– Jeżeli premier Irlandii obnosi się ze swoją dziwną orientacją, deklaruje w mediach, że ma partnera homoseksualnego, jeżeli jest to przyjmowane jako normalne, to dla mnie jest potworne, że taki kraj określa się mianem katolickiego – mówiła. Dopytywana przez prowadzącą, co to znaczy: „dziwna orientacja”, odparła: „zboczenie”. I uściśliła, że według niej osoba homoseksualna jest zboczona.

Teraz 15 osób – geje i lesbijki i biseksualistka – pozywa Godek o ochronę dóbr osobistych. Niektórzy z nich to działacze organizacji LGBT, ale są też zwykli obywatele: dziennikarka, wykładowca akademicki, prawnicy, reżyser, przedsiębiorczyni. Chcą, by sąd nakazał pozwanej przeproszenie. Żądają, by oświadczenie z przeprosinami – w postaci 30-sekundowego spotu – wyemitowano 50 razy w ciągu siedmiu dni na antenie Polsat News oraz zmieszczono na portalu tej telewizji.

W pozwie czytamy: „Cytowane określenie użyte przez pozwaną jest niewątpliwie ujemnie nacechowane, a jego wydźwięk i odbiór społeczny jest jednoznacznie negatywny. Sformułowanie to wręcz jest obraźliwe, upokarzające i funkcjonuje wyłącznie w słowniku potocznym jako wulgarne określenie człowieka, którego zachowania seksualne odbiegają od normy. W opinii społecznej zboczony oznacza nienormalny, dewiacyjny, zaburzony”.

– Kaja Godek nazwała mnie zboczoną. Nie życzę sobie takiego traktowania i żądam przeprosin. Pozew to naturalna reakcja na to, że ktoś mnie obraził – mówi Karolina Kędziora, radczyni prawna, prezeska Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego, kolejna powódka.

Więcej w Wyborczej