Hanna Gronkiewicz-Waltz zaprosiła wczoraj chilijskiego pianistę Christiana Ramosa, jego żonę Joannę Tic-Ramos i ich córkę do warszawskiego ratusza. – To nie powinno was spotkać. Przepraszam – powiedziała. Przypomnijmy. 20 lutego Christian wracał pociągiem z Sochaczewa do Warszawy. Czytał książkę. Dosiadł się do niego wysoki łysy chłopak z piwem. Zaczął go zaczepiać. Pytał: „Skąd jesteś?”, „Czemu masz ciemną skórę?”, „Czy jesteś Arabem?”. Potem zaczął go okładać po głowie, kopać. Trwało to kilkanaście minut. Christianowi udało się uciec na stacji Warszawa-Śródmieście.

Po tym, jak zajście opisała stołeczna Wyborcza organizatorzy Koncertów Urodzinowych Chopina wpisali do programu Christiana i jego żonę. Państwo Ramos zagrali w duecie utwór „Dar y Recibir Son lo Mismo” chilijskiego kompozytora Sergio Berchenko. – Ten tytuł oznacza: „Dawać i otrzymywać jest tym samym” – mówiła Joanna.

Publiczność dopisała. Do sali Centralnej Biblioteki Rolniczej przybyły tłumy. Rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar, obecny na koncercie, zachęcał warszawiaków, żeby napisali na kartkach powody, dla których muzycy powinni zostać w kraju. Pisali: „Bez was Polska nie byłaby już taka sama”, „Zostańcie!”, „Nie wszyscy tacy jesteśmy”. Biuro RPO zebrało wpisy w księgę pt. „Dlaczego warto mieszkać w Polsce?”.

Więcej w Wyborczej