Frustracja związana z rzezią wołyńską nie może być pretekstem do znieważania Ukraińców na tle narodowościowym – taki wniosek płynie z dzisiejszego wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie, który jednocześnie złagodził karę wobec hejterki.

Sąd Okręgowy w Warszawie złagodził wyrok wobec znanej hejterki Katarzyny S., prezeski opolskiej Fundacji „Wołyń Pamiętamy”. We wrześniu ubiegłego roku Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa skazał ją na surową karę za znieważanie Ukraińców i Żydów na tle narodowościowym. Wyrok: rok pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem wykonania kary na trzy lata, dozór kuratora oraz 500 zł grzywny i obowiązek pokrycia ok.10 tys. zł kosztów procesu.

Zdaniem orzekającej w pierwszej instancji sędzi Agnieszki Jaźwińskiej czyny kobiety z lat 2018-2019 wypełniły znamiona przestępstw polegających na znieważeniu. Sąd skazał hejterkę także za użycie sformułowania „c…pa” pod adresem Igora Krawetza (Isajewa), aktywisty i dziennikarza ukraińskiego pochodzenia. Natomiast za znikomo szkodliwe społecznie uznał ujawnienie przez hejterkę informacji ze śledztwa (kobieta ujawniała w sieci m.in., jak wyglądały przesłuchania w prokuraturze czy przeszukanie).

Wyrok, który zapadł w pierwszej instancji, był surowszy, niż chciała prokuratura. Ale, co niecodzienne, stanowisko prokuratury w toku sprawy się zmieniało i to diametralnie. Sprawą hejterki zajmował się najpierw wyspecjalizowany w ściganiu przestępstw z nienawiści prok. Maciej Młynarczyk z Prokuratury Rejonowej Warszawa-Praga Północ. W akcie oskarżenia postawił sprawczyni kilkanaście zarzutów.

Oskarżona miała określać Ukraińców m.in. mianem „zboczonego plemienia”, „bydła stepowego”, „banderowskich szmat”, „kundliszczy” czy „banderowskiego pomiotu”. Młynarczyk przed sądem domagał się dla Katarzyny S. kary roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata oraz przeprosin. Argumentował, że pamięć o zbrodni na Wołyniu była dla oskarżonej wyłącznie maską służącą wzbudzaniu wrogości do Ukraińców.

Więcej w Wyborczej