24 lipca 2017 roku odbył się w Warszawie wiec „3 x Veto”, podczas którego przemówienie wygłosił m. in. Stanisław Zakroczymski – redaktor dwutygodnika „Kontakt”, działacz warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej. W swoim wystąpieniu mówił m. in. o bohaterach wolnej Rzeczypospolitej, o potrzebie szacunku wobec wszystkich, którzy o tę wolność walczyli.

Tekst jest ponadczasowy i uniwersalny, dlatego z przyjemnością go Państwu przypominamy. Dziękujemy Autorowi – Stanisławowi Zakroczymskiemu – za zgodę na opublikowanie treści całego przemówienia, które pierwotnie ukazało się na łamach dwutygodnika „Kontakt”.

Drodzy Przyjaciele! Obywatelki i Obywatele Wolnej Polski! I Wolnego Miasta Warszawa!

Pozwólcie, że się przedstawię. Niedługo skończę prawo. Tu obok, na Uniwersytecie Warszawskim. I jestem jednym z tych tysięcy młodych studentów, aplikantów i prawników, którzy wyszli w ostatnich dniach na ulice polskich miast i miasteczek. Dlaczego wyszliśmy? Bo chcemy żyć i służyć naszym współobywatelom w państwie demokratycznym, praworządnym i społecznie sprawiedliwym! Czyli w takim, o którym uczy nas się na uniwersytetach! Tymczasem wszystko, co dzieje się w ostatnich tygodniach, ba, w ostatnich latach (i to nie tylko tych dwóch ostatnich!), zmierza w odwrotnym kierunku. Nie ma na to naszej zgody.

Zacznę od krótkiego wątku historycznego. Przez ostatnie pół roku miałem zaszczyt kilka razy w tygodniu rozmawiać z profesorem Adamem Strzemboszem, wielkim bohaterem naszej wolności, naszego polskiego prawa i sprawiedliwości. Piszemy razem książkę, która ukaże się jesienią. Profesor jest bohaterem poprzedniego wielkiego zrywu Polaków, „Solidarności” z 1980 roku. Jest to człowiek krystaliczny, o pięknej biografii. Jako pracownik naukowy Ministerstwa Sprawiedliwości tworzył w tej instytucji „Solidarność”, był jednym z przywódców „Solidarności” prawniczej. Możecie sobie wyobrazić, jakiej odwagi to wymagało… Za tę odwagę przyszło mu zapłacić stosowną cenę: w pierwszych dniach Stanu Wojennego został wyrzucony z pracy. I to on, moi drodzy, od 1990 roku tworzył nasze niezawisłe sądownictwo jako pierwszy prezes Sądu Najwyższego.

Tak, prawdę mówił przede mną Jacek Dehnel, musimy szanować naszych przeciwników, nie możemy używać języka agresywnego. Prawdę mówił też kilka dni temu mój przyjaciel Ignacy Dudkiewicz – nie możemy odpowiadać złem na zło, zwyciężymy bez nienawiści. Jednakże z całą bezwzględnością musimy zwalczać kłamstwa i manipulację propagandy władzy! Elementem tej obłudnej propagandy jest wmawianie nam, że nasze sądy to skamielina PRL. Nieprawda! Nasze sądy nie są doskonałe, wymagają w wielu miejscach poprawy, ale przeszły lustrację i dekomunizację, z Sądem Najwyższym na czele.

Teraz namówię Was do małej kradzieży. Ale nie będziemy kraść żadnego przedmiotu, tylko hasło… narodowcom. Na cześć wszystkich, którzy walczyli o wolną Polskę, o ochronę praw i wolności człowieka i obywatela w naszym kraju, profesora Adama Strzembosza, Andrzeja Zolla, Ewy Łętowskiej, wspomnianej dziś przez prezydenta Zofii Romaszewskiej, Jacka Kuronia czy Tadeusza Mazowieckiego, zakrzyknijmy: „Cześć i chwała bohaterom!”.

Bo to są nasi prawdziwi bohaterowie! Bohaterowie wolnej Rzeczypospolitej. I stąd moja kolejna refleksja.

