytucyjnego.

– Sytuacja z jaką mamy do czynienia w tej chwili, polegająca na wzajemnym nieuznawaniu się przez instytucje państwowe lub sędziów zasiadających w tym samym sądzie, jest fundamentalnym zagrożeniem dla ochrony praw człowieka w Polsce. Prowadzi do chaosu w państwie i niepewności obywateli – podkreślił Marcin Wiącek.

Kolejnym problemem jest to, że polskie prawo w niewystarczający sposób chroni wolność osobistą jednostki przed arbitralną ingerencją władzy publicznej. Od lat wskazuje się na wadliwość przepisów dotyczących zatrzymania i tymczasowego aresztowania. W praktyce pozbawienie wolności człowieka, który jest objęty domniemaniem niewinności, niestety staje się regułą, a nie wyjątkiem. Tymczasem zatrzymanie i tymczasowe aresztowanie to nie kary i nie służą zaspokojeniu poczucia sprawiedliwości czy wymierzeniu dolegliwości – mają na celu zapewnienie prawidłowego toku postępowania.

RPO zwrócił też uwagę, że standardy dotyczące wolności osobistej odnoszą się w jednakowym stopniu do obywateli polskich i cudzoziemców, w tym przebywających w Polsce nielegalnie. Dlatego ponownie zaapelował o zmianę przepisów dotyczących zawracania osób, które nielegalnie przekroczyły granicę, do linii granicy państwowej.

Więcej informacji na stronie Biura Rzecznika Praw Obywatelskich

Policja umorzyła postępowania w sprawie skandalicznych napisów. Brak świadków, właściciel nie był zainteresowany

2024/10/08

Białostockiej policji nie udało się ustalić autorów antysemickich napisów, jakie widniały niedawno nieopodal Zabłudowa k. Białegostoku oraz homofobicznych malunków w podlaskiej stolicy. Umorzyła w obu sprawach postępowania.

Jak pisała Wyborcza 9 września, przy drodze wojewódzkiej nr 685 Białystok – Hajnówka (około dwóch kilometrów za Zabłudowem) kierowcy mijali ogromne napisy wymalowane sprejem: „Jude kaput”, „Ukraińcy won!” i „Żydy won”. Była też szubienica z gwiazdą Dawida. Te skandaliczne malunki powstały na kilkumetrowym murze oporowym, zabezpieczającym przydrożną skarpę. Z kolei 28 września na ogrodzeniu remontowanego Teatru Dramatycznego pojawił się napis wykonany sprayem: „Stop pedalstwu!”, a obok bazgroł przedstawiający szubienicę z „powieszonym” skrótem LGBT.

W odniesieniu do antysemickich i antyukraińskich malunków spod Zabłudowem starsza aspirant Katarzyna Molska – Zarzecka z zespołu prasowego Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku 9 września podczas rozmowy z „Wyborczą” przyznała: – Policjanci zauważyli te napisy 3 września. Prowadzimy w tej sprawie czynności z artykułu 256 Kodeksu karnego.

Artykuł ten stanowi: „Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa, lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2″.

W odniesieniu do antysemickich i antyukraińskich malunków spod Zabłudowem starsza aspirant Katarzyna Molska – Zarzecka z zespołu prasowego Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku 9 września podczas rozmowy z „Wyborczą” przyznała: – Policjanci zauważyli te napisy 3 września. Prowadzimy w tej sprawie czynności z artykułu 256 Kodeksu karnego.

Artykuł ten stanowi: „Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa, lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2″.

Tymczasem teraz starsza aspirant Molska-Zarzecka przekazała: – Sprawa została umorzona z powodu niewykrycia sprawcy lub sprawców. Nie ustaliliśmy, aby byli świadkowie, którzy widzieli, kto wymalował te napisy.

Policji także nie udało się ustalić autora bądź autorów homofobicznych napisów wykonanych sprejem na ogrodzeniu remontowanego Teatru Dramatycznego im. Aleksandra Węgierki w Białymstoku.

Więcej w Wyborczej

Rok po 7 października

2024/10/07

Pokój musi być perspektywą tej wojny. Nie może to jednak oznaczać naiwnego wezwania do zamrożenia obecnej sytuacji ani powrotu do stanu sprzed 7 października 2023 r.

Mija rok od potwornej napaści Hamasu na południowy Izrael. Każdy Izraelczyk, którego napastnicy mogli dopaść, był mordowany – w tym sensie atak miał charakter ludobójczy. Terroryści zachowywali się okrutnie, kobiety bywały gwałcone, domy palone, a także plądrowane przez napastników z Gazy. Szczególnie ucierpiały kibuce w pobliżu strefy Gazy oraz uczestnicy festiwalu muzycznego Supernova – a przecież i jedni, i drudzy byli raczej pokojowo nastawieni, a wielu z nich było zaangażowanych w dążenie do pokoju, pojednania i współpracy z Palestyńczykami.

Zginęło wtedy ponad 1200 Izraelczyków, a ponad 250 zostało porywanych. Potem niektórych zwolniono w ramach wymiany jeńców, ale część porwanych jest nadal przetrzymywana w Gazie, zapewne w sławetnych tunelach. Grozi im mord, gdy pojawia się możliwość oswobodzenia przez wojsko izraelskie. Tak zginęli nawet uprowadzeni z kibucu starcy. Do tej pory została odkryta i zniszczona tylko część z setek kilometrów zbudowanych przez Hamas tuneli, używanych do celów wojennych; cywile nie mają do nich dostępu.

Izrael przeżył przed rokiem szok, który nie przeminął do dzisiaj. I odpowiedział inwazją, co było z pewnością założone przez organizatorów napaści, którzy przygotowywali się do ataku od dawna, a uderzyli w dniu szabatu i żydowskiej uroczystości kończącej Święto Szałasów. Jednym ze skutków, a prawdopodobnie też motywów, wybrania tego momentu było uniemożliwienie porozumień Izraela z Arabią Saudyjską i innymi państwami arabskimi. Do tych „porozumień Abrahamowych” było już bardzo blisko.

Walki wciąż trwają, choć wojskowa odpowiedź Izraela zdecydowanie osłabiła Hamas, który od 2006 r. rządzi w Gazie, eliminując przeciwników i rozszerzając swoje dyktatorskie rządy, oparte na skrajnej interpretacji islamu i chęci zniszczenia Izraela.

Cały tekst Stanisława Krajewskiego w Więzi

Atak na Żydów w Nowym Sączu. Prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie napaści na żydowskim cmentarzu

2024/10/05

Do ataku na społeczność żydowską doszło 8 września. Na żydowskim cmentarzu przy ulicy Rybackiej Nowym Sączu, gdzie pojawili się w celach religijnych zostali zaatakowani przez grupę agresorów. Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa w Muszynie. Zatrzymanej grupie osób grozi nawet do pięciu lat więzienia.

Jak poinformowała nas prokurator Justyna Rataj-Mykietyn, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu do zdarzenia doszło 8 września na żydowskiej nekropolii.

– Wobec grupy osób kierowano groźby bezprawne z powodu przynależności do narodu żydowskiego – przekazała w rozmowie z „Gazetą Krakowską” rzeczniczka prokuratury.

Wiadomo, że w toku postępowania zatrzymano kilka osób, którym przedstawiono zarzut popełnienia przestępstwa z art. 119 § 1 k.k. – Po realizacji czynności z udziałem podejrzanych, prokurator zastosował wobec wszystkich tych osób środki zapobiegawcze w postaci dozoru policji – dodaje Justyna Rataj-Mykietyn.

Śledztwo w tej sprawie z Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu przekazane zostało do Muszyny. Jak wyjaśnia rzeczniczka, jest to związane z faktem, że wszystkie tego typu sprawy są tam prowadzone – To wynika z naszych wewnętrznych uregulowań właściwości – zaznacza nasza rozmówczyni.

Aktualnie trwają dalsze czynności śledcze mające na celu wyjaśnienie wszystkich okoliczności sprawy, a sprawcom za popełnienie przestępstwa zgodnie art. 119 § 1 k.k grozi do 5 lat pozbawienia wolności.

Źródło: Gazeta Krakowska

Znamy finalistów konkursu Nagroda POLIN 2024

2024/10/03

28 października, w 10. rocznicę otwarcia wystawy stałej, po raz dziesiąty zostanie wręczona Nagroda POLIN osobom aktywnie działającym na rzecz ochrony pamięci o historii polskich Żydów. Spośród aplikacji z całej Polski kapituła konkursu wyłoniła 7 finalistów. Laureatkę lub laureata Nagrody POLIN 2024 poznamy podczas uroczystej ceremonii w muzeum.

Celem konkursu jest promocja postaw i działań zgodnych z misją muzeum. Laureatami nagrody są społecznicy pielęgnujący pamięć o historii polskich Żydów oraz przyczyniający się do kształtowania wspólnej przyszłości, wzajemnego zrozumienia i szacunku. Nagrodę POLIN – przyznawaną od 2015 roku – otrzymało dotychczas 9 laureatów, a w finale konkursu znalazło się ponad 55 osób. Spośród zgłoszonych kandydatur kapituła konkursu nominuje, nagradza i wyróżnia osoby lub organizacje, które w ostatnich latach wykazały się ważnym, niezwykłym działaniem, postawą, dziełem czy wystąpieniem o istotnym wpływie na społeczną świadomość historii polskich Żydów oraz na budowanie relacji polsko-żydowskich.

Finalistami jubileuszowej, 10. edycji konkursu Nagroda POLIN zostali:

– Już po raz dziesiąty w finale konkursu znalazły się osoby, które chronią pamięć o polsko-żydowskiej historii miast i miasteczek, niestrudzenie budują mosty, drążą, poszukują i szerzą świadomość. Ich postawy pozwalają nam mieć nadzieję na lepsze jutro, a ich działania na rzecz zachowania dziedzictwa polskich Żydów oraz stawianie oporu wobec obojętności i zapomnienia przynosi efekty – mówi Radosław Wójcik, kierownik konkursu Nagroda POLIN 2024.

– Laureatów 10. edycji konkursu Nagroda POLIN poznamy dokładnie w 10. rocznicę otwarcia wystawy stałej «1000 lat historii Żydów polskich». W ten sposób pragniemy podkreślić, że tak jak główna ekspozycja – serce naszego muzeum – lokalnie i codziennie to oni realizują misję przywracania pamięci. Przyczyniają się do ratowania materialnej i niematerialnej spuścizny polskich Żydów – mówi dyrektor Muzeum POLIN, Zygmunt Stępiński.

Wszyscy finaliści konkursu otrzymają nagrody finansowe, które ufundowali Znamienici Darczyńcy Muzeum POLIN –  Tomek Ulatowski i Fundacja Odette i Nimroda S. Ariava – oraz Wiktor Askanas i Ewa Masny-Askanas.

Mecenasem konkursu Nagroda POLIN 2024 jest Jankilevitsch Foundation, współorganizatorem – Stowarzyszenie Żydowski Instytut Historyczny w Polsce. Projekt realizowany jest ze środków Federalnego Ministerstwa Spraw Zagranicznych.

Źródło: Muzuem POLIN

Dyrektor AJC: Przez ten rok, od 7 października, świat dla Żydów zmienił się na gorsze

2024/10/02

Izrael prowadzi wojnę z Hamasem, Hezbollahem, na Zachodnim Brzegu, gdzie jest 27 organizacji terrorystycznych, z Huti z Jemenu, bojówkami z Iraku, Iranem oraz Syrią, gdzie Irańczycy wspierają reżim Assada – mówiła w programie „Rzecz w tym” Agnieszka Markiewicz, szefowa biura American Jewish Committee na Europę Środkową.

Na Izrael w ciągu ostatnich godzin spadło kilkaset irańskich rakiet balistycznych. Sytuacja w regionie, jej międzynarodowe reperkusje, a także zbliżająca się rocznica ataku Hamasu na Izrael, gdy zginęło 1200 Izraelczyków, a 250 zostało uprowadzonych do Gazy – to były tematy środowego wydania podcastu „Rzecz w tym”.

– Hezbollah zaatakował Izrael od razu po ataku Hamasu 7 października 2023 roku, zanim Izrael podjął jakąkolwiek odpowiedź – przypominała Agnieszka Markiewicz, szefowa biura American Jewish Committee na Europę Środkową. – Ponad sto tysięcy Izraelczyków z powodu ostrzału Hezbollahu prowadzonego z Libanu, nie może od roku wrócić do swoich domów – mówiła.

Jej zdaniem na działalność Iranu należy patrzeć w szerszym kontekście: – Jednym celem Iranu jest likwidacja Izraela, po prostu fizyczna likwidacja. Drugim – dominacja nie tylko na Bliskim Wschodzie, ale w ogóle na świecie.

Szefowa AJC Central Europe uważa, że Izrael musi się bronić na siedmiu frontach. – Prowadzi wojnę z Hamasem, Hezbollahem, na Zachodnim Brzegu, gdzie jest 27 organizacji terrorystycznych, z Huti z Jemenu, bojówkami z Iraku, Iranem oraz Syrią, gdzie Irańczycy wspierają reżim Assada – wyliczała Markiewicz.

Zdaniem gościa programu „Rzecz w tym” z punktu widzenia społeczności żydowskiej na świecie świat zmienił się na gorsze ze względu na „bezprecedensowy wzrost antysemityzmu na całym świecie, szczególnie w Stanach Zjednoczonych”.

