TVP wydała oświadczenie w sprawie występu Karin Ann w „Pytaniu na śniadanie”, który artystka zadedykowała osobom LGBT. Zwolniony właśnie wydawca nie ocenzurował niespodziewanego gestu piosenkarki, co TVP nazywa „zaprogramowanym happeningiem”.

We wtorek Telewizja Polska zerwała współpracę z Radosławem Bielawskim, wydawcą „Pytania na śniadanie”, porannego programu TVP2. Powodem miał być występ Karin Ann, 19-letniej słowackiej piosenkarki. Artystka w ubiegłą środę podczas wykonania piosenki kończącej program wyciągnęła tęczową flagę i zadedykowała swój występ społeczności LGBT w Polsce.

Wydawca nie przerwał programu. Tęczowa flaga była widoczna na antenie przez kilkadziesiąt sekund – to niecodzienny widok, TVP skrzętnie pilnuje, aby symbol społeczności LGBT nie był obecny na antenie w pozytywnym kontekście. Nagranie z występu obiegło internet.

Bielawski początkowo został jedynie zawieszony. W sobotę Telewizja Polska zerwała jednak z nim współpracę.

Onet opublikował dziś oświadczenie Telewizji Polskiej. „»Pytanie na śniadanie« jest programem o charakterze poradnikowo-lifestylowym, który z założenia wolny jest od tematów światopoglądowych i kontrowersyjnych symboli. Siłą tego formatu jest apolityczność i szacunek dla wrażliwości różnych grup Widzów” – czytamy w oświadczeniu.

„Swój występ pani Karin Ann wykorzystała jako okazję do własnej kampanii, sprawiając dyskomfort niemałej części widzów »Pytanie na śniadanie« i wciągając jednocześnie program do sporu ideologicznego, w którym nie ma on zamiaru uczestniczyć.

Decyzję wydawcy tego odcinka, pana Radosława Bielawskiego, by prezentującą tęczową flagę i wygłaszającą manifest LGBT artystkę pokazywać jeszcze przez kolejne 45 sekund po zakończeniu programu i wyemitowaniu napisów końcowych, trudno uznać za realizację założeń programowych oraz dowód profesjonalizmu. Raczej za zaprogramowany happening doświadczonego wydawcy.

Redakcja »Pytania na śniadanie« ma prawo do kształtowania wizerunku audycji, która stara się nie obrażać niczyich uczuć. Nieopublikowanie występu pani Karin Ann na stronie internetowej programu jest logiczną konsekwencją szacunku dla naszych Widzów”.

Więcej w Wyborczej