Jak informuje Gazeta Wrocławska, ludzie mieszkający w pobliżu koczowiska przy ul. Kamieńskiego są zaniepokojeni tym, że romskie osiedle się rozrasta. Na policję znów zaczęły wpływać skargi. Zaostrza się również konflikt z Romami z Maszkowic, którzy palą toksyczne odpady.

Maszkowicki sołtys mówi: „Wszyscy umywają ręce, bo to mniejszość narodowa i trzeba ją chronić. Inni mieszkańcy się już nie liczą”, a we wstępie do artykułu w Gazecie Wrocławskiej czytamy: „Wrocławianie alarmują, że koczowisko przy ul. Kamieńskiego się rozrasta”. W żadnym z tych tekstów dziennikarze nie pokusili się o ich rozbudowanie ani o wartościowy komentarz, natomiast język i przytoczone przez nich wypowiedzi są wrogie, jednostronne i mogą podsycać oburzenie związane z zachowaniem Romów. A przecież rzecz nie w tym, żeby mniejszość była nietykalna i korzystała z większego zakresu praw, lecz w tym, by była traktowana z równą godnością i szacunkiem, jak jej polscy sąsiedzi. Faworyzowanie którejkolwiek z grup nie złagodzi sytuacji. Jeśli politycy i instytucje, do których mieszkańcy Maszkowic zwracali się o pomoc w rozwiązaniu problemu, nie reagują, świadczy to o bagatelizowaniu przez nich problemu, ale nie jest winą Romów.
Postarajmy się nie podchodzić do obcych jak do „gorszych”, a nauczyć się trochę ich inności, dojrzeć ich zachowania w szerszym kontekście, zrozumieć przyczyny wspólnych nieporozumień – i dążmy do tego, by rozstrzygać w tych sprawach sprawiedliwie, z uważnością na obie strony konfliktu. Potrzeba do tego niewiele więcej poza dobrą wolą, otwartością, ciekawością i gotowością do wyjrzenia poza ciasne, choć przytulne i wygodne, bezpiecznie obwarowane stereotypami własne podwórko.

Gazeta Wrocławska
Gazeta Krakowska