To, co w lipcu 2019 r. zrobiła „Gazeta Polska”, było sianiem nienawiści i próbą wykluczania ze społeczeństwa części obywateli – mówi aktywista Bart Staszewski. Dziś początek procesu o naklejki „Strefa wolna od LGBT”.

– Czekałem na ten dzień cztery lata. Razem z moimi pełnomocnikami będziemy dziś wykazywać przed sądem, że to, co w lipcu 2019 r. zrobiła „Gazeta Polska”, było sianiem nienawiści i próbą wykluczania ze społeczeństwa części obywateli – mówi „Wyborczej” Bart Staszewski, aktywista społeczności LGBT, szef fundacji Basta monitorującej dyskryminację w mediach. 

O godz. 13 przed Sądem Okręgowym w Warszawie rozpoczął się dziś cywilny proces, jaki Staszewski wytoczył wydawcy „Gazety Polskiej” za naruszenie dóbr osobistych poprzez dystrybucję dołączanych do egzemplarzy gazety naklejek z hasłem „Strefa wolna od LGBT”. Aktywista żąda 20 tys. zł odszkodowania. – Musimy reagować na takie akcje stanowczo, bo po słowach wykluczenia jest już tylko przemoc fizyczna, nawet śmierć – mówi Staszewski. Reprezentują go adwokaci z Inicjatywy Wolne Sądy – Sylwia Gregorczyk-Abram i Michał Wawrykiewicz. 

Czwartkowa rozprawa trwała niespełna 20 minut. Pełnomocniczką Katarzyny Gójskiej (zastępca redaktora naczelnego „Gazety Polskiej”) i Beaty Dróżdż (wiceprezes zarządu Niezależnego Wydawnictwa Polskiego, wydawcy „GP”) jest mec. Maria Nowakowska z kancelarii Kopeć i Zaborowski. Na wstępie adwokatka cofnęła wniosek o przesłuchanie Michała Rachonia, pracownika TVP Info. Przesłuchania świadków rozpoczną się na kolejnej rozprawie, zaplanowanej na 7 grudnia. 

Pierwszy sukces Bart Staszewski w sporze z „GP” osiągnął już w 2019 r. Wtedy do pozwu dołączył wniosek, by w ramach zabezpieczenia roszczeń wydano nakaz wycofania naklejek z dystrybucji. W lipcu 2019 r. Sąd Okręgowy w Warszawie przychylił się do tej prośby, a następnie sąd apelacyjny oddalił zażalenie wydawcy „Gazety Polskiej” na to postanowienie. W uzasadnieniu znalazło się stwierdzenie, że zdaniem sądu „zostało uprawdopodobnione”, że „swoją treścią i przekazem” naklejka narusza dobra osobiste aktywisty „w postaci godności i prawa do niedyskryminacji ze względu na orientację seksualną”.

Więcej w Wyborczej