Twarz owinięta szalikiem, szczególnie u młodego człowieka, nie jest z definicji dowodem ekstremizmu, choć taki stereotyp wykreowały media, a ludzie lubią myśleć stereotypami – pisze dr Maciej Karczewski.Szanowny Panie Profesorze.

Chciałbym podzielić się z Panem Profesorem kilkoma uwagami, jakie nasunęły mi się podczas lektury tekstów w GW : „Nie ma dobrych i złych antyfaszystów” oraz „Drodzy antyfaszyści!”:

1. przede wszystkim tekst „Nie ma dobrych i złych antyfaszystów” zasługuje na wyrazy najwyższego uznania ze względu na wyważenie zawartych tam sądów i stwierdzeń,

2. odcięcie się Otwartej Rzeczpospolitej od treści (formy) tego artykułu i sygnowany przez Pana Profesora tekst „Drodzy antyfaszyści” podważa i stawia w negatywnym świetle osiągnięcie jakim była manifestacja antyfaszystowska zorganizowana przez organizacje które weszły w skład Porozumienia 11 Listopada. Zawarte we wstępie wyrazy uznania i solidarności są w moim odczuciu niczym innym jak zastosowaniem klasycznej figury retorycznej: najpierw pochwalić/znieczulić a potem, wskazując na młody wiek „drogich antyfaszystów” i własną pozycję wspartą na rozległej wiedzy – przejść do rzeczy. Jeżeli nawet forma manifestacji wzbudziła zastrzeżenia Otwartej Rzeczypospolitej, to publiczne ogłoszenie na łamach GW votum separatum  wobec Porozumienia 11 Listopada jest ni mniej ni więcej tylko wystąpieniem przeciwko niedawnym przyjaciołom. W tej sytuacji uważam, że Otwarta Rzeczypospolita zbyt pochopnie przystąpiła do  Porozumienia 11 Listopada, nie zapewniając sobie w nim już na wstępie roli przywódczej. Z tekstu sygnowanego przez Pana Profesora wyraźnie wynika, że brak tej roli – uznania autorytetu – był podstawową przyczyną secesji,

3. zarzuty postawione „drogim antyfaszystom” wynikają z jednego źródła: niezrozumienia przesłanek krytykowanych działań. Budowanie ruchów społecznych opartych na „ludziach mających wpływ na opinię” jest tylko jednym z możliwych sposobów działania. Co więcej, właśnie ruchy totalitarne i sekty muszą mieć przywódcę. Nie jest więc prawdą, że budowanie ruchu w formie federacji równoprawnych organizacji i jednostek prowadzi do powstania sekty. Oczywiście jednostki i grupy o naturalnych cechach przywódczych pojawiają się w każdym ruchu, ale mądrość a nie słabość ruchów takich jak Porozumienie 11 Listopada polega na świadomym samoograniczeniu roli tych jednostek i grup. W przeciwnym razie powstaje struktura i hierarchia z „twarzami i podpisami”: liderzy i legitymizująca ich poczynania „reszta” -” szeregowi członkowie partii”. W ślad za tym zaś: zarządy, legitymacje i składki członkowskie. Sygnowanie tekstu „Nie ma dobrych i złych antyfaszystów” przez całe (prawie całe) Porozumienie 11 Listopada jest tej mądrości dowodem,

4. młodość ma swoje prawa, w tym prawo do radykalnych poglądów i form ekspresji. Stateczność powinna przyjść z wiekiem, choć liczne przykłady płynące ze sceny politycznej, i nie tylko, temu przeczą. Wydarzeniom masowym, takim jak manifestacja zorganizowana przez Porozumienie 11 Listopada, zawsze towarzyszą trudne do opanowania emocje,

5.  twarz owinięta szalikiem, szczególnie u młodego człowieka, nie jest z definicji dowodem ekstremizmu, choć taki stereotyp wykreowały media, a ludzie lubią myśleć stereotypami. Podobnym stereotypem były ponad dwie dekady temu brodate twarze i rozciągnięte swetry  „ekstremy solidarnościowej”, której część tworzy dziś „salon”.  Z jedną różnicą: działacze Solidarności nie musieli zasłaniać twarzy, bo ówczesne służby bezpieczeństwa, które robiły im zdjęcia, nie umieszczały ich na faszystowskich stronach internetowych, nie zamieszczały też ich adresów i nie nawoływały do fizycznych ataków. Twarz owinięta szalikiem jest więc w tym przypadku nie tyle manifestacją ekstremistycznych poglądów – symbolem zadymiarstwa, co wyrazem dbałości o własne bezpieczeństwo (chociaż elementu ekspresji też nie można wykluczyć – młodość ma przecież swoje prawa),

