Jest koniec kwietnia, późne popołudnie. W Żabce przy Rynku Jeżyckim obywatel Indii, który w Poznaniu mieszka od kilku lat, robi zakupy. Jest z kolegą, również obcokrajowcem. – Kiedy już stałem w kolejce do kasy, jakiś mężczyzna zaczął coś do mnie krzyczeć, ale po polsku, więc nie rozumiałem. Zapytałem osobę, która stała za mną, czy rozumie, o czym on mówi, ale ten człowiek nic nie odpowiedział – relacjonuje. Nie chce, by podawać jego imię i nazwisko. – Kiedy ten krzyczący mężczyzna zauważył, że pytam, co mówi, powiedział już po angielsku, że zna ten język i nie muszę się nikogo pytać o tłumaczenie. A potem zaczął mnie wyzywać od sk…synów i czarnych. Mówił: „To nie jest twój kraj, to jest mój kraj. Jesteś czarny. Wynoś się z mojego kraju”. Bałem się, że uderzy mnie butelką z piwem, którą trzymał w ręku. Myślę, że był pod wpływem alkoholu.

Na słowa napastnika nikt nie zareagował. Kobieta, która sprzedawała w Żabce, po skasowaniu pieniędzy za piwo poprosiła agresywnego klienta, by opuścił sklep. – Sam zostałem jeszcze chwilę. Zanim wyszedłem, sprawdziła na zewnątrz, czy nie ma go w pobliżu i czy nie czeka na mnie. Przeprosiła również kilka razy za zaistniałą sytuację – mówi zaatakowany.

Więcej w Wyborczej