„Niemcy dusili Polkę w pociągu, bo była za głośno” – tę informację i kilkaset komentarzy internautów w tej sprawie analizuje Teresa Bogucka.

 

„Incydent miał miejsce w sobotę po południu. W przedziale pociągu Lublin – Bydgoszcz jechali dwaj Niemcy w wieku 73 i 78 lat. Ich współpasażerką była 36-letnia Polka z Łodzi. W okolicach stacji Dęblin z przedziału zaczęły dochodzić krzyki i odgłosy szamotaniny. Do środka wpadli inni podróżni i kolejarze. Zobaczyli, że dwaj starsi wiekiem Niemcy duszą kobietę.

Okazało się, że obcokrajowcy uznali, że kobieta za głośno rozmawia przez telefon. Zamiast jednak zwrócić jej uwagę, rzucili się na nią i zaczęli dusić. Pociąg stanął w Dęblinie. Stamtąd kobieta trafiła do szpitala w Rykach.

Obaj Niemcy zostali przesłuchani, wylegitymowani i… spokojnie udali się w dalszą podróż tym samym pociągiem, który na nich czekał, notując 38-minutowe opóźnienie.

Kobieta będzie poddana obdukcji. Wynik badania przesądzi, czy prokuratura rozpocznie postępowanie przeciw Niemcom”.

Taka oto notka w niedzielę, 28 lutego, pojawiła się najpierw w lubelskim wydaniu „Gazety”, a potem w innych mediach.

Na pozór rzecz jest dokładna i szczegółowa, zwłaszcza wiek bohaterów i czas postoju pociągu wyliczony co do minuty sugerują rzetelność. Tak przekonująco, że absurd sytuacji umyka odbiorcy. Dlaczego bowiem cudzoziemcy mieliby dusić kobietę, i to w pociągu, gdzie trudno to zrobić dyskretnie, a i umknąć po występku niełatwo? Ale tekst nie jest nastawiony na odbiór przez rozum, tylko przez emocje. Pokazuje to tytuł, którego toporność stylistyczna jest drugorzędna. Brzmiał on: „Niemcy dusili Polkę w pociągu, bo była za głośno”.

Następnego dnia pojawiła się nowa informacja. Wedle Wirtualnej Polski np. było tak.

„Holender dusił Polkę w pociągu – bo za głośno rozmawiała

Łodzianka wsiadła do pociągu w Lublinie w minioną sobotę. Zajęła miejsce w przedziale, w którym siedziała tylko dwójka staruszków. Było to małżeństwo z Holandii wracające z wycieczki po wschodniej Polsce. W trakcie podróży łodzianka ucięła sobie telefoniczną pogawędkę. To rozwścieczyło turystów. – Małżeństwu nie spodobał się ton i głośność rozmowy. Dawali współpasażerce znaki, żeby wyszła z przedziału albo skończyła rozmowę, ale bezskutecznie – opowiada Anna Smarzak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.

Wtedy do akcji przystąpiła Holenderka, która wyrzuciła torebkę pasażerki na korytarz. Następnie jej mąż chwycił kobietę za szyję i siłą próbował wyprowadzić z przedziału. Łodzianka upadła i na chwilę straciła przytomność. Gdy się ocknęła, zaczęła wzywać pomocy”.

Dalej – jak w wariancie pierwszym.

Eksperyment – duszą Niemcy

W codziennym zgiełku, w bezmiarze bzdury, z której trzeba wyławiać informacje – te dwie notatki przemknęły prawie niezauważone. Ale przecież do czytelników, słuchaczy i telewidzów dotarły. Dotarły też do użytkowników portali internetowych.

I dzięki temu powstała sytuacja eksperymentalna. Oto internauci dostają w tym samym czasie do skomentowania dwa warianty incydentu w pociągu. Pierwszy niemiecki, na gazeta.pl – 511 postów, drugi holenderski – na wp.pl – 446.

Po selekcji – wyrzucenia wypowiedzi nie na temat, zbyt lakonicznych oraz kłótni – pozostały próbki reprezentacyjne: 372 postów oraz 333.

Zostały one pogrupowane tematycznie. Na pierwszym portalu rzecz wygląda następująco.

Dominuje wrogość do Niemców – 57,8 proc. postów. Drugi wątek – agresja wobec rozmawiających przez komórki – to 21,2 proc. Pozostali – jedna piąta – próbują nie poddać się tym dwóm potokom nienawiści. Suche procenty nie mówią jednak nic o naturze emocji, jakie uwolniła krótka wiadomość – bo tak właśnie internauci potraktowali tekst pt. „Niemcy dusili Polkę w pociągu, bo była za głośno”.

