Stanowcze słowa RPO w TOK FM. „Ta ustawa jest niezgodna z konstytucją”

2025/03/25

– To jest ustawa, która – i mówię to z pełnym przekonaniem – jest niezgodna z konstytucją i międzynarodowymi standardami, które wiążą Polskę – powiedział w TOK FM o tzw. ustawie azylowej prof. Marcin Wiącek, Rzecznik Praw Obywatelskich.

Ustawa azylowa została przyjęta przez Sejm i Senat. Dokument czeka na podpis prezydenta. Szereg organizacji apeluje do Andrzeja Dudy, by ustawy nie podpisywał.

Przypomnijmy: chodzi rozwiązanie, które daje władzy możliwość ograniczania prawa do azylu na określonym terytorium i w określonym czasie. Nowelizacja zakłada możliwość wprowadzenia czasowego, terytorialnego ograniczenia prawa do złożenia wniosku o udzielenie ochrony międzynarodowej. Decyzje podejmie Rada Ministrów w formie rozporządzenia. Jednorazowo okres obowiązywania ograniczenia nie będzie mógł przekroczyć 60 dni. 

– To jest ustawa, która – i mówię to z pełnym przekonaniem – jest niezgodna z konstytucją i międzynarodowymi standardami, które wiążą Polskę – powiedział w „Poranku Radia TOK FM” prof. Marcin Wiącek, Rzecznik Praw Obywatelskich.

Prowadząca audycję Dominika Wielowieyska zwróciła uwagę, że rząd tłumaczy, iż za wschodnią granicą jest wojna i nie można pozwolić sobie na destabilizację. – Konstytucja przewiduje konkretne rozwiązania na sytuacje wyjątkowe i dopuszcza zawieszenie niektórych wolności i praw człowieka, (…) ale należy wprowadzić stan wyjątkowy lub wojenny – tłumaczył gość TOK FM.

Dlatego w jego ocenie rządzący – tą ustawą – chcą doprowadzić do wprowadzenia quasi stanu nadzwyczajnego. Jego zdaniem mamy podobną sytuację do tej, którą mieliśmy w pandemii. – Bo mamy do czynienia z podobną konstrukcją prawną. Mamy rozporządzenie, które będzie skutkowało zawieszeniem prawa do ubiegania się o status uchodźcy. To rozporządzenie nie będzie weryfikowane przez nikogo: ani Trybunał Konstytucyjny, ani sądy nie mają kompetencji do kontroli legalności tego typu rozporządzenia, a więc będzie to w istocie nieweryfikowalna i arbitralna decyzja Rady Ministrów – powiedział w „Poranku Radia TOK FM” prof. Marcin Wiącek.

Źródło: TOK FM

 

Wystawa historii osób LGBT zniszczona przez Grzegorza Brauna

2025/03/18

Grzegorz Braun zniszczył wystawę historii osób LGBT na opolskim rynku. Europoseł pomalował sprejem plakaty. Na miejsce wezwano patrol policji. Europoseł został wylegitymowany – podaje rzecznik KMP w Opolu.

W poniedziałek, 17 marca około godziny 14 Stowarzyszenie Tęczowe Opole na opolskim rynku otworzyło wystawę poświęconą historii osób LGBT. Wystawa miała trwać do 3 kwietnia, jednak europoseł Grzegorz Braun postanowił ją zniszczyć.

„Grzegorz Braun zniszczył wystawę na opolskim rynku. Wystawę poświęconą 'Równości’ przygotowało Stowarzyszenie „Tęczowe Opole”. W obawie przed dalszym zniszczeniem mienia Zakład Komunalny rozwiązał umowę z Grzegorzem Braunem na wynajem sali w Centrum Wystawienniczo – Kongresowym. Nie odbędzie się więc tam planowane na dzisiaj spotkanie z posłem Braunem, kandydatem na Prezydenta” – napisał prezydent Opola Arkadiusz Wiśniewski.

– Zniszczył mienie miejskie, więc są obawy, że to niszczenie mienia może mieć dalej miejsce. Na wystawie, która prezentuje miłość, odpowiadanie nienawiścią nie powinno mieć miejsca, szczególnie w sytuacji, gdy osoba kandyduje na prezydenta – skomentował prezydent Opola w rozmowie z TVN24.

– Widzieliśmy akty agresji, kiedy zaatakował gaśnicą kobietę – przypomniał samorządowiec, dodając, że „jako miasto, szanując wolność słowa, chcieliśmy dać możliwość spotkania się, ale jeżeli się tak zachowuje, to dbanie o mienie publiczne i państwowe jest ważniejsze”. – Pana Brauna ocenią wyborcy, jednym chamstwo się spodoba, innym nie – skwitował Arkadiusz Wiśniewski.

Więcej w TVN24

Grzegorz Braun ukarany w PE. „Do jesieni jestem wykluczony z posiedzeń”

2025/03/17

Grzegorz Braun przekazał w nagraniu na YouTube, że przynajmniej do października nie będzie mógł brać udziału w posiedzeniach plenarnych Parlamentu Europejskiego. Na piśmie poinformowała go o tym przewodnicząca PE Roberta Metsola. To pokłosie incydentu ze stycznia, gdy europoseł podczas minuty ciszy za ofiary Holokaustu zaczął krzyczeć, domagając się „upamiętnienia żydowskiego ludobójstwa w Strefie Gazy”.

Grzegorz Braun zamieścił w sieci nagranie, z którego wynika, że otrzymał pismo od przewodniczącej Parlamentu Europejskiego Roberty Metsoli. — Pani przewodnicząca okłada mnie karami za prośbę o modlitwę za ofiary żydowskiego ludobójstwa na Palestyńczykach w Strefie Gazy — mówi europoseł.

— Otrzymuję wyrok z 19 lutego, który będzie działał przez najbliższe pół roku. Do jesieni jestem wykluczony z posiedzeń plenarnych europarlamentu — mówił polityk Konfederacji Korony Polskiej.

Braun dodał, że — oprócz wykluczenia — nałożona została na niego także kara finansowa. — Mógłby ktoś pomyśleć, że wolność słowa nic nie kosztuje. Otóż kosztuje. (…) Przeciwko mnie przemawia brak skruchy i fakt, że jestem recydywistą, bo pani Metsola karała mnie już wcześniej — wyjaśniał dalej kandydat na prezydenta.

Żydzi i Polacy razem upamiętnią ofiary Holokaustu. Poznaliśmy datę Marszu Żywych

2025/03/10

Co roku w Dniu Pamięci o Ofiarach Zagłady (Jom Ha-Szoa) organizowany jest Marsz Żywych. W kalendarzu gregoriańskim to data ruchoma i w 2025 wypadnie w czwartek, 24 kwietnia. Z tej okazji Polacy i Żydzi po raz kolejny wspólnie pokonają trzykilometrową trasę pomiędzy obozami Auschwitz.

Marsz Żywych w Oświęcimiu, podczas którego Żydzi z różnych krajów upamiętnią ofiary Zagłady, odbędzie się w tym roku 24 kwietnia – dowiedziała się Polska Agencja Prasowa od wicedyrektora Muzeum Auschwitz Andrzeja Kacorzyka. Jego uczestnicy pieszo pokonają trzykilometrową trasę wiodącą spod bramy „Arbeit macht frei” w byłym niemieckim obozie Auschwitz I do byłego Auschwitz II-Birkenau, gdzie odbędzie się główna ceremonia. Rokrocznie w uroczystości uczestnicy kilka tysięcy osób. Są to głównie Żydzi z całego świata. Towarzyszy im tradycyjnie kilkusetosobowa grupa polskiej młodzieży i nie inaczej będzie w tym roku.

Marsz Żywych to projekt edukacyjny, w którym Żydzi z różnych krajów, głównie uczniowie i studenci, odwiedzają miejsca Zagłady utworzone przez Niemców podczas wojny na okupowanych ziemiach polskich. Poznają również historię polskich Żydów. Przemarsz między byłymi obozami w święto Jom Ha-Szoa jest kulminacją projektu.

Pierwszy marsz odbył się w 1988 roku. Kolejne organizowane były co dwa lata, a od 1996 roku rokrocznie. W najliczniejszym uczestniczyło 20 tys. osób, w tym delegacje z prawie 50 krajów. W Marszach szli między innymi prezydenci i premierzy Polski oraz Izraela, nobliści i duchowni różnych wyznań.

Niemcy założyli obóz Auschwitz w 1940 roku, by więzić w nim Polaków. Auschwitz II-Birkenau powstał dwa lata później. Stał się miejscem zagłady Żydów. W kompleksie obozowym funkcjonowała także sieć podobozów. W Auschwitz Niemcy zgładzili co najmniej 1,1 mln ludzi, głównie Żydów, a także Polaków, Romów, jeńców sowieckich i osób innej narodowości.

Źródło: Radio Eska

Poseł PiS napiętnował ciemnoskórego mieszkańca Szczecina. Może ponieść konsekwencje

2025/03/10

Chciał walczyć z nielegalną migracją, a napiętnował wieloletniego mieszkańca Szczecina. Internetowa burza powstała po tym, gdy poseł PiS Artur Szałabawka wrzucił do sieci zdjęcie mężczyzny jadącego autobusem i dodał opis sugerujący, że nielegalni uchodźcy są już w Szczecinie. Poseł twierdzi, że zdjęcie podesłał mu zaniepokojony mieszkaniec miasta, wprowadzając go w błąd. Post został usunięty, a polityk przeprosił, jednak może ponieść konsekwencje.

Niemal natychmiast po publikacji post posła PiS Artura Szałabawki wywołał burzę w sieci. Parlamentarzysta zamieścił w mediach społecznościowych zdjęcie mężczyzny – obcokrajowca – wraz z opisem:
– Decyzja podjęta, będę publikował zdjęcia i wpisy, które przesyłają mi zaniepokojeni mieszkańcy, to mój obowiązek. „Panie Pośle, już są w Szczecinie, proszę zwrócić uwagę na bliznę na policzku, dziś w autobusie, trasa z Załom-Podjuchy.” – napisał Szałabawka.

Temat natychmiast podjęli dziennikarze z całej Polski. Jak się szybko okazało, mężczyzna na zdjęciu to legalnie pracujący w Szczecinie fryzjer.

Tematy związane z uchodźcami i migrantami są przez polityków podejmowane bardzo chętnie. Problem pojawia się, gdy wrzuca się taką informację bez odpowiedniej weryfikacji, bo prowadzi to do sytuacji, delikatnie mówiąc, niezręcznej, żeby nie powiedzieć skandalicznej – skomentował Michał Kaczmarek, dziennikarz.

Do tego niemałego skandalu doszło, ponieważ poseł – jak tłumaczy – chciał zwalczyć napływ migrantów z Niemiec.

Impulsem do tego była sytuacja, która ma miejsce od dłuższego czasu, czyli nielegalne pushbacki ze strony Niemiec. Widzę, że one się wręcz nasilają, a mieszkańcy Zachodniopomorskiego i Szczecina zwracali się do mnie z prośbą o interwencję – powiedział Artur Szałabawka, poseł PiS.

Na publikację posła natychmiast odpowiedzieli internauci. Po fali krytyki Artur Szałabawka usunął post, ale sprawa może mieć dalsze konsekwencje.

Źródło: TVP Szczecin

Sejm przyjął projekt ustawy o mowie nienawiści. Społeczność LGBT: Wygraliśmy!

2025/03/06

Głosami posłów koalicji 15 października Sejm uchwalił rządowy projekt „ustawy o mowie nienawiści”. Już nie będzie można bezkarnie wylewać hejtu na osoby LGBT.

Za przyjęciem projektu głosowało 238 posłów (KO, Trzecia Droga, Nowa Lewica i Razem), przeciw było 182 (PiS, Konfederacja, Republikanie). W PSL był tylko jeden polityk, który podniósł rękę przeciw – to wicepremier i szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz. Jednocześnie głosował przeciw wnioskowi PiS o odrzucenie projektu w całości. W KO wyłamała się posłanka Marzena Okła-Drewnowicz. Nikt nie wstrzymał się od głosu. Projektem zajmie się teraz Senat. 

„Wygraliśmy” – obwieścił w portalu społecznościowym Linus Lewandowski z fundacji Homokomando, aktywista na rzecz osób LGBT. 

Sprawozdawczyni komisji, Barbara Dolniak z Koalicji Obywatelskiej sugerowała posłom PiS i Konfederacji, by wycofali swoje wnioski o odrzucenie projektu w całości. Argumentowała, że tym samym skasują ochronę ze względu na niepełnosprawność i wiek. W odpowiedzi na mównicę wszedł Łukasz Schreiber PiS, który, mówiąc o „pakiecie cenzorskim Donalda Tuska”, wzywał do odrzucenia „tego złego, niebezpiecznego i szkodliwego projektu”. Sejm zdecydował jednak inaczej i wniosku PiS nie przyjął. 

Decyzję tę poprzedziła odbyta dzień wcześniej w Sejmie burzliwa dyskusja. Posłowie licytowali się, kto bardziej „nakręca przemysł pogardy”.

Posłanka Marzena Machałek z PiS przekonywała, że to Jarosław Kaczyński jest „najbardziej opluwanym politykiem w Polsce”. Jej klubowa koleżanka Anna Kwiecień przywoływała „osiem gwiazdek”, „moherowe berety” i „dorżnąć watahę”. Krystyna Skowrońska z Koalicji Obywatelskiej odbijała piłeczkę, przypominając, jak Jarosław Kaczyński grzmiał z sejmowej mównicy o „zdradzieckich mordach”. Posłanki lewicy mówiły o nagonce na osoby LGBT, sączonej przez osiem lat przez państwo PiS. 

Politycy PiS i Konfederacji złożyli wniosek o odrzucenie projektu w całości. Po raz kolejny podzielili się swoimi opiniami, że projekt jest „zamachem na wolność słowa” i „próbą wprowadzenia cenzury”. Nazywali go „ustawą kagańcową” i „haniebną homopropagandą”.

Poseł PiS Michał Wójcik wyrażał obawę, że nie będzie można już powiedzieć „są dwie płcie”, a Karina Bosak z Konfederacji, że o”za nienawiść będzie można uznać wszystko, np. wątpliwości czy ironię”. Zdaniem Mariusza Krystiana z partii Jarosława Kaczyńskiego, „więzienia zapełnią Bogu ducha winni ludzie”. Drwił, by poszerzyć katalog przesłanek o wzrost czy numer buta i straszył „rzeczywistością Orwella”. Poseł PiS Marcin Warchoł wypalił podczas obrad komisji: – Wsadzilibyście do więzienia nawet św. Jana Pawła II. 

Więcej w Gazecie Wyborczej

Rewolucyjna uchwała neosędziów SN. Osoby LGBT+ dziękują Ziobrze

2025/03/05

Pełny skład Izby Cywilnej z udziałem neosędziów odszedł od orzecznictwa SN w sprawach o uzgodnienie płci i uznał, że osoby transpłciowe nie muszą pozywać swoich rodziców. Paradoksalnie uchwała zapadła po pytaniu skierowanym do SN przez Zbigniewa Ziobrę.

