Zdaję sobie sprawę, że łatwo jest manipulować opowieściami, czym ja się rzekomo zajmuję. Ale absolutnie nie jest tak, że jakieś siły z Niemiec czy Rosji, wrogie Polsce, wykorzystają efekty mojej pracy – alarmuje dr Joanna Malinowska, na którą wylewa się fala hejtu za badania sytuacji na granicy polsko-białoruskiej.

Dr Joanna Malinowska jest filozofką, pracuje na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. W swoich badaniach naukowych zajmuje się szeroko pojętą filozofią nauki, ze szczególnym uwzględnieniem filozofii medycyny, filozofii neuronauk, filozofii psychologii oraz filozofii biologii. Od kilku lat analizuje to, jak w różnych obszarach nauki używa się i interpretuje kategorie rasy i etniczności. Za rządów Prawa i Sprawiedliwości doświadczyła wpływu władzy na badania naukowe i osiągnięcia w nauce. Jak pisaliśmy na naszym portalu, miała dostać ministerialne stypendium dla młodych naukowców, o które wystąpił dla niej rektor uczelni. Kobieta zdobyła najwyższą liczbę 673 punktów. Była pierwsza na ministerialnej liści rankingowej. Stypendium jednak nie dostała. Otrzymały je inne osoby, z mniejszą liczbą punktów. Tak – arbitralnie – zdecydował ówczesny minister Przemysław Czarnek.

Naukowczyni w czerwcu 2024 roku otrzymała stypendium Yehudit and Yehuda Elkana Fellowship, przyznawane przez The New Institute w Hamburgu oraz the Wissenschaftskolleg zu Berlin. W ramach tego stypendium, od połowy stycznia przebywa w Hamburgu, gdzie pracuje nad projektem, który dotyczy rasizmu na granicy polsko-białoruskiej.  – Na pełne zrealizowanie tego projektu – już po powrocie do Poznania i we współpracy z grupą „Badacze i Badaczki na Granicy” – mam otrzymać dodatkowe finansowanie w kwocie do 50 tysięcy euro – wskazuje dr Malinowska. Gdy tylko informacja o stypendium trafiła na strony internetowe poznańskiej uczelni, na kobietę wylała się fala hejtu i mowy nienawiści ze strony środowisk konserwatywno-prawicowych. Włączył się w to m.in. wicemarszałek Sejmu, Krzysztof Bosak.

– To nie jest pierwszy raz, kiedy spotyka mnie tego typu atak. To wiadomości sugerujące, że moje badania są „antypolskie”, że za „niemieckie i żydowskie pieniądze” mam w nich udowodnić, że Polska dopuszcza się rasizmu, ale nie tylko. To również pogróżki, życzenia gwałtu czy sugestie, że powinnam mieć ogoloną głowę – mówi dr Malinowska w rozmowie z TOK FM. – Część tych pogróżek trafiła do prokuratury w Poznaniu i ta sprawa się toczy – dodaje badaczka.

Przyznaje jednak, że momentami czuje się w tej kwestii bezsilna. – Zdaję sobie sprawę, że łatwo jest manipulować opowieściami, czym ja się rzekomo zajmuję. Ale absolutnie nie jest tak, że jakieś siły z Niemiec czy Rosji, wrogie Polsce, wykorzystają efekty mojej pracy – bo takie rzeczy mi się zarzuca – wskazuje dr Malinowska.

Jak dodaje, niepokoi ją też fakt, że wielu naukowców jest atakowanych w ramach „nagonki politycznej”. -Wcześniej byłam na celowniku ministra Czarnka, jeszcze wcześniej – prokuratury w czasie Strajków Kobiet, więc powoli zaczynam odbierać to jako regularne represje – tłumaczy nasza rozmówczyni. – Przerażające jest to, że uderza się we mnie jako kobietę. Obraźliwie dyskredytuje się mnie jako badaczkę, na wszelkie możliwe sposoby, podważa się moje kwalifikacje – ubolewa Malinowska.

Więcej w Radiu TOK FM