Dwaj młodzi mężczyźni napadli 16-latka w miejskim autobusie. Grozili mu nożem, kopali, a wcześniej odcięli drogę do kierowcy. Na koniec wyrwali drzwi i uciekli. – Ludzie patrzyli przez okno i myśleli tylko o sobie – komentuje chłopak. Janek, 16-letni uczeń pierwszej klasy liceum na Targówku, około godz. 15.30 w ostatni czwartek jechał autobusem linii 145 w kierunku ronda Wiatraczna. Zajął miejsce na końcu przegubowca. Na przystanku przy ul. Szwoleżerów w Ząbkach dosiadło się do niego dwóch mężczyzn. – Zaczęli mnie wyzywać od „pedałów”, „debili”, „ciot”. Na początku nie zwracałem uwagi i miałem to gdzieś. Myślałem, że się przed sobą popisują. Nagle jeden z nich wyciągnął nóż, a drugi poszedł do przodu autobusu, żeby zablokować mi drogę ucieczki do kierowcy – opowiada licealista. Według jego relacji napastnicy mieli jakieś 18-19 lat. Byli ubrani w dresy, jeden z nich nosił czapkę z daszkiem z napisem „Praga” i znaczkiem Legii Warszawa.

Janek nie wiedział, co zrobić. Milczał, nie odpowiadał na wulgarne zaczepki. Nagle jeden z mężczyzn mocno kopnął go w nogę, a drugi groził mu m.in. słowami: „Zaraz ci wy…, pedale j…”, „Oddawaj telefon, bo ci zap…lę”. Uważa, że padł ich ofiarą, bo nie podobała im się jego fryzura i ubranie. – Mam dość długie włosy, chodzę w obcisłych spodniach. Stąd wyzwiska – twierdzi.

Policjanci na przystanek Rafii przed skrzyżowaniem ul. Chełmżyńskiej i Marsa blisko Gocławka przyjechali kilka minut później. Zabrali ucznia do radiowozu, przez chwilę szukali sprawców po okolicy, po czym odwieźli Janka do domu. Tego samego dnia pojechał z tatą do komisariatu, żeby złożyć zeznania.

Janek podkreśla, że autobusem jechało ponad 15 osób. – Ludzie popatrzyli sekundę i odwracali wzrok. Trochę przykre, bo gapili się przez okno i myśleli tylko o sobie. Tylko na koniec podeszła do mnie jedna starsza pani, chciała jakoś pomóc, uspokoić mnie. Myślała, że jesteśmy kolegami i wybuchła między nami sprzeczka – dodaje uczeń liceum.

Więcej w Wyborczej