„Sąd Najwyższy wydał przełomowy wyrok: osoby transpłciowe nie muszą już pozywać własnych rodziców, bo sprawy dotyczące uzgodnienia płci mają odbywać się drogą nieprocesową!” – skomentowało uchwałę stowarzyszenie Miłość Nie Wyklucza. „Tego chyba nikt się nie spodziewał, bo sprawa trafiła do Sądu Najwyższego na wniosek byłego prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry” – dodało stowarzyszenie. 

„Dziękuję pan Ziobro” – napisała o uchwale transpłciowa aktywistka Maja Heban. „Czy Zbigniew Ziobro przez przypadek osiągnął właśnie więcej dla osób LGBT niż cała uśmiechnięta KOalicja od początku swoich rządów?” – zastanawiają się osoby, śledzące Miłość Nie Wyklucza w serwisie X. 

Uchwała pełnego składu Izby Cywilnej zapadła w odpowiedzi na pytanie prawne dotyczące procedury uzgodnienia płci. Procedura ta pozwala na zmianę oznaczenia płci w dokumentach osoby transpłciowej tak, aby były zgodne z płcią odczuwaną. Polskie prawo nie reguluje tej procedury. Lukę w prawie wypełniło orzecznictwo sądów. Zgodnie z utartą linią orzeczniczą SN do uzgodnienia płci konieczne było pozwanie własnych rodziców, po którym sąd mógł ustalić, że płeć przypisana przy urodzeniu była błędna.

Pytanie prawne w tej sprawie zadał SN w 2022 r. ówczesny prokurator generalny Zbigniew Ziobro.

– Czy osoby transpłciowe powinny pozywać nie tylko swoich rodziców, ale także małżonka i dzieci, jeśli je posiadają? – pytał Ziobro, oczekując od SN odpowiedzi twierdzącej. 

Według organizacji LGBT+ jego celem było utrudnienie procedury uzgodnienia płci. Do podobnych wniosków doszedł nowy prokurator generalny Adam Bodnar, który w 2024 r. wycofał wniosek Ziobry. Izba Cywilna uznała jednak to cofnięcie wniosku za niedopuszczalne, a we wtorek w nieoczekiwany sposób odpowiedziała na pytanie Ziobry. 

Więcej w Wyborczej

Mowa nienawiści na lekcjach polskiego? Policja sprawdza, co mówiła nauczycielka prestiżowego liceum

2025/03/04

Nauczycielka języka polskiego miała mówić do uczniów, że są analfabetami. Według rodziców pozwalała sobie też na homofobiczne i antysemickie wypowiedzi. Zarzuty były na tyle poważne, że sprawą zajęły się: prokuratura i policja.

– Mam nadzieję, że teraz śledczy na poważnie podejdą do tych zarzutów i rzetelnie zbadają to, o czym w szkole mówiło się od lat, czyli o zachowaniu i wypowiedziach pani Kasprzyckiej. Szczególnie jej podejściu do osób LGBT, które potrafiła w jawny i ostry sposób krytykować. A nawet mówić, że czeka je piekło – mówi jedna z byłych uczennic Katarzyny Kasprzyckiej, nauczycielki języka polskiego w IX LO w Lublinie.

O skargach na zachowanie polonistki w połowie stycznia napisała „Gazeta Wyborcza”. Zarzuty dotyczą roku szkolnego 2023/2024.

RadioZET.pl także zdobyło kopie tych skarg. Czytamy w nich m.in., że nauczycielka potrafiła powiedzieć, że chłopcy z długimi włosami to geje, a podczas omawiania wyników sprawdzianu nazwać uczniów analfabetami. Rodzice skarżyli się też na bardzo niskie oceny z języka polskiego. Większość klasy miała w dzienniku same jedynki i dwóje. W odpowiedzi usłyszeli, że pierwszoklasistów nauczycielka ocenia według kryteriów, jakie są na maturze.

Kolejne zarzuty są poważniejsze. Nauczycielka podczas lekcji miała sugerować, że Żydzi zasłużyli na Holocaust, bo ukrzyżowali Chrystusa, natomiast esesmani podczas II wojny światowej zabijali ludzi, bo byli ateistami. Gdyby wierzyli, to takich czynów by nie popełniali.

W skardze do dyrektora czytamy też: „Niektórzy z nas mają kontakt z uczniami – dzisiaj już studentami i osobami dorosłymi – relacjonującymi traumatyczne doświadczenia szkolnych kontaktów z Panią Kasprzycką, których piętno odczuwają do dzisiaj (…) Należy do nich między innymi uczennica, która z uwagi na jej imię i nazwisko, wskazujące na muzułmańskie pochodzenie, nie była wyczytywana z imienia i nazwiska, ale jako numer z dziennika (sic!)”.

Więcej w Radiu ZET

Ranking szkół przyjaznych LGBT. Kotula: Nie pozwólmy zawłaszczyć słowa „normalność”

2025/03/03

Próbuje nam się wmówić, że „normalność” to homofobia, przemoc i hejt. Nie, to bezpieczna i inkluzywna szkoła jest tą „normalną”. Nie możemy pozwolić, by to słowo zostało skradzione do budowania polityki strachu – mówiła ministra ds. równości podczas inauguracji siódmej edycji Rankingu Szkół Przyjaznych LGBT.

Fundacja GrowSpace pyta uczniów z całej Polski i robi to już po raz siódmy. Ankiety w ramach Rankingu Szkół Przyjaznych LGBT od dziś można wypełniać na stronie maparownosci.pl. – Dobra szkoła to taka, która reaguje na przemoc i nie dyskryminuje osób uczniowskich – podkreśla Mateusz Trzaska z GrowSpace.

W Rankingu Szkół Przyjaznych LGBT głos mają uczniowie. W ub. roku oddali go ponad 12 tys. razy. To ich opinie pozwalają stwierdzić, czy szkoła jest bezpieczna, czy też lepiej omijać ją szerokim łukiem. Wyniki rankingu pomagają młodym ludziom podjąć decyzję o wyborze kolejnej placówki.

Twórcy akcji zaznaczają, że kwestia atmosfery jest dla przyszłych licealistów i ich rodziców równie ważna, jak poziom edukacyjny szkoły. Analizują nie tylko wyniki matur i sukcesy na olimpiadach, ale też oceny z Rankingu Szkół Przyjaznych LGBT. Tę tendencję akcja wykazała już dwa lata temu. – To duża zmiana w podejściu. Młodzi ludzie ze społeczności chcą być pewni, że najbliższe cztery czy pięć lat spędzą w atmosferze akceptacji, a nie dyskryminacji – mówi Mateusz Trzaska. Badanie pokazuje nie tylko te dobre szkoły, ale również przestrzega przed tymi, w których uczniowie doświadczyli dyskryminacji.

W tym roku po raz pierwszy szkoły przyjazne LGBT będą premiowane w prestiżowym rankingu „Perspektyw”. – To po to, by spojrzeć na edukację bardziej holistycznie. Nie postrzegać jej tylko przez pryzmat cyfr w dzienniku, ale miejsca, do którego przychodzi się codziennie – podkreśla Mateusz Trzaska.

To kolejna edycja rankingu, gdy patronat nad nim sprawuje rządowy departament równości. Wcześniej państwo PiS ścigało szkoły, które prezentowały się wysoko na liście. Były Rzecznik Praw Dziecka Mikołaj Pawlak uważał je za podejrzane. Zalecał wnikliwe kontrole, nakazywał dyrektorom prześwietlać szkolne kadry pod kątem… pedofilii. 

Więcej w Wyborczej

KRRiT przyjrzy się programom czterech nadawców. Chodzi m.in. o mowę nienawiści

2025/03/01

Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zdecydowała, że przeprowadzi monitoring programów informacyjnych i publicystycznych TVP, TVN-u, Polsatu i Republiki. Jak informuje Wirtualnemedia.pl, członek KRRiT prof. Tadeusz Kowalski, analiza rozpocznie się prawdopodobnie w połowie marca i potrwa dwa miesiące. Badanie zrealizują urzędnicy KRRiT.

Wstępne założenia regulatora zakładają, że monitoring przed wyborami prezydenckimi, których I tura odbędzie się 18 maja, obejmie programy informacyjne „19.30” (TVP1), „Fakty” (TVN), „Wydarzenia” (Polsat), „Dzisiaj” (Republika) oraz publicystyczne „Woronicza 17” (TVP Info), „Kawa na ławę” (TVN24), „Śniadanie Rymanowskiego” (Polsat News), „Pytanie dnia” (TVP1, TVP Info), „Polityczna kawa” (Republika).

O tym w jakich aspektach będzie przeprowadzany monitoring, KRRiT zdecyduje w najbliższych dniach. Regulator może wziąć pod uwagę czas przeznaczony na poszczególnych kandydatów w wyborach prezydenckich i to w jakim świetle są pokazywani. Jak informuje prof. Kowalski, dla KRRiT szczególnie istotny będzie artykuł 18 ustawy o radiofonii i telewizji. To czy w przekazie znalazła się na przykład mowa nienawiści.

– Audycje lub inne przekazy nie mogą propagować działań sprzecznych z prawem, z polską racją stanu oraz postaw i poglądów sprzecznych z moralnością i dobrem społecznym, w szczególności nie mogą zawierać treści nawołujących do nienawiści lub przemocy lub dyskryminujących – czytamy w tym artykule.

Więcej na wirtualnemedia.pl

Internet zalewa antyukraińska propaganda. Przoduje Grzegorz Braun

2025/02/26

Stowarzyszenie Demagog i Instytut Monitorowania Mediów tylko w 2024 r. znalazły w polskojęzycznym internecie 327 tys. antyukraińskich wpisów. Jest ich coraz więcej. W zohydzaniu Polakom Ukrainy prym wiedzie europoseł Grzegorz Braun.

„Tajny plan Tuska – ukrainizacja Polski”, „tu jest Poska, nie Ukropol”, „UPAdlina to koniec cywilizacji”. Takich komentarzy uderzających w Ukraińców i ich naród, nawołujących do nienawiści, pojawiło się w zeszłym roku w polskojęzycznym internecie ponad 327 tys. To o 13 proc. więcej niż rok wcześniej. Łączny zasięg antyukraińskich treści to ponad 75 mln potencjalnych kontaktów (tyle razy użytkownicy mogli zetknąć się z fałszywym i nienawistnym przekazem). Tu znów widać tendencję wzrostową: w ubiegłym roku zasięg szacowano na 54 mln kontaktów. 

Antyukraińska propaganda przybrała na sile pod koniec zeszłego roku, na progu kampanii prezydenckiej. W listopadzie takich wpisów było 36 tys., a w grudniu – 33 tys. To więcej niż np. w kwietniu, kiedy takich treści powstało ponad 20 tys. 

Skali antyukraińskiej propagandy w polskojęzycznym internecie od listopada 2022 r. przyglądają się Stowarzyszenie Demagog (zajmuje się fact-checkingiem) oraz specjaliści z Instytutu Monitorowania Mediów. Sprawdzają, ile powstaje treści uderzających w Ukrainę oraz kto za nimi stoi.

W pierwszej dziesiątce kont z największymi zasięgami, które działają najgorliwiej, znalazło się to należące do europosła Konfederacji Korony Polskiej i kandydata na prezydenta Grzegorza Brauna. Zajął ósme miejsce. Prym wiedzie na Facebooku, gdzie najczęściej powiela antyukraińskie treści. Ma blisko milionowy zasięg.

Na X (dawnym Twitterze) chwali się antyukraińskimi gestami, np. gdy ściągnął niebiesko-żółtą flagę z kopca Kościuszki. Powiewała tam obok polskiej, co Braun uznał za „niewłaściwe”. Prezydenta Andrzeja Dudę nazywa „anglosaskim, żydowskim, banderowskim lokajem”. Insynuuje, że za zbrodnię w Buczy nie odpowiadają Rosjanie. W maju ubiegłego roku sugerował, że „Polska ma do stoczenia wojnę z Ukrainą”.  

Niechlubne podium dla kont rozsiewających antyukraińską propagandę zajmują: Martin Demirow, Ministerstwo Prawdy i AndyColt. Wszystkie, łącznie z Braunem, miały swój udział także w zestawieniu sprzed roku.

Zdobywca pierwszego miejsca, Martin Demirow, przedstawia się jako „Słowak zainteresowany Polską”. Ukraińców zrównuje z nazistami i banderowcami, co – jak zauważają eksperci Polskiego Instytutu Studiów Międzynarodowych – jest jedną z czołowych linii prorosyjskiej dezinformacji. Jego poprzednie konto zostało zablokowane, ale Demirow powrócił z nowym, gdzie ma blisko dwumilionowe zasięgi. 

W „Ministerstwie Prawdy” dominuje przekaz, że „Rosjanie mają prawo zamieszkiwać na swojej ziemi”, a „Putin jest obrońcą terytoriów Ukrainy”. Na tym koncie roi się od treści podjudzających Polaków, by postrzegali obywateli Ukrainy jako zagrożenie. Jest naszpikowane fałszywymi informacjami, np. o wydarzeniach na froncie. Mają ukazać Ukraińców jako „zbrodniarzy”. 

Na Facebooku antyukraiński przekaz – oprócz Brauna – najczęściej powielają konta: Konfederacja Korony Polskiej, Ukrainiec Nie Jest Moim Bratem i Marsz Niepodległości.

Więcej w Wyborczej

Kaja Godek przegrywa przed sądem z osobami LGBT+

2025/02/25

Kaja Godek, nazywając osoby LGBT+ zboczeńcami, złamała prawo – uznał Sąd Okręgowy w Warszawie. „W końcu z ust sędziego reprezentującego państwo polskie usłyszeliśmy, że używanie pewnych sformułowań jest niedopuszczalne, krzywdzące i przekracza granice wolności słowa”.

Po siedmiu latach szesnaście osób LGBT+ – prawniczek, dziennikarzy, pracowników naukowych, artystów, aktywistów – które wytoczyły Kai Godek proces o ochronę dóbr osobistych, doczekało się pozytywnego rozstrzygnięcia.

Chodzi o serię komentarzy z 2017 roku. Twarz polskiego ruchu anty-gender i anty-choice publicznie, między innymi na antenie Polsat News, nazywała wówczas osoby LGBT+ „zboczeńcami” i zrównywała homoseksualność z pedofilią.

25 lutego 2025 Sąd Okręgowy w Warszawie, który ponownie rozpatrywał sprawę, orzekł jednoznacznie, że Kaja Godek złamała prawo – naruszyła cześć i godność powodów (art. 23 kodeksu cywilnego o ochronie dóbr osobistych).

Sąd zobowiązał też działaczkę skrajnej prawicy, by powstrzymała się od podobnych słów w przyszłości.

Godek musi przeprosić każdą osobę, ale nie publicznie jak chcieli skarżący. Według sądu przytoczenie w mediach homofobicznych treści opatrzonych przeprosinami byłoby wtórną wiktymizacją.