Izrael można krytykować i decyzje, które podejmuje polityczne, tak jak tak jak wszystko, co dzieje się w każdym innym kraju. Izrael jest demokracją i zresztą odbywające się co tydzień protesty przeciw rządowi, są tego najlepszym przykładem. Nikt nie blokuje wyrażania opinii i bardzo ostrego sporu politycznego, jaki ma miejsce w Izraelu. To jest normalna cecha demokracji – mówiła Markiewicz. Ale zwracała uwagę na to, że ta normalna krytyka działań państwa Izrael często przekracza granice antysemityzmu: – Wiodące media zachodnie mają problem z tym, żeby nazwać Hezbollah organizacją terrorystyczną, tylko używają jakichś enigmatycznych określeń. Najważniejsze światowe instytucje mają problem z tym, żeby wymienić, który kraj zaatakował Izrael, czyli Iran. Kiedy nie nazywamy rzeczy po imieniu, tylko mówimy o eskalacji przemocy w regionie, to to nie jest w porządku – mówiła.

Więcej w Rzeczpospolitej

#NieRasizmowi: sojusz Black Justice zwraca uwagę na problem rasizmu w Polsce

2024/10/01

#NieRasizmowi to kampania skupiająca się na przejawach rasizmu, z którmi każdego dnia spotykają się w Polsce osoby czarnoskóre. W klipie opublikowanym w social mediach wystąpiła Ogi Ugonoh, twórczyni internetowa, współtwórczyni platformy edukacyjnej na Instagramie BlackisPolish.

Kampania #NieRazismowi, element akcji „Moim Polakom” zorganizowanej przez Sojusz Na Rzecz Czarnej Sprawiedliwości w Polsce Black Justice, pojawiła się w mediach społecznościowych. Jej głównym elementem jest wideo, w którym oglądamy Polaka w średnim wieku, który na co dzień spotyka się z wieloma przejawami rasizmu wśród swoich znajomych. Jak się okazuje, jego partnerka jest czarnoskóra, jednak o tym dowiadujemy się dopiero na końcu klipu. Sam bohater nie wspomina o tym fakcie ani przez chwilę.

Kampania #NieRasizmowi skupia się na pokazaniu przejawów rasizmu, z jakimi w Polsce często spotykają się osoby czarnoskóre. Główne hasła akcji brzmią: „To my Polacy” i „To jest nasza rodzina”, a organizatorzy kampanii zachęcają do skanowania QR kodu i udostępniania klipu wśród znajomych i rodziny.

Źródło: Nowy Marketing

Zakaz mowy nienawiści wobec LGBT+ może wstrząsnąć koalicją. Ministerstwo rozkłada ręce

2024/09/29

Projekt zakazujący mowy nienawiści ze względu na orientację seksualną i płeć utknął w Ministerstwie Sprawiedliwości — ustalił Onet. Pierwotnie ministrowie z Lewicy zapewniali, że nowelizacja kodeksu karnego w tym zakresie poprzedzi ustawę o związkach partnerskich.

— Ten projekt nie wrócił jeszcze do Rady Ministrów. Nie mamy ostatecznego kształtu, ponieważ przyspieszyliśmy z komisją kodyfikacyjną z pracami nad innym projektem dużej nowelizacji związanej z tymczasowym aresztowaniem i zasadach jego stosowania. Musimy do tego mocniej wrócić. To, co zostało dotychczas zrobione, nie ruszyło dalej — przyznaje w rozmowie z Onetem wiceminister sprawiedliwości Arkadiusz Myrcha.

Zmiany prawne w tym zakresie miałyby objąć artykuły 119, 256, 257 kodeksu karnego. Katalog przesłanek traktowanych jako dyskryminujące miałby zostać uzupełniony o płeć oraz orientację seksualną. W marcu resort sprawiedliwości deklarował, że projekt jest już przygotowany i prace nad nim zostaną ukończone „za dwa lub trzy tygodnie”. Nic od tej pory jednak się nie zmieniło.

Pomysł jest również wypełnieniem umowy koalicyjnej między rządzącymi ugrupowaniami. „Wszyscy jesteśmy równi, a orientacja seksualna i płeć nie może być powodem dyskryminacji. Walka z mową i czynami nienawiści będzie naszym priorytetem. Znowelizujemy kodeks karny tak, aby mowa nienawiści ze względu na orientację seksualną i płeć była ścigana z urzędu” — brzmi zapis dokumentu.

Ministra ds. równości Katarzyna Kotula chciała, aby uchwalić zakaz mowy nienawiści, zanim do prac rządowych wpłynie ustawa o związkach partnerskich. Chodziło o zagwarantowanie „strefy bezpieczeństwa”, dotyczącej języka i tego, co mogłoby się dziać w mediach i internecie podczas procedowania ustawy. Ustaleń w tej sprawie miała dokonać z ówczesnym wiceministrem Śmiszkiem.

— Lewica domaga się tolerancji i słusznie. Natomiast ci, którzy domagają się tolerancji wobec LGBT to jednocześnie sami stosują nietolerancję wobec innych. Sam padłem tego ofiarą. Pani Kotula domagała się, aby „ten dziaders” przeszedł na emeryturę i przestał się zajmować polityką. To jest mowa nienawiści, a ja jestem przeciwny mowie nienawiści wobec wszystkich, niezależnie od tego, jakiej są rasy, płci, orientacji seksualnej, koloru skóry i wyznania — przyznaje Marek Sawicki w rozmowie z Onetem.

Zdaniem parlamentarzysty dopisanie osób LGBT+ do przepisów kodeksu byłoby stygmatyzacją. — Dlaczego mamy ich prawnie stygmatyzować? To ja chcę, aby oprócz nich nie stosować mowy nienawiści wobec starych, tak jak wobec mnie robi to pani Kotula i łysych, bo też jestem łysy. Wtedy za tym zagłosuję. Za indywidualnym wyliczeniem kogokolwiek nie zagłosuję, ale jeśli będzie to ustawa wspierająca zakaz mowy nienawiści wobec wszystkich ludzi, to wtedy tak, za tym zagłosuję — deklaruje Marek Sawicki.

Karolina Pawliczak z Koalicji Obywatelskiej w rozmowie z Onetem przekazuje z kolei, że „realne będzie procedowanie tych zmian jeszcze w tym roku”. — Trudno też byłoby mi przyjąć, aby ktokolwiek z posłów i posłanek, którzy zazwyczaj znają problem hejtu, dyskryminacji czy nietolerancji, po dokładnym zapoznaniu się z projektowanymi, służącymi społeczeństwu przepisami, mogliby być przeciwni tym regulacjom. To świadczyłoby o absolutnym braku zrozumienia dla tak dziś potrzebnych i ważnych zmian w przepisach prawa karnego — uważa posłanka.

Więcej w Onecie

Polska musi przestrzegać swoich międzynarodowych zobowiązań w przestrzeganiu praw człowieka na granicy z Białorusią

2024/09/29

To słowa Komisarza Praw Człowieka Rady Europy Michaela O’Flaherty’ego po wizycie w Polsce w połowie września.

Komunikat w tej sprawie Rada Europy ogłosiła 23 września

– Komisarz O’Flaherty odwiedził Polskę w dniach 16–18 września 2024 r. w ramach misji skupiającej się na sytuacji na granicy polsko-białoruskiej oraz prawach człowieka uchodźców, osób ubiegających się o azyl i migrantów. Misja Komisarza została zainicjowana przez długotrwałe doniesienia o incydentach na granicy polsko-białoruskiej i była kontynuacją dwóch listów wysłanych w lipcu do Premiera i Marszałka Senatu RP w tej sprawie – czytamy w komunikacie.

Rada Europy zdaje sobie sprawę z instrumentalnego traktowania migracji i destabilizujących działaniach władz białoruskich na granicy polsko-białoruskiej.

Dyplomata pochwalił Polskę m.in. za:  

– przyjęcie i pomoc milionom ludzi uciekających przed agresją Rosji na Ukrainie,
– wysiłki polskich władz na rzecz przeprowadzania operacji poszukiwawczo-ratowniczych na granicy z Białorusią,
– umieszczanie wyspecjalizowanych koordynatorów ds. praw człowieka we wszystkich jednostkach Straży Granicznej i na szczeblu centralnym,
– szkolenia Straży Granicznej o prawach człowieka,
– zobowiązanie kierownictwa Straży Granicznej do zerowej tolerancji niewłaściwego zachowania funkcjonariuszy wobec cudzoziemców. Odnotowuje utworzenie wyspecjalizowanej jednostki ścigania, której zadaniem jest zajmowanie się takimi domniemanymi aktami.

O’Flaherty zachęca do rozwoju tych inicjatyw.

Jednocześnie komisarz O’Flaherty przedstawił też sporo uwag i zaleceń wobec polskich władz. 

– obecna praktyka uproszczonych wydaleń na granicy polsko-białoruskiej m.in. w oparciu o przepisy przyjęte w Polsce w 2021 r., nie pozwala na pełne poszanowanie międzynarodowych standardów praw człowieka.
– chodzi m.in. o brak indywidualnej oceny sytuacji osób, które formalnie wystąpiły o azyl na terytorium Polski, co może być poważnym naruszeniem Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Nie możemy narażać kogokolwiek na ryzyko utraty życia, tortury, nieludzkie lub poniżające traktowanie nawet w obliczu poważnych wyzwań związanych z migracją.
– komisarz wzywa więc polskie władze do rezygnacji ze wszystkich uproszczonym procedur wydalania migrantów na Białoruś.
– polskie władze powinny zapewnić, że każda osoba, która chce ubiegać się o ochronę międzynarodową na terytorium Polski, będzie mogła to skutecznie zrobić i otrzyma staranną indywidualną ocenę swojego przypadku.
– musimy zwrócić uwagę na najbardziej narażone grupy osób ubiegających się o azyl i migrantów.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Prokuratura wszczyna śledztwo sprawie rasistowskiego ataku na hostel dla obcokrajowców w Żyrardowie

2024/09/28

Prokuratura zajmie się sprawą tak zwanego patrolu obywatelskiego, który w miniony weekend zaatakował imigrantów w Żyrardowie.

Chodzi o ksenofobiczny pochód, który 21 września przeszedł ulicami Żyrardowa. Jego uczestnicy poszli pod hostel pracowniczy zamieszkiwany przez imigrantów i zaatakowali ich. Rzucali krzesłami i pobili trzech Gruzinów. Około 70 cudzoziemców, mieszkańców hostelu, choć mieli w mieście pracę, zdecydowało się na wyjazd. 

Hostel mieści się w kamienicy w centrum Żyrardowa. Na filmie, który nagrali imigranci, widać grupę kilkunastu mężczyzn – uczestników tzw. patrolu obywatelskiego – rzucających przedmiotami i próbujących dostać się do budynku.

Pobici mężczyźni nie złożyli doniesienie na policję, a żyrardowscy funkcjonariusze nie podjęli decyzji o wszczęciu postępowania z urzędu. Sprawą zainteresowała się jednak prokuratura rejonowa w Żyrardowie. 

– Prokurator Rejonowy w Żyrardowie Marcin Listkowski, działając z własnej inicjatywy, dnia 25 września  wystąpił do miejscowej policji o przekazanie stosownych danych. Z uzyskanych informacji wynikało, iż nie zachodziła konieczność wszczynania postępowania karnego – przekazał rzecznik Rzecznik Prasowy Prokuratury Okręgowej w Płocku prok. Bartosz Maliszewski.

Jednak prokuratura zwróciła się do policji w Żyrardowie o nadesłanie kolejnych, szczegółowych ustaleń w sprawie tego wydarzenia.

Na podstawie przekazanych danych prok. Listkowski zdecydował o wszczęciu postępowania z urzędu wobec sprawców napadu na hostel. – W związku z czynem polegającym na stosowaniu przemocy lub groźby jej użycia wobec osoby lub grupy osób z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej lub rasowej, tj. o czyn z art. 119 § 1 k.k. – precyzuje Bartosz Maliszewski.

Więcej w Wyborczej

Łobuzy z okolicy, kibole i Konfederacja. Kto stoi za „patrolami obywatelskimi” rasistów?

2024/09/27

Wszyscy, którzy są jakimiś łobuzami, powinni się zgłosić jako pierwsi. Powinniśmy bronić naszych polskich dziewczyn, kobiet, starszych ludzi, dzieci – w taki sposób rasiści mobilizują się do udziału w akcjach czyszczenia polskich miast z obcokrajowców.

Do ataku w Żyrardowie doszło w miniony weekend. Grupa rasistów wtargnęła do hostelu, napastnicy rzucali krzesłami i pobili trzech Gruzinów. Obcokrajowców tak ten atak wystraszył, że uciekli z miasta. Około 70 cudzoziemców, choć mieli w mieście pracę, w jednej chwili zdecydowało się na wyjazd. Wiemy o tym od przedsiębiorcy, który ich zatrudniał.

Bandyci, którzy stali za atakiem nazwali swoją akcję „patrolem obywatelskim”. Pod tym hasłem odbywają się w całej Polsce – nawet w niewielkich miejscowościach – nielegalne zgromadzenia. Ich uczestnicy, pod pretekstem ochrony Polaków przed zagrożeniem ze strony imigrantów, idą przez miasta, by pokazać obcokrajowcom polską siłę. A jak się znajdzie pretekst, atakują przyjezdnych z innych krajów.