6. media zawsze manipulowały informacjami poprzez sposób ukazania tematu, komentarze a nawet kolejność materiałów. I niewiele zmieniło się w tym względzie od zmiany ustroju, w sytuacji gdy media publiczne nadal służą politykom a nie społeczeństwu. Problem pokazywania „grupki zamaskowanych zadymiarzy” zamiast „porządnego pochodu” jest więc sprawą rzetelności dziennikarskiej i wiarygodności mediów. Oczywiście, zgodnie z sugestia Pana Profesora, można manipulować obrazem kreowanym przez media chowając, czy wykluczając z „pochodu” szpecące jego wizerunek „grupki ekstremistów”. Można też, wzorem ONR-u i innych uczestników manifestacji narodowców, narzucić demonstrantom dyscyplinę i korzystne medialnie wzory zachowań. Moim zdaniem taki „kompromis” źle by świadczył o Porozumieniu 11 Listopada,

7. zasada „zero przemocy” jest bardzo szlachetna, jej skuteczność zależy jednak od wielu czynników: masowości ruchu, jego poparcia społecznego, zewnętrznej opinii publicznej. Uważam niestosowanie przemocy za podstawowy warunek skuteczności zmiany społecznej. Ale uważam też, że każdy ma prawo do obrony w sytuacji gdy inne środki zawodzą. Tym bardziej gdy postawa służb porządkowych – policji stanowi wyraźne przyzwolenie na stosowanie przemocy przez jedną ze stron lub gdy sama policja takie akty przemocy prowokuje. Przykładem jest sposób rozwiązania „problemu” demonstracji przeciw faszyzmowi jaka miała miejsce w b.r. w Białymstoku. Policja, która  ochraniała legalną demonstrację dopuściła do zaatakowania jej przez „narodowców”, a następnie użyła siły do rozpędzenia wszystkich. Media przedstawiły to zdarzenie jako „zadymę anarchistyczną” a władze miasta wykorzystają je zapewne w przyszłości aby odmówić zgody na następną manifestację antyfaszystowską,

8. Razi mnie poczucie własnej wielkości „salonu”. Aroganckie jest stwierdzenie: „nic bez niego nie zrobicie”. Domaganie się szacunku, podkreślanie własnej wielkości i żądanie uznania autorytetu, bo tak w istocie należy rozumieć cytowane słowa, jest oznaką erozji tego autorytetu. Obecni dwudziesto-, trzydziestolatkowie czasy niekwestionowanej świetności  członków „salonu” znają głównie z podręczników historii, co do relacji rodzinnych nie mam takiej pewności, a historia to przecież tylko jeden z wielu obowiązkowych przedmiotów w szkole. Autorytet trzeba nieustannie budować, a szacunek ludzki nieustannie zdobywać. Nic nie jest dane z urzędu. Postawa Otwartej Rzeczypospolitej wobec Porozumienia 11 Listopada  ani na jedno ani na drugie w moim odczuciu nie zasługuje. Pouczanie nie daje autorytetu i szacunku. Trzeba też pamiętać, że to właśnie ci dzisiejsi dwudziesto-, trzydziestolatkowie w ciągu kolejnych kilku dekad będą mieli wpływ na postawy społeczne Polaków. I właśnie z tego względu należy im się już dziś większe zrozumienie i szacunek. „Salon” zaś w tym czasie w najlepszym przypadku stanie się niestety jedynie tematem podrozdziału lub, co bardziej prawdopodobne, przypisem w podręcznikach historii,

9. cel działania Porozumienia 11 Listopada jest wyraźny. Chodzi o spowodowanie zmian społecznych które doprowadzą do powstania społeczeństwa hołdującego wartościom bliskim również Otwartej Rzeczypospolitej. I owszem drogą do osiągnięcia tego celu jest protest przeciwko „wszystkiemu razem i jednocześnie”, bo to buduje rzecz najważniejszą – umiejętność połączenia sił ponad podziałami.

Słowa te kieruje do Pana Profesora i ewentualnie innych zainteresowanych członków Otwartej Rzeczypospolitej. Nie wysyłam ich do redakcji GW, gdyż nie chcę, by stały się kolejnym głosem w niepotrzebnej publicznej dyskusji wywołanej tekstem „Drodzy antyfaszyści!”. W moim odczuciu Otwarta Rzeczypospolita w przypadku Porozumienia 11 Listopada nie sprostała roli autorytetu. Skupiając się na szczegółach i pouczaniu młodych straciła z oczu rzecz najważniejszą – cel demonstracji. Cel, który powinna wesprzeć całym swym autorytetem.

Z wyrazami Szacunku
Maciej Karczewski