Szczujące elity zawsze pozostają w cieniu. Na pierwszej linii harcują ci, którzy nie mają nic do stracenia, jak podczas paryskiej konferencji na temat polskiej szkoły badań nad Zagładą.

21 i 22 lutego w paryskiej École des Hautes Études en Sciences Sociales odbyła się konferencja „Nowa polska szkoła badań historycznych nad Zagładą”, którą polska prawica okrzyknęła „sabatem antypolskich czarownic”. Jan Pospieszalski określił jej uczestników mianem „ludzi, którzy wyszli z bolszewii, z Sowietów, mentalnie ciągle tkwiących w tej sytuacji”, a senator Jan Żaryn nawoływał do „zmiany kierownictwa stacji naukowej PAN we Francji” (choć nie miała ona nic wspólnego z konferencją) i do odebrania grantów oraz stanowisk administracyjnych badaczom biorącym w niej udział. Oświadczenia w tej sprawie wydało już kilka poważnych instytucji francuskich i polskich, a konflikt dyplomatyczny zdaje się dopiero nabierać rozpędu.

***

Ponieważ medialny szum i polityczne reperkusje konferencji deformują obraz tego stricte naukowego zdarzenia, dobrze jest rozpocząć od garści informacji.

Zainicjowali ją, zorganizowali i sfinansowali wyłącznie francuscy gospodarze, od lat śledzący prace grupy badaczy Holokaustu, z których większość pracuje w PAN. Wyrazem tego zainteresowania są ukazujące się we Francji przekłady takich książek jak „Jest taki piękny słoneczny dzień… Losy Żydów szukających ratunku na wsi polskiej 1942-1945” Barbary Engelking (przekład franc. 2014), „Legendy o krwi. Antropologia przesądu” (przekład franc. 2015) Joanny Tokarskiej-Bakir czy Jana Grabowskiego „»Ja tego Żyda znam!«. Szantażowanie Żydów w Warszawie, 1939-1943” (przekład franc. 2016).

Honorowym gościem był prof. Jan Tomasz Gross, bez którego książki „Sąsiedzi. Historia zagłady żydowskiego miasteczka” (2000) nie sposób wyobrazić sobie przełomu, jaki nastąpił w polskich reprezentacjach Zagłady. Jak wyraziła się na konferencji jedna z badaczek, w pracy tej zrywał on z czymś, co za socjologiem Robertem K. Mertonem można nazwać formatem sadyzmu społecznego. Termin ten odnosi się „do struktur społecznych tak zorganizowanych, by mogły systematycznie powodować ból, upokorzenie, cierpienie i głęboką frustrację pewnych grup czy warstw społecznych”.

Na czym polegał społeczny sadyzm w odniesieniu do polskiego dyskursu o zagładzie Żydów? Na pewnej sfingowanej neutralności, która manipulując pozytywistyczną ramą opisu historycznego, de facto eliminowała głos jej świadków – żydowskich i nieżydowskich Polaków. Historyk-survivor Jerzy Jedlicki już w 1978 r. nazwał to zerwaniem „sytuacji komunikacyjnej” przez odbiorców, którzy odmówili wysłuchania określonych świadectw. I właśnie o nie upomniał się Gross, postulując w „Sąsiadach” „nowy stosunek do źródeł”.

21 lutego wieczorem prof. Grossa uhonorowano półtoragodzinnym wykładem w Collège de France, najbardziej prestiżowej uczelni francuskiej. Zatytułował go „Itinéraire d’un historien de la Shoah en Pologne” („Wędrówka historyka Zagłady w Polsce”). Czy to się komuś podoba, czy nie, Gross jest czwartym Polakiem, który dostąpił zaszczytu wykładania w tym miejscu – po Mickiewiczu, Grotowskim i Bronisławie Geremku.