Hasło „patrol obywatelski” pojawiło się w obiegu dwa lata temu, kiedy rozpoczęła się pełnoskalowa inwazja Rosji na Ukrainę. Wówczas taki „patrol” – a tak naprawdę akcja bojówki narodowców – pobił w centrum Przemyśla trzech czarnoskórych uciekinierów z Ukrainy. Napastnicy jeździli po ulicach samochodami i obserwowali mijane osoby. Mieli ze sobą kije bejsbolowe i butelki.

Ideę bojówek bardzo spopularyzowali politycy Konfederacji. „Patrole” promował wówczas Grzegorz Braun i Konrad Berkowicz. Ten drugi twierdził, że uchodźcy z Ukrainy atakują kobiety, a na mężczyzn napadają z nożami. Dołączył do nich ówczesny radny z Przemyśla, a dziś poseł Konfederacji Andrzej Zapałowski. „Jako radny miasta Przemyśla żądam od władz mojego kraju zaprowadzenia porządku z bandytami, którzy podszywają się pod uchodźców z Ukrainy o innym kolorze skóry” – pisał w portalach społecznościowych. Jedno z nagrań, na którym widać agresywnych narodowców podpisał i pochwalił: „Patrol obywatelski w Przemyślu w akcji. Brawo chłopaki!”

Później, kiedy sytuacja na przejściach granicznych między Polską a Ukrainą się uspokoiła, temat „patroli” zniknął. Jednak niedawno znowu zaczęło się mówić o podobnych akcjach bojówek. Jest ich nawet więcej niż w 2022 roku.

Pierwszy z „patroli” odbył się 10 września o godz. 19 w Kórniku w Wielkopolsce. Tego samego dnia odbył się także w Śremie, a następnego w pobliskiej Środzie Wielkopolskiej i Zaniemyślu. Zgromadzenia nie zostały zgłoszone lokalnym władzom, dlatego były nielegalne. Mimo to policja nie zdecydowała się ich rozwiązać, choć miała do tego prawo.

Uczestników skrzyknął pochodzący z Wielkopolski zawodnik MMA oraz youtuber. Celowo nie podajemy jego imienia i nazwiska. Choć do niedawna był niemal nieznany, dziś śledzą go dziesiątki tysięcy osób. „Robimy tzw. patrol obywatelski, bo ludzie się boją wychodzić nawet w Kórniku. Ostatnio do mojej koleżanki ciapaci też coś głupiego krzyczeli. Słyszałem, że na błoniach w Kórniku też jakieś tam zadymy robili obcokrajowcy. […] Jest to po prostu patrol obywatelski dla bezpieczeństwa naszych rodaków. Ja już byłem we dwóch kebabach w Kórniku, w sumie byłem tam sam, bo się kua nie boję, mam wyjene na nich. Pokazałem im na filmiku, co ich nacja robi w naszym kraju i że nie będziemy tego tolerować i że mają wypie**alać. I tyle, bo my ich tu nie chcemy i jestem pewien, że większość Polaków jest tego samego zdania” – opowiada przed kamerą, w drodze na marsz do Kórnika.

Kiedy przyjechał na miejsce zbiórki „patrolu” dodał: „Gaz, paralizator, do samoobrony każdy może mieć. Żadnych sprzętów ostrych, bo mogą nas przeszukiwać. […] My po prostu pokojowo chcemy tę sprawę załatwić. Niech wypie**alają z naszego kraju i tyle”.

Więcej w Wyborczej

Kibic skazany na rok więzienia za rasizm. Obrażał Viniciusa Juniora i Samuela Chukwueze

2024/09/27

Łaski nie było. Hiszpański sąd skazał kibica klubu RCD Mallorca na rok więzienia. To kara za rasistowskie okrzyki rasistowskie pod adresem gwiazdy Realu Madryt Viniciusa Juniora oraz byłego zawodnika Villarreal Samuela Chukwueze. Dodatkowo mężczyzna otrzymał trzyletni zakaz stadionowy.

Informację podał w komunikacie prasowym Real Madryt, precyzując, że chodzi o wydarzenia z lutego 2023 roku podczas dwóch meczów ligowych na stadionie RDC Mallorca i że kibic „został uznany winnym dwóch przestępstw przeciwko moralności, działając z pobudek rasistowskich”.

Wyrok pochwalił prezes ekstraklasy hiszpańskiej Javier Tebas. To wynik pracy, jaką wykonaliśmy w ostatnich latach, aby wykorzenić nienawiść z naszej piłki nożnej i będziemy to kontynuować. Nie będzie żadnych rasistowskich okrzyków ani skandowań na stadionie bez wyroku skazującego – obiecał Tebas na platformie X.

To już trzeci wyrok skazujący wydany w ostatnich miesiącach za rasistowskie zniewagi wobec zawodników Realu Madryt, w szczególności Viniciusa Juniora, który od czasu przybycia do Hiszpanii w 2018 roku był ofiarą licznych incydentów tego typu na kilku stadionach.

W czerwcu trzech kibiców Valencii zostało skazanych na osiem miesięcy więzienia za rasistowskie obelgi na stadionie swojego klubu w maju 2023 roku, których celem był brazylijski napastnik.

Więcej na sport.dziennik.pl

Król Tajlandii podpisał ustawę o równości małżeńskiej

2024/09/26

Tajlandia stała się pierwszym krajem w Azji Południowo-Wschodniej, który uznał związki jednopłciowe. Nowa ustawa wejdzie w życie w styczniu 2025 roku.

Król Tajlandii Maha Vajiralongkorn podpisał ustawę o równości małżeńskiej, co czyni Tajlandię pierwszym krajem w Azji Południowo-Wschodniej, który uznaje związki jednopłciowe. Ustawa, która przeszła przez tajski Senat w czerwcu, wymagała królewskiego zatwierdzenia, aby stać się obowiązującym prawem. Opublikowano ją w Royal Gazette, a wejdzie w życie 22 stycznia 2025 roku.

Aktywiści od lat walczyli o równość małżeńską w Tajlandii, która od dawna uważana jest za relatywnie przyjazne miejsce dla społeczności LGBTQ+ w regionie, gdzie takie postawy są rzadkością. Nowa ustawa wprowadza neutralne płciowo terminy zamiast „mężów”, „żon”, „mężczyzn” i „kobiet”, a także przyznaje parom jednopłciowym prawa do adopcji i dziedziczenia.

„Dziś nie tylko wpisujemy nasze imiona do aktów małżeńskich, ale piszemy też stronę w historii… która mówi, że miłość nie stawia warunków co do tego, kim się urodziliśmy” – powiedziała Ann Chumaporn, aktywistka LGBTQ+ i współzałożycielka ruchu Bangkok Pride, w rozmowie z BBC. Dodała, że planuje zorganizować masowy ślub dla ponad 1 000 par LGBTQ+ 22 stycznia 2025 roku.

Zmiana prawa wywołała entuzjazm wśród społeczności LGBTQ+ w Tajlandii. „To oznacza, że jesteśmy w pełni akceptowani i możemy żyć bez warunków czy kompromisów” – powiedziała Kwankaow Koosakulnirund, strateg marketingowy. Z kolei aktywistka Siritata Ninlapruek wyznała, że to wydarzenie wieńczy ponad dziesięć lat walki o równość: „Wszyscy jesteśmy zachwyceni. Wreszcie to się dzieje”.

Premier Paetongtarn Shinawatra również wyraził gratulacje, publikując na platformie X: „Gratulacje dla wszystkich zakochanych. #LoveWins”. Były premier Srettha Thavisin, który aktywnie wspierał tę ustawę, podkreślił, że to znaczący krok dla Tajlandii: „Równość płciowa stanie się w pełni akceptowana w społeczeństwie”.

Tajlandia dołączy tym samym do Tajwanu i Nepalu jako trzeci kraj w Azji, który legalizuje związki jednopłciowe. Tajwan jako pierwszy w regionie zalegalizował małżeństwa jednopłciowe w 2019 roku, a Nepal zarejestrował pierwszy taki związek w 2022 roku.

Źródło: queer.pl

Rasistowski atak w Żyrardowie. Patrol obywatelski wtargnął do hostelu zamieszkanego przez imigrantów

2024/09/25

W Żyrardowie odbywał się ksenofobiczny patrol obywatelski. Jego uczestnicy poszli pod hostel pracowniczy zamieszkiwany przez imigrantów i zaatakowali ich. Według relacji przedsiębiorcy zatrudniającego cudzoziemców, kilku z nich zostało pobitych.

W sobotę 21 września po południu grupa kilkudziesięciu osób zebrała się, żeby przejść przez miasto, zamanifestować na swój sposób rozumianą ochronę polskości i pilnować bezpieczeństwa. Organizatorzy to nieformalna grupa zwołująca się w serwisach społecznościowych na tzw. patrole obywatelskie. W ostatni weekend zapowiadano je w różnych miejscach w kraju. Zachęcając do patrolu w Żyrardowie, organizatorzy napisali: „to co Polskie jak wiadomo w dzisiejszych czasach jest cenzurowane, a Polak nie jest gospodarzem we własnym kraju”. W praktyce – jak się okazało – chcieli zastraszać imigrantów.

Ich zgromadzenie nie zostało wcześniej zgłoszone do władz miasta. – Otrzymaliśmy zgłoszenie, że w mieście zebrała się duża grupa. Pojechaliśmy na miejsce w celach prewencyjnych – mówi nam rzeczniczka prasowa żyrardowskiej komendy Patrycja Sochacka.

Późnym wieczorem, patrol miał się podzielić na mniejsze grupy. Jedna z nich podeszła pod hostel pracowniczy przy alei Partyzantów, gdzie mieszkają imigranci zatrudnieni w pobliskich firmach.

Hostel mieści się w kamienicy, to centrum Żyrardowa. Na filmie, który nagrali imigranci widać grupę kilkunastu mężczyzn – uczestników patrolu obywatelskiego – rzucających przedmiotami i próbujących dostać się do budynku.

O ataku opowiada nam prezes, który zatrudnia imigrantów mieszkających w tym hostelu. Prosi o zachowanie anonimowości. – Mężczyźni weszli na klatkę schodową i pobili kilku imigrantów, a następnie uciekli. Nie mieli ze sobą żadnej broni, używali pięści i rzucali znalezionymi krzesłami. Atak był na tle narodowościowym – opowiada mężczyzna.

W hostelu mieszkają Ukraińcy, Azerowie i Gruzini. Nikt z nich nie zadzwonił jednak na policję po ataku. – Ci ludzie się boją. Wielu z nich nie ma zaufania do tego, że polskie państwo im pomoże w sytuacji, kiedy są atakowani przez obywateli. W poniedziałek, dzień po ataku, część osób z hostelu nie wyszła ze strachu do pracy. Żeby zapewnić im bezpieczeństwo, musieliśmy przygotować dla nich specjalny transport busami – mówi przedsiębiorca.

Więcej w Wyborczej

Marsz Równości w Rzeszowie i cztery kontrmanifestacje. W stronę uczestników tęczowego marszu poleciały jajka

2024/09/23

Kilkaset przeszło w sobotę ulicami Rzeszowa. Uczestnicy Marszu Równości pokazali żółte kartki politykom PSL. Mimo że marszowi towarzyszyły cztery kontrmanifestacje środowisk katolickich i narodowych, nie było poważnych incydentów.

Oprócz setek młodych osób, w Marszu Równości w Rzeszowie poszedł poseł Koalicji Obywatelskiej Marcin Józefaciuk oraz dwie królowe Drag Queens. Uczestnicy spotkali się w sobotę przy Moście Narutowicza (nazywanym również Mostem Tęczowym). Głównymi ulicami przeszli przed siedzibę PSL na Placu Ofiar Getta. Tam  przekazali żółte kartki politykom tej partii.

Uczestnicy marszu przypomnieli postulat, żeby samorządy, które podjęły uchwały anty LGBT, nie otrzymywały dotacji z Unii Europejskiej.

Marszowi towarzyszyły cztery legalne kontrmanifestacje. Obeszło się bez poważnych incydentów. Jedynie na ul. Rejtana, w okolicach kościoła studenckiego w stronę uczestników Marszu Równości poleciały jajka, które trafiły w tęczową flagę.

Źródło: wyborcza.pl

„Okładał nas metalowym prętem, krzyczał: Tu jest Polska”. Na imigrantów z Indii napadł ich polski sąsiad

2024/09/23

Moim problemem jesteś ty. Moim problemem jest to, że jesteś je***m Hindusem – mówi na filmie Polak do grupy imigrantów. Mężczyznę udało się wygonić z domu, w którym kwaterują cudzoziemcy, ale niebawem wrócił i dotkliwie pobił trzy osoby.

Zaatakowani zostali trzej Hindusi – Nijo, Joby i Puffin. Wszyscy pochodzą z południowych Indii, a do Polski wyemigrowali w ciągu ostatnich trzech lat. Przyjechali tu, żeby zarobić. Pracują w podwarszawskim magazynie. Bywa, że nawet po kilkanaście godzin dziennie. Ale mówią, że czują się spełnieni, ponieważ ciężko zarobione pieniądze są w stanie wysłać swoim bliskim, do rodzin, które są na ich utrzymaniu.