„Gdy usłyszałam wyrok, popłakałam się” – mówi OKO.press Aleksandra Muzińska, założycielka Funduszu dla Odmiany, jedna z 16 skarżących. „Czekaliśmy na ten dzień tak długo, że już mało kto z nas wierzył w pozytywne rozstrzygnięcie. Myśleliśmy, że prędzej rząd wprowadzi do kodeksu karnego ochronę osób LGBT+ przed nienawiścią, niż zobaczymy wyrok. Ale udało się, zdążyliśmy”.

Muzińska dodaje, że proces był bardzo obciążający. I nie chodzi tylko o czas. „Kaja Godek podczas rozprawy powtarzała raniące słowa.

Nazywała nas mitomanami i megalomanami, podważała, że w ogóle jesteśmy częścią społeczności LGBT+”- mówi aktywistka.

„Przesłuchania przed sądem dotyczyły życia osobistego, musieliśmy udowadniać, że nasze życie w Polsce jest trudne” – dodaje Witold Klaus, drugi z szesnastki skarżących.

Ale dziś oboje czują ulgę. „Mam poczucie, że nasza walka miała sens. Dziś cała społeczność LGBT+ dostała sygnał, że jest okej, że można dochodzić swoich praw na gruncie cywilnym. Pozostaje mieć nadzieję, że to będzie bodźcem do zmian w ochronie przed nienawiścią na gruncie kodeksu karnego” – komentuje Muzińska.

„Czuję wdzięczność, bo w końcu z ust sędziego reprezentującego państwo polskie usłyszeliśmy, że używanie pewnych sformułowań jest niedopuszczalne, krzywdzące oraz przekracza granice wolności słowa i zasady prowadzenia debaty publicznej. To ważne dla wszystkich osób w tym kraju, nie tylko osób LGBT+” – mówi Klaus.

Wyrok nie jest prawomocny, Kai Godek wciąż przysługuje apelacja. „Całość potrwa kolejne 2-3 lata, to zwycięstwo, ale częściowe. Przystanek na drodze do równości”– mówi Witold Klaus.

Więcej w oko.press

Zdewastowany mural żydowski. Jeszcze przed wojną był tu cmentarz

2025/02/25

Kilka, a może kilkanaście tygodni temu, doszło do dewastacji muralu, który przypominał o żydowskich mieszkańcach Płocka. Jest on w mało widocznym miejscu, bo na ogrodzeniu Jagiellonki, w przesmyku między ulicami 3 Maja i Padlewskiego.

Przed II wojną światową w Płocku mieszkało ok. 34 tysiące osób, a nawet jedna trzecia mieszkańców była pochodzenia żydowskiego. Dzielnica żydowska obejmowała ulice dzisiejszego starego miasta, m.in. Synagogalną czy Jerozolimską. 

Żydzi byli obecni na tym terenie od setek lat, a od 1570 roku mieli swój cmentarz na terenach dzisiejszej Jagiellonki – nekropolia funkcjonowała do 1850 roku. 7 września 1939 roku do Płocka weszli Niemcy i rozpoczęła się okupacja. W jej trakcie okupanci zlikwidowali cmentarz. 

– Zdewastowane przez okupantów hitlerowskich nagrobki posłużyły w procesie tworzenia infrastruktury miasta Płocka – czytamy na stronie Jewisplock.eu. 

Dziś na terenie cmentarza znajduje się m.in. internat Jagiellonki. Po nekropolii został tylko kawałek ogrodzenia, na którym uczniowie Zespołu Szkół Usług i Przedsiębiorczości w 2018 roku, w ramach „Szkoły dialogu” przygotowali mural. 

Mural kilka, może kilkanaście tygodni temu, został zdewastowany. Pojawiły się na nim m.in. napisy „Kocham cię”. 

– Do Komendy Miejskiej Policji w Płocku nie zgłoszono tej sprawy – przekazała nam podkom. Monika Jakubowska, oficer prasowy Komendanta Miejskiego Policji w Płocku.

Zgłoszenie zapewne na niewiele by się zdało. To niezbyt często uczęszczane miejsce, nie ma tu kamer. Zapewne nikt nic nie widział i nikt nic nie słyszał. Jak podaje Gazeta Płocka, fundacja Nobiscum zgłosiła sprawę Urzędowi Miasta Płocka. 

Źródło: Portal Płock

Atak na koleżankę geja ujdzie na sucho? KO wyrywa zęby ustawie o mowie nienawiści

2025/02/20

To pogwałcenie naszej godności. Rząd obiecał nam ochronę, a znów proponuje zgniły kompromis – alarmują przedstawiciele społeczności LGBT.

– Będziemy musieli udowadniać w sądzie, że jesteśmy gejami – obawiają się reprezentanci środowiska LGBT. Chodzi o rządowy projekt „ustawy o mowie nienawiści”, czyli nowelizację kodeksu karnego, która poszerza katalog przesłanek przestępstw motywowanych nienawiścią o cztery nowe: płeć, wiek, niepełnosprawność i orientację seksualną. Byłyby ścigane z urzędu tak, jak są dziś ze względu na m.in. przynależność narodową, etniczną, rasową czy wyznaniową. Środowisko LGBT zabiegało o taką ochronę, a rząd obiecał, że ją zapewni. Projekt przygotowało Ministerstwo Sprawiedliwości. 

Teraz sprawa rozbija się o niuans, choć bardzo istotny w praktyce. Sejmowa komisja ds. zmian w kodyfikacjach przyjęła poprawkę Koalicji Obywatelskiej, aby sformułowanie „w związku z przynależnością” zastąpić „w związku z jej przynależnością”. To zawęża grono poszkodowanych. Przestępstwem z nienawiści nie będzie bowiem obrażenie kogoś, kto nie należy do grupy objętej ochroną. Nie będzie traktowane w tych kategoriach, jeśli jego ofiarą padnie sojusznik społeczności LGBT, a nie jej przedstawiciel.

Aktywiści na rzecz praw osób LGBT uważają, że to zła i niebezpieczna zmiana, bo może doprowadzić do obowiązku udowadniania w sądzie, że jest się gejem. Ponadto odwraca uwagę od sensu nowelizacji, w której to przecież motyw ataku jest kluczowy. Pytają: czy jak ktoś wyrwie tęczową torebkę komuś, kto nie jest gejem, to oznacza, że nie kierował się uprzedzeniami do tej społeczności? 

Są zaskoczeni, bo jeszcze kilkanaście dni wcześniej podczas obrad komisji ds. dzieci i młodzieży, wiceminister sprawiedliwości Arkadiusz Myrcha przekonywał, że jego resort pozostanie przy wersji gwarantującej ochronę szerszej grupie. 

To wrzutka, która pojawiła się nagle – mówi Bart Staszewski, aktywista na rzecz społeczności LGBT, założyciel fundacji Basta. Podejrzewa, że to efekt kolejnego kompromisu, ustalonego w politycznych kuluarach. To może być, jego zdaniem, odpowiedź na liczne obawy polityków w tonie „teraz każdego będzie można oskarżyć o mowę nienawiści”. 

Staszewski uważa, że źle się stało. Zmianę uznaje za szkodliwą i niebezpieczną. W praktyce to już się dzieje: prokuratorzy czy policjanci często oczekują od pokrzywdzonych takich dowodów. – Nieraz musiałem brać na świadka mojego chłopaka albo prezentować swoją aktywność na rzecz społeczności LGBT, by udowodnić, że jestem jej członkiem – podkreśla Staszewski. Obawia się, że po zmianie ta niechlubna praktyka przybierze na sile. 

Więcej w Wyborczej

 

 

Holokaust można negować, będąc wydawcą. Kontrowersyjny wyrok sądu

2025/02/18

W Polsce można wydawać książki dr Dariusza Ratajczaka, znanego z kwestionowania Holokaustu – wynika z orzeczenia sądu w Częstochowie, które opisuje we wtorek „Rzeczpospolita”.

„Możemy stwierdzić bez popełnienia większego błędu, że cyklon B stosowano w obozach do dezynfekcji, nie zaś do mordowania ludzi (…). Wniosek ostateczny nasuwa się sam: w obozach ludzie głównie umierali na skutek chorób wynikających z niedożywienia, złych warunków higienicznych, morderczej pracy, a ciała palono w krematoriach, aby zapobiec epidemii” – to fragment książki „Tematy niebezpieczne” dr. Dariusza Ratajczaka, historyka, zmarłego w 2010 roku – podaje „Rz”. Według gazety wydał ją w 1999 roku w efekcie czego został wydalony z Uniwersytetu Opolskiego i uznany przez sąd za kłamcę oświęcimskiego.

„Książkę tę można jednak dziś wydawać bez większych konsekwencji. Tak uznał w ubiegłym tygodniu Sąd Rejonowy w Częstochowie” – informuje gazeta.

„To finał głośnej sprawy, która rozpoczęła się przed rokiem, gdy do siedziby wydawnictwa 3DOM w Częstochowie wkroczyła ABW. Zarekwirowała egzemplarze kilku tytułów książek wydawanych przez 3DOM, m.in. najsłynniejszą antysemicką publikację w historii świata +Protokoły mędrców Syjonu+, +Program światowej polityki żydowskiej+ ks. dr. Stanisława Trzeciaka oraz właśnie +Tematy niebezpieczne+ Ratajczaka. Właściciel wydawnictwa Tomasz Grzegorz Stala usłyszał zaś zarzut z art. 55 ustawy o IPN, zabraniającego zaprzeczania zbrodniom nazistowskim. I z tego właśnie zarzutu został oczyszczony” – podkreśla „Rz”.

Według gazety sąd uznał, że zachowanie oskarżonego nie wypełnia znamion przestępstwa, skoro był wydawcą, a nie autorem publikacji. „Uniewinnienie przez sąd to nie tylko zaś dobra wiadomość dla niego, ale i dla Konfederacji. Tomasz Stala był bowiem +jedynką+ tej partii w wyborach do Sejmu w 2023 roku. Nie udało mu się zdobyć mandatu, a przed rokiem kandydował na prezydenta Częstochowy” – dodaje dziennik. 

Źródło: Polska Agencja Prasowa

 

Grzegorz Braun chce wsadzać „ślązakowców” do więzień. Łukasz Kohut odsyła go na Kreml

2025/02/12

Grzegorz Braun nazywa śląskich aktywistów „ślązakowcami” i piątą kolumną, chcąc powsadzać ich do więzień.

Europoseł Grzegorz Braun, wyrzucony z Konfederacji, przyjechał na Śląsk i obraził Ślązaków. W Rybniku powiedział, że miejsce „ślązakowców – piątej kolumny” jest w więzieniach.

Za kratami widzi też „wszystkich, którym Polska się nie podoba” oraz tych, których „nie cieszy państwo polskie” i „działają aktywnie na rzecz dezintegracji państwa polskiego”. Pierwszy w kolejce do więziennego wiktu, zdaniem Brauna, jest śląski europoseł Łukasz Kohut. „Mój psychofan z parlamentu eurokołchozowego” – mówił Braun.

Łukasz Kohut odpowiada Braunowi: „Pana miejsce jest na Kremlu, w orkiestrze Putina, bo niszczy pan w swojej działalności politycznej nie tylko Unię Europejską, ale i reputację polityków reprezentujących państwo polskie w instytucjach międzynarodowych”.

– Grzegorz Braun szczuje na śląskich regionalistów, nazywając nas „ślązakowcami”, „piątą kolumną” i wysyła mnie do więzienia. Już wcześniej na żywo w kuluarach Parlamentu Europejskiego mówił, że zamknie mnie w obozie. Wszystko dokładnie w 80. rocznicę Tragedii Górnośląskiej, kiedy sowieci i polscy komuniści dokonywali czystek etnicznych na ziemiach Górnego Śląska – na autochtonicznej ludności Śląska i innych mniejszościach etnicznych i narodowych – podkreśla Łukasz Kohut.

Więcej w Wyborczej

Będą kary dla Grzegorza Brauna za obrażanie LGBT i zakłócanie pamięci o Holokauście w Parlamencie Europejskim

2025/02/11

Parlament Europejski „wyciągnie odpowiednie konsekwencje” wobec Grzegorza Brauna za zakłócanie obchodów Dnia Pamięci ofiar Holocaustu – zapowiedziała w Strasburgu Roberta Metsola. Kara dla Brauna jeszcze nie jest znana, bo trwają procedury. Dostał jednak drugą – za zachowanie podczas debaty o prawach osób LGBT.

„Obraźliwy i dyskryminujący język” podczas debaty o prawach mniejszości seksualnych 27 listopada 2024 r. będzie kosztował Grzegorza Brauna utratę prawa do dziennej diety na okres dwóch dni. Podczas tego posiedzenia wybrany z list Konfederacji niezależny europoseł mówił m.in. o „sodomitach” czy „zboczeńcach”, którym „wara od naszych dzieci”. Protesty sali wywołało też jego stwierdzenie, że istnieją tylko dwie płcie – „mężczyźni, kobiety i osoby z zaburzeniami osobowości”. Wówczas przerwała mu – nagrodzona za tę interwencję oklaskami – wiceprzewodnicząca Parlamentu Europejskiego Katarina Barley.

Braun w ramach kary za to zachowanie nie może też brać udziału we wszystkich działaniach Parlamentu 10 i 11 lutego, przegapi zatem większość trwającej właśnie sesji plenarnej. Będzie mógł jednak „pod warunkiem ścisłego przestrzegania standardów postępowania posła” brać udział w głosowaniach, jeśli takie w tych dniach się odbędą.

Braun nie odwołał się od tych decyzji, kara zatem jest ostateczna.

Więcej w Wyborczej

Przerażające pogróżki w stronę badaczki. „Życzą mi gwałtu”

2025/02/10

Zdaję sobie sprawę, że łatwo jest manipulować opowieściami, czym ja się rzekomo zajmuję. Ale absolutnie nie jest tak, że jakieś siły z Niemiec czy Rosji, wrogie Polsce, wykorzystają efekty mojej pracy – alarmuje dr Joanna Malinowska, na którą wylewa się fala hejtu za badania sytuacji na granicy polsko-białoruskiej.

Dr Joanna Malinowska jest filozofką, pracuje na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. W swoich badaniach naukowych zajmuje się szeroko pojętą filozofią nauki, ze szczególnym uwzględnieniem filozofii medycyny, filozofii neuronauk, filozofii psychologii oraz filozofii biologii. Od kilku lat analizuje to, jak w różnych obszarach nauki używa się i interpretuje kategorie rasy i etniczności. Za rządów Prawa i Sprawiedliwości doświadczyła wpływu władzy na badania naukowe i osiągnięcia w nauce. Jak pisaliśmy na naszym portalu, miała dostać ministerialne stypendium dla młodych naukowców, o które wystąpił dla niej rektor uczelni. Kobieta zdobyła najwyższą liczbę 673 punktów. Była pierwsza na ministerialnej liści rankingowej. Stypendium jednak nie dostała. Otrzymały je inne osoby, z mniejszą liczbą punktów. Tak – arbitralnie – zdecydował ówczesny minister Przemysław Czarnek.

