Korzystanie z wolności wyrażania swoich poglądów podlega ograniczeniom i sankcjom m.in. z uwagi na ochronę dobrego imienia i praw innych osób – podkreślał sędzia Marek Bajger.

W sierpniu 2020 r. po Kaliszu krążyła homofobiczna furgonetka pruszkowskiej fundacji „Pro – Prawo do Życia” z hasłami antyaborcyjnymi i znieważającymi osoby LGBT, które zrównywano z pedofilami. Z głośników sączył się nienawistny, kłamliwy przekaz: „W Polsce środowiska homoseksualne przygotowują społeczeństwo do akceptacji pedofilii. Ideologia LGBT nie ma żadnych moralnych granic. Niektóre dzieci są adoptowane przez gejów tylko w celu gwałcenia”.

Trzy kaliskie aktywistki: Monika Mierzejewska, Kalina Michocka i Natalia Dolak dokonały wówczas trzech obywatelskich zatrzymań tej furgonetki. Wzywały policję, oskarżając kierowcę o hałasowanie, zakłócanie spokoju i porządku publicznego. Mierzejewska i Michocka występowały później w sądzie jako oskarżycielki posiłkowe. Policjanci chcieli wręczyć kierowcy mandat za hałasowanie, ale ten odmówił, więc skierowali sprawę do sądu. W pierwszym wyroku nakazowym sąd ukarał kierowcę grzywną 800 zł za hałasowanie i zakłócanie spokoju. Kierowca, który z zawodu jest radcą prawnym, odwołał się od wyroku. 

Adwokat zwracał uwagę, że prawo do wygłaszania swoich poglądów, gwarantowane w art. 54 ust. 1 Konstytucji RP, na które powoływał się obwiniony, nie jest nieograniczone. – Zachowanie obwinionego, polegające na szkalowaniu określonej grupy osób z uwagi na ich orientację seksualną, oderwane od powszechnej wiedzy i niepoparte jakimikolwiek wiarygodnymi badaniami czy danymi statystycznymi, nie stanowiło zabrania głosu w debacie publicznej, lecz nosiło znamiona mowy nienawiści – napisał w odwołaniu Wojciech Urbaniak.

Sąd Okręgowy w Kaliszu przychylił się do jego argumentacji i na rozprawie 5 stycznia 2023 r. „uznał obwinionego winnym za to, że w dniu 25 sierpnia 2020 r. poruszał się po Kaliszu samochodem marki Renault, na którym umieszczone były hasła zniesławiające osoby LGBT, i odtwarzał głośne komunikaty, zniesławiające osoby LGBT, za pomocą urządzeń nagłaśniających, zamontowanych na pojeździe, czym naruszył spokój publiczny i zakaz używania takich urządzeń na publicznie dostępnych terenach miast”. Sąd odrzucił tłumaczenie kierowcy, że działał on na zlecenie organizacji, która go wynajęła.  

Zdaniem sądu obwiniony złamał art. 51 par. 1 Kodeksu wykroczeń i prawo o ochronie środowiska. Sąd nałożył na kierowcę karę grzywny 600 zł (o tyle wnioskował mec. Urbaniak) oraz pokrycie kosztów sądowych w kwocie 110 zł. Wyrok ten jest prawomocny i nie podlega zaskarżeniu zgodnie z prawem o wykroczeniach.

W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Marek Bajger potwierdził, że „korzystanie z wolności wyrażania swoich poglądów, na które powoływał się kierowca homofobicznej furgonetki, podlega ograniczeniom i sankcjom m.in. z uwagi na ochronę dobrego imienia i praw innych osób”. – Z taką sytuacją mieliśmy do czynienia w tej sprawie. Obwiniony prezentował treści zniesławiające osoby LGBT, bez ich poparcia dowodami – mówił sędzia. 

Więcej w Wyborczej