Były szef ONR, którego prywatne treści z facebooka jakiś czas temu trafiły na stronę wikileaks, zapowiada dochodzenie swoich praw przed sądem w Polsce i za granicą.
Na skutek „wycieku” z jego facebooka prywatnych danych Przemysław Holocher podał się do dymisji ze stanowiska szefa ONR. „Korespondencja ta jest wykorzystywania do budowania fałszywego obrazu Ruchu Narodowego” wspomniał informując o swojej decyzji. Osobiste rozmowy nacjonalistycznego działacza, które, jak eufemistycznie komentuje „Gazeta”, „stawiały go w nie najlepszym świetle”, szybko obiegły internet. Prawdopodobnie Holocher będzie skarżył Facebooka za odmowę blokowania przykrych dla niego treści i stron, które pojawiły się po wycieku. Nie może procesować się o sam wyciek, ponieważ zapewne albo sam nie zabezpieczył dobrze profilu, albo padł ofiarą hakerów.
„Pamiętajmy, skoro w Wolnej Polsce można wykraść czyjeś prywatne dane, oraz bezkarnie (do czasu) rozpowszechniać je za pośrednictwem największego w Polsce portalu społecznościowego, to gdzie jest granica?” – napisał wczoraj na swoim facebooku.
Dziennikarze komentujący całą sprawę w większości podkreślali uderzający brak etyki takiego chwytu politycznego. „Czy naprawdę chcemy uznać wycieki za pełnoprawną metodę walki politycznej? Uznanie naruszenia prywatności i publikowania prywatnej korespondencji za pełnoprawny sposób prowadzenia konfliktu politycznego to świadome wejście na ścieżkę brudnej wojny. Wojny, której narzędziem jest poniżenie” – pisał Jakub Dymek publikujący na stronie „Krytyki Politycznej”, a Ewa Siedlecka z „Gazety” nazwała ujawnienie danych „Nieprzyzwoitą, „obywatelską” inwigilacją”.

Więcej informacji na stronie.