Dwa miesiące temu zmienili miejsce zamieszkania i zaczęli życie w hostelu pracowniczym na obrzeżach stolicy. To duży dom z kilkoma pokojami, gdzie w sumie żyje 30 migrantów z różnych państw – Indii, Azerbejdżanu, Ukrainy, Białorusi, a nawet Kolumbii. – Dotychczas nie czułem tu rasizmu. Nikt na mnie nie krzyczał, nie przeganiał mnie, nie kazał mi się wynosić z Polski – mówi Joby.

Wszystko zmieniło się w ciągu ostatnich dwóch tygodni.

Pewnego wieczoru na początku września grupa sześciu Hindusów siedziała na tarasie domu, w którym mieszkali. Śmieli się i rozmawiali w malajalam, języku używanym na południu Indii. Ulicą obok domu przechodził akurat Polak, który mieszka w tej okolicy. Kiedy usłyszał Hindusów, zwolnił tempa i zaczął na nich spoglądać.

Staraliśmy się go zignorować, ale on nie przestawał. My dalej rozmawialiśmy. Po chwili, facet był już na podwórku i wszedł do naszego domu – wspomina Nijo.

To wtedy, między mężczyznami doszło do pierwszej scysji. Na filmie, który komórką nagrał jeden z Hindusów widać szczupłego, ściętego na krótko wysokiego mężczyznę, który wymachuje rękami w kierunku Hindusów i krzyczy mieszając język polski z angielskim. – Zamknij ryj – ucisza Hindusa, który prosi go o wyjście. – To nie Indie, to jest Polska. Masz wizę? Pokaż mi, pokaż mi swoją wizę – odgraża się do imigrantów.

Na nagraniu pojawia się Ukrainiec, który próbuje powstrzymać Polaka przytrzymując go za ręce, ale ten ciągle się wyrywa. – Moim problemem jesteś ty. Moim problemem jest to, że jesteś je***m Hindusem – krzyczy stojąc na środku dużego pokoju. Ponieważ grupa mieszkająca w domu była duża, udało im się wygonić nieproszonego gościa i skończyło się na awanturze. Wówczas nic nikomu się nie stało. Zaatakowani mieszkańcy domu nie zgłosili najścia na policję. 
– Wydawało nam się, że był pod wpływem alkoholu albo narkotyków. Jego krok był chwiejny. Myśleliśmy, że to się nie powtórzy – mówi Joby.

Następnym razem mężczyzna wtargnął do domu migrantów z zaskoczenia. W sobotę 14 września około godz. 9 wieczorem wszedł do domu i od razu poszedł do pokoju Hindusów. – Miał ze sobą metalowy pręt. Wszedł do nas i bez żadnego słowa zaczął nas nim okładać po twarzy i torsie. Jako pierwszy dostałem ja, później Nijo i Puffin, który w dodatku dostał gazem pieprzowym. To wszystko trwało jakąś minutę. Na koniec, facet zniszczył stół stojący na tarasie i uciekł. Jesteśmy pewni, że to ten sam człowiek, który naszedł nas wcześniej – twierdzi Joby.

Więcej w Wyborczej

Pionierka ruchu LGBT+ w Gruzji zamordowana. „Ta tragedia musi obudzić społeczeństwo”

2024/09/22

Kesaria Abramidze, transpłciowa modelka, zginęła w swoim mieszkaniu dzień po przegłosowaniu w gruzińskim parlamencie pakietu homofobicznych ustaw.

Otwarte mówienie o swojej orientacji seksualnej czy tożsamości płciowej w konserwatywnej Gruzji wymaga odwagi. Kesaria Abramidze, transpłciowa modelka, właścicielka popularnego profilu na Instagramie, była jedną z twarzy ruchu LGBT+ w Gruzji. Swoją ojczyznę reprezentowała zresztą na licznych konkursach piękności, w tym Miss Trans Star International 2018.

Kilkanaście godzin po przegłosowaniu ustawy mającej zwalczać „propagandę LGBT” Abramidze zginęła pchnięta nożem. Zatrzymany przez służby 26-letni sprawca nie wypowiedział się na temat motywów brutalnego morderstwa, ale w Gruzji panuje przekonanie, że zbrodnia ma związek z wprowadzeniem przepisów i narastaniem homofobicznych postaw w społeczeństwie.

Te symptomy widoczne były już lata temu, objawiając się atakami na marsze i wydarzenia organizowane przez środowiska LGBT+. Niepokój międzynarodowej opinii publicznej wzbudziły rozruchy podczas Tbilisi Pride 2023. Państwo usankcjonowało ustawami homofobiczne postawy. Przed taki scenariuszem ostrzegała zresztą sama prezydentka Salome Zurabiszwili, która, wyrażając żal z powodu zbrodni, dodała, „ta tragedia musi obudzić gruzińskie społeczeństwo”.

Prawicowa partia Gruzińskie Marzenie znajdująca się u sterów państwa od 2012 r. przekroczyła kolejną granicę. Przeforsowana w parlamencie 17 września ustawa o „wartościach rodzinnych i ochronie nieletnich” wprowadza zakaz terapii hormonalnej, zawierania związków jednopłciowych i adopcji dzieci przez pary tej samej płci. Ma również wprowadzać nakaz cenzurowania dzieł kultury odnoszących się do społeczności LGBT+.

Gruzińskie Marzenie gra na strachu przed „propagandą LGBT” Zachodu. Polityka pada na podatny grunt ze względu na szczególną rolę Gruzińskiego Kościoła Prawosławnego. Instytucja z Eliaszem II na czele cieszy się rekordowym poziomem zaufania społecznego. Stanowi też podstawę dla gruzińskiej tożsamości.

Przeciwko kontrowersyjnej ustawie nie zagłosował żaden z deputowanych. Wynika to z bojkotu sił opozycyjnych w związku z wprowadzeniem ustawy „O przejrzystości zagranicznych wpływów”. Kontrowersyjna legislacja, która stała się zarzewiem masowych protestów, zakłada potrzebę rejestracji podmiotów finansowanych przynajmniej w 20 proc. ze środków zagranicznych.

Więcej w Wyborczej

„Patrole obywatelskie” obniżają poziom bezpieczeństwa w Polsce

2024/09/21

Kościan, Kórnik, Śrem, Środa Wielkopolska, Zaniemyśl – we wszystkich tych miasteczkach Wielkopolski w ostatnich dniach pojawiły się „patrole obywatelskie”. To grupy młodych mężczyzn, organizujących się w celu „obrony” swoich lokalnych społeczności przed rzekomym zagrożeniem ze strony migrantów.

Impulsem do organizacji patroli było fizyczne starcie między grupą Polaków a grupą migrantów z Ameryki Łacińskiej, do którego doszło na plaży nad Jeziorem Grzymisławskim w Śremie.

Jak podaje portal ePoznan.pl, pierwszy patrol zebrał się w Kórniku, a zorganizował go lokalny zawodnik MMA Rafał Podejma, prowadzący na YouTubie kanał Antykonfident. W jednym ze swoich filmów prowadzący wzywa do tego, by w trakcie patroli zachować spokój, strzec się prowokatorów, nie wdawać się w konflikty z policją. Łamiącym się głosem, niemalże ze łzami w oczach, mówi: „jeżeli my to spierdolimy teraz, to te kurwy przejmą nasz kraj. […] Odbierają nam kurwa wolność, mordują naszych braci na ulicach, gwałcą nasze dziewczyny. […] To jest nasz kraj i go nie oddamy. […] My się śmierci nie boimy, bo my jesteśmy potomkami husarii, jesteśmy potomkami Wikingów (sic!) i mamy ich duszę. Bo dusza nigdy nie umiera, pamiętajcie o tym”.

Informacje o patrolach organizowanych przez Podejmę, mających chronić Kórnik przed migrantami, i monolog, którego fragmenty pozwoliłem sobie przytoczyć, brzmią groteskowo, jakby wyjęte z jakiejś lekko klasistowskiej internetowej pasty, wykpiwającej sebixów. Błędem byłoby jednak ignorowanie tego, co dzieje się w Wielkopolsce. Patrole, choć na razie niespecjalnie politycznie i społeczne istotne, mogą bowiem uruchomić bardzo niebezpieczną dynamikę.

Zacznijmy od oczywistości: tego typu mobilizacja nikogo nie czyni bezpieczniejszym, wręcz przeciwnie. Patrole i towarzysząca im retoryka – „mordują naszych braci, gwałcą nasze dziewczyny” – nakręcają niepotrzebną panikę, tworząc niczym nieuzasadnione poczucie zagrożenia.

W takiej atmosferze rozbudzone emocje łatwo mogą prowadzić do przemocy, zwłaszcza wobec osób wyglądających na „obce”, odróżniające się odcieniem skóry czy mówiące w obcym języku.

Cały tekst Jakuba Majmurka w Krytyce Politycznej

Białostocki Marsz Równości wciąż wzbudza kontrowersje. Homofobiczne naklejki pojawiły się w centrum

2024/09/19

Już niebawem w Białymstoku odbędzie się czwarty Marsz Równości. Mimo rosnącej liczby edycji, wydarzenie nadal budzi wiele kontrowersji. O skali napięć społecznych świadczy pojawienie się homofobicznych naklejek w przestrzeni publicznej, które sugerują, że osoby LGBT+ są powiązane z „sodomą”.

W sobotę, 28 września, ulicami Białegostoku przejdzie Marsz Równości, organizowany przez lokalne środowiska wspierające prawa osób LGBTQ+. Tegoroczna edycja wydarzenia odbywa się pod hasłem „Spotkaj misia”.

Mimo że Marsz Równości odbywa się w Białymstoku już po raz czwarty, wciąż budzi on spore kontrowersje. Część mieszkańców miasta wyraża swój sprzeciw wobec wydarzenia, czego wyrazem są m.in. naklejki pojawiające się na słupach ogłoszeniowych oraz w innych miejscach publicznych.

Na naklejkach widnieje herb Białegostoku oraz przekreślona tęczowa flaga, będąca symbolem osób LGBTQ+. Dodatkowo znajduje się na nich hasło „Białystok i sodoma nie są miastami partnerskimi”, co w sposób jednoznaczny wyraża negatywne nastawienie części mieszkańców do idei związanych z równością i akceptacją osób o odmiennej orientacji seksualnej.

Tego typu homofobiczne działania, mające na celu dyskredytowanie i stygmatyzację społeczności LGBT+, pokazują, że pomimo większej widoczności marszy równości oraz rosnącej świadomości społecznej, temat wciąż wzbudza silne emocje i sprzeciw w niektórych kręgach białostoczan.

Na mapie Polski wschodnia część kraju często uchodzi za najbardziej nietolerancyjną. Zwłaszcza w mniejszych miejscowościach, gdzie dominują tradycyjne wartości, różnorodność i „inność” mogą spotkać się z oporem. W przeciwieństwie do tego, w większych miastach, gdzie jest większy odsetek osób z wyższym wykształceniem oraz większa różnorodność kulturowa, mieszkańcy są zwykle bardziej otwarci i tolerancyjni wobec odmiennych poglądów, stylów życia czy tożsamości.

Warto podkreślić, że całe Podlasie stanowi znakomity przykład regionu o wyjątkowo bogatym dziedzictwie wielokulturowym. Przez wieki na tym obszarze spotykały się różnorodne grupy etniczne, religie i narodowości, co stworzyło barwną mozaikę kulturową. Właśnie te wielowiekowe interakcje ukształtowały unikalny charakter regionu. Mimo tego, współczesna rzeczywistość Podlasia i Białegostoku nie zawsze odzwierciedla otwartość, która mogłaby wynikać z tak bogatej historii.

W dzisiejszych czasach, szczególnie w mniejszych miejscowościach Podlasia, można dostrzec zamknięcie na inność i osoby wykraczające poza tradycyjne normy społeczne. Przejawia się to w postawach niechęci, uprzedzeniach, a niekiedy nawet wrogości wobec tych, którzy różnią się kulturowo czy światopoglądowo.

Jednym z powodów uprzedzeń wobec społeczności LGBT+ w naszym regionie jest brak odpowiedniej edukacji oraz niska świadomość społeczna na temat orientacji seksualnej i tożsamości płciowej. Homofobia i transfobia często wynikają z niewiedzy i braku zrozumienia tych kwestii. W rezultacie, osoby, które są niewystarczająco zaznajomione z tematyką LGBT+, kierują się stereotypami, co prowadzi do marginalizacji i nierównego traktowania członków tej społeczności.

Źródło: bialystokonline.pl

Znany niemiecki działacz LGBT zaatakowany przez propalestyńskich aktywistów podczas wykładu o antysemityzmie

2024/09/18

Wykład znanego niemieckiego działacza LGBT, Volkera Becka, spotkał się z agresywnymi protestami propalestyńskich aktywistów. W czasie wydarzenia padły obraźliwe hasła. Pobito także uczestnika kontrdemonstracji, który niósł flagę Izraela.

