Mnie nie interesuje, co pani robi w sypialni ze swoją partnerką – powiedziała na sesji rady w Sosnowcu Grażyna Welon. Adresatką jej słów była Ewa Szota, przewodniczącej rady miasta z KO. Po blisko czterech latach zakończył się proces w sprawie naruszenia dóbr osobistych.

W listopadzie 2020 r. w Sosnowcu odbyła się sesja, na której radni debatowali m.in. nad wnioskiem o poparcie dla ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Za jego przyjęciem opowiadała się Ewa Szota, przewodnicząca rady z ramienia KO. Wówczas głos w dyskusji zabrała Grażyna Welon, radna PiS, która nazwała przewodniczącą hipokrytką i osobą, która chce się tylko lansować. Odniosła się też do jej życia intymnego.- Mnie nie interesuje, co pani robi w sypialni ze swoją partnerką. A pani czy pani podobni interesują się, czy ja chodzę do kościoła – powiedziała wówczas radna.

Szota, która publicznie nie mówiła o swoim życiu intymnym, od razu zareagowała. – Dlaczego wkracza pani w moje życie osobiste? – pytała radną PiS.

Na kolejnej sesji w grudniu klubowi koledzy radnej Welon próbowali załagodzić sytuację, ale Welon nie zdecydowała się na przeprosiny. – Nie zgadzam się z tym, że w jakikolwiek sposób naruszyłam sferę prywatną czy intymną – przyznała publicznie.

W efekcie Szota pozwała Welon do sądu. W katowickim Sądzie Okręgowym zapadł wyrok, w którym uwzględniono niemal w całości pozew przewodniczącej. Sąd nakazał Welon wygłoszenie oświadczenia podczas sesji, w którym wyrazi ubolewanie i przeprosi Szotę za słowa, które naruszyły jej prywatność. Treść oświadczenia musi też zamieścić w Biuletynie Informacji Publicznej sosnowieckiego urzędu, w regionalnych gazetach oraz zapłacić 30 tys. zł na rzecz stowarzyszenia Kampania Przeciw Homofobii.

Radna Welon zapowiedziała złożenie apelacji, a niedługo później sama publicznie odniosła się do wyroku. – Jestem bardzo wdzięczna pani przewodniczącej, pani sędzi, że dostałam tak łagodny wyrok. Mogłam dostać karę śmierci albo przynajmniej więzienia. A pieniądze? Nie są aż tak ważne. Dlatego mimo wszystko jestem bardzo zadowolona. Pani przewodnicząca też powinna być zadowolona, bo okazuje się, że po kilkudziesięciu latach będzie pani mogła po prostu wyjść z szafy. Dlatego powinna być pani bardzo wdzięczna. Będzie pani mogła pomóc gejom, lesbijkom, które czują się zagubione. Jako osoba o innej orientacji wysoko pani zaszła, więc na pewno pani wspomoże te osoby – mówiła w czasie sesji Welon.

– To jest bardzo przykre, smutne, nie wiem nawet, jakich słów użyć. Proszę mi nie dziękować za wyrok, nie jestem sędzią i wyroku nie wydawałam. Ja broniłam swoich praw, które dzisiaj w dalszym ciągu pani narusza – stwierdziła wówczas Szota.

Sprawa swój epilog znalazła w piątek, 15 marca gdy swoje stanowisko zajął katowicki Sąd Apelacyjny. – Obie strony procesu pełniąc funkcje radnych są osobami publicznymi. I jako takie muszą się liczyć z zainteresowaniem opinii publicznej. Niestety też muszą znosić więcej niż ktoś, kto taką działalnością się nie zajmuje. Ale swoboda wypowiedzi nie może przekraczać granic, który wyznacza poczucie szacunku czy godności. Krytyka nie może przekraczać granic prywatności, życia intymnego. Powódka miała prawo dochodzić swych praw, gdyż doszło do naruszenia jej dóbr – mówiła sędzia Jolanta Polko podkreślając, że sąd pierwszej instancji prawidłowo ocenił zebrany materiał dowodowy.

Więcej w Wyborczej