Tak wiec dwaj starcy, dziadki, grzyby, squrwiele, frycki, helmuty – to SS-mani, gestapowcy, członkowie Hitlerjugend. Wydaje im się, że nadal są Ubermenschami, dla nich Polacy to bydło rzeźne; Dobry Polak to martwy Polak. Przypomnieli sobie stare dobre czasy strzelania do leniwych Żydów na placu i przeżyli w pociągu drugą młodość. Kiedyś dusili Cyklonem B, teraz duszą rękami. Jeśli nawet sami nie byli w SS, to na pewno dziadkowie byli w Wehrmachcie. Tylko szwaby tak robią – bo taka jest szwabska, zwierzęca natura. Przyjeżdżają, zanieczyszczają powietrze swoim hałasem, szczekaniem – ale Polacy to u siebie powinni szeptem mówić, żeby nie urazić. Nadal szkopy żyją w przekonaniu, że są panami Europy – taka ich mać.!!! No jak Tusk jest premierem, to Niemcom wydaje się, że mogą robić, co chcą. Gazem w ryja niemieckiego. Popieram, walić w niemca kałachem.

I tak dalej.

Wrogowie publicznego gadania przez komórki nie są aż tak rozgrzani. Stanowią pewną opozycję do niemcożerców, co nie znaczy, że unikają na forach potocznego słownictwa: drą się przez komórę, nie zwracając najmniejszej uwagi na otoczenie; w Polsce ciągle jest mnóstwo prymitywnego bydła;Też czasem chciałoby się udusić swołocz. Wieśniactwo niczym dżdżownice powyłaziło z ziemi. To prawda, że w naszym narodzie kultury zerooooo! jeżdżę i wku..m się, kiedy kilka osób naraz pieprzy przez telefon służbowy po 30 minut.

Eksperymentu cd. – dusi Holender

Wersja Wirtualnej Polski nie tylko jest pozbawiona Niemców; sam incydent przedstawiony jest nie jako bezrozumna agresja, ale jako spór i szamotanina, w której związek między złapaniem za szyję łodzianki a jej omdleniem jest luźniejszy.

Ale forum i tak rozgorzało. Tym razem nienawiścią do głośnych komórkowców i poparciem dla Holendrów. 61,8 proc postów to agresja na gadanie w miejscu publicznym. Raptem 1,5 proc. broni używania tam komórki. Walka o kulturę we wspólnej przestrzeni nie odbiega specjalnie od forumowego stylu: Brawo Holendrzy!; Słusznie, że dusił – szkoda, że nie dokończył; Wystrzelalabym po ryU kazdego spaślaka, który drze japę nie tylko w pociągu; Holender powinien tego chwasta wyrwać i spalić coby sie nie odrodził; Polaki to jednak tępe chamy. Refleksja nad naszymi wadami narodowymi zajmuje ok. jednej czwartej wątku. Trzy czwarte – to erupcja mizoginizmu, czyli skupienie agresji na „babie z komórką”: i dobrze tak larwie niemytej, nauczy się to badziewie babskie cichutko zachowywać. Brawo Starszemu Panu. Wyobrażam sobie ten jazgot olewajacej wszystkich baby, jej rozdarty ryj i szczekanie do gościa, który próbuje najpierw spokojnie ją uciszyć; Szkoda, że suki nie udusił.

Określenia duszonej pokazują, że polszczyzna nie ubożeje: tłumok, podduszona chamka, krowa, Poleczka, gadzina, prostaczka, chołota (!tak w oryginale), gadająca gęś, chamica, pinda nieokrzesana, buractwo, wiochoburak.

Obok krytycznej refleksji nad kulturą Polaków, a zwłaszcza Polek – jest oczywiście wątek (31,3 proc. postów) wrogości do wszystkich obcych. Do Holendrów, czyli guldenów, wiatraków, ćpunów, ukrywających się w Polsce przed eutanazją – też. Wypuszczono i pozwolono im na dalszą podróż. Wraz z przeprosinami POlskich władz i POlicji .Nordyckie trolle, co jeszcze pamiętają dobre czasy za Hitlera; Myśmy ratowali Żydów, a Holendrzy ich wydawali; holenderskie zaćpane gnijące próchna, Dziad dusi kobietę. Oto kultura zachodu; Kopa w jaja coby widział bukiet czarnych tulipanów, p…e zagraniczne dziady; Chamstwo idzie z zachodu, usa i israela; holenderskie bydło.

Można by pochylić się nad tymi wyliczeniami i stwierdzić, że to zaskakujące, ale na forum „holenderskim” agresja ogarnęła w sumie ponad 93,1 proc. uczestników, a na „niemieckim” – tylko 79. Od rozważań jednak nad tym, jakie są powody tej różnicy, ważniejsze jest co innego:sama instytucja forum skupiająca tłum, czyli anonimowych uczestników, którym udział w masie pozwala rozhamować się i oddać prostym emocjom w dowolnie plugawej formie. Cel napaści, a czasem i jej temperatura, zależą od paliwa, jakie tłum dostaje od dziennikarzy.

Zakrzyczana mniejszość

Na forum „niemieckim” ok. 20 proc. postów da się zaliczyć do kategorii – nazwijmy to – rozsądnych. Usiłują przeciwstawić się erupcji nienawiści, bez skutku próbują przebić się z informacją, że to nie Niemcy, ale Holendrzy. Obliczają wiek uczestników, wykazując, że w czasie wojny byli dziećmi. Argumentują: jaka różnica, komu nerwy puszczają? Polak, Żyd, Rosjanin czy Niemiec, każdemu cierpliwość się kiedyś kończy.