W poniedziałek około 170 propalestyńskich aktywistów zgromadziło się przed Biblioteką Uniwersytetu Technicznego w Berlinie, by zaprotestować przeciwko wystąpieniu Volkera Becka, byłego posła Partii Zielonych, który brał udział w konferencji dotyczącej antysemityzmu. Demonstranci, w większości wyposażeni w palestyńskie szaliki, skandowali hasła takie jak „Palestine will be free” oraz „Viva, viva Palestina”. Na transparentach oskarżano Izrael o „ludobójstwo”, a Niemcy przedstawiano jako rasistowski kraj. Gdy Beck opuszczał budynek po swoim wykładzie, został zaatakowany werbalnie przez protestujących, którzy krzyczeli: „Masz krew na rękach”.

Na miejscu interweniowała policja, która oddzielała demonstrantów od uczestników wydarzenia za pomocą barier i obecności około 60 funkcjonariuszy. Według informacji podanych przez policję, w wyniku protestu zastosowano dziewięciokrotnie środki ograniczające wolność. Doszło także do trzech przypadków pobicia, w tym jednego uczestnika kontrdemonstracji, który niósł flagę Izraela, oraz dwóch osób, które nie miały bezpośredniego związku z protestami.

Volker Beck, który jest prezesem Niemiecko-Izraelskiego Towarzystwa, jeszcze przed rozpoczęciem swojego wykładu zwrócił uwagę na „antyizraelską agitację” obecnych demonstrantów. Podkreślił, że działania tego typu są skierowane nie tylko przeciwko państwu Izrael, ale również przeciwko życiu żydowskiemu w ogóle. Beck dodał, że każdy ma prawo do protestu, o ile nie są łamane przepisy prawa. „Dlatego musimy to znieść” – skomentował.

Wydarzenie pod tytułem „Antysemityzm i jego zapobieganie w edukacji” było zamknięte dla ogółu i dostępne wyłącznie dla osób, które wcześniej się zarejestrowały. Na miejsce nie wpuszczano nikogo bez wcześniejszej kontroli.

Źródło: queer.pl

III Marsz Równości przeszedł ulicami Sanoka pod hasłem „Łączy nas miłość, łączy nas Sanok”

2024/09/15

Sanok stał się miejscem barwnego wydarzenia, jakim był III Marsz Równości. Mimo niesprzyjającej pogody rano, na czas marszu deszcz jakby celowo ustąpił, dając uczestnikom trzy godziny suchej aury. Pod hasłem „Łączy nas miłość, łączy nas Sanok” maszerowali zwolennicy równości, tolerancji i walki o prawa mniejszości.

Organizatorzy wydarzenia przypomnieli o swojej walce o równość i przedstawili szereg postulatów, które uznają za kluczowe dla stworzenia bardziej sprawiedliwego i otwartego społeczeństwa. Wśród nich znalazły się m.in. postulaty dotyczące:

  • Ochrony przed dyskryminacją – Żądanie wprowadzenia aktywnej polityki antydyskryminacyjnej wobec wszystkich mniejszości.
  • Praw osób transpłciowych – Organizatorzy domagają się uproszczenia procesu potwierdzenia płci w dokumentach bez zbędnych procesów sądowych.
  • Wzmocnienia ochrony przed mową nienawiści – W postulatach pojawił się apel o regulacje prawne chroniące osoby LGBTQ+ przed przestępstwami z nienawiści.
  • Równości małżeńskiej – Żądanie wprowadzenia równości małżeńskiej z prawem do adopcji oraz regulacji dotyczących związków partnerskich.
  • Przestrzeni publicznej bez barier – Organizatorzy zwrócili uwagę na konieczność inkluzywnej przestrzeni miejskiej dla wszystkich, w tym osób z niepełnosprawnościami, rodziców z dziećmi i seniorów.
  • Przyjaznej polityki dla uchodźców – Apel o skrócenie procedur wizowych i poprawienie warunków dla osób ubiegających się o azyl.

Wspieranie społeczności LGBTQ+ to nie tylko kwestia solidarności, ale także obrona podstawowych praw człowieka – prawa do równości, miłości, akceptacji i życia bez dyskryminacji. W Polsce, gdzie osoby LGBTQ+ wciąż spotykają się z nietolerancją, ważne jest, aby ich głos był słyszalny. Obecność na marszach równości pokazuje, że nie są same, że mają wsparcie i że razem możemy budować społeczeństwo oparte na wzajemnym szacunku i otwartości. Widoczność osób LGBTQ+ i ich sojuszników to potężne narzędzie w walce z uprzedzeniami i stygmatyzacją.

Źródło: korsosanockie.pl

„To nie jest oskarżenie”. Joanna Talewicz o sytuacji Romów w Polsce

2024/09/11

— Dzieci trzeba edukować tak, żeby konflikty w najmłodszych klasach nie łamały ich życia. Nie niszczyły poczucia własnej wartości. To ma ogromny wpływ na dalszą drogę takiego dziecka, często na niższą samoocenę, brak pewności siebie, a nawet niechęć do nawiązywania kontaktów społecznych czy depresję — mówi w rozmowie z Onetem Joanna Talewicz. Założycielka Fundacji W Stronę Dialogu od lat walczy o zmianę, m.in. tego, jak w Polsce odbierane są Romki i Romowie. Od tego roku będzie robić to w ramach powołanego przez Ministerstwa Edukacji Narodowej Zespołu do spraw Integracji Edukacyjnej Dzieci będących Obywatelami Ukrainy.

Aniela Bocheńska: Jest pani jedną z ekspertek w nowopowołanym Zespole do spraw Integracji Edukacyjnej Dzieci będących Obywatelami Ukrainy powołanym przez Ministerstwo Edukacji Narodowej. Jednocześnie od dawna zajmuje się pani aktywistyczną pomocą osobom romskiego pochodzenia. W jaki sposób to się łączy?

Joanna Talewicz, prezeska Fundacji W Stronę Dialogu: W tym roku Ministerstwo Edukacji Narodowej podjęło działania, które mają wesprzeć nie tylko rodziców i dzieci uchodźcze, ale też polską szkołę.

Do tej pory w Polsce nie było odpowiedzi na społeczną różnorodność w postaci programów wspierających nauczycieli i nauczycielki, którzy potrzebują narzędzi pozwalających im pracować w wielokulturowym środowisku szkolnym.

My wykorzystujemy ten moment, bo wreszcie mamy w MEN-ie partnerów do zmiany. Ministra Joanna Mucha zajmuje się integracją dzieci uchodźczych. Ona jest pierwszą osobą w polskim rządzie, która usłyszała nasze komunikaty, prośby i postulaty. Czujemy, że skupia się na rozwiązaniach, korzysta z naszych doświadczeń i ekspertyzy. Stworzyliśmy wspólnie z MEN kampanię informacyjną skierowaną do rodziców romskich, która dotyczyła obowiązku edukacyjnego dzieci i młodzieży w wieku szkolnym.

W szkołach będzie więcej asystentów i asystentek międzykulturowych. W tym romskich. Naszym celem jest wyszkolenie wyspecjalizowanej kadry, która będzie w tych szkołach pracować. Nad tym pracujemy wspólnie z innymi organizacjami pozarządowymi i oczywiście z MEN-em.

Na stronie Ministerstwa przeczytałam, że jednym z waszych celów jest „dzielenie się dobrymi praktykami”. Czym one są? Na czym ma polegać dobra inkluzja?

Chodzi o podejście edukacyjne, którego celem jest zapewnienie każdemu uczniowi i uczennicy, bez względu na jego zdolności, pochodzenie, stan zdrowia czy inne cechy, równego dostępu do nauki oraz pełnego uczestnictwa w życiu szkolnym. Oznacza to, że szkoły starają się dostosować program nauczania, metody pracy, a także środowisko edukacyjne, do potrzeb wszystkich uczniów i uczennic.

Korzystanie z dobrych praktyk polega na wykorzystaniu doświadczeń, wiedzy i ekspertyzy organizacji społecznych w tym naszej. Ważne w tym wszystkim jest zrozumienie i wsłuchanie się w głos społeczności, do której adresowane są dane działania.

Chodzi o to, żeby włączyć te osoby w ich współtworzenie, bo to oni dostarczą nam wiedzy o tym, co się nie sprawdziło i co może mieć korzystny wpływ na sytuację np. dzieci romskich i ich rodziców.

Cały wywiad w Onecie

5. Polsko-Niemiecki Marsz Równości w Słubicach i Frankfurcie nad Odrą

2024/09/10

Już po raz piąty ulicami Słubic i Frankfurtu nad Odrą przejdzie Polsko-Niemiecki Marsz Równości. Tym razem wydarzeniu będzie przyświecać hasło „Razem na rzecz różnorodności i tolerancji”.

Organizatorem wydarzenia są mieszkańcy i mieszkanki obu miast, skupieni wokół grupy Słubice-Frankfurt PRIDE, która powstała w 2020 roku. – Pod hasłem „High Five!” manifestujemy z całą siłą na rzecz społeczności LGBTQIA+ i współpracy transgranicznej między Niemcami a Polską – zapowiadają.

Jak sami przekonują, ich marsz jest symbolem przyjaźni i współpracy między miastami. – W czasach, gdy dyskryminacja i nietolerancja ponownie rosną w siłę, tym ważniejsze jest, aby wspólnie, głośno i wyraźnie bronić praw wszystkich ludzi – podkreślają w zapowiedzi wydarzenia.

Marsz odbędzie się 14 września. Początek tradycyjnie zaplanowano po polskiej stronie. Uczestnicy spotkają się o godz. 12:00 na pl. Bohaterów i stamtąd ruszą przez most graniczny w stronę Frankfurtu nad Odrą. Demonstracja zakończy się na terenie placu Mostowego, podczas odbywające się tam tego dnia Festiwalu Różnorodności.

W trakcie marszu i zaplanowanych przemówień organizatorzy zapowiadają poruszenia kilku ważnych dla nich tematów, m.in. ustawy o związkach partnerskich w Polsce, zbliżających się wyborach krajowych w Brandenburgii oraz prawie do decydowania o własnym ciele.

Źródło: slubice24.pl

Irakijczycy, wypchnięci 3 września na Białoruś na przejściu w Terespolu, zostali wpuszczeni do Polski

2024/09/10

Pochodząca z Iraku rodzina z czwórką dzieci, w tym z nastolatkiem z niepełnosprawnością, po raz drugi pojawiła się na przejściu granicznym w Terespolu z wnioskami o udzielenie ochrony międzynarodowej w Polsce. Tym razem Irakijczykom udało się złożyć wniosek. Zostali wpuszczeni do Polski.

Wpuszczenie do Polski nie jest równoznaczne z tym, że otrzymają status uchodźcy i będą mogli tu się osiedlić. Trafią oni do ośrodka dla cudzoziemców i będą oczekiwać, aż Urząd ds. Cudzoziemców rozpatrzy wniosek. Problemem było to, że 3 września Straż Graniczna na przejściu w Terespolu odmówiła przyjęcia wniosku o ochronę międzynarodową – czego nie ma prawa zrobić – i zmusiła Irakijczyków do powrotu na Białoruś.

Czteroosobowa rodzina z rejonu Basry w południowym Iraku uciekła po tym, gdy w walkach klanowych zginęło kilkoro ich bliskich. Początkowo ukrywali się w Bagdadzie. Gdy tam zaczęli dostawać groźby śmierci, zdecydowali się na lot do Rosji, a stamtąd na Białoruś. Tu bezskutecznie ubiegali się ochronę międzynarodową. Gdy to zawiodło, postarali się o wizę wyjazdową z Białorusi i udali się na przejście graniczne w Terespolu. Trzymali w dłoniach kartkę z napisem, że proszą o ochronę międzynarodową. Jak wynika z relacji rodziny, którą podali Małgorzacie Rycharskiej z inicjatywy Hope&Humanity Poland, Straż Graniczna nie pozwoliła Irakijczykom nawet wyjść z samochodu i złożyć wyjaśnienia.

– Cudzoziemcy nie zadeklarowali chęci złożenia wniosku o udzielenie ochrony międzynarodowej na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej. W związku z tym pouczono ich o obowiązku niezwłocznego opuszczenia terytorium kraju. Nie jest prawdą, jakoby „zostali wyrzuceni” – tłumaczył następnego dnia kpt. Dariusz Sienicki, rzecznik prasowy Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej.

Jak wyjaśnił Dariusz Sienicki, funkcjonariusze Straży Granicznej, prowadząc działania w zakresie kontroli ruchu granicznego, sprawdzają, czy osoby, które chcą przekroczyć granicę RP, są do tego uprawnione. Nie tylko sprawdzają dokumenty przedstawione do kontroli, ale weryfikują też celu wjazdu i pobytu cudzoziemca w Polsce. Wnioski o udzielenie ochrony na terytorium Polski są przyjmowane od cudzoziemców, którzy jasno deklarują i wyrażają chęć złożenia takiego wniosku.

Nie jest jednak jasne, czemu duża kartka z prośbą o ochronę międzynarodową nie została uznana za jasną deklarację złożenia wniosku o tę ochronę, podobnie jak dokumenty dostarczone do placówki SG przez pełnomocniczkę rodziny.

