Autor z jednej strony zatrzymuje się przy kolejnych przystankach wiary i nadziei, które odsuwały myśl o oporze: że w getcie da się przeżyć, że naród Goethego nie jest zdolny do metodycznego unicestwienia milionów ludzi, że nie ma to dla Niemców żadnego ekonomicznego sensu, że wojna wkrótce się skończy. Z drugiej pokazuje, jak przesiedlenia, głód, przeludnienie, choroby często unicestwiały nie tylko wolę walki, ale wręcz chęć do życia – o książce Grzegorza Kołacza pisze Joanna Szczęsna.„Chciałbym się przyjrzeć funkcjonowaniu tych, którzy zostali skazani na zagładę. Chciałbym spróbować odtworzyć proces, zachodzący przez kilka lat w ich głowach i sercach, który sprawił, że tak niewielu z nich próbowało się ratować. Chciałbym zadać pytanie o czynniki, które determinowały postawy Żydów podczas okupacji w Polsce. Chciałbym się dowiedzieć, dlaczego tak wielu nie widziało szans na przeżycie, a jeszcze mniej zdołało je wykorzystać”.

Tak Grzegorz Kołacz pisze o temacie swojej pracy magisterskiej, która niedawno ukazała się drukiem (rzecz nieczęsta, bo prace magisterskie rzadko spełniają kryteria, które kwalifikowałyby je do druku).

Ten problem w nienaukowym, potocznym dyskursie definiowany był, a właściwie ciągle jest, znacznie ostrzej: „jak to możliwe, żeby cały naród poszedł biernie na rzeź?”, „dlaczego Żydzi pozwolili się wymordować?”, „dlaczego, kiedy już wiedzieli, że czeka ich śmierć, nie rzucali się na oprawców, choćby z gołymi rękami?”, „dlaczego tak rzadkie były przypadki obrony, ucieczki, oporu?”.

„Bierność większości Żydów wobec zagłady – przypomina Kołacz – jest w Polsce powszechnie oceniana negatywnie i łączona z wyimaginowanymi żydowskimi cechami narodowymi (…), jak np. tchórzostwo. Nie brak prób zestawiania » mas Żydów idących spokojnie na śmierć «z rozbudowanym Polskim Państwem Podziemnym, z walką partyzancką i Powstaniem Warszawskim. Nasuwa się pytanie, czy owe zestawienia są uzasadnione”.

Starannie udokumentowana praca Kołacza daje odpowiedź jednoznaczną – nic takiego zestawienia nie uzasadnia! Autor przypomina udział Żydów w kampanii wrześniowej i w partyzantce, powstanie w getcie warszawskim i białostockim, akty oporu w obozach w Sobiborze czy Treblince. Zaś pokazując, ile odwagi, siły, przedsiębiorczości, uporu, ale też cudownych przypadków potrzeba było do przeżycia, dowodzi, że nie mogła to być droga do ocalenia dla całego narodu.

W dziedzinie faktów nie odkrywa żadnych rewelacji, nie stawia sobie zresztą takiego celu. Wszystko od lat było na wyciągnięcie ręki: setki relacji, wspomnień, pamiętników zarówno tych, którzy ocaleli z zagłady, jak i tych, po których zostało jedynie świadectwo. On się tylko przygląda dokumentom pod kątem tych właśnie, cytowanych tu wcześniej, pytań.

Z uwagą i empatią. Wczuwając się w sytuację ich autorów i starając się pamiętać, jakimi dysponowali możliwościami i jaką wiedzą w momencie takich, a nie innych życiowych decyzji (iść do getta czy nie, uciekać z niego na aryjską stronę czy zostać, ukrywać się czy nie). Nie pomija też prawdy bolesnej dla samopoczucia Polaków: bierności Żydów sprzyjało poczucie osamotnienia i niebezzasadny przecież strach przed tym, co czeka ich po drugiej stronie muru getta.

Krok po kroku rekonstruuje zarówno zmieniające się uwarunkowania zewnętrzne (od wybuchu wojny i pierwszych antyżydowskich zarządzeń, przez stworzenie gett, po ich likwidację), jak i osobiste (stopień zamożności, posiadanie aryjskich krewnych czy znajomych, wygląd, status rodzinny) i przekłada je na podejmowane przez Żydów wybory.

Autor z jednej strony zatrzymuje się przy kolejnych przystankach wiary i nadziei, które odsuwały myśl o oporze: że w getcie da się przeżyć, że naród Goethego nie jest zdolny do metodycznego unicestwienia milionów ludzi, że nie ma to dla Niemców żadnego ekonomicznego sensu, że wojna wkrótce się skończy. Z drugiej pokazuje, jak przesiedlenia, głód, przeludnienie, choroby często unicestwiały nie tylko wolę walki, ale wręcz chęć do życia.

Ta książka spełnia kryteria pracy naukowej, autor jednak – zwłaszcza w zakończeniu – nie kryje emocjonalnego zaangażowania. I opisuje senne koszmarny, jakie nękały go w czasie pisania. Oto np. śni mu się, że idzie wraz z żoną na Umschlagplatz, wiedząc doskonale, że to droga prowadząca do śmierci. A jednak nie odczuwa strachu, raczej coś w rodzaju ukojenia: „Byliśmy pogodzeni z tą myślą, dziwnie spokojni i cieszyliśmy się, że będziemy do końca razem. Wiem, że sny o niczym nie świadczą i nie mogą być podpowiedzią, ale czuję, że byli tacy, którzy myśleli podobnie. Wydaje mi się, że czasem ludzie wolą śmierć od życia”.

To piękna i głęboko ludzka w swej wymowie książka.

 

Joanna Szczęsna

 

Czasami trudno się bronić. Uwarunkowania postaw Żydów podczas okupacji hitlerowskiej w Polsce
Grzegorz Kołacz
Wydawnictwa Akademickie i Profesjonalne
Warszawa
Źródło: Gazeta Wyborcza