Zdjęcie wielkiej swastyki namalowanej na samochodzie Dariusza Libionki, historyka Holocaustu, szefa działu naukowego Muzeum na Majdanku, zamieściła „Gazeta” z 21 września („Czas patriotów”). I zaraz potem dzwonią telefony w Otwartej Rzeczpospolitej z pytaniami: o stosunek policji, prokuratur, sądów do takich spraw, o rolę polityków.

Niestety, nie możemy powiedzieć, że to zdarzenie i seria ostatnich zdarzeń na Podlasiu – przypomnijmy: zniszczenie litewskich napisów i pomników w gminie Puńsk, zapaskudzenie nazistowskimi hasłami i symbolami synagogi w Orli i meczetu w Krynkach, próba podpalenia Centrum Kultury Muzułmańskiej w Białymstoku, zamach na mieszkanie pakistańsko-polskiego małżeństwa z dziećmi, sprofanowanie pomnika ku czci pomordowanych w Jedwabnem – są czymś nowym w naszym życiu publicznym. Niestety, to się dzieje od lat.

Pojawiły się wraz z wolnością. Początkowo autorzy gestów wyrażających nienawiść nie odważali się nazywać ich po imieniu. Wznosząc ręce w hitlerowskim „heil”, cynicznie twierdzili, że zamawiają pięć piw albo że to pozdrowienie rzymskie; malując swastyki, mówili, że to „celtyckie krzyże”. Prokuratorzy i sędziowie akceptowali takie wyjaśnienia, a my dawaliśmy przyzwolenie, bo nie reagowaliśmy dość zdecydowanie, bo bagatelizowaliśmy, bo byliśmy obojętni. A potem rzecznicy homogenicznej Polski spróbowali otwarcie krzyczeć „Polska cała tylko biała”. Z przyzwoleniem władz samorządowych po ulicach wielu miast w Polsce, wśród nich Wrocławia, Krakowa, Warszawy, Białegostoku, w imię swobód demokratycznych maszerują parady nienawiści i nietolerancji. „A to nie jest demokracja” – mówił nam Marek Edelman – „demokracja nie polega na przyzwoleniu na zło, nawet najmniejsze, bo ono może nie wiadomo kiedy urosnąć”.

I teraz patrzymy, jak zło rośnie. Zaczyna się od gestów, pojedynczych słów, napisów na murach, zbezczeszczonych pomników, obok których przechodzimy obojętnie. Jeszcze niedawno zdawało się nam, że w Polsce nienawiść do „innych” przejawia się głównie w języku i gestach, że czyny agresywne są rzadkością, że to margines, ale ten margines, z naszym przyzwoleniem, jest coraz bardziej widoczny.

Po śmierci Bronisława Geremka zobaczyliśmy na ulicach Warszawy ludzi z transparentem: „Dzięki ci Boże, że nam go już zabrałeś”. Mówiono mi, że to są wariaci, ale ci wariaci umieli się zorganizować w grupę niebędącą nielegalnym zgromadzeniem. Wystawali pod kościołami i żaden proboszcz nie powiedział – idźcie stąd, to jest grzech, nie róbcie tego pod moim kościołem. Stali pod katedrą, gdzie odprawiana była msza za Bronisława Geremka – żałobnicy musieli się między nimi przeciskać. Starałam się wtedy, żeby ktoś z hierarchów, pasterzy tych zbłąkanych owieczek, które wyrażały nienawiść z imieniem Boga na ustach, powiedział głośno: to jest grzech. Nie apelowałam, żeby ich wsadzić do więzienia, tylko o to, żeby ci, których obdarzono społecznym poważaniem i autorytetem, powiedzieli, że to jest zło. I nie doczekałam się.