Więcej w oko.press

Hanna Gronkiewicz-Waltz i Jerzy Owsiak triumfują. Jest wyrok za „Plastusie” w TVP

2024/09/09

Warszawski sąd skazał osoby odpowiedzialne za wyemitowanie w Telewizji Polskiej „Plastusiów”, czyli animacji uderzającej w szefa WOŚP Jerzego Owsiaka oraz byłą prezydent Warszawy Hannę Gronkiewicz-Waltz. Michał Rachoń, Krystian Krawiel oraz Barbara Piela usłyszeli wyrok pięciu miesięcy prac społecznych w wymiarze 20 godzin miesięcznie i zostali zobowiązani do wpłacenia 25 tys. zł na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Wyrok nie jest prawomocny.

„Pamiętacie zły film, gdzie ja, Jurek Owsiak, i Hanna Gronkiewicz-Waltz, ulepieni z plasteliny, kradliśmy pieniądze ze zbiórki Fundacji? Autorami przedsięwzięcia byli Michał Rachoń, Krystian Krawiel i Barbara Piela. Cała trójka została dzisiaj skazana wyrokiem sądu” — poinformował w piątek szef WOŚP Jerzy Owsiak na Facebooku.

Chodzi o satyryczną animację z plastelinowymi figurkami, wyemitowaną przez Telewizję Polską w programie „Minęła 20” w styczniu 2019 r., na trzy dni przed finałem Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

Ówczesny pracownik TVP (obecnie w Telewizji Republika) Michał Rachoń prowadził program, a jego wydawcą był Krystian Krawiel. Animację stworzyła Barbara Piela. Prywatny akt oskarżenia złożyła w tej sprawie była prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz.

Każde z trojga oskarżonych zostało skazane na pięć miesięcy prac społecznych po 20 godzin miesięcznie oraz nawiązkę na rzecz WOŚP w wysokości 25 tys. zł. „Emitując materiał animowany, dopuścili się przestępstwa zniesławienia na szkodę osoby pokrzywdzonej. Czyn ten sprowadzał się do przedstawienia oskarżycielki jako kradnącej, zagrabiającej pieniądze zebrane w wyniku publicznej zbiórki pieniędzy, konkretnie w ramach Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy” — czytamy w uzasadnieniu. Wyrok nie jest prawomocny.

Więcej w Onecie

„Homoseksualiści nie pójdą do nieba”. Około 5 tys. osób na Marszu Równości w Katowicach. I grupa protestujących

2024/09/08

Przez Katowice przeszedł kolorowy i roztańczony Marsz Równości. Uczestniczyło w nim około 5 tys. osób. „Domagamy się zapowiadanej ustawy o związkach partnerskich. I mówimy teraz dość! Mamy dość czekania” – mówili organizatorzy. Zjawiła się także grupa protestujących.

Z Parku Powstańców Śląskich w sobotę po południu wyruszył 8. Marsz Równości w Katowicach. Po raz pierwszy marsz zyskał patronat honorowy prezydenta miasta, Marcin Krupy. Ze sceny do zgromadzonych przemówił jednak nie on, a wiceprezydent Katowic, Jarosław Makowski.

– Wiele rzeczy udało się do tej pory zrobić, ale nie będziemy zadowoleni, dopóki nawet jedna osoba będzie wykluczana przez to, jaka jest, przez swoją orientację seksualną, przez swoje poglądy. Równe prawa dla wszystkich i stop mowie nienawiści! – mówił Jarosław Makowski.

Na scenie jak co roku pojawił się też burmistrz Kolonii, Andreas Wolter, który od kilku lat odwiedza Katowice właśnie ze względu na marsz. – Czekam jednak na ten moment, kiedy na tej scenie stanę ramię w ramię z prezydentem Marcinem Krupą. Panie prezydencie, niech nadejdzie ten moment – apelował. 

Przemysław Walas, prezes stowarzyszenia Tęczówka (głównego organizatora Marszu Równości) podziękował wszystkim za przybycie, ale podkreślił, że prawa człowieka wciąż w Polsce nie są przestrzegane. – Czekamy już 20 lat. Domagamy się zapowiadanej ustawy o związkach partnerskich. I mówimy teraz dość! Mamy dość czekania – mówił. 

Zwrócił się też do grupy protestujących, którzy, mimo że oddzieleni od uczestników marszu kordonem policji, wystawili swoje plakaty antyaborcyjne oraz informujące o tym, że homoseksualiści nie pójdą do nieba. Mieli też transparenty z wizerunkiem dwóch kobiet i dziecka i podpisem: dwie lesbijki zabiły pięciolatka. Grupa osób modliła się też na różańcu, jak mówili, w przebłaganiu za dewiacje i za masonów.

Więcej w Wyborczej

Izrael zrównany z nazistami na zdjęciach z łódzkiego getta. 'Nowe oblicze antysemityzmu’

2024/09/05

Fotografie upamiętniające ofiary Holocaustu umieszczono na Starym Rynku w związku z 80. rocznicą likwidacji łódzkiego getta. Na jednej z instalacji ktoś umieścił naklejkę z napisem: „Izrael jest nazistowskim państwem”.

– To jest po prostu haniebne. Brakuje słów, aby to opisać – komentuje dr Adam Sitarek, historyk z Uniwersytetu Łódzkiego.

Wystawa „Nieobecni. Getto łódzkie 1940-1944″, której otwarcie zainaugurowało obchody 80. rocznicy likwidacji łódzkiego getta, miała na celu upamiętnienie ofiar Holocaustu poprzez wielkoformatowe fotografie jego mieszkańców, wyeksponowane w przestrzeni Starego Rynku w Łodzi.

Na jednej z instalacji, która przedstawia m.in. mapę łódzkiego getta, ktoś umieścił naklejkę z napisem: „Izrael jest nazistowskim państwem”. Naklejka nie powstała spontanicznie, lecz wydrukowana, co może sugerować, że jest ich więcej. I mogą się pojawić w jeszcze innych miejscach w Łodzi. Pod drukiem, już długopisem narysowano, gwiazdę Dawida i zrównano ją z nazistowską swastyką.

Pan Jarosław, przechadzający się w okolicy z psem, nie dowierza w pierwszej chwili, gdy pytam go o naklejkę. – Szczeniactwo, jeszcze bez znajomości historii. Albo po prostu skończony kretyn. Innego rozwiązania nie widzę – mówi krótko.

– To, co się dzieje w Palestynie, jest okropne i rzeczywiście wymaga potępienia – zauważa łodzianka Barbara, którą również spotykam na Starym Rynku. – Jednakże rząd Izraela a ofiary Holocaustu to dwie różne opowieści, których nie powinno się mieszać. Moim zdaniem zrobił to ktoś, komu brakuje wiedzy i świadomości.

– Najbardziej przerażające jest dla mnie to, że na zdjęciach z getta łódzkiego – niejako na żydowskich grobach i miejscu pamięci tragedii – gwiazdę Dawida zrównywano ze swastyką – mówi dr Sitarek.

Według niego wcale nie chodzi tu o konflikt izraelsko-palestyński. – Stał się on raczej kamuflażem dla ukrytego antysemityzmu, który teraz po prostu jest łatwiej wyrażać. Bo, oczywiście, można nie zgadzać się z polityką Izraela i we współczesnym świecie mamy mnóstwo możliwości na eksponowanie tej niezgody – tłumaczy. – Ale umieszczanie z premedytacją takiego symbolu, który zrównuje Izrael z nazistami, na wystawie poświęconej rocznicy likwidacji łódzkiego getta, gdzie są zdjęcia ofiar Holocaustu, to nie jest żadna krytyka rządu Izraela. To kolejna forma antysemityzmu, z którą zmagamy się od końca XIX wieku, a która przybiera różne formy. Zawsze bowiem szukano pretekstu, aby usprawiedliwiać swoją nienawiść do Żydów: najpierw Protokoły Mędrców Syjonu, potem proces Bejlisa, dyskusja o Jedwabnym, itd. Teraz wykorzystuje się konflikt na Bliskim Wschodzie jako iskrę wyzwalającą dawne, lecz cały czas obecne w społeczeństwach na całym świecie, sentymenty antysemickie.

Więcej w Wyborczej

Policja weszła do domu Roberta Bąkiewicza. Chodzi o przestępstwa na Marszu Niepodległości

2024/09/04

Wśrodę 4 września rano policja weszła do domu Roberta Bąkiewicza. „Robią Rewizję” – poinformował nacjonalista. Przeszukanie zleciła Prokuratura Okręgowa na Pradze w Warszawie.

„Policja weszła do mnie do domu i robią rewizję” – w środę przed godz. 8 rano taki komunikat pojawił się na platformie X, prowadzonej przez Roberta Bąkiewicza. 

Wyborcza dowiedziała się, że przeszukanie lidera Marszu Niepodległości zleciła Prokuratura Okręgowa Warszawa Praga. – To wznowione śledztwo, które dotyczy gróźb karalnych oraz haseł, które były wykrzykiwane przez uczestników i organizatorów Marszu Niepodległości, który odbywał się 11 listopada 2018 w Warszawie – mówi Norbert Wolińskim, rzecznik prokuratury na warszawskiej Pradze.

Przeszukanie zostało wykonane w ramach śledztwa. – W toku postępowania ujawniono nagranie, na którym jeden z uczestników marszu kieruje groźbę karalną wobec innych osób. Zachowania tej osoby wskazują, na to, że należała ona do straży marszu niepodległości. Wizerunek tej osoby okazano świadkom i przewodniczącemu organizacji, jednak oni zeznali, że nie rozpoznają sprawcy. Nie udostępniono nam listy członków straży marszu. Zeznano, że stowarzyszenie nie gromadziło danych na temat członków straży – tłumaczy prokurator. 

Marsz równości w Toruniu. Na ulice wyszło kilkaset osób

2024/09/01

„Gorzko, gorzko” – pod takim hasłem odbył się w sobotę w Toruniu „Marsz równości”. Uczestnicy przeszli z Bulwaru Filadelfijskiego przez centrum miasta, promując równość i prawa osób LGBT. Było głośno i kolorowo. Kilkaset osób przemaszerowało ulicami Torunia, aby promować równość i wolność osób LGBT. 

Walczymy o to, aby w końcu została wprowadzona czy to równość małżeńska, czy związki małżeńskie, czy ułatwienie procesu korekty płci – mówił Mateusz Orzechowski, z Młodej Lewicy, współorganizator marszu.

W trakcie marszu odbyła się także kontrmanifestacja. Nad spokojnym przebiegiem zgromadzenia czuwały jednak patrole policji.

Źródło: TVP Bydgoszcz

„Idziemy, bo możemy! To też nasze miasto”. Przez Częstochowę przeszedł VI Marsz Równości

2024/09/01

Choć poseł KO Marcin Józefaciuk liczył na spotkanie z lewicowym prezydentem Częstochowy, to na sobotnim Marszu Równości do tego nie nie doszło. Kolorowemu, rozśpiewanemu i roztańczonemu marszowi towarzyszyły nienawistne hasła kiboli oraz modlitwy obrońców życia i Jasnej Góry.

Szósty raz ulicami Częstochowy przeszedł Marsz Równości. W tym roku termin wydarzenia zbiegł się z dożynkami na Jasnej Górze i wystawą rolniczą.

Organizatorzy marszu po raz pierwszy wystąpili do prezydenta miasta o honorowy patronat, ale otrzymali odpowiedź odmowną.

W marszu uczestniczyła Agata Wierny, pełnomocniczka Prezydenta Miasta Częstochowy ds. równych szans. To ona realizuje politykę samorządową w zakresie równego traktowania, w tym przeciwdziałania dyskryminacji, w szczególności ze względu na płeć, pochodzenie etniczne i narodowe, wiek, orientację seksualną, wyznanie lub bezwyznaniowość i światopogląd.

Pełnomocniczka zajmuje się również promowaniem, upowszechnianiem i propagowaniem zasad równego traktowania. Do jej obowiązków należy m.in. opracowywanie, we współpracy z wydziałami Urzędu Miasta Częstochowy oraz miejskimi jednostkami organizacyjnymi, strategii działań samorządu na rzecz równego traktowania.

– Jestem tu, bo Częstochowa jest specyficznym miastem. Chcemy pokazać, że każdy ma prawo tu mieszkać bez strachu – mówił łódzki poseł Marcin Józefaciuk, który objął patronatem częstochowski marsz. Wcześniej liczył, że prezydent Krzysztof Matyjaszczyk przyjdzie choć na chwilę i się przywita.

– Marsz równości w Częstochowie jest dla osób pragnących Polski otwartej i tolerancyjnej, wolnej od mowy nienawiści, ksenofobii, rasizmu, homofobii, Polski równości płci. Polski szanującej polskie kobiety. Polski dbającej o dzieci wymagające wsparcia. Polski szanującej prawa pacjenta i dającej wsparcie rodzinom z osobami niepełnosprawnymi. Polski z dostępem do edukacji seksualnej neutralnej światopoglądowo. Polski dla obywateli – równych wobec siebie – wyliczała Jolanta Urbańska, prezeska Stowarzyszenia Demokratyczna RP, odpowiedzialna za marsz w Częstochowie.

Więcej w częstochowskiej Wyborczej

Zrzutka.pl zablokowała zbiórkę pieniędzy dla neonazistów z Poznania. „Naruszenie regulaminu”

2024/09/01

Według opisu zbiórki neonaziści chcieli jedynie dialogu z „czerwoną władzą samorządową”, ściga ich skorumpowana prokuratura, a dziennikarz „Wyborczej” jest „czerwonym robakiem”.

