Prokuratorce wystarczył tydzień, by umorzyć sprawę Konrada Rękasa, który pochwalał zbrodnię na Ukraińcach i zapowiadał jej powtórkę. Wcześniej śledztwo odebrano innemu prokuratorowi, gdy postanowił przesłuchać wicelidera Zmiany – ustaliła „Wyborcza”.

Blisko 47-letni Konrad Rękas to wiceszef prokremlowskiej partii Zmiana, znanej głównie za sprawą jej lidera. Mateusz Piskorski jest oskarżony o szpiegostwo na rzecz Rosji, a jego proces toczy się przed warszawskim sądem. Ostatnio znów zrobiło się o nim głośno: WP.pl opisała, jak Piskorski – w roli tłumacza i niezauważony przez służby – brał udział w spotkaniu Agaty Dudy z uchodźcami z Ukrainy.

Działacze Zmiany w sprawie Ukrainy nieraz zabierali głos. Wspierali prorosyjskich separatystów w Donbasie, głosili, że niepodległa Ukraina jest „banderowskim mutantem”. Wypowiadał się o niej także Rękas, a jego ostatnią aktywność – już podczas wojny – skomentował Stanisław Żaryn, rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych: „Zaangażowany w działania na rzecz propagandy Kremla Konrad Rękas kolejny raz włącza się w działania przeciwko Polsce. (…) Przekonuje, że Polska tylko czeka, by anektować zachodnią Ukrainę” – zauważył na Twitterze.  

Ale umorzone właśnie przez prokuraturę postępowanie nie dotyczyło obecnej działalności Rękasa, a jego aktywności z 2018 r. Na kilku portalach Rękas pisał wtedy: „Skoro straszą nas [Ukraińcy] drugą rzezią wołyńską – powtórzymy Sahryń!”. Jeden z tekstów kończył tak: „Takie Sahrynie będzie komu powtórzyć! (…) Dziś w takiej sytuacji nie mogłaby nam zadrżeć ręka”. 

Do czego nawiązywał? W Sahryniu koło Hrubieszowa w 1944 r. polscy partyzanci dokonali zbrodni na ukraińskiej ludności cywilnej. Zabito od 700 do 1200 osób, z tego 680 cywilów znanych z imienia i nazwiska, w tym 370 kobiet i dzieci. Nie byli przypadkowymi ofiarami akcji zbrojnej. Zeznania świadków wskazują, że dokując zbrodni na cywilach, partyzanci upewnili się, jakie jest ich pochodzenie czy wyznanie. Rękas dowodził jednak w swych tekstach, że zbrodnia w Sahryniu była „uderzeniem uprzedzającym banderowską napaść na Polaków”. Dodawał, że w dobie odradzającego się banderyzmu, „jeśli trzeba – uderzymy pierwsi!”.

Prokuraturę o jego publikacjach zawiadomił Związek Ukraińców w Polsce. Bez skutku. Jak podała „Rzeczpospolita”, Prokuratura Rejonowa Warszawa Praga Południe umorzyła śledztwo 21 lutego, na trzy dni przed inwazją Rosji na Ukrainę.

Dlaczego śledczy Zbigniewa Ziobry okazali się łaskawi dla kogoś, kto otwarcie nawoływał do powtórki zbrodni na Ukraińcach? Według nieoficjalnych informacji „Wyborczej” w sprawie interweniowała „góra”. Uznano, że postępowanie ma kontekst polityczny, a więc może rozdrażnić narodowy elektorat i radykalne media. Dlatego lepiej ją wyciszyć.

Więcej w Wyborczej