W przypadku stosunku do migrantów – chodzi o to, żebyśmy jako społeczeństwo w przypadku spotkania na naszej granicy z uchodźcą, nawet jeśli jest to wbrew naszym doraźnym interesom, potrafili potraktować go tak, jak mówi, no właśnie – kultura.
Kiedy wybraliśmy wymarzony rząd, wydało się słuszne przestrzegać kilku reguł opartych na przeświadczeniu, że zadaniem nowej władzy jest zniszczyć i wyrzucić to, co w ostatnich latach było nikczemne, winnych ukarać, budować na zasadach i wartościach, w imię których walczyliśmy (choćby bojkotem jednej i wsparciem drugiej strony) ze złem (kłamstwem, lizusostwem, korupcją, konformizmem, chamstwem…) o dobro. Nadzieje szybko zaczęły się spełniać, jak to z nadziejami bywa – dla niektórych szybko, dla innych za wolno, dla tych niezbyt radykalnie, itd.
W moim przekonaniu wszystko szło w rytmie zrozumiałym, dającym odczuć, że nowa władza – ta, której chcieliśmy i chcemy – realizuje nasze wielkie oczekiwania. Trwanie pewnych indywiduów budziło przez jakiś czas sprzeciw, wolelibyśmy widzieć ich za wielką mafijną kratą, ale i na nie (te indywidua) przyszła lub przyjdzie w końcu pora, jeśli sprawiedliwość jeszcze się nie dokonała, są znaki, że nie została zapomniana i jej wyegzekwowanie jest tylko kwestią czasu.
Krótko mówiąc, w kwestiach wymiernych chwalę rząd i utwierdzam się w przekonaniu, że proces „naprawy Rzeczypospolitej” został wdrożony, ogień krzepnie, blask ciemnieje, w naszych działaniach i rozmowach pojawia się optymizm, entuzjazm, wdzięczność. I tak dalece poddałem się wrażeniu, że wszystko, co złe, zamieniło się w dobro, że przegapiłem kilka ważnych elementów życia społecznego. Po prostu – uznałem, że na lepsze musiało zmienić się wszystko. I dopiero (powtarzam: naiwność!) jakoś w połowie marca, czyli już po projekcji „Zielonej granicy” Agnieszki Holland, który to film byłem przekonany, że przeorał narodową świadomość i sumienie, zorientowałem się, że PiS-owska (jak mniemałem) praktyka pushbacków w dalszym ciągu jest stosowana i ma się dobrze. Jak to?! – szczypałem się w nogę. Przecież wróciliśmy z koszmaru na etap humanizmu. Nie może być!
Cały tekst Jarosława Mikołajewskiego w Gazecie Wyborczej
STOWARZYSZENIE
OTWARTA RZECZPOSPOLITA
Biuro czynne dla interesantów:
poniedziałek-piątek: 10.00 - 14.00
Chcesz być na bieżąco?