Piotr T. ma 41 lat, dwoje dzieci, 200-metrowy dom i duży tatuaż na karku. 22 lipca w Sądzie Okręgowym w Łodzi rozpoczął się proces. Prokuratura Rejonowa Łódź-Polesie oskarża T. o napadł na tle rasowym, narodowościowym i wyznaniowym oraz stosowanie gróźb karalnych.

Ksenia M., pracownica restauracji Bismillah Grill & Kebab przy ul. Staszica w Brzezinach, 5 maja 2018 roku około godz. 18 sama siedziała przy stoliku. W pewnym momencie do lokalu wszedł pijany mężczyzna. Niespokojnie kręcił się po całej sali, krzyczał w stronę obsługi. – Zapytałam, jak mogę mu pomóc. Powiedział, że zaraz wychodzi – opowiada. Mężczyzna podobno ociągał się z wyjściem. Interweniować postanowił właściciel restauracji Haque E., Bengalczyk, którego zaalarmowali inni pracownicy. – Powiedziałem: „Proszę pana, proszę iść, jest pan pijany” – zeznał przed sądem. Kiedy Polak zobaczył Bengalczyka, wpadł w furię. Świadkowie mówią, że zaczął krzyczeć, że obcokrajowiec nie będzie mu mówił, co ma robić, bo to jest jego kraj i jego miasto, a Bengalczyk powinien wracać do swojej ojczyzny.

– Wygrażał pięścią i nawiązywał do religii mojego szefa – opowiada Ksenia M. Policjant, który przybył na interwencję: – Powiedziano mi, że krzyczał do właściciela: „Nie masz prawa tu być. Odsłoń koszulę i pokaż, jakiego Boga masz w sercu”. Haque mówi, że bardzo się wystraszył. Polak miał mu grozić śmiercią.

T. przed sądem odpowiada z wolnej stopy. Przyznaje się do winy. Jego wersja wydarzeń jest zupełnie inna. – Nie byłem sobą. Byłem pijany – tłumaczy i opowiada, że tego wieczoru wracał już do domu, gdy nagle poczuł głód. Usiadł w ogródku przy restauracji i zasnął. – Obudził mnie pokrzywdzony. Nie chciał mnie obsłużyć. Ode mnie poszły chyba jakieś wulgaryzmy, a dalej nic nie pamiętam. Mogły paść jakieś hasła, może nierasistowskie. Nie przypominam sobie, żebym go uderzył. Mógł mi się urwać film – mówi i przyznaje, że zanim przyszedł do lokalu, wypił ćwiartkę wódki i dwa piwa.

Więcej w Wyborczej