„Mam dziś szczególną satysfakcję, bo tematem Rafała Ziemkiewicza i granic zajmowałem się długo zanim okazało się, że Wielka Brytania nie wpuści go na swoje terytorium nawet na weekend, w czasie którego chciał odwieźć córkę na studia.

W 2018 r. wyszedłem ze studia RDC, bo prowadzący audycję wymyślił sobie, że będę bieżące tematy polityczne i społeczne dyskutował właśnie z publicystą „Do Rzeczy”. – Jest granica obłędu, której nie można przekraczać, i zapraszanie Ziemkiewicza po tekstach o „chciwych parchach” jest właśnie tą granicą – tłumaczyłem wówczas.

Polska miała i ma nadal w nosie to, gdzie moim zdaniem są granice obłędu. W międzyczasie przeprowadziłem się jednak do Wielkiej Brytanii, która w ostatni weekend z całą mocą zademonstrowała, że podziela moje przekonania – tak dosłownie postawiła Rafałowi Ziemkiewiczowi granicę, że zamiast spędzić weekend w Oksfordzie, wrócił pierwszym samolotem do Warszawy.

Czuję dziś prawdziwą dumę z mojego nowego kraju, znów poczułem się tu bardzo u siebie. Naprawdę żyję w państwie, którego granicy nie może przekroczyć taki zawodowy handlarz nienawiścią jak Rafał Ziemkiewicz – daje to poczucie bezpieczeństwa i realnej, a nie tekturowej wspólnoty wartości.” – pisze z Londynu Stanisław Skarżyński.

Cały tekst w Gazecie Wyborczej