Prokurator i pokrzywdzona Jacqueline Laza Cerrera nie zgodzili się na dobrowolne poddanie się karze sześciu miesięcy w zawieszeniu przez Piotra K. oskarżonego o oplucie kobiety na ulicy. – Planowane przez nas kary są wyższe – oświadczył przed sądem prok. Krzysztof Umański. Było ok. godz. 23, gdy zaproszona do Wrocławia przez znanego muzyka Jose Torresa kubańska tancerka Jacqueline Laza Cerrera wracała do domu przez plac Dominikański. Gdy przy wyjściu z przejścia podziemnego, w okolicy galerii handlowej, mijała czterech mężczyzn, poczuła coś ciepłego na ręce. Okazało się, że jeden z nich ją opluł.

– Gdy zaczęłam się wycierać szedł w moją stronę i cały czas pluł mi twarz – mówiła w sądzie, gdzie w środę rozpoczął się proces w tej sprawie. Składając zeznania kobieta była pełna emocji. W pewnym momencie sędzia wniosła nawet o przerwę w rozprawie, bo kobieta wspominając wydarzenia sprzed siedmiu miesięcy, zupełnie się rozkleiła: – Zaproszono mnie tutaj, żebym podzieliła się swoją kulturą. Dlaczego ktoś uznał, że może poniżać mnie tylko z powodu mojej ciemnej skóry?! – szlochała.

Zanim jednak złożyła swoje zeznania, adwokat oskarżonego Piotra K. – 39-letniego mechanika samochodowego, utrzymującego się z dorywczych prac na budowach – oskarżonego nie tylko o rasistowski atak, ale również naruszenie nietykalności cielesnej Jacqueline, wniósł o skazanie swojego klienta bez procesu: – Byłby w stanie uznać swoją winę i przyjąć karę sześciu miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na rok. Oczywiście jest gotów również przeprosić poszkodowaną i zapłacić jej 500 zł. tytułem odszkodowania. Na takie rozwiązanie nie zgodzili się jednak ani Kubanka, występująca na procesie w roli oskarżyciela posiłkowego, ani oskarżający mężczyznę prokurator. – Planowana przez nas kara jest wyższa od tej, jaką proponuje oskarżony – tłumaczył sądowi prokurator Krzysztof Umański.

Więcej w Wyborczej