***

Przez dwa lutowe dni w szczelnie wypełnionym amfiteatrze im. François Fureta w EHESS toczyły się debaty na najwyższym naukowym poziomie. Zaproszenia wystosowano do uczonych z Centrum Badań nad Zagładą Żydów: Barbary Engelking, Jana Grabowskiego, Agnieszki Haskiej, Jacka Leociaka, Jakuba Petelewicza i Aliny Skibińskiej, do badaczek z Instytutu Slawistyki PAN Elżbiety Janickiej, Karoliny Panz i Joanny Tokarskiej-Bakir, do Andrzeja Ledera z IFiS PAN oraz Krzysztofa Persaka z Instytutu Studiów Politycznych PAN. Zaproszono też Karolinę Szymaniak z ŻIH-u, Katrin Stoll oraz dziennikarkę „Wyborczej” Annę Bikont, autorkę m.in. „My z Jedwabnego” i „Sendlerowej”. Uczeni z Centrum Badań nad Zagładą prezentowali poszczególne studia składające się na książkę zbiorową „Dalej jest noc”, a autorka tych słów monografię „Pod klątwą. Społeczny portret pogromu kieleckiego”.

Ze strony francuskiej wystąpili m.in. Jean-Charles Szurek, współorganizator konferencji i współpracownik Centrum Badań nad Zagładą, Audrey Kichelewski, która mówiła o „suchym pogromie” roku 1968, Ewa Tartakovsky, która przedstawiła raport dotyczący o polskiego nauczania o Zagładzie po reformie 2017 r., oraz Valentin Behr, syntetycznie przedstawiający ewolucję polityki historycznej IPN-u. Sugestywną analizę przedstawił też Sidi N’Diaye, autor książki „Rwandyjscy Tutsi i polscy Żydzi: ofiary tej samej nienawiści?”, która doczekała się już interwencji Reduty Dobrego Imienia.

Konferencję zorganizowano w rocznicę kolokwium „Żydzi i Polska, 1939-2004: różnorodne aspekty przeszłości”, która odbyła się w 2005 r. w paryskiej Bibliotece Narodowej. Otwierało ją wówczas dwoje ocalałych z Auschwitz, Władysław Bartoszewski i francuska minister Simone Veil, a zamykał Marek Edelman, jeden z przywódców powstania w getcie warszawskim. Dziś, gdy żadne z tych świadków historii już nie żyje, zachowanie prawdy o przeszłości spoczęło na barkach kolejnych pokoleń historyków.

***

I to właśnie niewygodna prawda, którą historycy ci odkrywają, rozsierdziła „grupę polską”, która korzystając z faktu, że wszelkie wykłady są we Francji publiczne, zasiadłszy na „jaskółce” amfiteatru EHESS, usiłowała zakłócić obrady konferencji. Czekała ona pod budynkami na jej uczestników, wykrzykując o „parchach”, „żydowskich pachołkach”, „żydowskich pieniądzach” itp. TVP wyemitowała bojowe wypowiedzi przedstawicieli „jaskółki”. Czy to przypadkiem nie oni zasypali uczestników i organizatorów patriotycznymi pogróżkami w mailach i telefonach?

Tę malowniczą grupę stanowiło od 15 do 30 osób, podopiecznych księdza infułata Stanisława Jeża, byłego rektora Polskiej Misji Katolickiej we Francji, oraz przedstawicieli Klubu „Gazety Polskiej” w Paryżu. Ponieważ siedziałam w rzędzie znajdującym się bezpośrednio za nimi, chcąc nie chcąc musiałam wysłuchiwać ich głośnych komentarzy. Pozyskaną w ten sposób wiedzą chętnie podzielę się z zagubionym ministrem Gowinem, który w odpowiedzi francuskiej minister nauki, domagającej się od niego potępienia antysemityzmu, żalił się, że trudnio mu było ustalić, czy na sali konferencyjnej jakieś wypowiedzi antysemickie faktycznie miały miejsce.

Jedyną rzeczą, jaką osoby te zrozumiały z naukowego języka referatów, były prawdopodobnie polskie nazwiska i nazwy miejscowe. Trudno to potępiać, można się jednak dziwić, że zdobyły się one na odwagę wyrażania poglądów opartych na tak nikłej podstawie. Poglądy te manifestowano, klaszcząc, gwiżdżąc i wykrzykując, co organizatorzy sprawnie i bez ceregieli ukrócili, grożąc wyproszeniem „grupy polskiej” z sali. Nieco więcej czasu zajęło wyjaśnienie wysłannikowi nieznanych bliżej polskich mediów, że bez zgody kierownictwa EHESS nie wolno rejestrować obrad konferencji. Mimo zakazu już pierwszego dnia nagrania wyciekły do sieci. EHESS zapowiada pozew przeciw portalom, które je zamieściły.

