Do Kalisza zjechało w czwartek, 11 listopada, kilkuset narodowców. Z biało-czerwonymi flagami, z hasłami „Polak w Polsce właścicielem i gospodarzem”, „Śmierć wrogom ojczyzny”, „Tu jest Polska, a nie Polin”. W tłumie widoczne były też flagi palestyńskie i rosyjskie. Jeden z demonstrantów ubrany był w czapkę i kurtkę rosyjskiego pogranicznika.

Organizatorem kaliskiego spotkania był aktor Wojciech Olszański, w kręgach nacjonalistów znany jako Aleksander Jabłonowski. Ubrany w mundur, z milicyjną pałką za pasem, zapewniał swoich zwolenników, że „zostaną wyzwoleni z matni, którą fundują im wrogowie ojczyzny”. 

– LGBT-y, pederaści, syjoniści to są wrogowie Polski – grzmiał. – Won z naszego kraju! Do Brukseli! – krzyczał, wspierany przez tłum. Twierdził, że „Polska świetnie bez Unii da sobie radę”, i skandował: „Śmierć Unii Europejskiej!”. – Dzisiaj w tym miejscu wyzwolimy się spod hipnozy, spod trucizny, spod błędu, które toczą Polaków. Skończymy z niewolą umysłową. Jesteśmy wolnymi ludźmi, nigdy nie będziemy niewolnikami. Wmawiają nam, że od naszego nazwiska i imienia, które mamy po naszych przodkach, jest ważniejszy jakiś kod QR, czy jakieś szczepienie – wykrzykiwał Jabłonowski.

Olszański przepraszał swoich zwolenników za to, że nie wstąpił do Milicji Obywatelskiej. – Bo wtedy mógłbym naparzać taką pałą KOR-owskie bydło! – krzyczał, wymachując wyjętą zza pasa pałką. I nawoływał do obywatelskiego buntu.

Więcej w Wyborczej