Znany ze swojej nacjonalistycznej przeszłości, doktoryzowany na „żołnierzach wyklętych” Tomasz Greniuch ma zostać dyrektorem IPN we Wrocławiu – dowiedziała się nieoficjalnie „Wyborcza”. Fakt, że na początku lutego historyk ma objąć to stanowisko, potwierdziły dwa niezależne źródła w IPN. – Nie ma co do tego wątpliwości. Od przyszłego tygodnia będzie szefem we Wrocławiu – mówi „Wyborczej” jedno z nich.

Póki co Tomasz Greniuch jest naczelnikiem delegatury Instytutu Pamięci Narodowej w Opolu. Gdy w listopadzie 2019 roku objął tę funkcję, zaskoczeni nominacją byli zarówno pracownicy Instytutu, jak i dziennikarze lokalnych mediów. Chodziło przede wszystkim o zaangażowanie ideowe historyka.

Greniuch to co prawda absolwent historii na Uniwersytecie Opolskim, z doktoratem zrobionym na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim (pisał o „żołnierzach wyklętych”, a dokładniej o oddziale NSZ „Bartka”), ale także wieloletni działacz nacjonalistycznego Obozu Narodowo-Radykalnego.

To on na początku pierwszej dekady XXI wieku przewodził opolskim strukturom ONR i był ich rzecznikiem prasowym. Początkowo działał pod pseudonimem „Tomasz Piasecki” – od Bolesława Piaseckiego, wodza przedwojennego faszyzującego ONR-Falanga. Współorganizował demonstracje nacjonalistów, miał być także jednym z inicjatorów Marszu Niepodległości w Warszawie.

W 2012 roku w Opolu zorganizował pochód narodowców, którzy przyszli pod siedzibę tamtejszego biura SLD z banerem „Z komunistami się nie rozmawia, do komunistów się strzela”, domagając się delegalizacji tej partii. Jak relacjonowała „Wyborcza Opole”, Greniuch zapewniał wówczas na Facebooku, że sam przyniesie zapałki i kanister z benzyną. Pytał też, kto załatwi do spalenia flagę SLD. – „W ostateczności może być jakiś ich działacz” – dopisał.

Opolskie media odnotowały też, że był pomysłodawcą „Marszu na Myślenice”. W ten sposób ONR chciał uczcić pamięć Adama Doboszyńskiego, pod wodzą którego w 1936 roku bojówki opanowały na kilka godzin to podkrakowskie miasteczko, aby sterroryzować żydowskich kupców i zmusić mieszkańców do wybierania polskiego towaru.

O „Adamie Doboszyńskim – zapomnianym bohaterze” ówczesny rzecznik prasowy ONR pisał na swoim blogu, który wciąż można znaleźć w sieci (został skasowany, ale znajduje się w tzw. archiwum internetu webarchive.com). Opublikował tam też zdjęcia z „Marszu na Myślenice” z 2007 roku. Na tamtejszym rynku do zdjęcia ustawiło się kilkudziesięciu nacjonalistów, kilku podniosło dłoń w nazistowskim pozdrowieniu.

Więcej w Wyborczej