Naukowczyni w czerwcu 2024 roku otrzymała stypendium Yehudit and Yehuda Elkana Fellowship, przyznawane przez The New Institute w Hamburgu oraz the Wissenschaftskolleg zu Berlin. W ramach tego stypendium, od połowy stycznia przebywa w Hamburgu, gdzie pracuje nad projektem, który dotyczy rasizmu na granicy polsko-białoruskiej.  – Na pełne zrealizowanie tego projektu – już po powrocie do Poznania i we współpracy z grupą „Badacze i Badaczki na Granicy” – mam otrzymać dodatkowe finansowanie w kwocie do 50 tysięcy euro – wskazuje dr Malinowska. Gdy tylko informacja o stypendium trafiła na strony internetowe poznańskiej uczelni, na kobietę wylała się fala hejtu i mowy nienawiści ze strony środowisk konserwatywno-prawicowych. Włączył się w to m.in. wicemarszałek Sejmu, Krzysztof Bosak.

– To nie jest pierwszy raz, kiedy spotyka mnie tego typu atak. To wiadomości sugerujące, że moje badania są „antypolskie”, że za „niemieckie i żydowskie pieniądze” mam w nich udowodnić, że Polska dopuszcza się rasizmu, ale nie tylko. To również pogróżki, życzenia gwałtu czy sugestie, że powinnam mieć ogoloną głowę – mówi dr Malinowska w rozmowie z TOK FM. – Część tych pogróżek trafiła do prokuratury w Poznaniu i ta sprawa się toczy – dodaje badaczka.

Przyznaje jednak, że momentami czuje się w tej kwestii bezsilna. – Zdaję sobie sprawę, że łatwo jest manipulować opowieściami, czym ja się rzekomo zajmuję. Ale absolutnie nie jest tak, że jakieś siły z Niemiec czy Rosji, wrogie Polsce, wykorzystają efekty mojej pracy – bo takie rzeczy mi się zarzuca – wskazuje dr Malinowska.

Jak dodaje, niepokoi ją też fakt, że wielu naukowców jest atakowanych w ramach „nagonki politycznej”. -Wcześniej byłam na celowniku ministra Czarnka, jeszcze wcześniej – prokuratury w czasie Strajków Kobiet, więc powoli zaczynam odbierać to jako regularne represje – tłumaczy nasza rozmówczyni. – Przerażające jest to, że uderza się we mnie jako kobietę. Obraźliwie dyskredytuje się mnie jako badaczkę, na wszelkie możliwe sposoby, podważa się moje kwalifikacje – ubolewa Malinowska.

Więcej w Radiu TOK FM

Sejmowa komisja kodyfikacyjna za rozszerzeniem ochrony przed mową nienawiści

2025/02/06

Sejmowa komisja do spraw zmian w kodyfikacjach poparła w środę rządowy projekt rozszerzający ochronę przed mową nienawiści i przestępstwami z nienawiści, które motywowane są dyskryminacją ze względu na niepełnosprawność, wiek, płeć i orientację seksualną.

W związku z decyzją komisji projekt nowelizacji przepisów Kodeksu karnego w tej sprawie będzie omawiany najprawdopodobniej na kolejnym posiedzeniu plenarnym Sejmu, a więc jeszcze w lutym.

„Projektowana regulacja zapewni pełniejszą realizację konstytucyjnego zakazu dyskryminacji ze względu na jakąkolwiek przyczynę, a także realizację międzynarodowych zaleceń w zakresie standardu ochrony przed mową nienawiści i przestępstwami z nienawiści” – podkreśliło w uzasadnieniu projektu Ministerstwo Sprawiedliwości, które przygotowało propozycję nowelizacji.

Zgodnie z obowiązującymi przepisami, katalog przesłanek przestępstw motywowanych nienawiścią obejmuje przynależność narodową, etniczną, rasową, polityczną, wyznaniową lub bezwyznaniowość. Projektowana nowelizacja zakłada, że grupa tych przesłanek ma być poszerzona o niepełnosprawność, wiek, płeć lub orientację seksualną.

„Przyjęcie proponowanych w projekcie rozwiązań w zakresie poszerzenia katalogu niedozwolonych przesłanek dyskryminacji będzie stanowić podkreślenie ich naganności i potępienia oraz nada im charakter normatywny na płaszczyźnie znamion typów czynów zabronionych ściganych z oskarżenia publicznego” – dodał resort wskazując też, że wskazane czyny charakteryzują się dużym stopniem społecznej szkodliwości.

Podczas prac komisji posłowie PiS zaproponowali wniosek o odrzucenie projektu w całości, jednak nie zyskał on aprobaty większości posłów. Posłowie PiS przekonywali, że zmiana przepisów nie będzie służyć walce z mową nienawiści, lecz z przeciwnikami politycznymi. Wskazywali też, że wprowadzenie tej nowelizacji doprowadzi do zalewu spraw i przedłużenia postępowań w sądach.

Źródło: portalsamorzadowy.pl

„Fasadowe konsultacje”. Sejm wysłuchał organizacji ws. prawa do azylu. Ale zdania nie zmieni

2025/02/04

4 lutego 2025 roku odbyło się wysłuchanie publiczne w sprawie ustawy o zawieszeniu prawa do azylu. Wszystkie organizacje (poza Ordo Iuris) skrytykowały projekt, a do Sejmu wpłynęły miażdżące projekt opinie organizacji prawniczych. Nie widać jednak szans na to, by rządzący zmienili zdanie.

O zawieszeniu prawa do azylu usłyszeliśmy w październiku 2024 roku, znienacka, gdy Donald Tusk na konwencji partyjnej zapowiedział publikację strategii migracyjnej (dodajmy, że publikację przedwczesną – z pominięciem konsultacji społecznych). Nagła deklaracja premiera oburzyła organizacje humanitarne i wywołała wiele dyskusji. Rząd obstawał przy swoim:

Strategię – bez konsultacji – rząd przyjął w październiku, a projekt ustawy o zawieszeniu prawa do azylu wpłynął do Sejmu w grudniu 2024 roku. W styczniu przeszedł pierwsze czytanie i trafił do komisji. Ta na wniosek posłów Polski 2050 (zabiegały o to mocno organizacje humanitarne i pomocowe) zdecydowała o zorganizowaniu wysłuchania publicznego. Odbyło się ono dzisiaj, 4 lutego 2025 – relacja niżej w tekście.

Już jutro jednak komisja administracji i spraw wewnętrznych pochyli się znowu nad projektem, zapewne też zagłosuje i wydaje się mało prawdopodobne, by wzięła pod uwagę głosy społeczne i eksperckie.

Rząd jest zdeterminowany, by projekt przyjąć, o czym świadczyło wystąpienie wiceministra spraw wewnętrznych i administracji Macieja Duszczyka na koniec wysłuchania.

Nie zapowiedział żadnych zmian w ustawie: „Czy jest w wystarczającym stopniu z jednej strony ustawiona na ochronę granicy, a z drugiej strony, na ile zawiera te elementy wszystkie humanitarne? Tak jak powiedziałem, moim zdaniem szukaliśmy tego kompromisu w sposób jak najbardziej efektywny. Czy optymalny? Tak jak jeszcze raz powtórzę, nie wiem. (…) Moim zdaniem tak zaprojektowany akt prawny z ryzykami, które mamy na granicy, które możemy mieć na granicy, jest dla Polski wskazany, a tak naprawdę konieczny. Ponieważ zawiera wszystkie bezpieczniki, które w takiej ustawie powinny być”.

Ale w Sejmie znalazły się też opinie Naczelnej Rady Adwokackiej i Krajowej Izby Radców Prawnych. Obie organizacje wskazują, że projekt „stoi w rażącej sprzeczności” z prawem międzynarodowym, krajowym, unijnym. NRA wskazuje, że po wejściu w życie Paktu o Migracji i Azylu projekt będzie z nim sprzeczny: „Proponowane rozwiązanie związane z pojęciem instrumentalizacji stoi w sprzeczności z prawem unijnym tj. z Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady UE 2024/1359 z 14 maja 2024 r., które będzie częścią polskiego porządku prawnego po wejściu w życie Paktu o Migracji i Azylu”.

Co więcej, wprowadzany przez nowelizację (bo projekt ustawy jest w rzeczywistości zmianą ustawy o udzielaniu cudzoziemcom ochrony na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej) art. 33 a, zawieszający czasowo i terytorialnie prawo do składania wniosku o ochronę międzynarodową narusza art. 31 ust. 3 Konstytucji RP.

„Rządowy Projekt stanowi propozycję naruszającą normy prawne wiążące Rzeczpospolitą Polską, a także podstawowe prawa człowiek, takie jak zakaz tortur, prawo do życia rodzinnego, czy prawo do ochrony zdrowia” – podsumowuje NRA.

Krajowa Izba Radców Prawnych wskazuje z kolei, że projekt nie nadaje się nawet do poprawek. „Przedłożony projekt nie zasługuje na wprowadzenie do porządku prawnego w obecnej formie. Jednocześnie jego wadliwość jest tak daleko idąca, że brak jest możliwości wprowadzenia poprawek umożliwiających jego uzgodnienie z normami prawa międzynarodowego i krajowego przy zachowaniu jego integralności i intencji projektodawcy”.

Więcej w oko.press

Brutalna akcja ochroniarzy w studenckim klubie. „To była homofobiczna przemoc i upokorzenie”

2025/02/04

Popychali mnie, rzucili na podłogę, bili, kopali i na koniec spryskali gazem pieprzowym. Gdy upadłem, uderzyłem głową o betonowe schody. Wyzwali mnie od pedałów – relacjonuje brutalne potraktowanie przez ochroniarzy w jednym ze studenckich klubów w Białymstoku kurator sztuki, niekryjący swojej homoseksualnej orientacji.

29-letni nieheteronormatywny kurator sztuki zaangażowany w qeerową działalność Tomasz (Tomek) Pawłowski-Jarmołajew został brutalnie potraktowany przez ochroniarzy w białostockim studenckim klubie Gwint: „Domówka Korolka”. Głównym organizatorem tego wydarzenia był Karol Stefanowicz, funkcjonujący w sieci pod pseudonimem „Kolorek” i „Turysta z Podlasia”, popularny tiktoker promujący Podlasie.

Tomasz relacjonuje: – W pewnym momencie, kiedy wracałem z toalety, czwórka ochroniarzy nie chciała mnie wpuścić z powrotem do klubu, bo byłem pod wpływem alkoholu. W środku były moje osoby przyjacielskie i moje rzeczy osobiste. Żądałem wyjaśnień, chciałem wrócić, zostać, dalej się bawić.

– Sytuacja eskalowała: popychali mnie, rzucili na podłogę, bili, kopali i na koniec spryskali gazem pieprzowym. Gdy upadłem, uderzyłem głową o betonowe schody. Wokół były szklane butelki. To cud, że mam tylko poobijane żebra, guzy, siniaki i przetarcia na całym ciele.

Tomasz wspomina też, że wcześniej ze strony ochroniarzy usłyszał homofobiczne komentarze.

– Wyzywali mnie od pedałów. Kiedy mnie atakowali, również padały wyzwiska. Nie mam wątpliwości, że nie chodziło tylko o to, że byłem pijany. To nie była zwykła interwencja, to był homofobiczny atak: przekroczenie granic, przemoc i upokorzenie.

Przy okazji tej sytuacji Tomasz zwraca uwagę: – Queerowe osoby w przestrzeniach klubowych w Białymstoku nie mogą czuć się bezpiecznie. Myślałem, że impreza organizowana w klubie studenckim, wspierana przez miasto Białystok, będzie takim miejscem. Myliłem się.

– Najgorsze jest to, że odbudowywanie poczucia bezpieczeństwa po traumatycznym Marszu Równości w 2019 roku zajęło mi lata. A jedno takie wydarzenie sprawia, że wracam do punktu wyjścia.

I dodaje: – Znowu liczę się z tym, że wychodząc z mieszkania, mogę zostać pobity lub zwyzywany na każdym kroku i nikt na to nie zareaguje. Znowu spuszczam wzrok, przyspieszam kroku, spinam się, mijając grupę mężczyzn, i modlę się, żeby nie zwrócili na mnie uwagi. Znowu chodzę tylko do kilku miejsc, które wydają się względnie bezpieczne. Jeśli wydaje się komuś, że w Białymstoku dużo się zmieniło od 2019 roku, to się myli.

Po opisie zdarzenia przez Tomasza – i masowym oburzeniu w związku jego potraktowaniem, jakie wylało się w mediach społecznościowych – na jednym z portali zarząd klubu Gwint wydał oświadczenie. Zapewnił w nim: „Pierwszą kwestią najważniejszą i odnoszącą się do prawdy jest to, że potępiamy homofobię i każdy jest u nas mile widziany. Sytuacja związana z Panem Tomaszem odnosi się zatem do interwencji w sprawie klienta agresywnego i pod wpływem środków odurzających”.

Zarządzający klubem stwierdzili, za Tomasz „w wyniku natarczywego, agresywnego i niestosownego zachowania został wyprowadzony z lokalu przez pracownika porządkowego”. Dodali: „Zapis monitoringu potwierdza zgodność z procedurami postępowania”. Wspomnieli m.in. „Faktycznie wyszarpywał się, wygrażał, przeciskał się poprzez postronne osoby, szukając kontaktu i prowokując swoją agresją” czy: „Zapis z monitoringu potwierdza, że Pan Tomasz nadużył środków odurzających, przyczynił się do zniszczenia mienia Politechniki i naruszył cielesność pracownika porządkowego”.

Więcej w Wyborczej

Grzegorz Braun wyprowadzony z sali Parlamentu Europejskiego

2025/01/29

Grzegorz Braun, niezrzeszony deputowany w Parlamencie Europejskim został w środę wyprowadzony z sali plenarnej europarlamentu. Europoseł wybrany z list Konfederacji zakłócił uroczyste posiedzenie związane z Międzynarodowym Dniem Pamięci o Ofiarach Holokaustu.

W środę odbyło się uroczyste posiedzenie Parlamentu Europejskiego z okazji Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu. Europoseł Grzegorz Braun zakłócił porządek obrad, za co został wyprowadzony z sali plenarnej. Przewodnicząca izby Roberta Metsola najpierw poprosiła Brauna o wyjście z sali, a następnie poleciła służbom wyprowadzenie europosła.

W trakcie minuty ciszy poświęconej ofiarom Holokaustu, Grzegorz Braun krzyczał między innymi, by „pomodlić się za ofiary izraelskiego ludobójstwa w Gazie” oraz „dziękował za modlitwę”.

Po kolejnych okrzykach przewodnicząca Metsola powiedziała: – Zwracam się do posła Brauna, proszę o natychmiastowe opuszczenie izby. Po tych słowach europosłowie zebrani na sali zaczęli bić brawo. – Proszę o wyprowadzenie posła z sali plenarnej w tym momencie – powiedziała po kilku chwilach Metsola.

