Lekarze bez Granic w opublikowanym właśnie raporcie o europejskiej polityce migracyjnej zarzucają krajom Unii Europejskiej, że „normalizują przemoc wobec uchodźców i imigrantów”. Dużo miejsca poświęcili granicy polsko-białoruskiej

„W ostatnich latach w Europie, na jej granicach i poza nimi, trwa wywołany błędną polityką kryzys, który prowadzi do wzrostu liczby zgonów, poziomu rozpaczy i nędzy wśród ludzi szukających bezpieczeństwa i ochrony w Unii Europejskiej” – alarmują eksperci z organizacji Lekarze bez Granic (MSF) w opublikowanym właśnie raporcie zatytułowanym „Śmierć, rozpacz i nędza: Ludzkie koszty polityki migracyjnej UE”.

Eksperci MSF przypominają, że ich zespoły medyczne i humanitarne codziennie „naprawiają koszmarne skutki restrykcyjnej polityki migracyjnej” i że na co dzień oglądają „jej koszty w ludziach”. „Reagujemy w takich miejscach, jak Libia, Bałkany, region Morza Śródziemnego, Polska, Grecja czy Włochy, które stały się laboratoriami, w których testowane są coraz bardziej szkodliwe praktyki” – przekonują.

Za „historyczny punkt, w którym Europa poszła za daleko z okrutnymi praktykami odstraszania” imigrantów organizacja uznaje tzw. kryzys migracyjny z 2015 r. Autorzy konkludują jednak, że „był to jedynie początek normalizacji przemocy wobec uchodźców i imigrantów; szczególnie tych, którzy pochodzą spoza krajów europejskich”.

Autorzy raportu podkreślają, że w kwestii polityki migracyjnej władze UE od lat ignorują kolejne apele NGO-sów i obrońców praw człowieka. Przekonują też, że próby pomagania migrantom i nagłaśniania przypadków stosowania wobec nich przemocy, zamiast przynieść zmiany, prowadzą jedynie do „prześladowań, kampanii oszczerstw, nieproporcjonalnych barier administracyjnych i ograniczania możliwości pomagania ludziom w potrzebie”.

Autorzy opisują wyniki pracy MSF przy projektach humanitarnych w dwunastu krajach Europy, Afryki i w regionie basenu Morza Śródziemnego. Analizują doświadczenia zespołów organizacji zebrane między sierpniem 2021 r. i wrześniem 2023 r. „Dokument pokazuje jak na każdym kroku podróży [migrantów] do Europy, a także już na jej terenie, zdrowie, dobrostan i godność tych ludzi są systematycznie podważane przez przenikające się wzajemnie politykę i praktykę migracyjną, zarówno na poziomie unijnym, jak i w poszczególnych krajach członkowskich” – przekonują.

W raporcie wyliczono kilka metod stosowanych w Unii Europejskiej wobec uchodźców i imigrantów.

Pierwszy to tworzenie „pułapek”, czyli współpraca z krajami spoza Unii, jak Libia, Niger, Tunezja czy Serbia, które blokują ludzi próbujących dotrzeć na terytorium UE. W efekcie migrantom grozi utknięcie w miejscach, w których „spotyka ich przemoc, złe traktowanie i zaniedbanie”. Wśród zagrożeń, jakie czyhają na uchodźców i migrantów zatrzymanych w tych krajach, autorzy raportu wymieniają zamykanie w ośrodkach, w których panują fatalne warunki, przemoc, wymuszenia, brak dostępu do opieki zdrowotnej, narażenie na poważne choroby – w tym układu oddechowego, pokarmowego i skóry, a pobyt w nich stwarza ryzyko zaburzeń psychicznych prowadzących do prób samobójczych.

Druga metoda uderzania w uchodźców i imigrantów to tzw. blokowanie – stawianie murów i ogrodzeń na granicach, ograniczanie pomocy na morzu i stosowanie pushbacków. Autorzy wyliczają, że w opisywanym okresie aż 28 tys. razy interweniowali w przypadku ran i obrażeń odniesionych właśnie przy próbach forsowania podobnych barier. Na granicy Polski blisko 40 proc. pacjentów miało obrażenia spowodowane przez graniczny mur. Na granicach Grecji, Bułgarii, Węgier i Polski zespoły MSF leczyły urazy spowodowane przemocą związaną z pushbackami. U Wybrzeży Włoch i Grecji pomagały rozbitkom uratowanym z dwunastu statków, których 875 pasażerów utonęło.

Kolejna kategoria nadużyć spotykających uchodźców i imigrantów to przetrzymywanie. Jak opisują autorzy raportu, ludzie, którym uda się przedostać na teren UE – wśród nich dzieci – są zamykani w ośrodkach przypominających więzienia, gdzie podupadają na zdrowiu, w tym psychicznym, nie dostają wystarczającej pomocy, nie mają szans na przestrzeganie podstawowych standardów higieny.

Więcej w Wyborczej