Polski rząd potępia wszelkie zachowania antysemickie. Wydarzenia w Kaliszu są naganne, nie może być na nie zgody – przekonywał posłanki i posłów wiceszef MSWiA Błażej Poboży. Klara Kołodziejska-Połtyn, przewodnicząca Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich RP: – Tłumaczą się państwo, że manifestacja nie została przerwana ze względów bezpieczeństwa. Rozumiem, że gdyby doszło do pogromu Żydów, to byście z tego powodu nie reagowali?

We wtorek (30 listopada) marszem zajęła się sejmowa komisja ds. mniejszości narodowych i etnicznych. W programie znalazła się „informacja Prokuratora Generalnego na temat przebiegu postępowania karnego w związku z aktami antysemityzmu, które miały miejsce 11 listopada br. w Kaliszu”.  Był m.in. wiceminister Błażej Poboży i Jarosław Szymczyk, komendant główny policji. Przyszedł także Michael Schudrich – naczelny rabin RP. 

Prokuratora Generalnego reprezentowała prok. Ewa Szatkowska, która przedstawiła działania śledczych od 11 listopada. Postępowanie rozpoczęło się od sprawdzenia nagrań audio-wideo z Komendy Miejskiej w Kaliszu. Po wpłynięciu zawiadomień, m.in. przez prezydenta Kalisza, prokurator rejonowy wszczął postępowanie w sprawie nawoływania do nienawiści. 

Na posiedzenie sejmowej komisji został zaproszony Krystian Kinastowski, prezydent Kalisza. Nie przyjechał. Nie było także żadnego wiceprezydenta. Przyjechał tylko Janusz Śibiński – wicenaczelnik wydziału spraw społecznych i mieszkaniowych kaliskiego magistratu. To on z ramienia urzędu był na tym marszu i mógł podejmować stosowne decyzje. 

Bronił władz miasta w ten sposób:  – Jest nam przykro, że Kalisz został wykorzystany do wydarzeń, które miały miejsce 11 listopada. Największe święto wykorzystano do głoszenia haseł, któe z historią polską nie mają nic wspólnego – mówił Sibiński. Dlaczego marszu nacjonalistów prezydent nie zakazał?

– Zgłoszono je jako zgromadzenie patriotyczno-modlitewne, nie było podstaw do zakazu. I powiem wyraźnie: tam nie było mieszkańców Kalisza, nawet środowiska kibicowskie się od tego odcięły. Nie było i nie ma przyzwolenia władz Kalisza na działania antysemickie – bronił prezydenta Sibiński. Dlaczego zatem go nie przerwał, skoro wzywano do zabijania Żydów? – Moim priorytetem było zapewnienie bezpieczeństwa, mieszkańców,a także mienia miasta. Tam były rodziny z dziećmi – tłumaczył się wicenaczelnik. 

Te tłumaczenia nie przekonały posłów i posłanki z opozycji. – Kalisz jest miastem tolerancyjnym, ale tego dnia za sprawą decyzji prezydenta, Kalisz otworzył się na marsz nacjonalistów. Brunatna fala zalała to miasto, a działania były spóźnione. Ważne jest też to, że w mieście rządzi koalicja prezydenta i PiS, a dziś znowu w Kaliszu pod sądem krzyczą; „Tu jest Polska, a nie Polin” – mówiła posłanka lewicy, Karolina Pawliczak. 

Więcej w Wyborczej