Uniwersytet Jagielloński umorzył postępowanie w sprawie doktorantki Łucji Dzidek, oskarżanej o rasizm i homofobię. – Jej wypowiedzi to wręcz podręcznikowe przykłady mowy nienawiści – uważa prawnik z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

Twierdzi, że nie powinniśmy dopuszczać do „krzyżowania się z rasami, które nie wykształciły cywilizacji równie wysokiej co europejska”. Nawołuje osoby homoseksualne do celibatu, chce prawnego zakazu seksu pozamałżeńskiego. Sama przyznaje, że jest transfobką, „bo tak nazywa się dzisiaj sceptyków i racjonalistów”. 

Mowa o Łucji Dzidek – doktorantce astrofizyki na Uniwersytecie Jagiellońskim. O jej wpisach „Wyborcza” informowała w grudniu.

Sprawa jej wpisów trafiła do prof. Michała Ostrowskiego, dyrektora Szkoły Doktorskiej Nauk Ścisłych i Przyrodniczych z UJ, której Łucja Dzidek jest doktorantką. Prof. Ostrowski w rozmowie z „Wyborczą” wprost nazwał wypowiedzi pani Siwek obrzydliwymi, homofobicznymi i nieakceptowalnymi.

– W sytuacji, gdy wyrażane poglądy mają charakter prywatny, jestem przeciwny podejmowaniu w tej sprawie działań na drodze służbowej. Uważam, że tak długo, jak prywatne wypowiedzi nie podlegają ściganiu przez prawo, to ostracyzm środowiska jest właściwą metodą traktowania takich osób – twierdził wówczas.

Sprawa wylądowała u rzecznika dyscyplinarnego UJ, który na polecenie rektora prof. Jacka Popiela wszczął postępowanie wyjaśniające.

Jego finałem na Facebooku pochwaliła się właśnie sama Dzidek. Uczelnia umorzyła sprawę, uznając, że „może forma niektórych wypowiedzi jest niefortunna lub poglądy nie zawsze precyzyjnie wyrażone przez p. Łucję Dzidek, ale nie są to w żadnym zakresie wypowiedzi, które mają wymowę antysemicką, homofobiczną, propagującą ustrój faszystowski lub też postawę nienawiści do innych osób”.

Karnista dr Paweł Czarnecki, który prowadził postępowanie, uznał, że „niektóre wypowiedzi doktorantki powinny być zdecydowanie bardziej zrównoważone i przemyślane, aczkolwiek ich społeczna szkodliwość może być uznana za znikomą”. I dalej: „W toku swoich wyjaśnień Łucja Dzidek podkreśliła, że nie zamierzała nigdy nikogo obrazić, a co najwyżej użyć nieodpowiednich słów, tym bardziej, jak przyznała, ma zespół Aspergera i trudno jej rozpoznać niektóre sytuacje” – czytamy w uzasadnieniu.

Więcej w Wyborczej