Paskudna sytuacja spotkała rodzinę trenera Wisły Płock, Mariusza Misiury. Rasiści zaatakowali jego pochodzącą z Kenii żonę i ich dziecko podczas spaceru 1 maja. Szkoleniowiec był wtedy w drodze na piątkowy mecz z Wisłą Kraków, który jego drużyna wygrała 3:1. Po spotkaniu Misiura postanowił publicznie opowiedzieć o skandalicznym zdarzeniu.
Majówka w Polsce to nie tylko sporo wolnego, lecz także wiele piłkarskich emocji. W Dzień Flagi tradycyjnie rozegrano m.in. finał Pucharu Polski, a także hit na zapleczu Ekstraklasy, w którym Wisła Płock ograła w Krakowie imienniczkę (3:1). Z okazji wyjątkowego terminu przed meczem odegrano polski hymn, co wyjątkowo poruszyło trenera gości. Mariusz Misiura na pomeczowej konferencji wykorzystał tę szczególną okazję i opowiedział o problemach, z którymi zmaga się wraz z żoną pochodzącą z Kenii.
– Dzisiaj jestem dumny, że miałem okazję śpiewać hymn z wami wszystkimi. Uważam, że żyjemy w pięknym kraju… Moja żona pochodzi z Kenii, mamy dwuletnie dziecko i wczoraj [1 maja – red.], w czasie zwykłego spaceru, została zaatakowana. Całe szczęście słownie, a nie czynami – rozpoczął konferencję trener Wisły Płock.
– Żona była na spacerze z naszym synkiem, który ma 2 lata i 6 miesięcy. Jechał sobie na rowerku, gdy nagle drogę na rowerach zajechało mu dwóch czy trzech chłopaków w wieku 10-16 lat. Zapytali żonę, skąd pochodzi. Odpowiedziała, że jest z Kenii, a oni odjechali. Za chwilę wrócili z głośnikiem, z którego leciała muzyka ze słowami rasistowskimi w języku angielskim. Żona podobnych sytuacji doświadczała wcześniej, więc jest nauczona, by nie reagować. Napastnicy wciąż zajeżdżali im drogę, obrażali naszego syna, na szczęście on jeszcze tego nie rozumie – opisał skandaliczne zajście, cytowany przez TVP Sport.
Najboleśniejszy dla Misiury był fakt, że jego żona była wtedy sama – on był w drodze do Krakowa na piątkowy mecz. – Moja żona czuła się zagrożona, bo przecież była w tej sytuacji sama. Na szczęście ktoś przechodził i żona poprosiła o pomoc i w końcu ci ludzie odjechali. Koniec końców, na szczęście nie zdarzyło się nic więcej, ale chodzi o sam fakt. Ja dużo czasów spędzam poza domem, żona wtedy jest samotna i mam poczucie, że nie jestem w stanie nic zrobić, by to zmienić – mówił o swojej bezsilności.
Więcej w Super Expressie
STOWARZYSZENIE
OTWARTA RZECZPOSPOLITA
Biuro czynne dla interesantów:
poniedziałek-piątek: 10.00 - 14.00
Chcesz być na bieżąco?