Do pobicia muzułmanki na warszawskiej Woli doszło we wrześniu 2017 r. Dzięki pomocy przypadkowego mężczyzny udało się uratować kobietę i złapać sprawcę. W jej obronie stanął ortodoksyjny Żyd. We wtorek zapadł wyrok w tej sprawie. Sprawcę skazano na cztery miesiące pozbawienia wolności w zawieszeniu na rok. Nakazano mu także lekturę książki „Ani życie, ani wojna. Czeczenia oczami kobiet” Petry Prochazkovej.

– Jestem Żydem. Szedłem w czwartek rano do synagogi. Usłyszałem krzyki. Podbiegłem i widziałem, jak mężczyzna kopie po nogach leżącą na trawniku kobietę w tradycyjnym stroju muzułmańskim. Obok stały jeszcze dwie kobiety, które były razem z nim – opowiadał „Stołecznej” świadek zajścia, który stanął w obronie kobiety. Dodał, że sprawca tłumaczył się, że muzułmanka go śledziła. Okazało się, że kobieta szła za nim, bo mijając ją, mężczyzna rzucił w jej kierunku, że Mahomet był pedofilem. Prawdopodobnie chciała zrobić mu zdjęcie i przekazać policji. We wtorek 4 grudnia sąd wydał wyrok w tej sprawie. Skazał mężczyznę na cztery miesiące pozbawienia wolności w zawieszeniu na rok. Mężczyzna odpowiadał nie tylko za pobicie, ale także obrazę uczuć religijnych oraz znieważenie grupy ludności ze względu na ich wyznanie. Kamil B. ośmieszał islam, twierdząc, że „Allah i Mahomet są pedofilami”, obrażał uchodźców, porównując ich do terrorystów oraz „wysyłając ich do gazu”.

Sylwia Gregorczyk-Abram, adwokat, która prowadziła tę sprawę pro bono, podkreśla, że „mowa nienawiści jest skuteczną bronią, która potrafi pozostawić głębokie rany”. – Tym samym jest ona formą przemocy, a każda przemoc jest karalna. Co parę dni dowiadujemy się o jakimś brutalnym pobiciu czy znieważeniu kogoś na tle narodowościowym bądź rasowym. A mowa nienawiści w internecie jest wręcz wszechogarniająca – dodaje.

Więcej w Wyborczej