Sąd Rejonowy dla Warszawy-Pragi Południe orzekł, że Dominik Z. jest winny napaści i uszkodzenia ciała 43-letniego Tomasza. W uzasadnieniu sędzia Małgorzata Matyńska napisała, że oskarżony bił pokrzywdzonego pięścią po głowie, czym spowodował u niego obrażenia w postaci m.in. złamania ściany przyśrodkowej i dolnej prawego oczodołu. Napastnik usłyszał wyrok dwóch lat pozbawienia wolności i musi zapłacić 5 tys. zł nawiązki pokrzywdzonemu.

Ta kara to jak splunięcie w twarz. Bez uwzględnienia warunków recydywy, w których działał sprawca, maksymalna kara za takie przestępstwo to pięć lat więzienia. Warunki recydywy pozwalają podwyższyć karę o połowę. Nie rozumiem, dlaczego więc sąd orzekł tylko dwa lata więzienia i 5 tys. nawiązki – mówi Tomasz. W procesie występował jako pokrzywdzony i oskarżyciel posiłkowy. Do sądu okręgowego złożył apelację, w której domaga się podwyższenia kary dla napastnika do pięciu lat więzienia oraz zasądzenia odszkodowania w wysokości 50 tys. zł.

Do napaści doszło 14 marca 2019 roku. Tomasz wracał wieczorem do domu. Wysiadł z autobusu na Pętli Gocław i szedł w stronę swojego mieszkania. Przed sklepem na ul. Tatarkiewicza stało dwóch mężczyzn. Jeden z nich krzyknął za nim: „ty, pedale, ty, ku…”. Mężczyzna przyspieszył, a po chwili zorientował się, że napastnik go goni. Po krótkiej ucieczce wbiegł do przypadkowego sklepu. Tam agresor go dogonił i uderzył w twarz. Poszkodowanemu pomogła ekspedientka. Policja przyjechała po kilkunastu minutach, ale napastnik uciekł. Zatrzymano go kilka dni później. Dominik Z. przyznał się do winy, a sąd na wniosek prokuratury zdecydował, że wystarczającym środkiem zapobiegawczym będzie dozór policyjny i zakaz zbliżania się do poszkodowanego na 50 metrów.

Więcej w Wyborczej