Kiedy Grzegorz Braun był wyprowadzany, krzyknął, że „wszystkie ofiary są ważne”.

„Prawdziwa twarz konfederacji! Braun wyrzucony za zakłócanie porządku w trakcie specjalnej sesji plenarnej z okazji Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu i 80. rocznicy wyzwolenia Auschwitz. Wstyd!” – napisał na X europoseł Dariusz Joński.

„Grzegorz Braun zbezcześcił okrzykami minutę ciszy dla ofiar Holocaustu w Parlamencie Europejskim. Obrzydliwa kreatura wyprowadzana przez służby Parlamentu z sali plenarnej” – komentował Łukasz Kohut z grupy Europejskiej Partii Ludowej.

Więcej w TVN24

Proces piątki w Hajnówce. Grozi im więzienie za pomaganie. „Nie powinniśmy się bać osób w potrzebie”

2025/01/28

28 stycznia 2025 w Sądzie Rejonowym w Hajnówce odbyła się pierwsza rozprawa w procesie pięciorga aktywistów oskarżonych o „ułatwianie pobytu na terytorium RP wbrew przepisom”. Jedną z aktywistek oskarżono o dostarczenie migrantom jedzenia, cztery osoby o przewiezienie migrantów w głąb kraju (więcej o sprawie niżej w tekście).

Prokurator podtrzymał oskarżenie, a osoby oskarżone nie przyznały się do winy. Prokurator zawnioskował o wyłączenie jawności rozprawy w całości, a sąd przychylił się do wniosku częściowo. Jawna była część, w której oskarżeni mają możliwość swobodnej wypowiedzi. Jawne będzie także przesłuchanie świadków. Wyłączona z jawności będzie część, w której prokurator zadaje pytania oskarżonym.

Następna rozprawa odbędzie się w kwietniu lub maju 2025 r. Obrońcą oskarżonych jest mecenas Radosław Baszuk, wspiera ich Kolektyw Szpila i Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Udział w procesie biorą także przedstawiciele organizacji: Stowarzyszenia Interwencji Prawnej, Wolnych Sądów i Naczelnej Rady Adwokackiej.

Przed budynkiem sądu w Hajnówce odbyła się demonstracja wsparcia z oskarżonymi. Demonstrowało kilkadziesiąt osób. Podczas demonstracji mówiła jedna z oskarżonych, Kamila Jagoda Mikołajek: „Pomaganie jest naszą powinnością i nikt z nas nie powinien się bać żadnej osoby w potrzebie. Nie żałuję tego, co zrobiłam. Jestem dumna z siebie i każdej osoby, która pomaga. Pomagaliśmy, pomagamy i pomagać będziemy”.

Paulina Siegień, dziennikarka i mieszkanka Podlasia, mówiła: „To nie jest proces tylko tych pięciu osób. To jest proces, gdzie na ławie oskarżonych zasiada całe społeczeństwo obywatelskie”.

Na rozprawę stawiło bardzo dużo osób: przedstawicieli mediów, mieszkańców, osób wspierających oskarżonych. Wszyscy nie zmieścili się w sali. W końcu na salę udało się wejść osobom najbliższym oskarżonych, przedstawicielom mediów i oraz dwóm posłankom na Sejm (Dorota Olko i Klaudia Jachira).

Cztery obecne w sądzie osoby złożyły wyjaśnienia w formie swobodnej wypowiedzi. Cytujemy (nie w całości) dwie z nich:

Joanna Agnieszka Humka: „Chciałabym wyrazić swoją frustrację i zniesmaczenie tym, że muszę tutaj stać i składać wyjaśnienia w związku z działaniem, które podjęłam, aby ratować życie być może, a na pewno zdrowie i godność innego człowieka. (…) Dla mnie wyrzucanie ludzi z terytorium Polski do Białorusi jest jak udział w usiłowaniu zabójstwa w białych rękawiczkach. Ludzie giną pośrednio przez decyzje podejmowanie w polskich i brukselskich biurach. A my nie musimy na to patrzeć i dla niektórych takie odwracanie głowy jest zwolnieniem z odpowiedzialności. Ja mam to szczęście, że jestem jedną z tych osób, które uznają, że prawo do życia, wody, posiłku, a nawet wybrania ścieżki życiowej nie powinno zależeć od miejsca urodzenia ani nawet od posiadania odpowiedniego paszportu. (…)

Wydawałoby się, że ludzie, którzy wierzą w prawa i godność człowieka niezależnie od jego pochodzenia, to jacyś idealiści, którzy są dalecy od tzw. zdrowego rozsądku. Natomiast chciałabym przypomnieć, że takimi idealistami chyba byli też autorzy i autorki Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, którzy napisali w artykule 30, że przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, ale poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych.

Według mnie wynika z tego, że godność człowieka, która jest też źródłem praw człowieka, jest nieuzależniona od tego, czy ktoś jest obywatelem Polski, czy tylko przynależy do każdego człowieka”.

Więcej w oko.press

Podpalacz kukły Żyda ma nowe zarzuty. Ale wcześniej zbadają go psychiatrzy

2025/01/28

Znany wrocławski nacjonalista i antysemita Piotr R. ponownie jest podejrzany o nawoływanie do waśni na tle narodowościowym. Po postawieniu mu zarzutów, w mediach społecznościowych napisał: „Prokuratorku obrzezany pocałuj mnie w dupę”.

Zarzuty dotyczą wpisów publikowanych pomiędzy styczniem i marcem 2022 roku. Piotr R. lżył Ukraińców i Żydów, ale też wyzywał różne osoby, także te związane z obozem narodowym. W pierwszym wpisie, za który postawiono mu zarzut mowy nienawiści, określił premiera Węgier Wiktora Orbana  „antypolską k…”. Natomiast znanego nacjonalistę Roberta Bąkiewicza i cały ruch narodowy nazwał „żydowskimi świniami”.  

Jakie wrocławski nacjonalista R. ma pretensje do narodowców i Bąkiewicza? Wytłumaczył to w następujący sposób: „…ja (…) siedzę w więzieniach za Wolną Niepodległą Polskę a wy k… z pisem wchodzicie w układy???? Niech Was piekło pochłonie wy sprzedajne Psy….wy k …. żydowskie rozj… was”.

R. obrażał też Ukraińców, nazywając ich „pseudo nacją UNKRÓW”. W jednym z wpisów tłumaczył, co się powinno z robić z takimi osobami: „do wora i do jeziora blachy Banderowskie”. Natomiast filmik z Przemyśla, pokazujący atak kiboli na uchodźców z Ukrainy, skomentował: „j…ć k… ukraińskie”.

W jednym z kolejnych wpisów R. zachęcał prezydenta Rosji Władimira Putina do brutalnej rozprawy z Ukraińcami: „j…j aż smród im z d… poleci”.  

Rzeczniczka wrocławskiej Prokuratury Okręgowej Karolina Stocka–Mycek powiedziała „Wyborczej”, że Piotr R. na przesłuchaniu nie przyznał się do postawionego mu zarzutu mowy nienawiści. Odmówił też składania wyjaśnień.  

Prowadzący postępowanie prokurator zarządził przebadanie mężczyzny przez biegłych psychiatrów. Mają oni orzec, czy w momencie popełniania zarzucanego przestępstwa R. był całkowicie poczytalny. Jeśli okaże się, że tak prokuratura prześle sądowi akt oskarżenia. Grozi mu do 3 lat pozbawienia wolności.  

Przypomnijmy, że w przeszłości R. miał już problemy z prawem za swój antysemityzm. Najgłośniejsza sprawa z jego udziałem, to spalenie kukły Żyda na zakończenie antyimigranckiej manifestacji w listopadzie 2015 roku we Wrocławiu. Odsiedział za to trzy miesiące w więzieniu.

Więcej w Wyborczej

„Została nas tylko garstka” – 80. rocznica wyzwolenia Auschwitz

2025/01/27

– Nasze myśli powinniśmy skierować ku milionom ofiar, które nigdy nam nie powiedzą, co przeżywały, co czuły, ponieważ pochłonęła je Zagłada – powiedział Marian Turski, ocalały z nazistowskiego obozu Auschwitz, podczas uroczystości z okazji 80. rocznicy jego wyzwolenia. Tova Friedman mówiła, że „wszyscy mamy obowiązek nie tylko pamiętać, ale także ostrzegać i uczyć, że nienawiść rodzi więcej nienawiści”. Głos zabrali także Janina Iwańska i Leon Weintraub.

Główna ceremonia odbyła się w namiocie ustawionym przed historyczną bramą główną byłego obozu Auschwitz II-Birkenau. Uczestniczyło w niej około trzech tysięcy osób, w tym ponad 50 byłych więźniów.

Powitał ich Marian Turski, ocalały z Auschwitz i członek Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej.

– Dziś obchodzimy Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu. Jest rzeczą zrozumiałą, nawet oczywistą, że ludzie, media, zwracają się do nas, do tych, którzy ocaleli, abyśmy podzielili się z nimi wspomnieniami. Ale nas była zawsze maleńka mniejszość, nas, którzy przeszliśmy w swoim czasie pozytywne selekcje, było już bardzo niewielu. A tych, którzy doczekali wolności, zupełnie niewiele. Teraz została tylko garstka – powiedział.

– Sądzę, że nasze myśli powinniśmy skierować ku olbrzymiej większości, ku tym milionom ofiar, które nigdy nam nie powiedzą, co przeżywały, co czuły, ponieważ pochłonęła je Zagłada – dodał.

Turski wspomniał, że zachował się „pewien dokument, wiersz, który w jakimś stopniu coś tam mówi nam o tych ludziach”. Opowiedział o Henryce Łazowert (Łazowertównie), która była polską poetką. – Miała 33 lata, była już uznaną poetką polską (…) Jako Żydówka skazana została na Zagładę. Miała szansę ukrycia się po tak zwanej aryjskiej stronie, ale nie chciała opuścić matki. Napisała list, wiersz do swojego przyjaciela – powiedział Turski.

Zacytował go: „Odjeżdżam gdzieś tam, bardzo daleko, do stacji nieznajomej, której nie ma na żadnej mapie. Nad dworcem niebo wisi jak wielkie czarne wieko. Lokomotywa krzyczy głosem bitego człowieka. Kolejarze mają twarze jak papier. Mam ze sobą tylko jedną walizkę i jeden żal, którego nikt nie próbował zgłębić. Jestem bardzo spokojna i to, czego nie widać, bardzo smutna. Bądź zdrów, mój daleki. Są serca, gdzie nic się nie zmienia. Mnie już nie ma. Nie ma”.

Po zacytowaniu listu poprosił zgromadzonych o powstanie i minutę ciszy.

W trakcie swojego dalszego przemówienia Turski mówił, że „widzimy w świecie współczesnym, dzisiaj, teraz, wielki wzrost antysemityzmu”.

– A to przecież właśnie antysemityzm doprowadził do Holokaustu. Deborah Lipstadt nazwała to „tsunami antysemityzmu”. A to właśnie jej odwaga, jej uporczywość i wytrwałość w walce z zaprzeczaniem Holokaustu zakończyła się sukcesem po wygranym w Londynie procesie z Davidem Irvingiem – powiedział.

– Nie bójmy się wykazać takiej samej odwagi dzisiaj, gdy Hamas czyni próby zaprzeczania masakrze 7 października. Nie bójmy się przeciwstawiać teoriom spiskowym, że wszystko co złe na świecie jest skutkiem zawiązania spisków przez nieokreślone grupy społeczne. A Żydzi są tu często wymieniani – apelował.

– Nie bójmy się rozmawiać o problemach, jakie dręczą tak zwane Ostatnie Pokolenie. Naruszają co prawda ci młodzi ludzie nasz porządek społeczny, nasz system prawny, ale sędzia, który wydał wyrok, wypowiedział znamienne słowa: „być może dziś skazują jutrzejszych bohaterów” – kontynuował Turski.

Więcej w TVN24

Nowy rozdział w badaniach nad Holokaustem. „Edukacja – lek na antysemityzm”

2025/01/27

W niedzielę, 26 stycznia, przedstawiciele 10 państw, w tym Polski, Niemiec, Izraela i Wielkiej Brytanii podpisali zobowiązanie do wspierania badań nad Holokaustem i ochrony pamięci o ofiarach. Według ministry kultury Hanny Wróblewskiej to nowy etap współpracy badawczej nad historią i pamięcią o tym wydarzeniu.

Uroczystość odbyła się w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN w przeddzień 80. rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau. Zobowiązanie zostało podpisane przez przedstawicieli Austrii, Chorwacji, Niemiec, Izraela, Polski, Rumunii, Słowacji, Czech, Wielkiej Brytanii i Holandii.

Wydarzenie miało związek z niedawną decyzją Komisji Europejskiej, zgodnie z którą Europejska Infrastruktura Badań nad Holokaustem (EHRI) stała się częścią Europejskiego Konsorcjum Infrastruktury Badawczej (ERIC). EHRI-ERIC będzie miało siedzibę w Holandii, w NIOD Institute for War, Holocaust and Genocide Studies (Instytut Badania Wojny, Zagłady i Ludobójstwa) w Amsterdamie.

Z polskiej strony koordynatorem jest Żydowski Instytut Historyczny im. Emanuela Ringelbluma w Warszawie, który wspólnie z Centrum Badań nad Zagładą Żydów przy Instytucie Filozofii i Socjologii PAN oraz Centrum Badań Żydowskich na Uniwersytecie Łódzkim utworzył krajową strukturę w ramach EHRI-ERIC.

Źródło: TVP Info

Facebook i Instagram otwierają się na hejt i kłamstwo. Kto chce takiej „wolności słowa”?

2025/01/26

Firma Meta zamyka swój program fact-checkingowy. Zmodyfikowała też politykę moderacji, usunęła m.in. niektóre zasady dotyczące mowy nienawiści. Meta twierdzi, że to wszystko w imię „wolności słowa”. No i jest efekt – mowa nienawiści na platformach Mety kwitnie.

Zmiany ogłoszone zostały siódmego stycznia we wpisie na oficjalnym blogu firmy Meta oraz powiązanym nagraniu wideo Marka Zuckerberga. Zamiast organizacji eksperckich weryfikujących treści, na platformach firmy pojawi się system „notatek od społeczności” (ang. „Community Notes”), skopiowany – jak przyznaje autor wpisu – z X/Twittera. Meta twierdzi, że ma to prowadzić do mniejszej liczby błędnie oznaczanych i blokowanych treści i profili.

Jednocześnie firma zmieniła swoją politykę dotyczącą mowy nienawiści na platformie, również powołując się na wolność słowa i swobodę ekspresji. Dopuszczalne stało się, między innymi, nazywanie kobiet „własnością” lub „sprzętami domowymi”, a osób trans – „dziwolągami”.

