Z zaniepokojeniem przyglądamy się działaniom prokuratury w Toruniu, która zajmuje się sprawą ujawnionych przez „Wprost”, pełnych nienawiści wobec narodu żydowskiego nagrań wypowiedzi o. Tadeusza Rydzyka. Pod koniec sierpnia prokuratura poinformowała, że podjęto decyzję o odmowie wszczęcia śledztwa w tej sprawie.

Decyzję tę chcą zaskarżyć młodzieżówki SLD i PO – dwa z kilkunastu podmiotów, które złożyły zawiadomienie. Uważają, że mają do tego prawo na podstawie art. 306 kodeksu postępowania karnego. Tymczasem toruńska prokuratura twierdzi, że złożyć odwołanie może tylko Lech Kaczyński – jedyny pokrzywdzony w tej sprawie. Zażalenia rozpoznawać będzie toruński Sąd Okręgowy. Może utrzymać w mocy decyzję oskarżycieli, ale jeśli ją uchyli, trzeba będzie wszcząć śledztwo.

Prawnicza dyskusja trwa, rozpoczęcie śledztwa stoi pod znakiem zapytania. Zaistniała sytuacja sugeruje, że polski wymiar sprawiedliwości – pomimo oburzenia szerokiej opinii publicznej – nie widzi w wypowiedzi wpływowego kaznodziei głoszącego m.in. że „sprawa Jedwabnego służyła tylko temu, by środowiska żydowskie mogły wyłudzić od Polski 65 mld dolarów” elementów nawoływania do nienawiści. Ten stan rzeczy uważamy za oburzający i szkodliwy. Jest to naszym zdaniem oznaka przyzwolenia na antysemickie i ksenofobiczne zachowania w sferze publicznej, a także wyraz lekceważenia przez organy wymiaru sprawiedliwości odczuć wielu polskich obywateli. Tego typu sytuacje – wynikające z nieudolności urzędników, a także kompletnego niezrozumienia zasady wolności słowa i koniecznych jej ograniczeń – mogą jedynie zaszkodzić polskiej demokracji.