Takie stwierdzenia znalazły się w opisie internetowej zbiórki pieniędzy na popularnym portalu Zrzutka.pl. Autor pisał o „nadmuchanej nagonce czerwonych mediów” na przedstawicieli Zjednoczenia Nacjonalistów Ojczyzny Polskiej. To samozwańcza organizacja Tomasza Kusiaka, 49-letniego neonazisty z Poznania. Nie ma po niej śladu w rejestrze stowarzyszeń.

Na początku sierpnia Tomasz Kusiak zignorował wydany przez urząd miasta zakaz zgromadzenia i przeprowadził przez centrum Poznania neonazistowski marsz. Razem z nim szło sześciu mężczyzn. Z głośników odtwarzali piosenkę neonazistowskiej kapeli Konkwista 88 o „jednym wodzu”, czyli Adolfie Hitlerze.

Dwa tygodnie później Kusiak w identycznym stroju przyszedł do urzędu miasta. Umówił się na rozmowę z Patrykiem Pawełczakiem, dyrektorem gabinetu prezydenta Poznania. Chciał się dowiedzieć, dlaczego prezydent Jaśkowiak nie objął honorowym patronatem neonazistowskiego zgromadzenia.

Do rozmowy nie doszło – dyrektor Pawełczak zawiadomił prokuraturę o propagowaniu neonazizmu i nienawiści na tle rasowym.

Kilka dni później na portalu Zrzutka.pl pojawiła się zbiórka dla neonazistów z Poznania. Z opisu wynikało, że założyła ją kobieta o nazwisku Kusiak, a zebrane pieniądze mają pójść na opłacenie prawnika. Neonaziści czują się pomówieni nazywaniem ich neonazistami i chcą podjąć kroki prawne. 

W opisie zbiórki znalazła się informacja o „nagonce nakręconej przez czerwonego robaka o nazwisku Żytnicki z Gazety Wyborczej, (…), od wielu lat opłacanego ze smarowania artykułów na zlecenie”. 

Według opisu neonaziści przyszli do urzędu miasta „w dobrej wierze dialogu z czerwoną władzą samorządową”. Byli nastawieni pokojowo, zostali niesłusznie pomówieni o neonazizm i rasizm.

„Skorumpowana poznańska prokuratura pod naciskami czerwonych robaków, na ich zlecenie usilnie szuka kwalifikacji karnej na postawienie zarzutów przedstawicielom ZNOP” – taki zarzut znalazł się w opisie zbiórki.

Więcej w Wyborczej

Raport o sytuacji na granicy polsko-białoruskiej: „Działania Łukaszenki kierowane nie tylko przeciwko Polsce, ale przeciw UE”

2024/09/01

32 martwe osoby zostały odnalezione od lata 2021 roku na pograniczu polsko-białoruskim. Czym są wymuszone zaginięcia i dlaczego znikają migranci? Raport opublikowała Helsińska Fundacja Praw Człowieka i przedstawiła rekomendacje, aby mu przeciwdziałać.

Analiza ta („Zaginieni na granicy polsko – białoruskiej. Pushbacki jako czynnik wymuszonych zaginięć”) zawiera wyniki rocznych badań oraz rekomendacje zmian koniecznych, aby w Polsce nie dochodziło do kolejnych zaginięć ludzi w drodze na pograniczu polsko – białoruskim, a także ich śmierci.

Raport stworzyli i stworzyły współpracujący z HFPC: profesorka prawa Grażyna Baranowska, prawnik Marcin Sośniak, socjolożki Katarzyna Czarnota i Olga Wanicka oraz adwokat Marcin Czachor.

Powstał on w sytuacji, kiedy obecnie w Polsce trwają prace nad nową polityką migracyjną oraz zapowiadana jest ratyfikacja Konwencji ONZ ds. wymuszonych zaginięć. W wyniku weryfikacji 374 informacji o zaginionych migrantkach i migrantach w związku z trwającym na granicy polsko – białoruskiej od trzech lat kryzysem humanitarnym, HFPC ustaliła, że w okresie od lata 2021 do 30 czerwca 2024 r.:

– 133 osoby zostały tu odnalezione żywe,

– 32 martwe,

– w przypadku 151 nie udało się potwierdzić aktualnego statusu,

– 32 osoby są uznane za „aktywnie zaginione”,

– 11 rodzin zdecydowało się na skorzystanie z darmowej opieki prawnej HFPC.

Osoby, których potwierdzono zaginięcie to obywatele Syrii, Kamerunu, Indii, Somalii i Afganistanu. Zgodnie z definicją wymuszonym zaginięciem jest „każda forma pozbawienia człowieka wolności, dokonana przez przedstawicieli państwa albo przez osoby działające z upoważnienia lub za zgodą państwa”. Drugim elementem wymuszonego zaginięcia jest „ukrywanie przez państwo informacji o losie i miejscu pobytu tej osoby”.

Autorki i autorzy raportu „analizują rolę i potencjalną odpowiedzialność funkcjonariuszy państwa, oraz konieczność wprowadzenia zmian, by Polska nie stała się (podobnie jak Białoruś i Rosja) krajem, w którym bez śladu giną ludzie”.

Więcej w Wyborczej

Proces przeciwko niemieckiemu pastorowi ewangelickiemu zakończony: 5 tysięcy euro na rzecz queerowego stowarzyszenia

2024/08/30

Postępowanie sądowe przeciwko pastorowi z Bremy oskarżonemu o mowę nienawiści zostało zakończone po jego przeprosinach i zobowiązaniu do zapłacenia 5 tysięcy euro na rzecz queerowej organizacji. Czy to wystarczy, by zamknąć sprawę?

W środę przed Bremer Landgericht zakończyło się postępowanie sądowe przeciwko Olafowi Latzelowi, pastorowi z Bremy oskarżonemu o szerzenie mowy nienawiści wobec osób LGBTQ+. Proces, który trwał kilka lat, zakończył się po tym, jak Latzel zgodził się na warunki ugody – przeprosił i zobowiązał się do wpłacenia 5 tysięcy euro na rzecz lokalnej organizacji queerowej „Rat&Tat-Zentrum für queeres Leben”.

Latzel, znany z kontrowersyjnych wypowiedzi, podczas jednego z seminariów w 2019 roku określił „gejowską aktywność” jako „grzech godny śmierci” i mówił o „diabelskim lobby homoseksualnym”. Jego wypowiedzi spotkały się z ostrą krytyką i doprowadziły do wszczęcia postępowania o znieważenie osób homoseksualnych.

Pierwszy wyrok zapadł w 2020 roku, kiedy to Sąd Rejonowy w Bremie uznał Latzela za winnego i skazał go na grzywnę w wysokości 8.100 euro. Pastor odwołał się od wyroku, argumentując, że jego wypowiedzi były objęte wolnością religii i słowa. W 2022 roku Sąd Krajowy w Bremie uniewinnił Latzela, jednak po odwołaniu prokuratury, Hanseatycki Sąd Apelacyjny nakazał ponowne rozpatrzenie sprawy, podkreślając, że tam, gdzie w grę wchodzi godność ludzka, wolność religii ma swoje granice.

Decyzja o zakończeniu postępowania wywołała mieszane reakcje. Santos Blume z queerowego stowarzyszenia Queerlobby zwrócił uwagę, że Latzel w swojej „przeprosinowej” mowie użył obraźliwego terminu „Gendermenschen”, co zdaniem Blume’a nie jest szczerym wyrazem skruchy. Ponadto, Blume podkreślił, że brak prawomocnego wyroku utrudni kościelne postępowanie dyscyplinarne przeciwko Latzelowi, które zostało zawieszone do momentu zakończenia procesu sądowego.

Sprawa niemieckiego pastora stała się symbolem rosnącej polaryzacji w społeczeństwie i połączenia sił różnych konserwatywnych i queerofobicznych grup wspierających Latzela. Na poprzednich rozprawach obecni byli zarówno przedstawiciele ruchów narodowych, jak i islamskich grup ekstremistycznych.

Źródło: queer.pl

„Jest niezauważalny, ale widać, o co chodzi”. Wójt dostrzegł na muralu „podprogowy znak”

2024/08/30

Dyrektorka Gminnego Ośrodka Kultury w podlaskiej Czeremsze jest atakowana ksenofobicznymi, często wulgarnymi komentarzami: „Ty antypolska suko!”, „Ty k.. weź ich do siebie”. Ich autorom przeszkadza mural o wydźwięku społecznym.

Mural znajduje się na ścianie tutejszego ośrodka kultury. Za dwójką dzieciaków z irańskiej rodziny uchodźczej, która znalazła schronienie w Czeremsze (położonej nieopodal granicy z Białorusią), a które brały udział w malowaniu muralu, dzieci z Czeremchy wykrzykują: „Ciapaci!”. Ogródek przy domu tej rodziny został zdewastowany.

Pieczę nad powstawaniem wielokulturowego muralu na ścianie budynku GOK w Czeremsze sprawowała dyrektorka tej instytucji Barbara Kuzub-Samosiuk, a artystycznie jego tworzenie koordynowała Joy z Poznania, to uznana na świecie autorka murali o wydźwięku społecznym.

Do współpracy zaproszono mieszkańców i mieszkanki Czeremchy, w tym – za zgodą rodziców – dzieci uczestniczące w półkoloniach organizowanych przez GOK. W sumie pod muralem widnieje około 20 podpisów autorów.

Praca propaguje szacunek i tolerancję wobec ludzi o innym niż biały kolorze skóry, osób innych narodowości, wyznań czy orientacji seksualnej. Nawiązywać ma też do trwającego na granicy od trzech lat kryzysu migracyjnego, a w związku z nim także humanitarnego.

Centralny plan obrazu stanowi „wielokulturowy stół z regionalnymi potrawami”, przy którym siedzą m.in. dwaj ciemnoskórzy mężczyźni oraz dziewczyna w tęczowej bluzce. W tle trzy osoby udzielają w lesie pomocy mężczyźnie, który niesiony jest na rękach. Poniżej kobieta w kamizelce z krzyżem (podobnym do logo PCK) opatruje rannemu nogę.

Na muralu pojawiła się też scena nawiązująca do obrazu Anny Grzymały z 2021 r. pt. „Zdejmij mundur, przeproś matkę” – to hasło było od czasu rządów PiS adresowane do agresywnie zachowujących się przedstawicieli służb mundurowych, nie tylko tych, którzy patrolowali granicę.

Jak już pisaliśmy, mural od początku wywołał oburzenie środowisk narodowych, w tym Inicjatywy Ochrony Mieszkańców Pogranicza, która organizuje „spontaniczne” patrole na granicy polsko-białoruskiej w poszukiwaniu uchodźców. Za inicjatywą stoi przede wszystkim Dawid Poleszuk, lider Narodowej Hajnówki. Przeciwko pojawieniu się tego obrazu w przestrzeni publicznej protestowali też przedstawiciele podlaskiej Konfederacji.

17 sierpnia oświadczenie w sprawie muralu wydał na Facebooku wójt Czeremchy Jerzy Wasiluk. Oznajmił:

W związku z powstaniem na ścianie GOK Czeremcha kontrowersyjnego muralu, który dzieli mieszkańców i wzbudza niepotrzebne negatywne emocje, informuję, że nie konsultowano ze mną treści umieszczonych na ww. muralu.

I dalej: „Jako Wójt Gminy Czeremcha zawsze wspierałem i wspieram służby mundurowe. Poczyniłem kroki w kwestii usunięcia wszystkich kontrowersyjnych treści z muralu. Sprawa zostanie poruszona na najbliższej Komisji i Sesji Rady Gminy. Dodatkowo informuję, że zawnioskowałem o stosowne wyjaśnienia od Dyrektora GOK odnośnie powstania muralu. GOK powinien łączyć lokalną społeczność nie dzielić, jak niestety się stało za sprawą muralu. Proszę o wyrozumiałość i trochę cierpliwości w kwestii wyjaśnienia całej sprawy”.

Więcej w Wyborczej

Student z Baku pobity do nieprzytomności przed sklepem w centrum Warszawy. Mówili: „Polska dla Polaków”

2024/08/29

„Je**any cza**uch” – krzyczeli do Rashada z Azerbejdżanu młodzi mężczyźni, którzy zaatakowali go na ulicy. To miał być miły ostatni weekend, jaki obcokrajowiec przed powrotem do ojczyzny spędził w stolicy.

Kiedy spotykamy się w kawiarni, Rashad Aliyev pije kawę lewą stroną ust. Prawą część wargi wciąż ma w szwach, a jego policzek jest opuchnięty i siny. Nie spodziewał się, że ostatni dzień pobytu w Warszawie – wyjeżdża w środę 28 sierpnia wieczorem – spędzi na rozmowie o tym, jak w polskiej stolicy został pobity.

Do Warszawy przyjechał z Baku, stolicy Azerbejdżanu. Dwa lata temu zaczął studia magisterskie z informatyki na Politechnice Warszawskiej. W czerwcu dostał dyplom, ale został w Polsce na wakacje.

W minioną sobotę, która miała być ostatnią przed powrotem do Azerbejdżanu, razem z kolegą z Ukrainy wyszli do miasta. Czas spędzili w Śródmieściu. Wieczór mijał w sympatycznej atmosferze. Do czasu. O tym, co dokładnie wydarzyło się potem, wiemy dzięki nagraniu z monitoringu. 