8,3 proc. uczestników forum kwestionuje tekst, dostrzega jego niepełność, niespójność i judzący zamysł. Gryzipiórki sprawdźcie te swoje informacje, bo one są nieprawdopodobne; W obłęd popadają przede wszystkim pismaki, które nie cofną się przed manipulacją oraz innymi, choćby najbardziej chamskimi i prymitywnymi chwytami, byle tylko podrasować niusa…; Dobrze, że jeszcze żadna gazeta nie napisała, że w Poznaniu Żydzi kłuli hostię szpilkami ,albo że w Lublinie porwali niewinne dziecię na macę. Ale to wszystko jeszcze przed nami; Pisanie, że to Niemcy dusili Polkę, jest zabiegiem pod szowinistyczną publikę. To zabieg podjudzający agresję ksenofobiczną. Jeśli nawet dziennikarze związani z ” Gazetą Wyborczą” (która utożsamiana jest z inteligencją) piszą w ten sposób, to ten kraj ma z górki. Wzmacniają nacjonalistyczny prymitywizm tkwiący w tym narodzie.

Ktoś w GW chyba specjalnie robi tutaj zadymę. Jeżeli jest to prawda, to GW powinna ponieść za to odpowiedzialność karną za umyślne przekręty i podżeganie do waśni narodowych. Panie Michnik, proszę go/ją wyrzucić natychmiastowo.

Na portalu „holenderskim” jest 9 proc. tych, którzy opierają się dominującemu nastrojowi: Chciałabym, żeby przestano pisać o narodowościach. Jeden człowiek robi coś drugiemu człowiekowi i narodowość nie ma tu nic do rzeczy, oraz dostrzegają naturę newsów: Wcześniej to nie byli Holendrzy, a Niemcy, nie małżeństwo, a dwóch staruszków, nie pod Bydgoszczą, a w Erewaniu i nie rozdają, a kradną. Poza tym wszystko się zgadza.

Ta mniejszość na różne sposoby próbowała zatrzymać nakręcającą się agresję na forach, ale bezskutecznie. Dostawała swoją porcję obelg i tyle.

Niegdyś dziennikarstwo skierowane było do nich, odbiorców uważnych, w jakimś stopniu racjonalnych, samodzielnych w myśleniu. To dla nich sprawdzano fakty, brano relacje wszystkich stron konfliktu, powściągano oceny, wykluczano proste szczucie. Tworzyli warstwę opiniotwórczą, której normy obowiązywały dziennikarzy i kształtowały przekaz dla czytelnika, słuchacza, widza.

Dziś jak widać są oni marginesem – nieliczną grupką desperacko upominającą się o odpowiedzialność i rozsądek, ale tracącą wpływ na przestrzeń publiczną. W internecie już jej nie mają.

Ponad ich głowami produkowany jest żer dla tłumu. Wściekły i nieopanowany tłum internetowy Jaron Lanier, twórca terminu „wirtualna rzeczywistość” i pierwszego awatara – nazwał ostatnio cybertłuszczą.

Każdy może się w nią wtopić, poczuć, że jego urazy, nienawiści, frustracje nie są problemem, z którym winien się uporać, ale przeciwnie – włączają go w społeczność podzielającą jego złość i dającą jej wyrazistą formę.

Nie sposób pojąć, jaki z tego jest pożytek.

Teresa Bogucka

PS Od autora informacji na lublin.gazeta.pl:

Informację o ataku Niemców na polską współpasażerkę w pociągu w okolicach Dęblina zauważyliśmy na stronach internetowych innych lokalnych mediów. News był prawie niewiarygodny, bo trudno sobie wyobrazić, aby dwoje Niemców w podeszłym wieku mogło dusić o połowę młodszą kobietę tylko dlatego, że rozmawiała przez telefon. Zadzwoniłem więc do Piotra Stefaniuka, rzecznika prasowego lubelskiej komendy regionalnej Straży Ochrony Kolei. Stwierdził, że funkcjonariusze wpadli do przedziału pociągu na odgłos szamotaniny i krzyki duszonej Polki. Z napastnikami rozmawiali po niemiecku, stąd wyszli z założenia, że mają do czynienia z Niemcami. Zapytałem, czy jest tego pewien. – Zawierzyłem moim funkcjonariuszom – odpowiedział. I taka informacja ukazała się na lublin.gazeta.pl.

Życie newsa w internecie jest bardzo krótkie. Aktualne jest tylko to, co się dzieje teraz. Okazało się, że Niemcy w rzeczywistości byli Holendrami, dopiero na drugi dzień, gdy wszyscy zdążyli już o tym wydarzeniu zapomnieć. Nawet gdybym napisał wyjaśnienie, niczego by to już nie zmieniło i nie wymazałoby z internetu wszystkich komentarzy pod newsem o Niemcach duszących Polkę.

 

Marcin Bielesz

Źródło:Gazeta Wyborcza, 6 kwietnia 2010 r.