Śmierć Ukraińca podczas interwencji policji we Wrocławiu w izbie wytrzeźwień. 25-letni Dmytro Nikiforenko – co potwierdza monitoring, do którego dotarła „Wyborcza” – był rażony gazem, okładany pięściami i pałką oraz duszony przez policjantów i pracownika izby.

Po raz pierwszy o „śmierci Ukraińca w izbie wytrzeźwień” słyszę w połowie sierpnia. Na jednym z komunikatorów pisze do mnie znajomy policjant: „Widziałeś film z interwencji w Lubinie? To pestka, dotrzyj do tego, co działo się 30 lipca w izbie wytrzeźwień. To druga sprawa Igora Stachowiaka. Znów nie żyje chłopak. Muszą polecieć głowy. Jeśli wy nie opiszecie tej sprawy, zostanie zamieciona pod dywan”.

Wypytuję, kogo się da, ale nikt nic nie wie. Śmierć nieustalonego z nazwiska obywatela Ukrainy, który zmarł po przewiezieniu do Wrocławskiego Ośrodka Pomocy Osobom Nietrzeźwym (WrOPON), udaje się potwierdzić 18 sierpnia. Tego dnia odnotowujemy ją we wrocławskim dodatku „Wyborczej”, ale nie znamy dokładnych okoliczności zdarzenia. Nie wiemy też, że trzy dni wcześniej mężczyzna został już pochowany.

Zdajemy się na relację jednego z pracowników ośrodka: – Gdy policjanci zdjęli mu kajdanki, wpadł w furię. Jeden z opiekunów dostał cios pięścią, drugiego mocno ugryzł w palec. Policjanci normalnie po ścianach latali. Przyjechał drugi patrol. W końcu udało się go zapiąć w pasy. Po chwili zaczął sinieć, tracić oddech.

W rzeczywistości sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Jej szczegóły dokumentuje film z monitoringu zainstalowanego we WrOPON. Udało mi się do niego dotrzeć.

To zapis ostatniej godziny życia 25-letniego Dmytry Nikiforenki. Ukrainiec dwa lata wcześniej przyjechał do Polski w poszukiwaniu lepszego życia z Niemirowa, niewielkiej miejscowości w obwodzie winnickim w centralnej Ukrainie.

Cały tekst Jacka Harłukowicza w Wyborczej