28 listopada prokuratura rejonowa w Sokółce umorzyła postępowanie ws. Weroniki Klemby, która w marcu usłyszała zarzut organizowania przemytu ludzi. Prokurator dwukrotnie wnioskował o trzymiesięczny areszt, a nawet kierował 20-letnią aktywistkę na badania psychiatryczne.

„Traktujemy tę decyzję jako gorzkie zwycięstwo, po kolejnych orzeczeniach polskich sądów o nielegalności stosowanych przez służby pushbacków, czyli wywózek migrantów i uchodźców na mur z drutu kolczastego. To przykre, smutne i rozczarowujące, że nasi wolontariusze, działając w granicach prawa, muszą zmagać się ze służbami, które swoich praw nadużywają” – napisał w komunikacie Klub Inteligencji Katolickiej.

Od marca nad Weroniką Klembą wisiało widmo nawet ośmiu lat pozbawienia wolności, bo tyle w Polsce wynosi maksymalny wymiar kary za organizowanie nielegalnego przekraczania granicy, czyli przemytu ludzi. A właśnie pod takimi zarzutami Klemba została zatrzymana na Podlasiu 25 marca, podczas niesienia pomocy humanitarnej osobom migrującym oraz uchodźcom przekraczającym polsko-białoruską granicę. Po trwającym niemal osiem miesięcy postępowaniu Klemba nie ukrywa, że wreszcie może odetchnąć z ulgą.

– Nie muszę już mieć z nimi żadnego kontaktu – mówi nam aktywistka. – Nie muszę odpowiadać na wezwania i nie muszę stawiać się tam, gdzie chcą i kiedy chcą. Czuję też większą swobodę, działając teraz na granicy – dodaje Klemba, która mimo szykan i represji nadal niesie pomoc humanitarną na polsko-białoruskiej granicy.

Z ulgą odetchnął także warszawski Klub Inteligencji Katolickiej, który wspierał Weronikę przez cały tok postępowania, od dnia zatrzymania.

– Według nas cała ta sprawa była albo tragiczną pomyłką, świadczącą o niekompetencji prokuratora prowadzącego sprawę Weroniki, albo planowym działaniem mającym zastraszenie jej, ale i innych osób niosących pomoc humanitarną na granicy polsko-białoruskiej – ocenia Jakub Kiersnowski, prezes KIK, i zauważa, że nieprzyjemności dotknęły nie tylko aktywistkę, ale także jej rodzinę.

Więcej na oko.press