Meta usunęła też zapisy zakazujące obwiniania konkretnych grup (etnicznych, religijnych, narodowościowych) o np. powodowanie pandemii COVID-19 oraz określanie osób należących do konkretnych grup mianem „brudu” czy ekskrementów.

Meta i Mark Zuckerberg w przemyślany, wyrachowany sposób próbują nas przekonać, że zwalczanie dezinformacji i walka z mową nienawiści stoją w opozycji do wolności słowa, do możliwości swobodnej ekspresji.

Jednocześnie na platformach firmy blokowane były lub wciąż są treści dotyczące aborcji, LGBTQ+, zmian klimatycznych; blokowane są linki do niezależnej alternatywy dla Instagrama – Pixelfed (który jest częścią Fediwersu); blokowane lub ograniczane są wpisy i konta polskich organizacji pozarządowych działających w obszarze praw cyfrowych.

Blokowane były linki do materiałów polskiego CERTu – zespołu reagowania na incydenty bezpieczeństwa komputerowego.

Fact-checking (z ang. „weryfikacja faktów”) ogólnie rzecz biorąc polega na weryfikacji doniesień medialnych, wypowiedzi, wpisów w mediach społecznościowych, czy innych treści dostępnych w przestrzeni publicznej.

Zajmują się nim często pół-profesjonalne lub profesjonalne organizacje, takie jak polski Demagog. Duże organizacje medialne często mają dedykowane wewnętrzne działy fact-checkeringu, weryfikujące każdy element tekstu przed jego publikacją.

Program fact-checkingowy firmy Meta polega (bo jeszcze się w pełni nie zakończył) na współpracy z niezależnymi organizacjami fact-checkingowymi, jak Demagog. Organizacje te muszą być certyfikowane przez jedną z dwóch dużych międzynarodowych sieci zajmujących się fact-checkingiem – IFCN lub EFCSN.

Co ważne, fact-checkerzy mogą wyłącznie oceniać prawdziwość wpisów. Nie mają możliwości ich usuwania ani blokowania:

Osoby zajmujące się fact-checkingiem skupiają się na autentyczności i trafności informacji. A my na podejmowaniu działań poprzez informowanie ludzi gdy dana treść została oceniona.

Decyzje dotyczące blokowania lub ukrywania konkretnych postów, w oparciu o analizy tych organizacji, podejmuje sama Meta. Tymczasem w swoim wpisie na temat zmian, firma napisała:

Eksperci, jak każdy, mają swoje uprzedzenia i perspektywy. To miało odzwierciedlenie w decyzjach niektórych z nich, dotyczących tego, co poddać weryfikacji, i jak.

Słowem, gigant zrzuca odpowiedzialność za własne decyzje dotyczące blokowania lub ukrywania treści na niezależne organizacje fact-checkingowe.

Więcej w oko.press

Posłanka PiS pełna obaw: Nie można będzie już powiedzieć, że są dwie płcie?

2025/01/23

Sejm pracuje nad rządowym projektem ustawy o mowie nienawiści. Posłowie PiS i Konfederacji mylą gwarancję bezpieczeństwa dla osób LGBT z cenzurą. – Czy prezydent Trump mówiąc, że są dwie płcie, sieje mowę nienawiści? – dociekała na sejmowej komisji ds. dzieci i młodzieży posłanka PiS, Anna Gembicka.

Pod koniec ub. roku Sejm skierował do dalszych prac w komisjach rządowy projekt nowelizacji kodeksu karnego, nazywany „ustawą o mowie nienawiści”. Poszerza katalog przesłanek o cztery nowe: płeć, wiek, niepełnosprawność i orientację seksualną. To oznacza, że przestępstwa motywowane nienawiścią z tych powodów, byłyby ścigane z urzędu. Tak, jak są dziś ze względu na m.in. przynależność narodową, etniczną, rasową czy wyznaniową. Kodeks karny przewiduje za te przestępstwa kary od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia.

Projekt popiera ministra ds. równości Katarzyna Kotula z Nowej Lewicy. – To ogromna potrzeba strony społecznej, która zwróciła się do nas z propozycją tych zmian i potraktowanie ich priorytetowo. Czas skończyć z językiem dehumanizacyjnym, jakim przez  osiem lat posługiwało się PiS – mówiła podczas podczas pierwszego czytania projektu w Sejmie. 

W środę nad projektem debatowała sejmowa komisja ds. dzieci i młodzieży, która dostała projekt do zaopiniowania. Nie obyło się bez burzliwej dyskusji. Zaczęło się od słownych przepychanek, kto wymyślił „moherowe berety” i „chciał dorżnąć watahę”, a kto wyzywał od „zdradzieckich mord”. Wiceprzewodnicząca komisji, posłanka PiS Anna Gembicka stwierdziła, że zakazać mowy nienawiści chcą dziś ci sami, którzy „wynieśli na sztandary ośmiogwiazdkowe hasła”. Marzena Machałek z PiS przemawiała: – To potworek prawny tworzony przez ludzi, którzy nakręcają przemysł pogardy, a teraz udają aniołków.  

Posłowie KO wypominali z kolei osiem lat szczucia na osoby LGBT w TVP. Ta ostatnia opinia ma zresztą poparcie w orzecznictwie; niedawno warszawski sąd okręgowy zobowiązał TVP do przeprosin i wypłaty zadośćuczynienie aktywiście Bartowi Staszewskiemu, za „zmasowany atak na jego osobę”. 

Wiceminister sprawiedliwości Arkadiusz Myrcha tłumaczył, że polskie prawo musi nadążać za rzeczywistością. I nie tylko dlatego, że dziś odstaje od wielu międzynarodowych przepisów.

– Czy wiek, płeć, niepełnosprawność lub orientacja, powinny być elementem wykluczającym? Mamy udawać, że złe zachowania skierowane w tak dużą grupę osób, nie istnieją?

Skoro jako społeczeństwo nie wyrażamy zgody na przestępstwa ze względu na przekonania religijne, nie ma też żadnych moralnych przeszkód, abyśmy nie godzili się na nie także ze względu na posiadane cechy – mówił na posiedzeniu sejmowej komisji. Powoływał się na na art. 32 konstytucji, który głosi, że „nikt nie może być dyskryminowany”. 

Więcej w Gazecie Wyborczej

Przełom w Tajlandii. Ponad 200 par tej samej płci zawarło związek małżeński

2025/01/23

W czwartek, w historycznym momencie dla Azji Południowo-Wschodniej, setki par tej samej płci powiedziały sobie „tak” w Tajlandii, wykorzystując nowo przyjęte przepisy, które zapewniają równość małżeńską. To kamień milowy dla społeczności LGBTQ+, która od lat dążyła do uzyskania tych samych praw, co pary heteroseksualne.

W czwartek, setki zakochanych zdecydowały się na zalegalizowanie swoich związków, korzystając z nowo przyjętych przepisów, które zapewniają im pełnię praw prawnych, finansowych i medycznych.

Premier Tajlandii, Paetongtarn Shinawatra, w przesłaniu do uczestników masowego ślubu w Bangkoku, podkreśliła, że ustawa ta jest wyrazem większej akceptacji i równości w tajskim społeczeństwie.

W Bangkoku, w centrum handlowym Siam Paragon, co najmniej 200 par zarejestrowało swoje małżeństwa w ramach wydarzenia organizowanego przez Bangkok Pride i lokalne władze. Tęczowy dywan przywitał nowożeńców w różnym wieku i z różnych środowisk.

Dla Nina Chetniphat Chuadkhunthod, to spełnienie długo wyczekiwanego marzenia. W Siam Paragon, centrum obchodów, Chuadkhunthod, transpłciowa kobieta, jest bliska możliwości legalnego poślubienia swojego 22-letniego partnera, co do tej pory było niemożliwe z powodu przepisów dotyczących tożsamości płciowej.

„Czuję, że moje marzenie jest bliskie spełnienia” — wyznała 42-latka w rozmowie z CNN. Chuadkhunthod wraz ze swoim narzeczonym już zorganizowali swoje wesele, celebrując swoją miłość w otoczeniu rodziny i przyjaciół. Teraz para planuje oficjalnie zarejestrować swój związek.

Źródło: onet.pl

W willi komendanta Auschwitz Rudolfa Hoessa powstanie centrum badań nad ekstremizmem

2025/01/22

Centrum badań, edukacji i działań przeciwko antysemityzmowi, ekstremizmowi i radykalizacji powstanie w willi, w której podczas niemieckiej okupacji mieszkał komendant KL Auschwitz Rudolf Hoess. Nieruchomość kupiła organizacja Counter Extremism Project (CEP).

Jacek Purski, który stoi na czele tworzonego centrum, powiedział PAP, że będzie ono nosiło nazwę Auschwitz Research Center on Hate, Extremism and Radicalisation (ARCHER). To będzie globalna instytucja. Chcemy monitorować nienawiść w sieci. Będziemy walczyli z radykalizacją. Będziemy badali współczesne trendy, które stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa. Będziemy mówili o procesie radykalizacji i badali te zjawiska w skali globalnej. Będziemy uczyli ludzi, którzy mają wpływ na nasze bezpieczeństwo, w jaki sposób z tej wiedzy korzystać” – powiedział.

O szczegółach inicjatywy poinformowała w środę w komunikacie organizacja Counter Extremism Project, założona przez byłego dyplomatę amerykańskiego Marka Wallace’a, by stawiać czoła terroryzmowi, ekstremizmowi i antysemityzmowi. Na potrzeby nowego centrum CEP kupiła cztery miesiące temu dwie wille, które znajdują się tuż obok byłego niemieckiego KL Auschwitz I. W jednej z nich podczas okupacji mieszkał komendant obozu Rudolf Hoess. Druga powstała po wojnie. One będą siedzibą nowej instytucji.

Twórca CEP Mark D. Wallace powiedział, że dziś nie wystarczy nie zapomnieć o Holokauście, by zapobiec kolejnemu ludobójstwu. Jego zdaniem, aby zapobiec nienawiści i antysemityzmowi, które nękają społeczeństwa, trzeba zrobić znacznie więcej. Stąd inicjatywa powstania ośrodka w Oświęcimiu. Podobnego zdania jest dyrektor Muzeum Auschwitz Piotr Cywiński. „Od wielu lat powtarzam, że sama pamięć nie wystarczy” – podkreślił.

Dyrektor generalna UNESCO Audrey Azoulay zapewniła o wsparciu dla inicjatywy ARCHER. Jej zdaniem w czasie, gdy żyje coraz mniej ocalałych i bezpośrednich świadków Holokaustu, „istotne jest dalsze inwestowanie w edukację, aby przekazywać pamięć młodszym pokoleniom”.

Projekt wspiera też polski resort spraw zagranicznych. Wiceszef MSZ Władysław Teofil Bartoszewski podkreślił, że na każdym spoczywa obowiązek przeciwdziałania ekstremizmowi i antysemityzmowi.

Jacek Purski w rozmowie z PAP powiedział, że są obecnie „na początku drogi”. Po odkupieniu posesji od ośmiorga osób, dom przypomina na razie odpuszczone miejsce. „Będziemy dopiero tworzyli instytucję. Żywię nadzieję, że to raczej kwestia miesięcy niż lat, ale jesteśmy realistami – to nie stanie się z dnia na dzień. (…) Będziemy intensywnie pracowali przez najbliższe miesiące, by zbudować naprawdę globalny ośrodek walki z ekstremizmem” – dodał.

Źródło: Polska Agencja Prasowa

Przyznał się do zdewastowania Ściany Pamięci na kirkucie. Namalował napis odnoszący się do wojny w Strefie Gazy

2025/01/21

Kara grzywny lub ograniczenie wolności grozi 42-latkowi, który jest podejrzany o zniszczenie Ściany Pamięci na cmentarzu żydowskim w Biłgoraju (Lubelskie). Mężczyzna usłyszał zarzut znieważenia pomnika. Namalował na nim napisu odnoszący się do wojny w Strefie Gazy. 42-latek przyznał się do winy. Już prawie cały napis został zamalowany.

W nocy z 26 na 27 listopada zeszłego roku postronna osoba zauważyła, a następnie poinformowała policjantów, że na cmentarzu żydowskim przy ul. Konopnickiej w Biłgoraju dokonano aktu wandalizmu.

Na opublikowanych w lokalnych mediach zdjęciach widać było, że na tamtejszej Ścianie Pamięci namalowany został czerwoną farbą napis: „W tym roku Żydzi zamordowali 44 tys. kobiet i dzieci”. Na ścianę widoczny był również znak swastyki i gwiazdy Dawida, a między nimi postawili znak równości.

W piątek (17 stycznia) aspirant Joanna Klimek z biłgorajskiej policji poinformowała o zatrzymaniu podejrzanego. To 42-latek z tego powiatu. W miejscu jego zamieszkania funkcjonariusze znaleźli przedmioty mogące mieć związek ze zdarzeniem. Policja nie zdradza, o jakie konkretnie rzeczy chodzi.

Mężczyzna usłyszał zarzut znieważenia pomnika. Przyznał się do popełnionego czynu. Grozi mu grzywna lub kara ograniczenia wolności.

Więcej w TVN24

Policjanci nie reagowali na piosenkę o „żydowskiej hienie”. Zareagował dopiero prokurator

2025/01/15

Marzena D., wysoko postawiona działaczka Narodowego Odrodzenia Polski, która niedawno gościła w Sejmie, odpowie za antysemicki ryk na Starym Rynku w Poznaniu.

– Wyrażają swoje poglądy. My tego nie oceniamy – powiedział policjant, który 18 sierpnia 2014 roku zabezpieczał zgromadzenie przy poznańskim ratuszu. Stanął tu ogrodowy namiot z banerem Narodowego Odrodzenia Polski i krzyżem celtyckim – symbolem dominacji białej rasy. Z przenośnego głośnika niosła się antysemicka piosenka „Sanhedryn” neonazistowskiego zespołu Honor.

Zwróciła na to uwagę jedna z mieszkanek Poznania, ale policjanci nawet nie wysiedli z radiowozu, mimo że reagowanie na łamanie prawa jest ich obowiązkiem.

Oceny „wyrażania poglądów” podjął się dopiero prokurator Michał Strzelecki. I potwierdził to, o czym pisaliśmy w „Wyborczej” – publiczne odtwarzanie antysemickiej piosenki jest przestępstwem. Odpowie za to organizatorka zgromadzenia Marzena D.

„Publicznie nawoływała do nienawiści do Żydów na tle różnic narodowościowych i jednocześnie publicznie znieważała Żydów z powodu ich przynależności narodowej” – pisze prokurator w zarzucie postawionym Marzenie D.

I dodaje: „Spowodowała odtworzenie i nagłośnienie podczas tego zgromadzenia publicznego piosenki, której tekst zawiera obelgi wobec Żydów, przedstawia ich jako wrogów Polaków i przypisuje najgorsze intencje”.

