Na prośbę dziennikarzy z TVP1, Paula Sawicka, Wiceprezeska Stowarzyszenia Otwarta Rzeczpospolita, zajęła stanowisko wobec żywej obecnie dyskusji dotyczącej przyjmowania imigrantów do Polski i stosunku Polaków wobec cudzoziemców. Podstawą do dyskusji był list otwarty do premier Ewy Kopacz pt „TAK dla przyjmowania osób uciekających przed prześladowaniami”, zainicjowany przez Fundację „Ocalenie” i podpisany przez Otwartą oraz 31 innych organizacji. Poniżej najważniejsze kwestie poruszone podczas rozmowy (15.06.2015).

1. Przyjmowanie cudzoziemców to wyzwanie, ponieważ polskie społeczeństwo pozostaje dziś w dużej mierze ksenofobiczne i niechętne wobec „inności”: reaguje na nie często wręcz agresywnie. Poczucie to opiera się o kategorię „odmienności”, definiowanej w odniesieniu do wzorca tzw. prawdziwego Polaka. Przyjmowanie imigrantów pozostaje w jaskrawej sprzeczności z chętnie przywoływanym przez „prawdziwych Polaków” historycznym obrazem Polski – mocarstwowej, rozległej Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Faktycznie, w całej swojej historii Polska była państwem wielonarodowym, wieloetnicznym, państwem obywateli wielu wyznań. Dopiero za sprawą Hitlera i Stalina od 70 lat Polska stała się państwem w zasadzie jednonarodowym i jedno-etnicznym, w którym „90% obywateli to katolicy”. Szczycimy się tą naszą historią z jej różnorodnością, otwartością i tolerancją, a zarazem pozwalamy, by najlepiej słyszany był głos ksenofobicznych, nacjonalistycznych środowisk głoszących zagrożenie przed „obcymi”, powołujących się na Romana Dmowskiego i jednocześnie, stawiających znak równości między nim i Józefem Piłsudskim;

2. Polacy nie są przygotowani na fakt, że do Europy przybywają uchodźcy i że wcześniej czy później zaczną przybywać też do Polski. Mamy dużo do zrobienia w tym względzie, zbyt wolno oswajamy się z pojawianiem się wśród nas ludzi innych kultur, innych wyznań, o innym kolorze skóry;

3. Obowiązek przyjmowania uchodźców – ludzi śmiertelnie zagrożonych, prześladowanych – powinien wynikać przede wszystkim ze zwykłej ludzkiej empatii. Wydawałoby się, że empatia w polskim społeczeństwie powinna być szczególnie obecna, ponieważ sami doświadczaliśmy pomocy i wsparcia w obliczu klęsk, niedoborów i dyskryminacji. Uchodźcy z Polski (mimo tego, że powody opuszczenia ojczyzny były inne, niż fizyczne zagrożenie śmiercią), byli przyjmowani w wielu krajach, których rządy zapewniały im warunki do rozwoju i bytowania. Mowa tu o ludzkim aspekcie problemu związanym z  powszechnie uznawanymi w kulturze europejskiej szacunkiem dla życia, solidarnością, prawem każdego człowieka do życia w godności;

4. Jest też aspekt polityczny kwestii przyjmowania imigrantów: Polska jest pełnoprawnym członkiem Unii Europejskiej. Z tego tytułu korzysta z rozlicznych praw i przywilejów, w tym z niebagatelnych dotacji finansowych. Premier Włoch słusznie zwrócił nam uwagę, że zapominamy o  zobowiązaniach, w tym wypadku konieczności przejęcia od najbardziej obleganych krajów – członków UE, choć części ciężaru napływających wciąż do Europy uchodźców z trawionych wyniszczającymi wojnami oraz nędzą obszarów;

5. odnośnie inicjatywy sprowadzenia z Syrii do Polski kilkudziesięciu rodzin chrześcijańskich: należy zaznaczyć, że skala deklarowanej pomocy, jest jak kropla w morzu potrzeb. Różnicowanie ofiar terroru ze względu na wyznanie musi budzić sprzeciw, chyba, że prześladowca zagrażałby wyłącznie jednej grupie. A przecież w Syrii tak nie jest. Być może taki wybór został podyktowany chęcią złagodzenia obecnej w polskim społeczeństwie niechęci do „obcych” i zyskania sympatii dla tej grupy prześladowanych. Temu zapewne miał służyć argument o rzekomej „bliskości kulturowej” syryjskich chrześcijan. Nie łudźmy się, żaden przybysz z tego rejonu świata, bez względu na wyznanie, nie jest nam „bliski kulturowo”. Syryjczycy zasługują na naszą pomoc, bo tego potrzebują, a nie ze względu na wspólne wyznanie. Musimy być tego świadomi zamiast budować nowe stereotypy. I niewątpliwie musimy się nauczyć jak z tymi przybyszami współżyć.