Paula Sawicka, Przewodnicząca Rady Programowej Otwartej Rzeczpospolitej, pisze w tekście „Nienawiść nasza powszechna” w dzisiejszej Gazecie Wyborczej m.in:

Od dawna trenujemy nienawiść na osobach LGBTQ, uchodźcach, Romach, Żydach, kobietach upominających się o równe traktowanie, Ukraińcach, Afrykanach, Azjatach. W państwie stawiającym na piedestale rodzinę i macierzyństwo – nawet na matkach karmiących piersią w miejscu publicznym. Listę można wydłużać.

A od ludzi, którzy powinni być świadomi zła przez nienawiść wyrządzanego, wymagam, żeby o tym odpowiedzialnie pamiętali, zanim wybiorą formę wyrażania oburzenia i krytyki. Zwłaszcza że w ten sposób przyłączają się do tych, którzy świadomie i chętnie, dla własnej korzyści, sterują łatwo wzbudzaną nienawiścią – przeciwko lekarzom, sędziom, nauczycielom, politycznym adwersarzom. Na początku było słowo, głosi Ewangelia wg św. Jana.

Dziś słowem nienawistnym raczą nas przedstawiciele władzy, nierzadko mający się za „oświetlonych światłem Ewangelii”. O osobach LGBTQ mówią, że „nie są równi ludziom normalnym”, nazywają je „wirusem gorszym od koronawirusa”, o ikonie opozycji z czasów PRL, że „w pierdlu za komuny podobało mu się pewnie pod prysznicem”. Ale już wcześniej słyszeliśmy o „dorzynaniu watahy”, „najgorszym sorcie Polaków”, „kanaliach” i „mordach zdradzieckich”. A przecież za nienawistnym słowem podąża nienawistny czyn. Zaledwie dwa lata temu powodowany nienawiścią nożownik zamordował prezydenta Gdańska. Zaś nagłówki wczorajszych gazet donoszą: „Partnerzy szli ulicą, trzymając się za ręce, jeden dostał nożem w plecy”.

Chcę żyć w społeczeństwie solidarnym, zauważającym i wspierającym swoich słabszych członków, w którym odruch ich chronienia będzie powszechnym standardem codziennego życia, w którym nie będzie przyzwolenia na nienawiść. Tymczasem jest nawet przeciwnie, wystarczy kogoś wskazać, by sprowokować atak.