Z głośnika na Starym Rynku niosły się słowa: „Człowieku prosty, nieświadomy swoich krzywd, codziennie gnący kark przed żydokomuny śmierdzącym spiskiem, we własnym kraju sam nędzarzem staniesz się, gdy liberalny trąd na miazgę twą rozgniecie przyszłość”.

Refren piosenki: „Sanhedryn zła, co prawem żydowskiej hieny pluje ci w twarz. Bez więzień i krat na łańcuchu demokracji. Ratuj ten kraj. O twoje i moje życie toczy się gra”.

Fani neonazistowskiej muzyki spotykali się dotąd na zamkniętych koncertach. Organizowano je potajemnie w obawie przed zarzutami propagowania nazizmu i nienawiści na tle rasowym. Marzena D. odtwarzała tę muzykę na Starym Rynku, który szczególnie latem jest mekką turystów odwiedzających Poznań. Antysemicki ryk niósł się w niedzielne popołudnie, gdy turyści i mieszkańcy siedzieli tuż obok w ogródkach restauracyjnych.

Na namiocie na Starym Rynku była również grafika z rysunkiem hulajnogi oraz homofobicznym hasłem „Polska bez pedałów”. Marzena D. za to nie odpowie, bo nawoływanie do nienawiści z powodu orientacji seksualnej nie jest w Polsce przestępstwem.

Więcej w Wyborczej

Raport Bodnara. Jak prokuratura Ziobry pomagała wrocławskim nacjonalistom i premierowi Morawieckiemu

2025/01/14

Wycofanie aktu oskarżenia wobec wrocławskiej działaczki Obozu Narodowo-Radykalnego Justyny Helcyk to „jeden z najbardziej bulwersujących przypadków” – oceniają śledczy, który badali pracę prokuratury rządzonej przez Zbigniewa Ziobrę.

We wtorek 14 stycznia Prokuratura Krajowa opublikowała pierwszą część raportu z badania śledztw, prowadzonych w latach 2016 – 2023. Chodzi o postępowania, co do których było podejrzenie politycznych ingerencji.   

Jako pierwsza – z dwustu badanych spraw – opisana jest historia świetnie znana Czytelnikom „Wyborczej”. Opisywaliśmy szokujące działania prokuratury w tej sprawie.

We wrześniu 2015 roku podczas manifestacji „W obronie chrześcijańskiej Europy” Justyna Helcyk mówiła m.in.: „Oni [muzułmanie – przyp. red.] uważają, że białe kobiety niemuzułmańskie trzeba gwałcić! Biała Europa zmierza ku upadkowi. Rządzą nami żydowscy imperialiści, a przybysze wyrżną nas wszystkich w pień! Przyjadą po dzieci, staruszki i wszyscy będziemy bez głów! Nie pozwolimy, by islamskie ścierwo zniszczyło naród polski”. 

W czerwcu 2016 roku Justynie Helcyk w prokuraturze Wrocław Stare Miasto ogłoszono zarzut nawoływania do nienawiści na tle narodowościowym. Jeszcze w tym samym miesiącu do sądu trafił akt oskarżenia. Zaraz potem interwencję podjął poseł PiS Adam Andruszkiewicz. W zapytaniu poselskim pytał, co kierownictwo Ministerstwa Sprawiedliwości zamierza zrobić, żeby „skończyć z praktyką szykanowania uczestników patriotycznych demonstracji przez Policję i prokuraturę”. 

Resort zaczął działać natychmiast. Wrocławska Prokuratura Regionalna stwierdziła, że akt oskarżenia „był przedwczesny”. Autorem stanowiska był ówczesny zastępca Prokuratora Regionalnego Jerzy Duplaga.  

Prokuratura Rejonowa Wrocław Stare Miasto chciała odnieść się do jego uwag. Ale szefom Prokuratury Regionalnej spieszyło się, bo na początek października 2016 była wyznaczona pierwsza rozprawa Justyny Helcyk. Dlatego poinformowano śledczych ze Starego Miasta, że mają traktować jako przedwczesny.

Akt oskarżenia został więc wycofany pod pretekstem, że konieczne jest uzupełnienie śledztwa. Ostatecznie śledztwo w sprawie Justyny Helcyk zostało umorzone w 2017 roku. Autorka aktu oskarżenia – prokurator Justyna Pilarczyk, która posłusznie wycofała akt oskarżenia – bardzo szybko awansowała. Koniec rządów PiS zastał ją na stanowisku szefowej Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu. Została odwołana w kwietniu 2024. 

„W wyniku dokonanej analizy uznano, że zachodzi konieczność rozpatrzenia zachowania prokuratorów pod kątem odpowiedzialności karnej” – podsumowują kontrolerzy z Prokuratury Krajowej.  

Zespół Prokuratury Krajowej uważa, że przestępstwo mogło być popełnione przez prokuratorów również w sprawie spraw przeciwko byłemu katolickiemu duchownemu, później radykalnemu nacjonaliście Jackowi M.

Prowadziła je Prokuratura Rejonowa dla Wrocławia Fabryczna, a dotyczyło nawoływania do przemocy na tle narodowościowym podczas wrocławskiego marszu nacjonalistów. Dwóm osobom m.in. Jackowi M. przedstawiono zarzuty przestępstwa. Było to w listopadzie 2020 roku.

Sprawą natychmiast zainteresowała się Prokuratura Krajowa, która nakazała umorzenie śledztwa. Ale sąd postanowienie w tej sprawie uchylił i nakazał dalsze prowadzenie śledztwa. Ale kolejne postępowanie znowu umorzono i znowu do sądu trafiło zażalenie, a sąd śledztwo nakazał wznowić.  

Był już 2023 rok. Śledczy z Fabrycznej powołali zespół biegłych, który ma wydać opinię w sprawie przemówienia Jacka M., a do czasu jej uzyskania śledztwo zostało zawieszone. Było to w sierpniu 2023 roku.

Zdaniem kontrolerów z Prokuratury Krajowej należy wszcząć i śledztwo, które oceni postępowania prokuratorów w tej sprawie.  Zasugerowano też wszczęcie postępowania służbowego wobec prokuratora z Prokuratury Krajowej, który analizował akta tej sprawy i wysnuł wniosek, że powinna zostać umorzona.  

Więcej w Wyborczej

Nawrocki i okrzyki na Jasnej Górze. „To jest coś niebywałego”

2025/01/13

„Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę” – to hasło wykrzykiwali kibice zgromadzeni na spotkaniu pielgrzymkowym z Karolem Nawrockim na Jasnej Górze. Kandydat PiS na prezydenta nie zareagował na te słowa. – Zachciało wam się cenzurować hasła na stadionach – mówił Nawrocki, choć to hasło padło w sali na Jasnej Górze. Na takie hasła w Częstochowie nie godzą się nie tylko politycy koalicji rządzącej, ale też prezydencki minister.

Kandydat PiS na prezydenta Karol Nawrocki wziął w sobotę udział w XVII Patriotycznej Pielgrzymce Kibiców na Jasnej Górze. Po nabożeństwie, w sali ojca Augustyna Kordeckiego, odbyło spotkanie z prezesem IPN. Według mediów w chwili, kiedy Nawrocki wchodził na mównicę, uczestnicy spotkania zaczęli skandować: „Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę”.

Nawrocki ani duchowni zgromadzeni na spotkaniu nie zareagowali na okrzyki kibiców. Sprawę szeroko komentują politycy.

W niedzielę podczas briefingu w Pińczowie (Świętokrzyskie) sam Nawrocki był pytany o to, dlaczego nie zareagował na okrzyki kibiców oraz czy według niego nie były one bulwersujące. Na te pytania nie udzielił jednak odpowiedzi.

Jego zdaniem część mediów „chce cenzurować polityków, ludzi, którzy funkcjonują w opinii publicznej i życiu politycznym”. – Chcecie już dzisiaj cenzurować X (dawny Twitter), zamykać telewizje komercyjne i jeszcze zachciało wam się cenzurować hasła na stadionach. To za dużo. Kibice są także obywatelami Rzeczpospolitej Polskiej. Spotkałem się z nimi i będę się z nimi spotykać – powiedział.

Nawrocki ocenił, że podczas pielgrzymek zwaśnieni kibice „za sprawą duchowego czaru Jasnej Góry łączą się ze sobą w myśleniu o Polsce, o Panu Bogu, o swojej duchowości” oraz podejmują podczas takich spotkań „różne wyzwania, biorą na swoje sztandary różne hasła”. – Bardzo cenię kibicowski i stadionowy zmysł do tego, aby podejmować wiele tematów w sposób bardzo autonomiczny – dodał.

Podkreślił również, że spotkanie nie odbywało się w samym kościele, tylko w konkretnej sali. Dodał, że był na tych pielgrzymkach jako szeregowy pracownik Instytutu Pamięci Narodowej, jako dyrektor Muzeum II Wojny Światowej, jako prezes Instytutu Pamięci Narodowej. Mówił, że będzie także tam jako prezydent RP, jeśli wygra wybory.

Więcej w TVN24.pl

Powstał kolejny Kalendarz Trzech Religii: Żydzi, Chrześcijanie, Muzułmaniehttps://silesia24.pl/powstal-kolejny-kalendarz-trzech-religii-zydzi-chrzescijanie-muzulmanie

2025/01/12

W Katowicach powstała kolejna edycja Kalendarza Trzech Religii: Żydzi, Chrześcijanie, Muzułmanie, który od 2013 roku służy jako szczególne narzędzie do budowania dialogu międzyreligijnego i międzykulturowego. Projekt, będący owocem współpracy i wzajemnego szacunku, łączy społeczności wyznaniowe miasta Katowice oraz podkreśla znaczenie wspólnego dziedzictwa kulturowego.

– Już po raz trzynasty Kalendarz Trzech Religii: Żydzi, Chrześcijanie, Muzułmanie zagości w wielu katowickich domach i mieszkaniach. Tegoroczny kalendarz wpisuje się w 10 rocznicę włączenia Katowic do Sieci Miast Kreatywnych UNESCO w dziedzinie muzyki. To ważne dla nas wyróżnienie ze względu na fakt, że muzyka nie zna granic i ma moc wznoszenia się ponad uprzedzenia, burząc jednocześnie bariery językowe czy kulturowe – mówi Marcin Krupa, prezydent Katowic.

Kalendarz jest opracowywany przez przedstawicieli różnych wyznań chrześcijańskich i religii: Kościoła Katolickiego, Greckokatolickiego, Ewangelicko-Augsburskiego, Prawosławnego, wspólnoty żydowskiej i społeczności muzułmańskiej. Wydział Teologiczny Uniwersytetu Śląskiego jako partner projektu, odpowiada za stronę merytoryczną Kalendarza, wspierając inicjatywę swoją wiedzą i doświadczeniem. – Dzięki Kalendarzowi Trzech Religii, jako Katowice jesteśmy zauważani m.in. po za granicami naszego kraju. To efekt tego, że treści zawarte w Kalendarzu tłumaczone są w nim również na język angielski. Co szczególnie istotne, Kalendarz Trzech Religii stworzył swego rodzaju środowisko ludzi skupionych wokół tego wydawnictwa, których możemy nazwać ambasadorami dialogu międzywyznaniowego – mówi dr Mariola Kozubek, prof. UŚ, współzałożycielka i redaktor naczelna Kalendarza Trzech Religii (KTR.)

Więcej na silesia24.pl

Mec. Knut: W obszarze mowy nienawiści potrzeba wielotorowych działań

2025/01/11

W obszarze przeciwdziałania mowie nienawiści potrzebujemy wielotorowych działań. Po pierwsze, musimy starać się wykorzystywać dostępne narzędzia prawne, choć są one wciąż bardzo niedoskonałe. Po drugie, konieczna jest też nowelizacja kodeksu karnego w zakresie przestępstw z nienawiści. Cieszę się, że rząd pracuje obecnie nad stosownym projektem zmian, choć propozycja, która aktualnie leży na stole budzi niedosyt – mówi Prawo.pl adwokat Paweł Knut.

Patrycja Rojek-Socha: Panie Mecenasie, jest Pan laureatem II edycji konkursu im. Ewy Bieńkowskiej, przypomnę, za wytrwałą pracę badawczą i upowszechnianie wiedzy uzasadniającej konieczność wprowadzenia ochrony prawnej osób nieheteronormatywnych, wiktymizowanych przez aktualne prawo oraz za zorganizowanie zespołu prawników kompetentnie domagających się przed sądami potwierdzenia prawa tych osób do poszanowania ich godności. Jak wygląda sytuacja, jeśli chodzi o przeciwdziałanie mowie nienawiści w Polsce?

Paweł Knut: Nadal potrzebne są działania i to w wielu obszarach. Mamy przepisy, ale są one mocno niedoskonałe. Przykładowo, nie widzą one niektórych grup wrażliwych społecznie, np. osób LGBT+, które są w Polsce szczególnie narażone na doświadczanie mowy nienawiści. Konieczna jest więc nowelizacja kodeksu karnego. Z drugiej strony, musimy podejmować taki wysiłek badawczy, by to zjawisko lepiej zrozumieć i skuteczniej na nie odpowiadać. Stąd i moje próby wielotorowych działań – prawnych, badawczych, aktywistycznych – mających sprzyjać wprowadzaniu niezbędnych zmian.

A co musi się zmienić?

W pierwszej kolejności oczywiście musimy znowelizować kodeks karny w zakresie przestępstw nienawiści. To jest niezbędne. Zresztą moje badania pokazują, że bez tego będziemy nadal krążyć w zamkniętym kole, w którym instytucje publiczne, a zwłaszcza prokuratura, policja oraz sądy, wciąż nie będą widzieć skali zjawiska, przez co nie będą odpowiednio na nie reagować, zachęcając tym samym do dalszego stosowania tego rodzaju języka.

Jestem przy tym mile zaskoczony – co również pokazuje przyznana mi nagroda – że tematyka przestępstw z nienawiści nie tylko jest stopniowo coraz bardziej dostrzegana w „poważnym” świecie prawniczym, ale jest też traktowana jako zasługująca na wyróżnienie.

Kapituła zwraca uwagę na wagę publikacji Pana Mecenasa. Czy ma Pan poczucie, że zdiagnozował sytuację w tym obszarze?

Mam wrażenie, że w obszarze mowy nienawiści potrzebujemy działań wielotorowych. Musimy starać się wykorzystywać dostępne narzędzia prawne, które są bardzo niedoskonałe, ale są. Z drugiej strony musimy podejmować taki wysiłek badawczy, by to zjawisko w pełni ujawnić, co siłą rzeczy – mam nadzieję, że będzie przekładać się na to, że decydenci widzą, że jest problem, który trzeba rozwiązać. Stąd i moje wielotorowe działanie, którego celem jest to, by zwiększać szanse na tworzenie nacisku – działania, prawne, badawcze, aktywistyczne, by doprowadzić do zmian.

Projekt jest, został skierowany do Sejmu, ale w trakcie procesu opiniowania – przypomnijmy – zmienił się. Jak Pan Mecenas go ocenia?