Niedługo po północy, Rashad i jego kolega weszli do całodobowego sklepu przy ul. Pięknej w Śródmieściu. Azer kupował wodę, Ukrainiec piwo. W środku było tłoczno. Przed dwójką obcokrajowców, zakupy robiła grupa młodych mężczyzn i kobieta. – Byłem odwrócony do nich plecami, gdy zaczęli między sobą wymieniać rasistowskie żarty na mój temat. Mówili „Polska dla Polaków”, a mnie nazywali „je*anym cza**uchem” – wspomina Rashad.

Napięcie w sklepie rosło. Jeden z młodych mężczyzn podszedł do Rashada i powiedział: „Chodź pod sklep cza**uchu, to się policzymy”. Polacy wyszli ze sklepu i w większej grupie, już 10-osobowej, czekali na obcokrajowców. Wszyscy byli ubrani w modne ubrania, niektórzy w koszulkach z logotypami drogich marek. Na nagraniu widać ich twarze – my je na potrzeby tej publikacji zamazaliśmy.

– Gdy płaciłem w sklepie, oni z zewnątrz machali do mnie rękami i krzyczeli „fuc**ng muslim” [je**any muzułmaninie – red.]. Dla mnie, jako ateisty, było to jeszcze bardziej absurdalne – wspomina nasz rozmówca.

Mimo tych zaczepek cały czas był dobrej myśli. Przez dwa lata pobytu w Polsce podobne groźby słyszał już wielokrotnie. I prawie zawsze kończyły się tylko na słowach. Dlatego nie ukrywał się w sklepie, nie szukał pomocy. Wyszedł na ulicę. W tym momencie Rashad zniknął z kadru, a młodzi Polacy poszli za nim.

– Jeden z nich zaatakował mnie od tyłu. Dostałem w głowę czymś twardym, ale nie potrafię powiedzieć, czy była to pięść, czy butelka. Upadłem na ziemię i chyba od razu straciłem przytomność. Zaczęli mnie bić rękoma i kopać – opowiada napadnięty Azer.

Jego kolega z Ukrainy nie był w stanie samodzielnie nic zrobić, stał jak sparaliżowany. Bandyci okładali Rashada przez około minutę. Najcięższe ciosy dostał w twarz, ucho, potylicę i ramię. Po wszystkim napastnicy odeszli, zostawiając swoją ofiarę na ziemi. Rannym mężczyzną zainteresował się przypadkowy przechodzień i sprzedawca z pobliskiego sklepu. Udało im się zatrzymać karetkę, która przejeżdżała akurat w okolicy.

Ratownicy zabrali Azera do szpitala MSWiA, gdzie lekarze zszyli mu wargę i ucho. – Głowa bolała mnie tak, że nie przespałem nawet minuty – wspomina.

Ze szpitala został wypisany rankiem następnego dnia. Od razu postanowił zawiadomić o napaści policję. Najpierw pojechał na komendę na Ursynowie, skąd został skierowany na ul. Wilczą, czyli do komendy, która obejmuje okolicę, gdzie doszło do ataku. – W trakcie rozmowy policjant zapytał mnie, jak długo będę jeszcze w Polsce. Gdy powiedziałem, że wyjeżdżam za trzy dni, zasugerował, że jeśli złożę zawiadomienie o przestępstwie, powinienem zostać jeszcze przez miesiąc. W dobie internetu i maili, wydało mi się to całkowicie absurdalne – jeszcze dziś denerwuje się Rashad.

Wyszedł z komendy z postanowieniem znalezienia prawnika, który go w tej sprawie wspomoże. Ale koszty zatrudnienia adwokata go przerosły. Najniższa cena, jaką dostał w odwiedzanych kancelariach, to 2 tys. zł za towarzyszenie na komendzie i 10 tys. zł za dalsze pełnomocnictwo. Złożył więc zawiadomienie samodzielnie. Do nagrania z monitoringu dotarł sam.

Więcej w Wyborczej

„Żydzi na kasę” i „dusigrosze” na jarmarku w klasztorze w Wigrach. „To jakaś prowokacja”

2024/08/27

Magnesy z wizerunkiem Żydów „dusigroszy” od dawna sprzedawane są jako rodzaj amuletu lub talizmanu i powielają antysemicki stereotyp Żyda – wyzyskiwacza bogacącego się na innych. Teraz pojawiły się na jarmarku w pokamedulskim klasztorze w Wigrach.

O „prześmiewczych magnesach z wizerunkami Żydów na terenie pokamedulskiego klasztoru w podlaskich Wigrach (diecezja ełcka) poinformował Gazetę Wyborczą oburzony czytelnik, który odwiedził stragany rozstawione z okazji Jarmarku Kamedulskiego pod hasłem „Na styku kultur”. Imprezy została dofinansowana m.in. z programu „Niepodległa” Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz z budżetu samorządu województwa podlaskiego.

Na magnesach sprzedawanych w czasie jarmarku na jednym ze straganów widniały wizerunki Żydów z dopiskiem: „Żyd na kasę” oraz „Oby kasa w domu była i się nigdy nie skończyła. Żyda w domu trzeba mieć. On pieniędzy będzie strzec”. Pod spodem zaś napis: „Wigry”. Oferowano je po 12 zł, o złotówkę taniej niż magnesy z kolorowymi aniołkami i po samej cenie jak z żaglówkami.

Głównym organizatorem jarmarku była Fundacja Wigry Pro, która opiekuje się pokamedulskim zespołem klasztornym, od lat atrakcją wypoczynkowo-turystyczną Suwalszczyzny. To tutaj w czerwcu 1999 roku w czasie pielgrzymki do Polski wypoczywał papież Jan Paweł II.

Prezesem Fundacji Wigry Pro jest ks. Jacek Nogowski, proboszcz parafii Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny w Wigrach. Zapytany przez „Wyborczą”, czy uważa za stosowane handlowanie takimi magnesami, i to na terenie pokamedulskiego klasztoru, ks. Nogowski odparł: – Pierwszy raz słyszę. Nie widziałem tych magnesów, trudno mi się do sprawy odnieść.

Odesłał nas do pracownika fundacji Dariusza Saweliewa, który bezpośrednio odpowiadał za organizację jarmarku, w tym za kontakty z właścicielami straganów. Także on stwierdził, że tych magnesów nie widział. Nie krył jednak zdziwienia.

– To na pewno nie była prowokacja, jakaś antyżydowska akcja – tłumaczył. – Kupcy, przesyłając zgłoszenia do udziału w jarmarku, nie musieli szczegółowo opisywać asortymentu jaki sprzedają. Jeden z nich poinformował, że będzie sprzedawał magnesy, ale do głowy mi nie przyszło, że właśnie z takimi wizerunkami i napisami. Chodziłem po straganach z koleżanką, ale nie zauważyliśmy tego kretyństwa.

Kiedy opisaliśmy, co znajduje się na magnesach, oznajmił:

– Jeszcze nigdy nie było na naszych wydarzeniach czegoś takiego, żeby ktoś robił takie profanacje. W przyszłości będziemy musieli zwrócić baczniejszą uwagę na to, co jest na takich straganach. Ustalę, kto takimi magnesami handlował, i na pewno już się one nie pojawią.

Więcej w Gazecie Wyborczej

Na przejściu w Terespolu rodzina z Afganistanu, cofnięta z granicy, znów legalnie wystąpi o ochronę w Polsce

2024/08/26

Afgańska rodzina z dwójką małych dzieci zamierza ponownie prosić we wtorek rano (27 sierpnia) na przejściu granicznym w Terespolu o ochronę międzynarodową w Polsce. Przed blisko tygodniem nie została wpuszczona przez Straż Graniczną i odesłana z powrotem na Białoruś.

– Mówili strażnikom granicznym, że proszą o ochronę. Dokumenty i pełnomocnictwa zostały wcześniej wysłane do Straży Granicznej w Terespolu z informacją, że taka rodzina pojawi się na przejściu – przypomina Małgorzata Rycharska z inicjatywy Hope&Humanity Poland, współpracująca z Podlaskim Ochotniczym Pogotowiem Humanitarnym (niosącym pomoc ludziom w drodze przy granicy polsko-białoruskiej).

Pomimo tego funkcjonariusze nie pozwolili im na złożenie wniosku i rodzina została cofnięta na Białoruś. Jak relacjonuje Rycharska, podczas próby dostania się do Polski funkcjonariusze SG mieli użyć wobec ojca i matki siły.

Ojciec rodziny – Nasir Khan Shirzad – przez 10 lat był policjantem pracującym dla rządu Afganistanu wspieranego przez NATO. Przywoływał ten fakt już przy pierwszej, legalnej próbie dostania się do Polski (historia ta znana jest SG): – Kiedy Talibowie najechali Afganistan i zaczęli zabijać żołnierzy i innych funkcjonariuszy poprzedniego rządu, musiałem się ukrywać. Opuściłem nasz kraj z żoną Momeną Raoufi i dziećmi, dwuletnią Omrah i trzyletnim Abdulmatinem. Uciekliśmy najpierw do Iranu, ale i tu nie byliśmy bezpieczni. Dotarliśmy na Białoruś, gdzie byliśmy dziewięć miesięcy, z czego sześć spędziliśmy w obozie. Ostatecznie otrzymaliśmy nakaz opuszczenia Białorusi w ciągu 10 dni. Musieliśmy wyjechać, żeby uniknąć deportacji do Afganistanu. Dlatego prosimy Rzeczpospolitą Polską o schronienie dla mnie i mojej rodziny.

Małgorzata Rycharska podkreśla: – Zdecydowali się prosić o ochronę w Polsce w sposób legalny, dopełniając wszelkich formalności na jedynym otwartym przejściu granicznym. Wbrew wszelkim przepisom, z pogwałceniem Konwencji Genewskiej, zostali odepchnięci.

Była zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich, Hanna Machińska, zamieściła na portalu X wpis skierowany do ministra spraw wewnętrznych i administracji, Tomasza Siemoniaka: „Zwracam się do Ministra Siemoniaka o wyjaśnienie, dlaczego rodzina afgańska z dwojgiem malutkich dzieci została brutalnie, z użyciem siły, wyrzucona na legalnym przejściu w Terespolu, mimo że dysponowali ważnymi wizami i zgłosili wniosek o udzielenie ochrony międzynarodowej”.

Więcej w Wyborczej

Wiemy, kto odpowiada za antysemicki skandal w centrum Poznania. To współpracowniczka KUL

2024/08/23

Antysemickie zgromadzenie na Starym Rynku zorganizowała matka czwórki dzieci, przeciwniczka aborcji, wysoko postawiona działaczka Narodowego Odrodzenia Polski. Ostatnio gościła w Sejmie – ustaliła „Wyborcza”.

Stary Rynek jest mekką turystów odwiedzających Poznań. W niedzielę, 18 sierpnia, z przenośnego głośnika niosła się tu antysemicka piosenka „Sanhedryn” neonazistowskiego zespołu Honor. Padają w niej zdania o „śmierdzącym spisku żydokomuny” i „żydowskiej hienie”. To znieważanie i nawoływanie do nienawiści na tle narodowościowym, ale policja nie zareagowała, mimo że radiowóz stał tuż przy głośniku.

– Wyrażają swoje poglądy. My tego nie oceniamy – powiedział policjant zabezpieczające zgromadzenie. „Wyborcza” ma nagranie tego zdarzenia.

Ustaliliśmy, że niedzielne zgromadzenie zgłosiła w urzędzie miasta Marzena Dobner. Przewodniczyła zgromadzeniu, jej dane spisali również policjanci.

Według naszych ustaleń Dobner mieszka w Warszawie, a do Poznania przyjechała specjalnie na antysemickie zgromadzenie, które zorganizowała.

Ma wiele twarzy. Przedstawia się jako doktor filologii polskiej, absolwentka prawa i matka czterech synów. Jej dzieci nie chodzą do szkoły, uczy je sama w domu. Propaguje edukację domową.

Katolicki Uniwersytet Lubelski przedstawia ją jako współpracowniczkę Katedry Teorii i Antropologii Literatury.

Dobner to także działaczka antyaborcyjna. W tym roku przychodziła do Sejmu i zabierała głos podczas obrad komisji zajmującej się projektami liberalizacji prawa aborcyjnego.

Dobner ma też brunatną twarz. Zasiada w radzie wykonawczej Narodowego Odrodzenia Polski. To skrajnie prawicowa, antysemicka i ksenofobiczna organizacja, której członkowie uczestniczyli w rasistowskich napadach. Dobner jest jedyną kobietą we władzach NOP.

W lipcu 2014 roku przemawiała na demonstracji narodowców przed ambasadą Izraela w Warszawie: – Nasze wysiłki polityczne muszą stawiać sobie za cel doprowadzenie do likwidacji tego quasi-państwa.

Narodowcy skandowali: „Żydzi, Żydzi, cała Polska was się wstydzi”, „Wracajcie do Izraela”.

Na stronie NOP znajdujemy jej artykuł. Przekonuje w nim, że Żydzi zgodzili się na istnienie Polski w zamian za „zezwolenie na ingerowanie w nasze wewnętrzne sprawy”. Dowiadujemy się też, że Polska „pokornie wykonuje polecenia żydomasońskiej, lewackiej Unii Europejskiej i NATO”.

Więcej w Wyborczej