„Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki”. To nieuprawniona przenośnia, ale przede wszystkim złe słowa, zły i kłamliwy język. Każdy polityk, każda osoba publiczna musi być potępiona za takie słowa. Izraelski minister spraw zagranicznych, Israel Katz powinien za nie publicznie przeprosić. Niestety lista polityków, którzy powinni przeprosić za wypowiedzi rasistowskie, homofoniczne, antysemickie, antyukraińskie, antyromskie nie jest krótka. Antysemityzm, ani inne anty-izmy, nie jest cechą żadnego narodu, ale zbyt często przydarza się ludziom. Bo są niedouczeni, bo są bezmyślni, bo są tacy, którzy w ten sposób uprawiają politykę – zarządzając strachem i nienawiścią.

Antysemityzm jest obecny niemal wszędzie, ale mówmy o tym co nas dotyka, mówmy o Polsce, gdzie praktycznie nie ma Żydów, ale jest antysemityzm. I jest paliwem dla obrzydliwych kampanii coraz śmielej podejmowanych w przestrzeni publicznej i w Internecie. Nie mówmy o „mleku matki”, nie mówmy o dziedziczeniu, ale przecież nikt nie zaprzeczy, że „czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci” i „czego Jaś się nie nauczył, tego Jan nie będzie umiał”.

Kolejne pokolenia dorastające w kraju, gdzie miała miejsce Zagłada, Jedwabne i pogrom kielecki od dzieciństwa nasiąkają tą samą zatrutą atmosferą, a my wciąż nie uczymy, jak chciał Marek Edelman, „w szkołach, przedszkolach, na uniwersytetach, że zło jest złem, że nienawiść jest złem i że miłość jest obowiązkiem”.