W środę na Głównym Rynku w Kaliszu otwarto wystawę „Rzecz o Izraelu”. W uroczystości uczestniczyła m.in. ambasador Izraela w Polsce Tal Ben-Ari Yaalon, która jest kuratorem wystawy.

Prezydent Kalisza Krystian Kinastowski powiedział, że „jest to ekspozycja, która w szczególny sposób opowiada o historii Izraela. Ukazuje ją bowiem przez pryzmat przedmiotów. Niektóre są blisko związane z grupami izraelskiego pochodzenia, inne nabrały uniwersalnego znaczenia i można je znaleźć w domu każdej rodziny, niezależnie od pochodzenia, czy wyznania”.

Ambasador Izraela w Polsce w swoim wystąpieniu odniosła się do wydarzeń z 11 listopada. Tego dnia podczas marszu doszło do antysemickich zachowań. Uczestnicy wiecu, wznosząc antysemickie hasła, przeszli na Główny Rynek, gdzie spalili tekst Statutu Kaliskiego – przywileju tolerancyjnego dla Żydów, wydanego przez księcia kaliskiego Bolesława Pobożnego w 1264 roku.

To, co wydarzyło się tutaj przed trzema tygodniami jest bolesnym przypomnieniem, że nie wszyscy wierzą w pokojowe współistnienie, równe prawa i przeciwstawianie się niesprawiedliwości – powiedziała ambasador.

Nigdy nie pomyślałabym, że w dzisiejszej Polsce usłyszę okrzyki wzywające do mordowania Żydów czy zobaczę akt spalenia historycznego dokumentu, nadającego prawa Żydom. Wierzyłam, że te czarne rozdziały naszej wspólnej historii są już za nami. Niestety, te wydarzenia w bolesny sposób przypomniały mi, że aby zło zwyciężyło wystarczy, aby dobrzy ludzie nic nie robili – mówiła.

Zaapelowała, żeby nie tolerować aktów nienawiści, antysemityzmu „a tych, którzy się ich dopuścili powinni stanąć przed sądem. Myślę, że to jest jasne dla nas wszystkich. Natomiast tym, którzy stali i przyglądali się należy przypomnieć cytat Mariana Turskiego o tym, że Auschwitz nie spadło z nieba”.

Zdaniem ambasador, „szczególnie bolesny jest fakt”, że te wszystkie wydarzenia miały miejsce w mieście, które przed wojną było symbolem tolerancji i domem dla 27 tysięcy Żydów, którzy stanowili jedna trzecią jego populacji.

Więcej na dziennik.pl