Najpierw mówi się „Dzięki ci, Boże, że już nam go zabrałeś”, potem pisze się o ludziach, że „byli łatwopalni”, a na koniec „Chwała bohaterom, którzy ich zabili”, a o zabójcy prezydenta Gabriela Narutowicza: „Dla was morderca, dla nas bohater”. Pochwala się zło, jakim jest odbieranie życia. Przestępstwo pochwalania zbrodni na prezydencie Narutowiczu nie zyskało zainteresowania czternastu prokuratur. Nawet nie wszczęto postępowania.

Za mała jest świadomość, że te sprawy nigdy nie są błahe. Wielka swastyka na samochodzie, cegła wrzucona przez okno, podpalone mieszkanie przyciągają uwagę, ale wtedy jest już późno, bo ignorowaliśmy zło mniejsze i ono już zdążyło urosnąć. Tej świadomości zbyt często brakuje ludziom aparatu sprawiedliwości. Za tym idzie małe zainteresowanie przejawami nienawiści służb powołanych do ich ścigania.

Otwarta Rzeczpospolita z nikłą skutecznością składa od wielu lat zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstw z nienawiści. Przyznajmy, nastąpiła zmiana – kiedyś nas ignorowano, zawiadamiając jedynie o odmowie wszczęcia postępowania lub o umorzeniu. Teraz, w związku ze złożonym zawiadomieniem, jesteśmy wzywani na przesłuchania, które przebiegają według różnych scenariuszy – zdarza się zrozumienie dla problemu, rzadko u policjantów, częściej u prokuratorów, ale zazwyczaj przesłuchujący albo kładzie nacisk na informację, że za bezpodstawne zawiadomienie grozi odpowiedzialność karna, albo żali się, że mu głupstwa wkładają na głowę, kiedy ma tyle poważnych spraw i przestępstw do ścigania. Albo nie ma dobrej woli, albo jest zła wola, a zawsze jest niezrozumienie problemu zła, które rośnie, i zagrożenia, które ze sobą niesie.

Te zagrożenia to pokusa łatwego sięgania w walce o władzę po resentymenty i stereotypy budujące niechęć i nienawiść do innych, do obcych. Marek Edelman twierdził, że antysemityzm stanowi rzeczywisty problem, kiedy wykorzystuje się go do celów politycznych. Nikogo nie obchodzi, co ktoś myśli o Żydach, o czarnych, o muzułmanach, o gejach i lesbijkach czy o protestantach, dopóki zachowuje to dla siebie – może sobie myśleć, co chce, to jest jego sprawa. Ale kiedy z tym poglądem wychodzi na ulicę, kiedy umieszcza go na transparencie i czyni zeń oręż polityczny, zaczyna być groźny. Mamy dziś w Polsce tego przykład. Nastroje rasistowskie, mody na faszystowskie symbole, nietolerancja są podsycane i wykorzystywane politycznie. Nie ulega wątpliwości, że tym właśnie jest obrona tzw. patriotyzmu kiboli i neofaszystów przez niektórych polityków za wszelką cenę szukających zwolenników i poparcia.

Dlatego tak ważne jest przekroczenie bariery obojętności, bariery słabego zainteresowania przejawami nienawiści i nietolerancji. Dlatego wciąż trzeba o tym mówić. Otwarta Rzeczpospolita monitoruje akty nienawiści, ale również obywatelskie inicjatywy na rzecz tolerancji. Widzimy, że coś się zmienia. W całej Polsce są ludzie angażujący się w trudną pracę na rzecz tolerancji. Często działają w osamotnieniu, bez akceptacji swojego środowiska, spotykają się z obojętnością, a nierzadko z wrogością. Im się należy zainteresowanie i wsparcie mediów, o tym, co robią, powinno się mówić i pisać w kontekście zła nienawiści – bo oni je powstrzymują. Przyłączając się do nich, piętnując najmniejsze przejawy nienawiści, mamy szansę pokazania, że my, ludzie potępiający wszelką nienawiść, dyskryminację, nietolerancję i ksenofobię, jesteśmy w większości. Bo każdy z nas może coś zrobić, nawet jeśli to jest coś małego.

Paula Sawicka