Czy my, ludzie LGBT+ w Polsce, pozbawieni ochrony prawnej, możemy liczyć na jakąkolwiek obronę przed sianiem nienawiści? W obecnej sytuacji bronimy się – i uczymy się bronić.

Przypomnijmy, o co w tym chodzi: od miesięcy po Warszawie oraz w innych miastach jeździ furgonetka nadająca z megafonu komunikat, że „środowiska homoseksualne” – czyli my, żyjący w tym kraju ludzie LGBT+, na różne sposoby domagające i domagający się naszego prawa do równości albo próbujący tu po prostu żyć – to pedofile: że chcemy seksualnie wykorzystywać dzieci. Sytuacja taka, jak gdyby po ulicach polskich miast jeździła regularnie furgonetka i nadawała na cały regulator: „Żydzi przerabiają dzieci na macę”. Czy dzisiejsze państwo polskie zrobiłoby coś z taką furgonetką? Obecne – obawiam się, że nie, choć w lekceważonym przez naszych rządzących systemie prawnym istnieją jeszcze przecież konstytucyjne przepisy zakazujące mowy nienawiści ze względu na pochodzenie etniczne i religię. Czy my, osoby niehetero, pozbawieni podobnej ochrony prawnej, możemy liczyć na jakąkolwiek obronę przed sianiem tej nienawiści, upartym i codziennym upowszechnianiem kalumnii, które łamią podstawowe zasady wolności słowa i które mają często ponure konsekwencje dla naszego życia tutaj, a także życia naszych bliskich?

Cały tekst Łukasza Mikołajewskiego w Kulturze Liberalnej