„Grupa polska” działała na podstawie typowego w podobnych sytuacjach podziału pracy, który przez odwołanie do rozpowszechnionej przez jednego z polityków poetyckiej metafory można określić jako „rękę i miecz” (za Kornelem Ujejskim: „O! rękę karaj, nie ślepy miecz!”). Ręką byłby tu ksiądz infułat Jeż. Mieczem, bez obrazy, jego parafianki. Taki podział pracy istniał w większości antyżydowskich pogromów. Szczujące elity zawsze pozostają w cieniu. Na pierwszej linii harcują ci, którzy nie mają nic do stracenia, a których, gdy przyjdzie co do czego, nazwie się „marginesem społecznym” i „mętami”.

***

Odczuwaliśmy wstyd na myśl, jaką twarz Polski zaprezentowano na widowni i jaki sygnał poszedł w świat w nienawistnych donosach z konferencji, prześcigających się w nieskrywanym antysemityzmie i kryminalnym rasizmie. Poza wstydem sytuacja ta rodzi jednak także pytania.

Jak to się stało, że w tym samym czasie, w którym odbywało się sympozjum, w Paryżu pojawiło się co najmniej dwóch historyków z IPN-u, Tomasz Domański z Kielc i Maciej Korkuć z Krakowa, a także przedstawicielka Instytutu im. Pileckiego Martyna Rusiniak? Czy zostali oni wysłani do Paryża za pieniądze podatnika, a jeśli tak, to w jakim charakterze? Czy od dziś IPN i Instytut Pileckiego będą już zawsze wysyłać swoich przedstawicieli na zagraniczne konferencje o Zagładzie? Może to być bardziej sensowne, niż się na pierwszy rzut oka wydaje.

Tymczasem jednak udział delegatów IPN-u w dyskusji konferencyjnej ograniczył się do wygłaszania pretensji, że nie zostali do niej zaproszeni, i do obrony dobrego imienia instytucji, w której pracują. Dr Korkuć, który dwukrotnie mówił o IPN-ie jako o niezależnej placówce naukowej, chyba nie zrozumiał oklasków, jakimi jego wypowiedź skwitowano.

Doktorzy Domański i Rusiniak byli rozsądnie wstrzemięźliwsi. Druga z wymienionych osób zamieściła na portalu Dzieje.pl pożyteczną recenzję z wykładu prof. Grossa w Collège de France. Pożyteczną, bo chcąc nie chcąc korygującą to, czego z wykładu nie uchwycił ksiądz Jeż, opowiadający banialuki, że prof. Gross miał stwierdzić, iż „Polacy w wioskach zabili więcej Żydów niż Niemcy zabili Żydów w obozach”. Świadczy to o poziomie zrozumienia, jakim dysponuje ksiądz infułat.

Ale nie on jeden czegoś nie zrozumiał. Już po powrocie z Paryża przeczytałam korespondencję filozofa Tomasza Strzałkowskiego, który również przysłuchiwał się naszym obradom. Wstrząśnięty ekscesami Polonii podsumował je: „Mentalność chłopska, w której nie rozmawia się na trudne tematy, prowadzi do wyparcia i nie pozwala na przyjęcie wstydliwych wydarzeń z przeszłości”. Innymi słowy: wszystkiemu winni są chłopi, którzy doznają wyparcia.

Nie mogę nie zadać pytania, jak nazwać mentalność filozoficzną, uprawniającą do wyciągania wniosków „na oko”, bez stosownych badań i namysłu, kogo to osłania i do czego prowadzi.

Kontrowersja ta pokazuje, jak bardzo potrzebne są studia nad przyczynami wykluczenia co dziesiątego Polaka, którego skazano na śmierć w czasie ostatniej wojny. I jak wiele mamy jeszcze w tej sprawie do przemyślenia.

prof. dr hab. Joanna Tokarska-Bakir – antropolożka kultury, autorka m.in. książek „Legendy o krwi” (2008) i „Okrzyki pogromowe” (2012). W zeszłym roku wydała obszerną pracę „Pod klątwą. Społeczny portret pogromu kieleckiego”

WYIMEK:

Zagubiony Jarosław Gowin żalił się, że trudno mu było ustalić, czy podczas konferencji w Paryżu miały miejsce jakieś antysemickie wypowiedzi. Byłam tam i swoją wiedzą chętnie się z ministrem podzielę.

Tekst za: „Magazyn Świąteczny Gazety Wyborczej”, 16-17 marca 2019 r.