„Dostrzegałem, niestety, w polskim katolicyzmie rodzaj regresji, która trwa nadal. Okazuje się np., że to, co na początku lat 90. wydawało się jakimś egzotycznym marginesem – ksenofobiczny, antysemicki przekaz, jaki zaczął się pojawiać w Radiu Maryja i w mediach z nim związanych – po 20-30 latach jest dla wielu hierarchów, księży, na tyle atrakcyjne, że stało się wręcz mainstreamem katolickim. To przekaz polaryzujący społeczeństwo, szerzący mowę nienawiści. To nie był już mój katolicyzm. Poczułem ulgę, że nie będę dłużej kojarzony z tą ksenofobiczną, antysemicką sektą, jaką się stał Kościół katolicki w swej dominującej formie” – mówi w wywiadzie z łódzką Wyborczą prof. Stanisław Obirek.

I dalej: „Abp Jędraszewski, którego Łódź z ulgą pożegnała, uosabia wszystkie nadzieje, które sam łączyłem z katolicyzmem w latach 70., i jednocześnie najgłębsze rozczarowanie, jakie mnie ze strony tej instytucji spotkało. Pamiętam go jako młodego wykładowcę, świetnie wykształconego intelektualistę, który ukończył uniwersytety w Rzymie. Przyjechał do Polski w latach 80. z doświadczeniem uniwersalnego Kościoła, otwartego i, wydawałoby się, dysponował wszystkimi narzędziami, które pomogłyby polskiemu Kościołowi poradzić sobie w tej zmieniającej się rzeczywistości.Kiedy jednak w 2002 r. na jaw wyszła sprawa molestowania seksualnego kleryków i księży przez abp. Juliusza Paetza, stało się dla mnie jednoznacznie jasne, że tak nie będzie. Jędraszewski był wtedy biskupem pomocniczym w Poznaniu. Zamiast potępić arcybiskupa, co powinni byli zrobić jego pracownicy, bronił go, idąc w zaparte, zbierał podpisy lojalności pod listami, łamał kręgosłupy księży. Stał się twarzą Kościoła, który nie chce się rozliczyć z ciemną stroną własnej historii”.

Cały wywiad w Wyborczej