13 października 2018 roku w całej Europie, również w Polsce, odbyły się manifestacje pod wspólnym hasłem: „Przeciw Nacjonalizmom. Za europejską Solidarnością„. W Warszawie demonstracja rozpoczęła się o godz. 14:00 na placu Krasińskich. Została zorganizowana przez Komitet Obywatelski przy Prezydencie Lechu Wałęsie, inicjatywę ODnowa, stowarzyszenie Otwarta Rzeczpospolita, Kongres Kobiet i Obywateli RP. W trakcie manifestacji przemawiała m. in. Irena Wóycicka – wiceprezeska Otwartej Rzeczpospolitej, która mówiła: „Od 20 lat staramy się działać na różnych polach, pokazując, że brunatna fala nienawiści, ksenofobii, nacjonalizmu narasta i to nas bardzo niepokoi. Niepokoi nas też to, że władze państwowe nie tylko tolerują skrajne ugrupowania, które na swoich ustach niosą pogardę wobec innego człowieka, ale również wspierają ich działania. To jest bardzo niebezpieczne, ponieważ w kraju, w którym zwykli ludzie nie mają ochrony przed nienawiścią ze strony struktur państwowych, rodzi się anarchia, a razem z nią niebezpieczeństwo konfliktów, również prowadzących do rozlewu krwi. My znamy tę historię, znamy historię Europy, która była zarażona nacjonalizmem i w tej chwili wirus nacjonalizmu do niej wraca. Dlatego tak ważne jest, żeby pamiętać: nacjonalizm nie, patriotyzm tak. Nacjonalizm niesie ze sobą pogardę dla drugiego człowieka”.

Więcej o manifestacji w Warszawie na stronach stołecznej Wyborczej.

Manifestację w Poznaniu organizowało Stowarzyszenie przeciw Antysemityzmowi i Ksenofobii „Otwarta Rzeczpospolita” – w tym miejscu wielkie podziękowania należą się prof. Krzysztofowi Podemskiemu – członkowi Zarządu OR –  i inicjatywa Poznań Wolny od Nienawiści.

– Obawiam się, że będę przez chwilę państwa straszył – zaczął potem Lech Raczak. Reżyser teatralny, współtwórca Teatru Ósmego Dnia, był jedną z osób poproszonych przez organizatorów manifestacji do zabrania głosu na placu Wolności. – Czujemy się w tym mieście Europejczykami i z trudem i bólem obserwujemy to, co się ostatnio na całym kontynencie dzieje, uaktywnianie się ruchów zwanych dla niepoznaki populistycznymi, których prawdziwa nazwa jest jednak krótka i groźna: faszyzm – mówił. – Wybijają na całym kontynencie szamba, smród faszyzmu unosi się nad Europą. Czasami nazywamy te smrody populizmem po to, żeby się zabezpieczyć, wprowadzić w poczucie przyszłości trochę optymizmu. To jest jednak groźne. To jest faszyzm. Mówiono kiedyś, że historia, która na początku jest tragedią zamienia się w farsę, prawdopodobnie tak jest i teraz. Ale nie możemy nie obawiać się, że farsa może się przerodzić w tragedię – dodawał. – Faszyzm potrzebuje swoich mitów. Potrzebuje wiary. Potrzebuje kłamstwa jako codziennego języka. To kłamstwo my w tym kraju już znamy z telewizji i z radia – wskazywał. – Mamy jednak broń, której będziemy mogli użyć za tydzień, małą kartkę wyborczą, i tą bronią spróbujemy zahamować faszyzm – kończył.

Relacja w poznańskiej Wyborczej.