Pierwszy raz w Polsce sąd prawomocnym wyrokiem skazał kierowcę tzw. homofobusa za zniesławienie osób LGBT+. Wcześniej sądy karały kierowców tych pojazdów tylko za zakłócanie porządku lub hałas.

Sąd Okręgowy w Gdańsku podtrzymał wyrok I instancji i kilka dni temu, po ponad czterech latach procesu, prawomocnie skazał Adriana M., kierowcę homofobusa, za przestępstwo zniesławienia osób LGBT+. Skazano go na pół roku ograniczenia wolności, w postaci 20 godzin prac społecznych miesięcznie, 5 tys. zł nawiązki na rzecz Polskiej Akcji Humanitarnej oraz obciążono kosztami sądowymi.

Wyrok zapadł przed gdańskim sądem 30 listopada br. Dotyczył wydarzeń, które miały miejsce w Gdańsku w lutym 2019 roku, przy okazji kampanii wyborczej na prezydenta Gdańska, po zamordowaniu Pawła Adamowicza.

Na ulicach miasta pojawiła się wówczas, po raz pierwszy, furgonetka epatując nieprawdziwymi hasłami przeciwko osobom LGBT+, Gdańskiemu Modelowi na rzecz Równego Traktowania i dobrowolnemu programowi edukacji seksualnej Zdrovve Love.

Na plandece samochodu widniały zdjęcia dwóch nagich mężczyzn z tęczową flagą opatrzone oszczerczymi hasłami typu: „Pederaści żyją średnio 20 lat krócej”, „Czyny pedofilskie zdarzają się wśród homoseksualistów 20 razy częściej”, „Tacy chcą edukować twoje dzieci! Powstrzymaj ich!”.

Furgonetka wyposażona była w głośnik, z którego permanentnie sączyły się nienawistne hasła wobec osób LGBT. Głoszone były też nieprawdziwe twierdzenia o edukacji seksualnej, np. że w jej ramach uczy się dzieci masturbacji od najwcześniejszych lat. Treści godziły w gdański program edukacji seksualnej „Zdrovve Love”, wprowadzony za czasów Pawła Adamowicza, który miesiąc wcześniej został zamordowany.

Furgonetkę, która epatowała homofobicznymi treściami, nazwano homofobusem lub pogromobusem. Antyaborcyjna Fundacja Pro „Prawo do życia” nie kryła wówczas, że furgonetka jest elementem kampanii wyborczej.

– Poprzedni prezydent Gdańska intensywnie realizował agendę promocji homoseksualizmu. Okres przedwyborczy to dobry moment na pokazanie zagrożeń, które z tego wynikają – mówił „Wyborczej” Mariusz Dzierżawski z Fundacji Pro.

Samochód wpisywał się również w kampanię dwóch skrajnie prawicowych kandydatów – Grzegorza Brauna i Marka Skiby, którzy w kampanii skupiali się niemal wyłącznie na tych tematach.

Postępowanie przeciwko kierowcy homofobusa toczyło się przez ostatnie cztery lata, ale jak po grudzie. Sprawę wniosło Stowarzyszenie Tolerado na rzecz osób LGBT+ oraz osoby członkowskie Stowarzyszenia – Anna Strzałkowska, Marta Magott, Nikodem Mrożek i Jacek Jasionek.

Początkowo prokuratura prowadziła sprawę z oskarżenia publicznego, po pewnym czasie jednak wycofała się z tego, wobec czego z subsydiarnym aktem oskarżenia wystąpili oskarżyciele prywatni – Tolerado i osoby fizyczne. Z kolei sąd początkowo kwestionował prawo Stowarzyszenia Tolerado do wniesienia takiego pozwu, uznając, że literalnie tego stowarzyszenia nie zniesławiono i że … stowarzyszenie osób LGBT+ nie ma prawa występować w imieniu osób LGBT+.

Ostatecznie jednak pozew wniesiono, a sądy przyznały Tolerado rację. Apelację od wyroku pierwszej instancji wniosła Fundacja Pro, sąd jednak nie zgodził się z jej argumentacją.

Więcej w Wyborczej