Zrzucili go z roweru. Kopali i bili. Następne dusili. Zachar miał siniaki na nogach, twarzy, wstrząs mózgu, skarżył się na ból brzucha. Trzy dni spędził w szpitalu – opowiada Nadia, mama chłopca. Sprawców pobicia szuka policja.

Zachar Puchach z rodziną do Poznania przyjechał w marcu z Charkowa, po tym jak Rosja zaatakowała ponownie Ukrainę. Dzięki wsparciu, które otrzymali w Polsce, zamieszkali na Łazarzu. Po jakimś czasie do Nadii, Zachara i jego 18-letniego brata – Bazara przyjechała też babcia, a potem ciotka z kuzynem. Dach nad głową rodzinie zapewnił bezkosztowo Rafał Gorączniak, właściciel firmy deweloperskiej. To on też nagłośnił sprawę pobicia dziewięcioletniego Ukraińca. 

– Jest mi wstyd, że przydarzyło się to Zacharowi w Polsce. Nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego obcy nastolatkowie tak dotkliwie go pobili. Dla mnie ta sprawa wymaga interwencji, dlatego poprosiłem znajomego, by na jednym z moich branżowych portali – poprawny.pl – opisał ją. Może to pomoże policji ująć sprawców – opowiada.

Do zdarzenia doszło 13 września, przed godziną 17 w okolicach fontanny przy rynku Łazarskim. To stała trasa Zachara, który po szkole lubi na rowerze jeździć wokół fontanny. Z jego relacji wynika, że tego dnia starszy chłopak zaczął zagadywać do niego w języku polskim. – Nie rozumiałem, co do mnie mówi. Był ode mnie dużo starszy, napastliwy – mówił później dziewięciolatek. 

Przebieg zdarzenia zna dokładnie Rafał, który był z rodziną złożyć zeznanie na policji. – Zaczęło się od pyskówki. Dołączyła dziewczynka, która, Zachar nie wie dlaczego, uderzyła go w twarz. Chłopiec ją odepchnął – opowiada.

Więcej w Wyborczej