Prokuratura umorzyła postępowanie w sprawie antysemickiego napisu w zakładzie kamieniarskim w Wąwolnicy. Napis „Żydy precz” został odkryty w czerwcu, kiedy koparka doszczętnie zniszczyła majątek właściciela terenu, kamieniarza Krzysztofa Kolibskiego. Kolibski współpracuje z fundacją Zapomniane, ratującą pamięć po żydowskich ofiarach Zagłady. Policja szybko odnalazła operatora koparki. Tuż po zdarzeniu zatrzymany został 36-letni Krzysztof P., który między innymi usłyszał zarzuty zniszczenia mienia. To sąsiad kamieniarza, który do niedawna tuż obok prowadził tartak. Jednak w ostatnim czasie mężczyźni poróżnili się i są w ostrym konflikcie.

Krzysztof P. w rozmowie z reporterem „Wyborczej” przyznał, że feralnego dnia obsługiwał koparkę na terenie warsztatu kamieniarskiego. Prawdopodobnie to on zniszczył nią budynek biurowy, dwa zaparkowane tam samochody, a także specjalistyczny sprzęt do cięcia kamienia. Na koniec odkręcił wodę we wszystkich kranach na terenie zakładu. W ten sposób zniszczył część firmowej dokumentacji.

Postępowanie jeszcze trwa. Tymczasem wątkiem napisu „Żydy precz” oddzielnie zajmowała się Prokuratura Rejonowa Lublin-Południe w kierunku przestępstwa z art. 256 par. 1 kk, czyli nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych”. W połowie sierpnia Krzysztof Kolibski otrzymał pismo o umorzeniu dochodzenia podpisane przez prokurator Prokuratury Rejonowej Lublin-Południe Dorotę Bochen. W piśmie stwierdzono, że zniszczenie płyty kamiennej nie zawiera znamion czynu zabronionego.

Według prokurator nie można mówić o publicznym nawoływaniu do nienawiści, skoro miejscem zdarzenia jest zakład kamieniarski. Jak czytamy w uzasadnieniu: „budynek ten, pomimo że nie był zamknięty, ze swej istoty nie był przeznaczony do przebywania w nim bliżej nieokreślonej liczby osób, lecz stanowił warsztat pracy pokrzywdzonego. W konsekwencji należy przyjąć, iż zapis zamieszczony na obrabianym piaskowcu nie był przejawem publicznego nawoływania do nienawiści wobec przedstawicieli narodu żydowskiego, lecz skierowanym do Krzysztofa Kolibskiego wyrazem dezaprobaty dla jego współpracy z fundacjami żydowskimi”.

Więcej w Wyborczej