Mimo deszczowej pogody ok. 10 osób zebrało się w sobotę na ul. Grobla, by zamalować rasistowskie i obraźliwe hasła na murze naprzeciwko Muzeum Etnograficznego. – Uczę od lat tańca izraelskiego w Poznaniu. Niedawno byłam na przedstawieniu pani Krystyny Jandy „Zapiski z wygnania”. Chcę to zamalować, choć wiem, że takie hasła znów się mogą pojawić. Nie zgadzam się na to. Przyszłam tu z córką Oliwką, by w przyszłości sama też zamalowywała obraźliwe hasła – mówiła pani Dorota.

Akcję zorganizował Maciej Krajewski, fotograf i społecznik, znany z inicjatywy Łazęga Poznańska. – Wiele osób pisało do mnie, że ten i podobne hejty zgłaszały urzędnikom i straży miejskiej, ale nie przyniosło to skutku. Nie zgadzamy się na bierność – podkreślał. I dodawał, że chciałby, aby uczniowie zamalowywali hejterskie i rasistowskie napisy w ramach lekcji wychowawczych. – To najlepsza praktyczna lekcja walki z hejtem. A z hejtem może spotkać się każde z nich – tłumaczy.

Poeta Szczepan Kopyt widział ten mur, gdy przechodził tu z dziewczyną. – Natalia zgłaszała to na policję. Dziś zamalowuję, bo jestem antyfaszystą. Nie godzę się na tego typu hasła ani zachęcanie do takich nastrojów przez polityków wielu opcji – zaznaczał.

Napisy zamalowywała też Joanna Jaśkowiak, kandydatka Koalicji Obywatelskiej do Sejmu. Podkreślała, że jest tu prywatnie, a nie w ramach kampanii wyborczej. – Najpierw pojawia się mowa nienawiści, potem wykluczenia, a w końcu zostaje nam mowa przemocy. Dlatego trzeba to zamalować – mówiła. I, jak na ironię, zamalowywała m.in. napis o swoim byłym mężu, prezydencie Poznania – „Jaśkowiak cw**”.

Więcej w Wyborczej