Nacjonaliści polscy przechodzą od pełnych nienawiści słów do czynów. Zaatakowali fotoreportera „Wyborczej” podczas marszu ulicami Wrocławia na 11 listopada. Jak widać, nie wystarcza im już skandowanie „śmierć wrogom ojczyzny”, grożenie byłej premier w stylu „zawiśniesz na sznurze” czy palenie kukieł.

Jeden z liderów marszu Jarosław Bogusławski krzyczał przez megafon: – Przedstawiciele „Głosu Tel Awiwu” nie są tu mile widziani, nie są w ogóle widziani – co jak można się domyślać, znaczyło, że najlepiej gdyby ich w ogóle nie było. Bogusławski, politycznie związany z Grzegorzem Braunem, niestroniącym od antysemickich opinii, rozkręca się we wskazywaniu ludzi, których najchętniej by wyeliminował. W ubiegłym roku apelował w internecie do rządu PiS o zamknięcie w obozie koncentracyjnym w Berezie Kartuskiej redaktora naczelnego „Wyborczej” Adama Michnika.

Nie ma też wątpliwości, że o wyrządzenie krzywdy naszemu fotoreporterowi chodziło kolejnemu z liderów wrocławskich nacjonalistów Romanowi Zielińskiemu, który wrzaskiem wskazał go podpitym i zaczadzonym nienawistnymi hasłami kumplom i sam zabrał się do rękoczynów. Warto pamiętać, że to człowiek ukarany przez sąd za nawoływanie do nienawiści w swej książeczce pt. „Jak pokochałem Adolfa Hitlera”.

Więcej w Wyborczej