Piętnaście lat temu zmarł Jacek Kuroń – działacz opozycji w okresie PRL, współzałożyciel Komitetu Obrony Robotników, minister w pierwszych niekomunistycznych rządach, wielki społecznik, wspaniały człowiek, kawaler Orderu Orła Białego i Legii Honorowej. Jeden z naszych duchowych ojców, wzór do naśladowania, drogowskaz do działania. Jego słowa nie tracą na aktualności.

Z natury rzeczy przecież nienawiść jest krzykliwa, a tolerancja i nawet sympatia – przeważnie milcząca. Zwłaszcza, że krzyk nienawiści, obcości, wrogości pojawia się w życiu publicznym. W przemówieniach polityków, w wystąpieniach duchownych. Często słów „my, Polacy” używa się nie po to, by powiedzieć, że się spotykamy w obrębie polskości, tylko po to, aby przypomnieć, że są między nami „inni”, a więc „obcy”,,wrodzy”, niegodni zaufania. Kiedy w politycznym kontekście mówi się o „Polakach”, to dlatego, że się chce kogoś w Polsce negatywnie ocenić, kogoś, kto rzekomo nie jest takim Polakiem jak inni. To jest instrument politycznej walki, dyskryminowania, dyskredytowania ludzi myślących inaczej.

Jacek o sobie, Wrzask i agresja