Pod tytułem „Unijne plany podboju Polski „, Bąkiewicz rozesłał swoje tezy w biuletynie, na który dostał prawie 200 tys. zł. z Narodowego Instytutu Wolności. Pieniądze przeznaczone są na „rozwój organizacji strażniczych i mediów obywatelskich”. Antyunijne wzmożenie lidera nacjonalistów nastąpiło po jego wizycie w Luksemburgu, gdzie 22 października przed Trybunałem Sprawiedliwości UE brał udział w wiecu przeciwko sankcjom za eksploatację kopalni Turów.

Po powrocie powtarza najbardziej skrajne hasła, głoszone są na organizowanym przez niego Marszu Niepodległości, gdzie co roku palone są flagi Unii Europejskiej. Jak pisze Bąkiewicz, „Polska, która przez cztery i pół dekady była satelickim państwem Związku Sowieckiego, dzisiaj znów jest kolonizowana i upokarzana – tym razem przez polityków i urzędników instytucji Unii Europejskiej. Kiedyś niewoliła nas Moskwa, dzisiaj jest to Bruksela i Berlin”.

Lider nacjonalistów stwierdza, że chce „Polski suwerennej, Polski silnej gospodarczo, z własną energetyką, z własnymi kopalniami”, a taka Polska wielu siłom na Zachodzie jest niepotrzebna, bo  „nasz kraj ma być rezerwuarem taniej siły roboczej, w której rządzą niepodzielnie obce koncerny. Mamy być uzależnieni gospodarczo, ale i zideologizowani. By stworzyć posłusznych niewolników, trzeba najpierw ludziom przetrącić moralny kręgosłup. Stąd tłoczy się do nas potoki demoralizujących treści, stąd wsparcie organizacyjne i finansowe dla tzw. ruchów LGBT i aborcyjnych”.

Walka z mniejszościami to drugi ulubiony temat Bąkiewicza i jego fanów: „dzisiaj z ośrodków decyzyjnych UE promuje się antykulturę będącą nie tylko zaprzeczeniem chrześcijaństwa, ale i wzrastającą siłą, która jak walec przetacza się przez społeczeństwa i rozbija je. Ze szczególnym zacietrzewieniem niszczy się rodzinę, będącą podstawową komórką społeczną”.

Więcej w Wyborczej