Moim zdaniem projekt rządowy jest krokiem w dobrym kierunku, ale czuję też spory niedosyt. W trakcie konsultacji społecznych zgłoszono szereg bardzo trafnych propozycji zmian, które wzmocniłyby projektowane rozwiązania. Jestem zaskoczony tym, że rząd nie zdecydował się na ich uwzględnienie. Krytycznie oceniam również wycofanie się w zaktualizowanym projekcie z objęcia ochroną również przesłanki tożsamości płciowej. Uważam, że zwłaszcza w przepisach prawa karnego konieczne jest wymienienie wprost wszystkich cech, które mają być chronione, tak by nie trzeba było następnie przez kolejne lata tej ochrony wyinterpretowywać na drodze postępowań sądowych. Jestem więc dużym zwolennikiem tego, by przesłanka tożsamości płciowej powróciła do katalogu cech chronionych.

Cała rozmowa w prawo.pl

„Chanuka czy Boże Narodzenie?” Grzegorz Braun prowadzi antysemicką kampanię za pieniądze z Parlamentu Europejskiego

2025/01/10

Ogromne bilboardy i specjalny spot w mediach społecznościowych. Grzegorz Braun prowadzi polityczną kampanię z antysemicką narracją za europejskie pieniądze. „Posłowie mają swobodę wykonywania mandatu i to oni a nie PE ponoszą odpowiedzialność za formę i treść takich publikacji”.

W różnych miejscach w Polsce, głównie przy trasach szybkiego ruchu, ale także w miastach mniej więcej od trzech tygodni stoją billboardy z hasłem „Chanuka czy Boże Narodzenie? Europo, wybór należy do ciebie”.

Stanęły kilka dni przed Bożym Narodzeniem. Na banerze po jednej stronie chanukowy świecznik, po drugiej bożonarodzeniowa szopka. Na dole na czarnym pasie podpis autora tego przekazu: Grzegorz Braun polski niezrzeszony poseł do Parlamentu Europejskiego.

Mandat eurodeputowanego polityk zdobył w zeszłorocznych wyborach. Wcześniej zasiadał w krajowym parlamencie jako poseł Konfederacji i przedstawiciel nacjonalistycznej partii Korona. Na kanałach polityka w mediach społecznościowych nadal można zobaczyć nagranie wideo ze świąteczno-noworocznym przemówieniem posła.  – Wybór należy do ciebie Polaku, rodaku, polski patrioto – zaczyna Braun a za chwilę w nagraniu widzimy jak jego olbrzymi baner z menorą i szopką jest montowany na metalowej konstrukcji. Braun tłumaczy, że chodzi tu o wybór „krańcowo odmiennych w duchu, w programie, celebracji świątecznych”.

Prof. Michał Bilewicz z Centrum Badań nad Uprzedzeniami Uniwersytetu Warszawskiego zapytany o komentarz w sprawie billboardu i spotu Brauna nie ma wątpliwości: to antysemityzm i mowa nienawiści.

– Samo postawione na nim pytanie uderza w podstawowe prawa gwarantowane przez Unię Europejską, stojącą na straży neutralności światopoglądowej i wolności wyznania. Spot Brauna przedstawia Żydów jako zagrażających Europie i jej wartościom, deprecjonuje święte księgi judaizmu (Talmud). W wydanych niedawno przez Instytut Narutowicza i Kartę przedwojennych wystąpieniach politycznych i artykułach prasowych poprzedzających mord prezydenta Narutowicza odnajdziemy dokładnie ten sam język, którym dziś posługuje się Braun – lęk przed „talmudyzmem”, obawy przed rzekomą „judeopolonią” czyli państwem, w którym będzie miejsce dla Żydów i uznanie dla ich religii. Wówczas doprowadziło to do mordu politycznego. Oby dziś tak się to nie skończyło – tłumaczy prof. Bilewicz.

U dołu baneru Brauna widoczna jest klauzula: „Wyłączna odpowiedzialność za działalność polityczną i informacyjną spoczywa na pośle lub posłance, którzy ją finansują. Parlament Europejski nie ponosi odpowiedzialności za ewentualne wykorzystanie zawartych w niej informacji”. Umieszczenie klauzuli oznacza, że kampania billboardowa została sfinansowana z pieniędzy europejskich, przysługujących europosłom.

Informacje o sfinansowaniu tej kampanii z europejskich pieniędzy potwierdził „Wyborczej” Jan Krysiak dyrektor biura Grzegorza Brauna. – Źródłem finansowania kampanii, o którą pan pyta, są środki przysługujące posłowi do Parlamentu Europejskiego – wyjaśnił. Na pytanie, ile dokładnie kampania kosztowała, tłumaczy, że będzie mógł to powiedzieć dopiero po zakończeniu całego projektu, a na razie projekt trwa.

Więcej w Wyborczej

Umschlagplatz zdewastowany. Policja szuka sprawcy

2025/01/08

Pomnik Umschlagplatz został zdewastowany. Na jednej z jego ścian pojawił się napis czerwoną farbą. Policja poszukuje sprawcy.

Ktoś namalował na jednej ze ścian pomnika Umschlagplatz napis czerwonym sprejem. „Warsaw 1943 = Gaza 2025” – napisano.

Policja zgłoszenie o zniszczeniu pomnika otrzymała 3 stycznia. – Zawiadomienie wpłynęło od przedstawiciela muzeum Polin. Sprawca nie jest znany. Jest on poszukiwany przez policję, prowadzone są czynności – poinformował Jacek Wiśniewski z Komendy Stołecznej Policji.

Umschlagplatz to nieistniejąca obecnie rampa kolejowa, która razem ze znajdującymi się w jej sąsiedztwie budynkami była wykorzystywana w latach 1942–1943 przez hitlerowców jako miejsce koncentracji Żydów z warszawskiego getta przed wywiezieniem ich m. in. do obozu zagłady w Treblince.

Obecnie na terenie dawnego placu przeładunkowego znajduje się miejsce pamięci. Tworzy go pomnik, symbolizujący otwarty wagon kolejowy. Na jego wewnętrznych ścianach wyryte są imiona, przypominające o ofiarach warszawskiego getta. Pomnik znajduje się przy ulicy Stawki.

Źródło: TVN24.pl

Pogranicznicy z Terespola wypchnęli do Białorusi uchodźców z Sudanu i Etiopii na legalnym przejściu

2025/01/07

W katolickie Święto Trzech Króli i prawosławną wigilię Bożego Narodzenia sześcioro uciekinierów przed wojną zostało odepchniętych z legalnego przejścia granicznego w Terespolu i wyrzuconych na Białoruś. Sudańczycy i Etiopczyk usiłowali złożyć wnioski o ochronę międzynarodową w Polsce. Straż Graniczna nie może odmówić przyjęcia wniosku, ale odmówiła.

„Czteroosobowa rodzina uchodźców z Sudanu, z dwójką dzieci w wieku 10 i 14 lat, oraz dwóch mężczyzn – jeden z Sudanu, drugi z etiopskiego regionu Tigraj, stawiło się 6 stycznia 2025 r. na przejściu granicznym w Terespolu z zamiarem poproszenia w Polsce o status uchodźcy” – podała Małgorzata Rycharska z inicjatywy Hope&Humanity Poland.

Niedawno na x.com prof. Maciej Duszczyk, wiceminister spraw wewnętrznych i administracji odpowiedzialny za politykę migracyjną dziwił się, że na przejściu granicznym nie można złożyć wniosku o azyl. „Można. Kto Ci to powiedział?” – tak odpowiedział na wątpliwości prof. Michała Bilewicza. Okazuje się jednak, że to minister jest źle poinformowany.

Sudan to jedno z najgorszych miejsc do życia. W tym najgorętszym państwie Afryki trwa wojna, miliony ludzi zmuszone są do opuszczenia domów. Organizacje obrony praw człowieka oskarżają władze Sudanu o przeprowadzenie ataków z użyciem broni chemicznej w Darfurze, w których zginęło ok. 250 osób, z czego większość stanowiły dzieci. Amnesty International informuje o celowym atakowaniu cywilów, zabójstwach dzieci oraz gwałceniu kobiet.

Jak mówi radca prawny Daria Górniak-Dzioba, pełnomocniczka uchodźców, rodzina sudańska opuściła Chartum po tym, jak bomba trafiła w ich dom, a pod gruzami zginął ojciec kobiety. Kolejny z tej grupy Sudańczyk pochodzi właśnie z Darfuru. Tigraj, z którego pochodzi Etiopczyk, od kilku lat jest szarpany konfliktami, a przemoc jest tam na porządku dziennym.

„Każdy z tych cudzoziemców spędził wiele miesięcy na Białorusi doznając strachu i cierpienia, bo na Białorusi pomoc uchodźcom jest karana. Uchodźcy muszą się ukrywać, bo gdy kończy im się wiza, są deportowani do krajów pochodzenia. Wielokrotnie są osadzani w więzieniach” – opowiada Daria Górniak-Dzioba.

Sudańczycy i Etiopczyk dotarli 6 stycznia na przejście graniczne w Terespolu, z kartkami z napisem po angielsku, że proszą o ochronę międzynarodową w Polsce. Wcześniej dobrze przygotowali się do złożenia wniosku z pomocą pełnomocniczki.

„Wszyscy cudzoziemcy udzielili mi w języku, którym się posługują, pełnomocnictw i wypełnili wnioski o ochronę międzynarodową w Polsce” – podaje Daria Górniak-Dzioba. Dzień przed przybyciem uchodźców na przejście graniczne wysłała drogą elektroniczną (poprzez e-doręczenia, które są elektronicznym odpowiednikiem listu poleconego za potwierdzeniem odbioru) do placówki Straży Granicznej w Terespolu i do Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej w Terespolu informację o celu stawienia się cudzoziemców na przejściu granicznym w dniu 6 stycznia 2025 r. Dołączyła do tego historie cudzoziemców z kraju pochodzenia i z okresu pobytu na Białorusi oraz pełnomocnictwa i wnioski o ochronę międzynarodową.

Informację wysłała również Małgorzata Rycharska, która powiadomiła dodatkowo Rzecznika Praw Obywatelskich, Rzecznika Praw Dziecka i UNHCR oraz Komendę Główną Straży Granicznej.

„Po opuszczeniu przez cudzoziemców terenu Białorusi wysłałam kolejne wiadomości. Rozmawiałam również telefonicznie z dyżurnym z Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej i z dyżurnym z Placówki SG w Terespolu. Wszyscy cudzoziemcy, a rodzina sudańska również w imieniu małoletnich dzieci, deklarowali wolę ubiegania się o ochronę międzynarodową w Polsce. W sytuacji uchodźców wojennych i grup wrażliwych (dzieci, kobiet, osób niepełnosprawnych) zawsze wysyłamy informację do Placówki SG w Terespolu. Chodzi o to, aby wiedzieli, kto chce składać wnioski o ochronę międzynarodową w Polsce i z jakich krajów pochodzą, choć wiedza o sytuacji w Sudanie czy w rejonie Tigraj dla Straży Granicznej powinna być wiedzą powszechną” – tłumaczy Daria Górniak-Dzioba.

Telefonicznie interweniowała także Janina Ochojska, była szefowa Polskiej Akcji Humanitarnej, ale to też nie pomogło. Cudzoziemcy zostali zawróceni na Białoruś.

Więcej w oko.press

„Gazeta Polska” musi przeprosić prof. Safjana. Do ataków wykorzystała przeszłość jego ojca

2025/01/04

Prof. Marek Safjan wygrał z „Gazetą Polską”, Tomaszem Sakiewiczem i Piotrem Lisiewiczem. Muszą go przeprosić za personalny atak i zapłacić 30 tys. zł na cel społeczny

„Gazeta Polska” naruszyła dobra osobiste byłego sędziego unijnego Trybunału Sprawiedliwości i byłego prezesa Trybunału Konstytucyjnego profesora Marka Safjana. To sedno wyroku, który zapadł w piątek przed Sądem Okręgowym w Warszawie.

Sąd uwzględnił co do zasady powództwo wniesione przez profesora. „Gazeta Polska”, jej redaktor naczelny Tomasz Sakiewicz i Piotr Lisiewicz, autor tekstu o profesorze, muszą zapłacić w sumie 30 tys. zł (każdy po 10 tys. zł) na rzecz stowarzyszenia „Otwarta Rzeczpospolita – Stowarzyszenie przeciw Antysemityzmowi i Ksenofobii”. Wszyscy mają też opublikować przeprosiny w miejscach, w których ukazał się pierwotnie tekst oraz w serwisie X. Lisiewicz ma zamieścić przeprosiny także na niezależna.pl. Sąd zakazał dalszego rozpowszechniania artykułu w jakikolwiek sposób i w jakiejkolwiek formie. Natomiast nie zgodził się na usunięcie go z archiwów. Wyrok nie jest prawomocny. 

Spór dotyczył tekstu, w którym propisowska „Gazeta Polska” zaatakowała Safjana, używając przeszłości jego ojca. Pretekstem było to, że 15 lipca 2021 r. odczytał uzasadnienie wyroku TSUE w sprawie Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Unijny trybunał uznał wówczas, że system odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów w Polsce jest niezgodny z prawem unijnym. 28 lipca 2021 r. na łamach gazety Sakiewicza ukazał się artykuł: „Wydał wyrok na Polskę. Zanim trafił do TSUE, bronił prawa dzieci komunistów do orzekania w sprawie lustracji”.

Kilkustronicowy tekst reklamowała okładka z kolażem: zdjęcie Safjana w sędziowskiej todze umieszczono na tle sylwetek aktorów ze „Stawki większej niż życie” w hitlerowskich mundurach ozdobionych sędziowskim żabotem. Po prawej stronie umieszczono napis: „Wydał wyrok na Polskę”. A po lewej: „Syn hitlerowskiego funkcjonariusza Grenzschutzu [straży granicznej] i współpracownika sowieckiej Informacji Wojskowej, autora »Stawki większej niż życie«, uzasadnił absurdalny wyrok TSUE wymierzony w Polskę”.

Publikacja spowodowała protesty środowiska prawniczego i sędziowskiego. Gazeta wykorzystywała odczytanie wyroku TSUE przez Safjana, choć w rzeczywistości nie orzekał on w tej sprawie. Uderzała w profesora, sugerując uleganie wpływom antypolskim, niemieckim czy komunistycznym, co miało rzekomo wynikać z jego pochodzenia. Safjan tymczasem nigdy nie podzielał poglądów ojca, nie należał do partii ani żadnej komunistycznej organizacji, był współzałożycielem „Solidarności” na Wydziale Prawa UW. A z ojcem od trzeciego roku życia nie mieszkał. W rozmowie z portalem Onet ujawnił, że jego ojciec został jako Żyd zmuszony do wstąpienia do służby pomocniczej przy Grenzschutzu – alternatywą była śmierć w obozie. – Ojciec podjął wybór życia. To, że ja pod wpływem ataków rodem z głębokiej komuny muszę opisywać jego traumę, jest wręcz poniżające – mówił prof. Safjan.

Więcej w Wyborczej