Dotyczy tego, co dzieje się od ponad tygodnia na ulicach naszych miasteczek i miast. Otóż jako student prawa, ale też historyk, redaktor i nauczyciel zauważam z zachwytem, że rodzi się u nas coś, co nazwano w powojennych Niemczech „patriotyzmem konstytucyjnym”. My tu wszyscy przyszliśmy nie dlatego, że mówimy tym samym językiem czy mamy ten sam kolor skóry albo sprzeciwiamy się obcemu zaborcy lub najeźdźcy. Nie przyszliśmy też umierać za ojczyznę. Przyszliśmy upomnieć się o nasze prawa zapisane w tej niebieskiej książeczce, którą trzymam teraz w ręku. Kochani, nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę, ale my piszemy na nowo polską historię. My zmieniamy ten szalony romantyczny i nacjonalistyczny paradygmat naszego patriotyzmu, który zawsze był przeciw czemuś! Nasz patriotyzm jest za! Za Konstytucją!

Ale żeby ten patriotyzm konstytucyjny się u nas utrwalił, co byłoby błogosławieństwem, nie wystarczy Konstytucją wymachiwać. Nie wystarczy nawet jej czytać. Trzeba jeszcze ją rozumieć! Chciałbym więc jeszcze chwilę poświęcić mojemu ulubionemu przepisowi z Konstytucji. Jest to artykuł drugi. Chciałbym, żebyśmy wszyscy nauczyli się go na pamięć. „Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawa urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej”. Nie bez przyczyny położyłem nacisk na te ostatnie słowa. Chyba wszyscy dobrze wiemy, że tej sprawiedliwości społecznej było u nas przez wiele lat zbyt mało; że nasza demokratyczna Polska zbudowana na fundamencie prawa była nieraz macochą dla słabszych: kobiet, ubogich, bezdomnych, bezrobotnych, uchodźców, osób o innej niż heteroseksualna orientacji i wszystkich innych z jakiegoś powodu wykluczonych. To jest nasze wielkie zadanie, żeby ten patriotyzm konstytucyjny obejmował w przyszłości również wszystkie prawa i wolności socjalne i ekonomiczne, których tyle przecież w naszej pięknej ustawie zasadniczej, której dziś tłumnie bronimy!

I tu drobna uwaga. Przy całej niedoskonałości naszej III Rzeczpospolitej to sądy były wiele razy tymi, które broniły słabszych: przyznawały odszkodowania matkom zwalnianym z pracy po powrocie z urlopu macierzyńskiego, skazywały za przestępstwa na tle nienawiści rasowej, nakazywały pracodawcom płacić składki na ZUS za osoby zatrudnione na umowach śmieciowych. Jasne, że wiele rzeczy mogły robić lepiej. I już my przypilnujemy, żeby w przyszłości służyły nam jeszcze lepiej. Ale należy im się chyba od nas podziękowanie.

Podziękowania należą się też wszystkim tym, którzy się tutaj zebrali. Którzy byli tu: wczoraj, przedwczoraj, którzy byli tu siedem dni temu. Także tym, którzy bronili konstytucji w dwustu innych miastach Polski. Tym, którzy bronili jej za pomocą social media. Nie boję się tego powiedzieć, są nas miliony. Jest w nas siła.

A dziękując, pamiętać musimy, że przed nami jeszcze wielka praca. Musimy patrzeć władzy na ręce, musimy być w ciągłej gotowości, by dalej wychodzić na ulice, musimy również przezwyciężyć strach, którym władza ta karmiła nas od miesięcy. Polacy stali się bowiem ofiarami profesjonalnie przeprowadzonego zarządzania strachem. Przed muzułmanami, uchodźcami, arabami, cudzoziemcami, lewakami, urzędnikami unijnymi. Strach jest ich narzędziem kontroli społecznej. Nie dajmy się zarządzaniu strachem.

Postscriptum: już zupełnie na sam koniec powiem Wam jedną rzecz. Jestem praktykującym katolikiem, redaktorem pisma katolickiego. Jest mi po ludzku potwornie głupio, że jednoznaczny głos hierarchów kościelnych w sprawie wolnego sądownictwa został wypowiedziany już po podjęciu kluczowej decyzji przez prezydenta Dudę. Tym głupiej, że wypowiedzi kolejnych papieży, w tym i Jana Pawła II, w tej materii były jednoznaczne. Ale proszę też wszystkich nie-katolików, którzy tu są obecni: nie myślcie, że chrześcijaństwo równa się episkopat.

Dziękuję bardzo! Zwyciężymy!